5. Wywiad

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Karen poczuła ciepło. Dostała właśnie informację, że Niklaus "Warga" Hische jest wieziony na komisariat, gdzie czeka na niego kupa dowodów nie do obalenia. Spojrzała na zegarek.

Była piętnasta. Wstała od biurka i ruszyła na przerwę obiadową. Wyszła z budynku BKA i udała się do kawiarni Costa, gdzie kupiła bajgla z szynką i kremowym serem. Jedzenie przerwał jej dzwonek telefonu i wibracje w przedniej kieszeni. Westchnęła i odłożyła na wpół zjedzoną kanapkę.

- Dzień dobry, z tej strony Martin Josemann, dziennikarz z der Spiegel. Widziałem co się dziś działo przy zatrzymaniu przemytnika znanego jako Warga, mógłbym prosić o pani komentarz na temat akcji?

Przez chwilę Karen nic nie rozumiała, ale po chwili się zrelaksowała.

- Zaraz oddzwonię - rzuciła i wybrała numer Krügera.

Po chwili oddzwoniła do Josemann'a.

- Co chce pan wiedzieć?

- Jak ocenia pani akcję służb? Czy wszystko poszło zgodnie z palanem?

- Tak, złapaliśmy Niklausa Hische.

- Ale było słychać strzały. Czy narkomani stawiali opór.

- Tak, ale robiliśmy to dla dobra ogółu. Gdyby nie narkotyki, ich życie mogłoby wyglądać zupełnie inaczej. Mamy tylko jedną ofiarę, funkcjonariusz został poważnie ranny w twarz i nogę...

Rozmawiali jeszcze przez dziesięć minut. Po tym czasie Karen dokończyła kanapkę i chłodną już kawę. Przed wyjściem ruszyła do toalety. Po załatwieniu potrzeby umyła ręce. I wtedy go usłyszała.

- Jak tam, kwiatuszku? Tęskniłaś za naszą zabawą? - rozległ się głos z kabiny za jej plecami, a w lustrze zobaczyła jego twarz.

Wysoki i potężny brunet, z tym sadystycznym błyskiem w oku...

- Masz zakaz zbliżania się, pamiętasz Marc? - powiedziała nie odrywając wzroku od odbicia mężczyzny w lustrze. Brzmiała poważnie, ale w środku cała się trzęsła ze strachu.

- Oj daj spokój Karen! Tak nam było dobrze... gdybyś tylko tak nie krzyczała podczas naszych igraszek, nikt by się nie zorientował, głupia suko. - Marc przybliżył się i przygwoździł ją spojrzeniem, uśmiechał się szyderczo. - Przez twoje zeznania mam problemy ze znalezieniem pracy, wiesz, gliny o to zadbały. Ale nic mnie nie powstrzyma od małej, prywatnej zemsty. Wiesz ile czasu spędziłem w tej kabinie?

Był zwinny jak pantera, skoczył, ona nawet nie zdążyła krzyknąć gdy ręka zasłoniła jej usta. Upadli na kafelki, Marc rozsunął brutalnie jej nogi swoimi kolanami i wsunął jej dłoń pod pasek spodni, dysząc równocześnie w jej włosy. Rozległo się pukanie do drzwi. Po chwili przerodziło się w walenie.

- Zajęte! - krzyknął Marc.

- To damska toaleta, proszę natychmiast...

Wtedy Karen zdołała wyrwać się z duszącego uścisku i krzyknęła. Marc zdzielił ją w czoło.

Zemdlała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro