4. Ostatnia działka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Spławik zniknął pod wodą.

- Teraz! Ciągnij! Ale nie wyciągaj od razu, musisz ją zmęczyć! - Chłopiec usłyszał głos ojca za plecami. Napiął wszystkie wątłe mięśnie ramion i spróbował. Ale ryba była silniejsza niż mięśnie dziesięciolatka i wyrwała mu się. Co gorsza razem z wędką.

-cCholera! Nic nie umiesz! To nie jest trudne! Odsuń się - Ojciec wskoczył do wody w pogoni za wędką. Chłopakowi opadły ręce, chyba naprawdę nic nie potrafił zrobić dobrze. Zadrżał na myśl, jakie lanie spuści mu ojciec i pobiegł w stronę ściany drzew. Gdy poczuł przyjemny chłód lasu, kątem oka dojrzał sylwetkę zrywającą się z koca piknikowego, która podążyła za nim. Wbiegł głębiej w las tylko po to by spaść z trzymetrowej skarpy. Ryknął z bólu, łzy popłynęły jak tajfun. Po chwili już przy nim była, złapała go wpół i położyła na ściółce. 

Dziewczynka usztywniła mu rękę patykami, równocześnie coś do niego mówiła, ale on nic nie słyszał, ogłuszony szokiem, żalem i bólem.

- Jestem do niczego - przerwał jej i chlipnął.

- Nieprawda. Bardzo ładnie rysujesz. Nie każdy musi być siłaczem albo biznesmenem. Każdy ma swoje mocne strony…

"Każdy ma swoje mocne strony, każdy ma swoje mocne strony…" słyszał ciągle w głowie Chris podczas zaciągania się zgniecionym papierosem w melinie z pięćdziesiątką narkomanów dookoła. Ktoś szturchnął go w ramię, co wyrwało go z otępienia wywołanego tytoniem.

- Szef ma sprawę, wstawaj - rzucił gruby blondyn w przykrótkim T-shircie. Jak przez sen Christopher Claste wstał z brudnej kanapy i ruszył posłusznie za przewodnikiem. Wyobraził sobie że znów jest strażakiem, jak w 2013, gdy uratował całą rodzinę przed wybuchem piecyka gazowego. Czuł się wtedy bohaterem. Ten jeden raz w życiu. 

Stanął naprzeciw wielkiego, niemal dwumetrowego murzyna bez dolnej wargi. Niklaus Hische zmierzył go od stóp do głów, zanim wyciągnął w jego stronę strzykawkę. Gdy Chris chciał ją wziąć, Warga cofnął rękę.

- Wiesz co się z tobą stanie, jeśli nie spłacisz długu na czas, Claste? 

- Tak - szepnął.

- Powiedz. Co się z tobą stanie, jeśli nie spłacisz długu na czas? - przerwał mu murzyn.

- Będę twoją kurwą.

- Tak. Będziesz dla mnie jęczał, dopóki nie zrobię z twojego odbytu kopalni odkrywkowej. Mam nadzieję, że się rozumiemy, prawda? To twoja ostatnia działka.

- Ostatnia działka - powtórzył za nim machinalnie Chris.

- Tak, zrozumiałeś. Masz. Zabaw się. I jeśli nie wrócisz za cztery dni z trzema stówami, to po tobie. Teraz spierdalaj, chcę się zabawić - Warga klepnął w tyłek anorektyczną tancerkę w skąpym stroju, która jęknęła przymilnie.

Chris został wypchnięty z "biura", potoczył się jak kula do kręgli na swoje stanowisko, tą samą brudną i obsraną kanapę. Dopalił blanta i czekał. Czekał na największą chcicę, żeby walnąć w żyłę tak, jak nigdy wcześniej, tak jak penis wchodzi coraz głębiej, by w końcu wybuchnąć nasieniem, tak on czekał jak dziewica. W końcu nastał ten moment. 

Drżącymi palcami wydobył zerwany pasek z plecaka i obwiązał go na ramieniu. Gdy miał się położyć, usłyszał odległe krzyki, nagle na środek pokoju coś wpadło, jakby puszka. Rozległ się huk i błysk, wszystkich oślepiło i ogłuszyło naraz, a oddział policji do spraw przestępstw narkotykowych wpadł do środka celując z pistoletów Heckler & Koch SFP9. 

Następne sekundy były dla Christophera Claste jak film, jak gra komputerowa, kiedy włączone jest "slow motion". Wstał. Zobaczył policjanta, która na niego biegnie z lufą wycelowaną prosto w jego klatkę piersiową. Chris skoczył na niego jak kot, w szamotaninie zdjął mu chełm z przyłbicą, nie wiedział nawet jak. Chyba głód narkotykowy był tak wielki, że wszystko działo się automatycznie. Zaczął drapać, kłuć i bić na prawo i lewo ostrymi jak maczety paznokciami. Gliniarz wrzeszczał, nie tylko on. Wszystkie ćpuny stawiły opór, oczywiście te, które jeszze miały siłę ustać na nogach.

Chris zgarnął plecak, poprawił okulary które zsunęły się ze spoconego nosa. Przypadkiem coś kopnął, pistolet. Podniósł go. Wtedy poczuł na ramionach łapska policjanta, który chciał obalić go na ziemię. Chris wyrwał mu się i podniósł broń. Wtedy w jego twarz uderzyła chmura żelu pieprzowego. Wrzasnął i zatoczył się do tyłu. Palec nacisnął spust. 

Nie wiedział co się działo dalej, słyszał stukot metalowych schodów przeciwpożarowych, a po chwili zgiełk tłumu wchodzącego na stację metra.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro