❧Rozdział XXIV- Opowieść o pranku i następnym wyzwaniu❧

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy tylko chłopacy zobaczyli jedzenie to rzucili się na nie jak wygłodniałe lwy na swoją zwierzynę. Oczywiście były wyjątki jak na przykład Paczol, Bremu, czy... no i chyba to by było na tyle osób kulturalnych w tym domu.

Wszyscy zajęli swoje miejsca, a ja usiadłam między Nexe, a Jaworem przy stole.

-Taka dziewczyna w drużynie to skarb- stwierdził z pełną buzią Sitrox.

-Racja, racja- potwierdził Nexe, na co ja lekko się uśmiechnęłam.

-Ja jeszcze na chwilę idę do toalety- odezwał się po chwili Jawor, po czym wstał od stołu i ruszył szybko w kierunku wspomnianego wcześniej miejsca.

Gdy tylko chłopak wyszedł z kuchni, upewniłam się, że nie wróci za szybko i podeszłam szybko do jednej z szafek, po czym coś z niej wyciągnęłam, a reszta obecnych tu osób przyglądała mi się pytającym wzrokiem.

-Co robisz Triss?- zapytał Paczol.

-Dobre pytanie- dodał Nojracht, a Nexe chyba domyślił się co planuję, bo zaczął się cicho śmiać pod nosem.

-Zaraz zobaczycie- odparłam z metalowym pojemnikiem w dłoni.

Podeszłam sprawnie do miejsca Jawora, otworzyłam pudełko, po czym wyjęłam z niego szczyptę czerwonego proszku i posypałam nim naleśnika posmarowanego już truskawkowym dżemem- tak, żeby nie było go widać, ale jednocześnie znajdowało się go tam bardzo dużo.

Zadowolona udoskonalałam przez chwilę swoje dzieło, któremu wszyscy się przyglądali, również z uśmiechami na twarzach.

I nagle usłyszałam kroki na korytarzu, więc nawet nie próbowałam z powrotem chować pojemnika, tylko od razu usiadłam na swoim miejscu, schowałam pudełko pod stołem i zanim jeszcze chłopak przyszedł zdążyłam pokazać reszcie, by była cicho, na co ci z uśmiechem pokiwali głowami i zabrali się za dalsze pałaszowanie naleśników na swoich talerzach. Trzeba w końcu zachować pozory.

Jawor wszedł zadowolony do pokoju. Biedny chłopak. Jeszcze nie wie co go czeka. Miałam przez chwilę ciche wrażenie, że zaraz wybuchnę śmiechem i zarazem zdradzę cały swój nikczemny plan. Jednak w porę się opanowałam i odetchnęłam, po czym wzięłam kolejny kęs naleśnika do ust.

-A tak w ogóle to gdzie dzisiaj byliście?- zapytałam zaciekawiona.

-Odwiedziliśmy po przyjacielsku jedną z drużyn. W końcu to, że ze sobą walczymy w różnych zadaniach nie oznacza, że mamy od razu siebie unikać i nienawidzić- odparł Paczol.

-W sumie to ma sens- stwierdziłam, zapominając na chwilę o swoim małym pranku na Jaworze- jak pójdziecie następnym razem to idę z wami.

-Ok- odparł, w ja kątem oka widziałam jak Jawor składa już swojego naleśnika. Zauważyłam również, że reszta chłopaków robi dokładnie to samo co ja. Wszyscy byli ciekawi, tego co się zaraz wydarzy.

Jawor wziął kęs naleśnika, równocześnie się nam wszystkim przeglądając ze zdziwieniem.

-Coś się stało?- zapytał, na co wszyscy szybko odwrócili wzrok, a on dalej przeżuwał naleśnika i czekał na to, aż ktoś mu odpowie na zadane przez niego pytanie. Jako iż nie wyglądało na to, żeby ktoś kwapił się do odpowiedzi to postanowiłam przejąć sprawy w swoje ręce.

-A czemu miałoby?- odparłam.

-No bo...- przerwał na chwilę, po czym dostrzegłam na jego twarzy dziwny grymas.

Chyba ostra papryczka zaczęła działać- stwierdziłam w myślach z delikatnym uśmiechem na twarzy.

Chłopak wstał szybko od stołu, podszedł do lodówki i zaczął czegoś w niej szukać.

Wyjął ze środka mleko i nawet nie wyjął kubka, tylko od razu zaczął pić prosto z opakowania.

-Coś się stało Jawor?- zapytał Nexe, próbując powstrzymać śmiech, ale widziałam, że ledwo dawał radę.

-Czego... wyście... mi... tam... dodali?!- zapytał w trakcie przerw na picie mleka.

I w tym momencie wszyscy przestali się powstrzymywać i nagle zaczęli się śmiać, a mnie już powoli zaczynał boleć od tego brzuch.

~|°|~

Gdy wszyscy już skończyli jeść i wyszli z kuchni, zaczęłam powoli sprzątać bałagan jaki narobiłam przy gotowaniu, a trochę tego było. Odetchnęłam ze zrezygnowaniem i zabrałam się za robotę. Pochowałam szybko składniki, które zostały na wieszchu oraz jedzenie, którego chłopcacy cudem nie pochłonęli.

Gdy tylko tą część bałaganu sprzątnęłam, zabrałam się za zmywanie.

-Może ci pomóc przy sprzątaniu tego wszystkiego?- usłyszałam po chwili za sobą głos Nojracht, który widocznie właśnie wszedł do pomieszczenia.

-Nie. Nie trzeba. Narobiłam bałaganu, to ja go teraz posprzątam- odparłam, wracając do zmywania.

-Jak coś to wołaj- powiedział tylko i po chwili wyszedł.

-Spoko!- odkrzyknęłam za nim, nie przerywając mycia jednego z talerzy.

~|°|~

Od czasu zjedzenia przez nas naleśników minęły gdzieś tak dwie godziny, bo w końcu nie mamy zegarków na których moglibyśmy to sprawdzić. My staliśmy wszyscy właśnie przed ratuszem odwzorowanym z pierwszego sezonu jak powiedział mi wcześniej Graf.

Znowu dostaliśmy list, mówiący żebyśmy przyszli tutaj, jednak tym razem nie był on podpisany, tak jak swój poprzednik.

Z budynku, jak gdyby nigdy nic wyszedł spokojnym krokiem mężczyzna.

-Wow. To się nazywa mieć wejście- stwierdził ironicznie Bremu.

-Bardzo oryginalne- dodałam, na co stojący na przeciwko nas mężczyzna spojrzał jedynie w naszym kierunku, jakby przeszywając naszą dwójkę wzrokiem, jednak po chwili z powrotem spojrzał również na całą resztę drużyny i zaczął mówić.

-Dzisiejsze wyzwanie, będzie miało w sobie nieco więcej rywalizacji, niż poprzednie- mężczyzna przeszedł od razu do sedna- będzie to gra pomieszana z zabawą w chowanego, a ganianego w które grywaliście na przerwach w przedszkolu oraz podstawówce. Jednak oczywiście trochę go zmodyfikowałem- machnął ręką, a w naszych dłoniach pojawiły się chusty. Widać, że chłop się rozwija i przestał w końcu tylko polegać na pstrykaniu. Kątem oka widziałam jak nasi dowódcy dostali jeszcze dodatkowo mapy. Spojrzałam z powrotem w kierunku mężczyzny, który ponownie zaczął mówić- No to krótko i na temat. Chusty są oczywiście o kolorze danej drużyny, a mapy pokazują jej członków, czego chyba idzie się domyśleć. Zadaniem każdej drużyny jest zdobycie jak największej liczby chust, ale równocześnie stracenie ich jak najmniej. Osoby bez chusty, które będą zawiązane na waszych nadgarstkach, teleportują się z powrotem tutaj. Drużyna zielona jako iż ostatnio wygrała dostaje dodatkowo kompas, który wskazuje najbliższą drużynę- skończył mówić, po czym pstryknął palcami, a w dłoni Paczola znalazł się obiecany wcześniej przedmiot. Widocznie jednak mężczyzna dalej pstryka, ale najważniejsze jest to, że się rozwija.

- Życzę wszystkim powodzenia- powiedział na sam koniec. Ponownie pstryknął, a ja poczułam magle jak robi mi się jakoś dziwnie niedobrze.

Już po chwili stałam w zupełnie innym miejscu niż przed chwilą, jednak ku mojej uldze, zobaczyłam dookoła siebie chłopaków, którzy również widocznie źle się poczuli podczas teleportacji.

Najważniejsze, że jest tu razem cała drużyna. Wszyscy sobie jakoś poradzimy i postaramy się tą rundę wygrać.

Mam nadzieję, że rozdział się podoba ❤️ Jeśli tak to zapraszam do komentowania, które bardzo mnie motywuje do dalszego pisania ❤️

Jak sądzicie, która drużyna dziś wygra?- napiszcie w komentarzu.

Dalszą część rozdziału wstawię najprawdopodobniej jutro, ale jeśli będę miała wyjątkowo dużo weny to może wleci jeszcze dzisiaj.

No to ja na razie żegnam i idę dalej pisać.

Osoby w poszczególnych drużynach, które jeszcze żyją:

Drużyna czerwona:

- Macgajster- Zaha- Dzunior- Graf- Nitashi- Skkf- mrBlaszka - Buraczek

Drużyna zielona:

- Paczol- Nexe- Triss- Sitrox- Jawor- Nojracht- Bremu-Kislu

Drużyna niebieska:

- Mandzio- Ewron- Thorek- YoungMiki- Pathmage- Jahumen- Dariatka- Naruciak

Drużyna żółta:

- Tobiasz Gaming- Leesoo- Żelazny- Tidzimi- Hadesiak- JDobrowsky- Gurgo

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro