Rozdział 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kalina pov. 

Dwa miesiące sielanki to coś niespotykanego w moim życiu. Razem z Marcusem przegadaliśmy kilka spraw i zaczęliśmy bardziej starać się o naszą relację. Thea zaaklimatyzowała się dosyć w Los Angeles i naprawdę zaprzyjaźniła się z Audrey, co było cudowne. Moje życie stało się tak piękne, że praktycznie zapomniałam o psychopatce polującej na nas wszystkich. Po południu zadzwonił do mnie ojciec i zaprosił mnie, i resztę na kolację. Było to... dziwne i zaskakujące. On nigdy nie robił takich rzeczy bez przyczyny. Około osiemnastej razem z Theą zaczęłyśmy się szykować. Augusto kazał ubrać się nam elegancko, bo miał jakieś ważne wieści. 

Augusto pov.          

Rozłożyłem talerze na stole i poszedłem do swojego gabinetu po wszystkie dokumenty. Kiedy zebrałem wszystkie papiery do jednej kupy, usłyszałem za sobą cichy stukot szpilek. Podniosłem ręce do góry i powoli się odwróciłem. Moim oczom ukazała się dosyć wysoka, czarnowłosa kobieta w beżowym kombinezonie i krwisto czerwonych szpilkach. Oczy miała niemal szmaragdowe. W dłoni trzymała pistolet i celowała w moją głowę.

- Valerie- powiedziałem opanowanym głosem.- Miło w końcu cię poznać.

- Nie powiem tego samego o tobie- powiedziała z rosyjskim akcentem.- Latami dziękowałam za to, że nie zostałam twoją żoną. 

- No cóż, nie mam ci tego za złe... Skoro to moje ostatnie chwile czy mogę zadać ci pytanie?

- Niech będzie- odparła niechętnie.

- Czemu zabiłaś Vanessę?

- Suka miała wszystko. Męża, dwójkę zdrowych dzieci. Ja mogę o takim życiu tylko pomarzyć. Zabrała mi wolność i szczęście- wypluła te słowa z taką pogardą i wściekłością.- Jeszcze po tym wszystkim chciała się poznać, bo twoja żonka dała dupy jej mężusiowi. Czyż to nie żałosne?

- Vanessa była wspaniałą kobietą- powiedziałem.- Nie zasłużyła na to co ją spotkało, a w szczególności na śmierć.

Z chwilą wypowiedzenia tych słów chwyciłem za butelkę whisky i cisnąłem nią w stronę kobiety. Niestety Valerie zdążyła się schylić. Sekundę później dostałem pistoletem w głowę. Lekko ogłuszony upadłem na kolana. 

- сладких снов ублюдок (słodkich snów skurwielu)- ostatnie słowa, które wypowiedziała do mnie kobieta. 

Kalina pov.             

GODZINĘ PÓŹNIEJ

Weszłam do posiadłości i zastałam głuchą ciszę.

- Tato!- zawołałam. Kiedy nikt nie odpowiedział, wyciągnęłam pistolet.- Zostań tu- powiedziałam  do Thei.

Sprawdziłam najpierw dół. Pusto, nie było tam żywej duszy. Ostatnie pomieszczenie- gabinet Augusto. Pociągnęłam za klamkę i zobaczyłam mojego ojca leżącego na podłodze, w kałuży krwi z dziurą w głowie i martwym spojrzeniem. Dla pewności kucnęłam koło niego i sprawdziłam mu tętno. Nic. Mój ojciec nie żył, a ja nie czułam wielkiej rozpaczy, tylko lekki smutek. Zamknęłam pomieszczenie i wyciągnęłam telefon. Wykręciłam numer do Tieriego. Odebrał po dwóch sygnałach.

- Co tam kochanie?

- Valerie jest w mieście, zabiła mojego ojca. Uważaj na siebie i natychmiast tu przyjedźcie- rozkazałam.

- Kalina tak mi przykro- powiedział. 

- Niepotrzebnie- odparłam.- Uważajcie. Kocham cię.

Po tych słowach się rozłączyłam. Przeszłam do salonu i usiadłam przy stole, który był już zastawiony. Thea usiadła na kanapie i uważnie mi się przyglądała.

- Mamo?

- Tak słoneczko?

- Mamy mało czasu prawda?

Westchnęłam na jej słowa. Nie mieliśmy mało czasu, bo nie mieliśmy go praktycznie wcale. Od tego wszystkiego zrobiło mi się niedobrze. Pobiegłam do łazienki i w samą porę zdążyłam kucnąć przy toalecie. Kiedy wyrzuciłam z siebie wszystko co dzisiaj zjadłam, osunęłam się na kafelki. Oparłam się o ścianę i podniosłam wzrok na moją córkę, stojącą w progu łazienki. 

- Nawet nie zaczynaj, proszę. Nie dzisiaj- poprosiłam, wstając.

- Dobrze- powiedziała, a w jej oczach błysnęła troska. 

Pogładziłam ją po plecach i ruszyłam, aby otworzyć drzwi. Kiedy tylko otworzyłam, zostałam zamknięta w szczelnym uścisku. Do moich nozdrzy od razu dotarł zapach kawy i papierosów. Uczucie obojętności zostało zastąpione poczuciem bezpieczeństwa. Kiedy delikatnie się od siebie odsunęliśmy, Marcus chwycił moją głowę w dłonie i uważnie zmierzył mnie wzrokiem.

- Wszystko w porządku?- spytał.- Jak się trzymasz?

- Wszystko jest dobrze. Nic minie jest- powiedziałam, gładząc jego rękę.- Potrzebuję, żeby ktoś zabrał stąd mojego ojca. 

- Wszystkim się zająłem kochanie.

- Dziękuję- wyszeptałam. 

Tieri pocałował mnie w czoło i przeniósł wzrok na moją córkę.

- Trzymasz się mała?

- Tak- odpowiedziała Thea.- Nic nie widziałam.

Brunet kiwnął głową i wszedł w głąb domu. Audrey została z Theą w salonie, a ja razem z Marcusem weszłam do gabinetu. Chciałam znaleźć powód, dla którego nas tu sprowadził. Wzięłam do ręki kupkę jakichś dokumentów. Przepisanie posiadłości we Włoszech na mnie i Audrey. Następny, przepisanie posiadłości w LA na Marcusa Tieriego. Zrzeczenie się tytułu i przekazanie go mnie. Unieważnienie umowy o zawarcie związku małżeńskiego pomiędzy mną i Marcusem. 

- Kurwa- wyszeptałam.

- Co? Znalazłaś coś?- spytał Tieri.

- I to dużo. On oszalał- stwierdziłam.- Oddał nam dosłownie wszystko. 

Chłopak stanął za mną i zerkną na dokumenty. Ja wykorzystałam okazję i położyłam głowę na jego ramieniu. Chwilę później poczułam jego usta na mojej szyi. 

- Możemy już się zbierać, niczego więcej raczej nie znajdziemy- wyszeptał. 

Przytaknęłam i wszyscy opuściliśmy posiadłość. Dziewczyny postanowiły pojechać na plażę, a ja pojechałam do Marcusa. Tamtego wieczoru miałam ochotę tylko na jedno... A mianowicie na bycie blisko Tieriego. W momencie, w którym przekroczyliśmy próg apartamentu chłopaka wpiłam się w jego usta. Dwudziestotrzylatek ochoczo oddał pocałunek. Położył dłonie na dole moich pleców i pogłębił pieszczotę. Rozpoczęliśmy walkę języków o dominację. Marcus podniósł mnie za uda do góry i posadził na blacie wyspy. Zdjął moją sukienkę i swoją koszulę i ponownie przylgnął swoimi ustami do moich. Zjechałam rękoma po jego klatce aż do paska, który rozpięłam jednym, sprawnym ruchem. Odpięłam guzik jego jeansów i powoli zaczęłam rozpinać zamek. Chłopak przyciągnął mnie na krawędź blatu za pośladki.

- Nie drażnij mnie kochanie- warknął, ocierając się o mnie.  

Mruknęłam z przyjemności w usta Tieriego. Chłopak zdjął swoje jeansy razem z bokserkami. Sekundę później zerwał ze mnie bieliznę. Oblizałam dolną wargę zjeżdżając wzrokiem coraz niżej. 

- Chryste- jęknął Marcus.

- Wiesz, że cię nie dotykam?- spytałam, przygryzając wargę. 

- Wiem, ale wiem też co zaraz z tobą zrobię kochanie- wychrypiał. 

Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo zostałam odwrócona plecami do chłopaka. Poczułam jak całuje mnie wzdłuż kręgosłupa, a chwilę później gryzie mnie w pośladek. 

- Marcus- mruknęłam zniecierpliwiona. 

Mimo tego, że nie mogłam go zobaczyć, czułam że dupek się uśmiechnął. Dostałam klapsa, a chwilę później chłopak wbił się we mnie bez żadnych pohamowań. Jęknęłam z rozkoszy, a brunet tylko przyspieszył swoje ruchy. 

- Tu sei mio per sempre (jesteś moja na zawsze)- powiedział, zjeżdżając rękami po mojej talii. 

- Solo il tuo (tylko twoja)- odparłam. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dobra to jest najlepszy rozdział jak dotąd, a przynajmniej mi się najlepiej go pisało. Mamy już pierwszą ofiarę Valerie i w końcu samą tą psychopatkę. Jestem ciekawa waszych teorii, także możecie mi pisać jakie zakończenie tej historii sobie wyobrażacie. Miłego i do następnego.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro