9. Pierwszy Grzech

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dziewczyna spojrzała na maszynopis, który wyjęła z plecaka. Referat zaliczający semestr. "O wielkich odkryciach", podpisane imieniem Christophera Claste. Rozejrzała się po pokoju. Czekała na niego w jego pokoju na poddaszu, aż będzie gotowy na wyjście do szkoły. Musiała działać szybko.

Wyjęła z piórnika klej i karteczkę z pismem maszynowym. "Karen Leckstein, 3b". Wiedziała że to co robi, jest niemoralne. Ale perspektywa pracy wakacyjnej i matki sterczącej jej nad ramieniem, oraz zakaz wyjazdu na obóz żeglarski skutecznie rozwiała wszelkie wątpliwości. Wcześniej sprasowała swoją karteczkę tak, by jak najmniej wystawała. Nadeszła ta chwila.

Nakleiła swoje nazwisko na imię prawowitego autora i schowała swoją nową pracę do tornistra. Do torby Chrisa wrzuciła swoją słabą pracę która była podpisana jego imieniem. Wtedy usłyszała krzyk Christophera z dołu:

- Karen, możemy iść! Jak się pospieszymy, zdążymy jeszcze na autobus! Weźmiesz mój plecak?

- Jasne, już idę! - odkrzyknęła i zbiegła po skrzypiących schodach do kuchni, gdzie zastała Chrisa i jego ojca. Pan Claste spojrzał na nią i uśmiechnął się.

- No, dzisiaj macie wielki dzień, ostatni dzień szkoły przed długą przerwą! Masz już jakieś plany, Karen? Gdzie jedziecie z rodzicami?

- Do Lohmen, mamy tam babcię. Potem jadę na obóz.

- Super! Jak nasz Chris się wyrobi i nie będzie miał zaległości, to pojedzie z Andersonem pod namioty, taki obóz dla dużych chłopców, cha cha! - zaśmiał się ojciec i zmierzwił synowi gęste włosy.

- Możemy iść, tato? Zaraz nam autobus ucieknie - mruknął wyraźnie zawstydzony Chris. - O, dzięki za plecak, Karen.

- Dobra, lećcie już. Powodzenia - rzekł ojciec znad gazety, którą dopiero co rozłożył. Karen przełknęła ślinę i podała Chrisowi plecak. Kilka dni później twarz Karen Leckstein smagała bryza jeziora podczas wylegiwania się na dziobie jachtu. Nie myślała jak się tam znalazła. Cieszyła się z tego, że jest.

Okazało się, że Christopher Claste nie zaliczył pracy, a tym samym semestru. Gdy jego ojciec dostał list od dyrektora oznajmiający ocenę niedostateczną, wpadł w szał. Zlał go tak, że żadna maść nie pomagała na długie, czerwone pręgi na plecach i pośladkach. Całą przerwę spędził w domu, ucząc się ciągle tego samego, byleby tylko poprawić ocenę. Gdy to zrobił, Karen poczuła się lepiej, zniknęła ta odpowiedzialność, a wszystko wróciło jakby do normy. Już w wakacje nikt o tym nie mówił, a Karen nigdy się nie przyznała.

Z niespokojnego snu wyrwał ją dzwonek telefonu. Spojrzała na wyświetlacz. Jens Krüger. Była dwudziesta w nocy.

- Halo? - powiedziała zaspanym głosem.

- Mamy go! Skurwiel napadł na sklep z bronią!

- Ej, spokojnie, co?

- Dobra, wiem że musisz odreagować tą sytuację z... sama wiesz. Ale mamy trop skurwiela. Podjechał rowerem i napadł na sklep, poszkodowanym jest Elmer Neimuer. Ukradł sporo kasy i odjechał, ale sprzedawca zdołał zerwać mu plecak. Był tam portfel. Mamy prawdopodobne dane tego ćpuna. Christopher Claste, urodzony w 1976 roku.

- Chwila, co? Claste... Claste!

- Co jest, Karen?

- Znam go. Znam. Go. Razem dorastaliśmy w Schwerin.

- No nieźle, teraz jest niebezpiecznym degeneratem z bronią, mnóstwem gotówki i rowerem. Chcesz...

- Chcę. Chcę się tym zająć! - wykrzyknęła Karen zrywając się z łóżka.

- Może to nie jest dobry...

- Jest. Jeśli... Jeśli jeszcze mnie pamięta... może uda się to załatwić pokojowo.

- W sumie... Namierzyliśmy telefon sprzedawcy, który Claste również ukradł. Jest na starej stacji radarowej Teufelsberg. Jesteś pewna? Możemy zgarnąć go po cichu...

- Nie. Chcę go... może go przekonam. Może można mu jeszcze pomóc.

- Ech, dobra. Jeśli chcesz, jedź do BKA, wydamy ci kamkzelkę i broń. Miej na uwadze, że ludzie na głodzie i z mózgiem zniszczonym przez dragi często są nieobliczalni...

- No co ty powiesz. Oczywiście, że się zabezpieczę! Tylko nie ważcie się ruszać beze mnie...

- Jak chcesz. Tylko się pospiesz. Nie wiemy ile ten telefon ma baterii.

- Dobrze. Niedługo będę - Karen rozłączyła się. Cała drżała z podniecenia. Nie wiedziała, czy z powodu szoku, czy strachu. Chciała pomóc Christopherowi. Jako ofierze narkotyków. Ale wiedziała, że może już nie być tym samym człowiekiem. Pokaleczył i postrzelił policjanta, napadł na chłopaka i ukradł mu ubrania i rower, na koniec napadł na sklep i przyprawił o zawał sprzedawcę, który teraz był na oddziale intensywnej terapii.

Ubrała się i wyszła z mieszkania. Chciała pomóc. Chciała pomóc osobie z przeszłości. Jeśli jeszcze tam była...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro