11. Epilog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Karen z jękiem się obudziła. Jej głowa spoczywała na miękkiej poduszcze, a całe pomieszczenie było sterylne. Szpital. Przypomniała sobie ostatnie chwile świadomości. Upadła. Kula wbiła się w kamizelkę i uderzyła głową o schody. Christopher strzelił do niej. 

Nie mogła się otrząsnąć z tej myśli. Co się dzieje z ludźmi, że świat tak wariuje? Pomyślało o całym żalu, jakim obdarzył ją Claste w tej krótkiej chwili, gdy mógł ją ujrzeć po tych dwudziestu latach. Ile musiał w sobie dźwigać, tyle smutki i w sumie straconego życia… A ona?

Czy miała lepsze życie? Nie była ćpunką. Ale święta też nie była, nieraz wykorzystywała ludzi w śledztwach, wykorzystała nawet najlepszego przyjaciela… Podkładała dowody, a gdy trzeba było, trzymała gębę na kłódkę podczas gdy jej partner przesłuchiwał podejrzanego na swój agresywny sposób… nikt nie jest święty, prawda. Ale czasem to nie my i tym decydujemy.

Do sali wszedł doktor, przedstawił jej werdykt. Niedługo będzie mogła wyjść. Wrócić do pracy. Musi tylko… tylko odpocząć. Nie wiedziała co się stało z Christopherem. Czekała na informację. Ale nie chciała wyjść jej naprzeciw. W końcu zadzwoniła komórka.

- Cześć, Młoda. Jak się masz? Słyszałam że miałaś wypadek, kochanie. Jak się czujesz? - Głos matki był ciepły. 

- Dobrze. Za kilka dni mnie wypiszą. Ale to taka robota, wiesz o tym… a ty?

- Za cztery dni mam mieć operację płuc. Ale nie martw się tym… pamiętasz jak cię prosiłam o te zdjęcia ze Schwerin? Okazało się że nowa lokatorka jest stamtąd. Ma demencję, ale wspólnymi siłami doszłyśmy do tego, że to Anna, Anna Claste. Pamiętasz małego Chrisa, tego rozrabiakę? To jego matka. Strasznie się przez niego nacierpiała… Dasz wiarę, że zdiagnozowali u niego chorobę afektywną dwubiegunową? Z czasem wmawiał sobie rzeczy, które nie miały miejsca, Anna mówiła że raz ma narzeczoną, raz jest maklerem, który zaliczył krach na giełdzie, innym razem był kolarzem… Na szczęście był cały czas w domu, nikomu nie zagrażał, bo bywał dość agresywny… Widziałaś u niego jakieś objawy, wtedy w Schwerin? 

- Ja… Nie. Nie pamiętam - wyjąkała Karen.

- No, więc siedział tak do zeszłego lata, gdy po prostu zniknął, uciekł. Anna, biedaczka, prawie z tego powodu umarła z głodu, no i jeszcze ta choroba… Do teraz go nie znalazła, wiesz? Straszne. A był całkiem porządnym chłopakiem, pamiętasz?

- Tak… pamiętam. Mamo…

- Co, Młoda?

- Nie włączaj jej dzisiaj radia. Nie czytaj gazet…

- Czemu? Co się stało, Karen? - Wypowiedź matki przerwał dźwięk esemesa. Od Krügera. Karen przeczytała treść i odezwała się zmienionym głosem:

- Zabiłam Christophera Claste, mamo.

Rozłączyła się. Wyłączyła telefon. Położyła się i uciekła w jedną krainę, gdzie spokój znajdują grzesznicy. Odeszła w świat Morfeusza.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro