Rozdział 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Thea pov.

Ze snu wyrwały mnie jakieś szmery na dole. Wiedziałam, że już nie zasnę, więc przetarłam twarz rękami i wstałam z cieplutkiego łóżka. Włożyłam dresowe, krótkie spodenki oraz szarą koszulkę i poszłam do pokoju mamy. Chciałam sprawdzić jak się czuje, bo ostatnio cały ranek spędziła w łazience. Otworzyłam po cichu drzwi i zobaczyłam Kalinę leżącą na łóżku w ciuchach i z bronią na szafce nocnej.

- Oh na litość boską- szepnęłam i pobiegłam na dół.

Weszłam do piwnicy, przerobionej na siłownie i od razu dostrzegłam siostrę Kaliny. Brunetka podciągała się na drążku. Wyglądało to naprawdę dobrze. Osiemnastolatka, kiedy tylko mnie zobaczyła, zeskoczyła na ziemię i wyjęła słuchawki z uszu.

- Co tam mała?- spytała.

- Ona się z nią spotkała- powiedziałam bez ogródek.

- Co!?

- Śpi w ciuchach i z bronią na stoliku. Nie wracała raczej z badania.

Dziewczyna tyko westchnęła. Podniosła z podłogi butelkę wody i wzięła kilka łyków napoju.

- Pogadamy z nią jak się obudzi. Najważniejsze, że nic jej nie jest- powiedziała, a na jej twarzy pojawił się mały uśmieszek.- Chcesz się dołączyć?

- Mam lepszy pomysł- odparłam z uśmiechem.- Słyszałaś może o Bojutsu?

- Japońska sztuka walki- odpowiedziała, a jej uśmiech się powiększył.

Podeszłam do stojaka i wyciągnęłam dwa drewniane kije. Rzuciłam jeden do Audrey, brunetka bez problemu go złapała.

- Muszę się wyżyć... Mam nadzieję, że nie będziesz miała mi tego za złe- mruknęłam, podchodząc do niej.

- Oj kochanie- zaśmiała się osiemnastolatka.- To urocze, myślisz, że wygrasz.

Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, czarnowłosa mnie zaatakowała. Zwinnie zdołałam zrobić unik. Jednak kolejnym razem już mi się nie udało. Wylądowałam na podłodze. Audrey przycisnęła mi but do gardła i nie zamierzała odpuścić.

- Dobra, wygrałaś- mruknęłam niechętnie.

- Miło mi to słyszeć- powiedziała z szerokim uśmiechem, pomagając mi wstać.

Nagle na komórkę dziewczyny przyszła wiadomość. Osiemnastolatka od razu pobiegła sprawdzić kto napisał. Gdy tylko chwyciła telefon, zacisnęła szczękę, a jej twarz zrobiła się czerwona ze złości.

- Wszystko w porządku?- spytałam.

- Mhm, muszę coś załatwić.

- Audrey...

- Boże!-jęknęła dziewczyna.- Nie odzywasz się i nie odstępujesz mnie na krok. Jasne?

Pokiwałam głową. Zanim zdążyłam się obejrzeć dziewczyna już była przy wyjściu. Pobiegłam za nią, parę minut później wychodziłyśmy z domu, wcześniej zostawiając Kalinie kartkę z wyjaśnieniem. Ruszyłyśmy w stronę zachodnich peryferii.

- Gdzie my tak właściwie jedziemy?- spytałam w końcu.

- Do moich znajomych.

- Są w Sydney?- zdziwiłam się jej reakcją.

- Tak, dostaliśmy robotę- zdezorientowana wpatrywałam się w dziewczynę.- Po wyjeździe Kaliny musiałam sobie jakoś radzić, a nie chciałam żerować na Marcusie. Na jednym z wyścigów poznałam pewną intrygującą dwójkę chłopaków. Eliota i Apollo. Chłopaki są nazywani królami podziemia. Mało kto widział ich twarze i miał okazję z nimi rozmawiać, więc...

- Nigdy ich nie widziałam, czaje. Tylko nie wiem jeszcze co dokładnie robisz.

- Pomagam znajdywać ludzi i pilnuje ich.

- Jesteś prawą ręką płatnych zabójców?

- Można tak powiedzieć, chociaż wolę określenie tropiciel.

- Czy ty kiedykolwiek...wiesz.

- Czy kiedykolwiek kogoś zabiłam? Tak.

- Żałujesz?

Osiemnastolatka milczała, a to była lepsza odpowiedź niż słowa. Nie kontynuowałam już naszej rozmowy. W końcu zatrzymałyśmy się w dokach. Pod budynkiem stało czarne, sportowe auto. Przez moje ciało przeszedł dreszcz ekscytacji. Uwielbiałam działać w terenie, jednak mama rzadko mnie ze sobą zabierała, ponieważ nie chciała mnie narażać. Wysiadłyśmy z auta i ruszyłyśmy do wejścia. W rogu pomieszczenia dostrzegłam dwóch mężczyzn. Jeden był ciemnoskóry, a drugi wyglądał na Latynosa. Gdy tylko zobaczyli Audrey na ich twarzach pojawiły się wielkie uśmiechy. Osiemnastolatka przytuliła się do przyjaciół i odwróciła się w moją stronę.

- To jest Thea- przedstawiła mnie.- Córka Kaliny.

- Audrey ona jest...- zaczął Eliot.

- Dzieckiem bla bla bla.-mruknęłam, przewracając oczami.- I właśnie dlatego jestem idealna do tej roboty.

- Co ty takiego możesz potrafić dziecinko?-spytał Apollo.

Nic nie odpowiedziałam, tylko uśmiechnęłam się szeroko.

- Błagam cię Apollo. Ona jest córką pierdolonej capo. Naprawdę sądzisz, że nie była szkolona na specjalne sytuację?- wtrąciła się Audrey.

Chłopaki spojrzeli na siebie i na mnie, po czym kiwnęli głowami.

- Masz mieć oczy dookoła głowy, bo będziesz naszą przynętą.

Uniosłam kącik ust do góry, ale przez myśl przeszło mi, że Kalina mnie zabije.

****

Zatrzymaliśmy się pod ogromnym hotelem. Chłopaki od razu odwrócili się w moją stronę.

- Jesteś gotowa?- spytał Eliot.

- Błagam. Urodziłam się gotowa- powiedziałam.

Apollo naładował broń i wręczył ją mnie. Skinął kłową na znak, że mogę iść. Otworzyłam drzwi i szybkim krokiem ruszyłam do budynku. Rozejrzałam się po recepcji. Pomieszczenie robiło wrażenie, widać było, że tylko bogacze się tutaj zatrzymywali. Odnalazłam wzrokiem windę i weszłam do metalowej puszki. Wcisnęłam przycisk z numerem cztery i oparłam się o ścianę. Po chwili metalowe drzwi się rozsunęły, a ja od razu zaczęłam rozglądać w poszukiwaniu odpowiedniego pokoju. Po przejściu przez korytarz w końcu znalazłam się w dobrym miejscu. Zapukałam kilka razy i czekałam aż ktoś mi otworzy. Po kilkudziesięciu sekundach usłyszałam kroki, a drzwi otworzył mi mężczyzna w średnim wieku. Wcisnęłam mu pierwszy lepszy kit i zagadałam go przy wejściu. Chwilę później usłyszałam jak winda ponownie się otwiera i wysiada z niej dwóch mężczyzn. Na moim ramieniu pojawiła się dłoń Apollo. Spojrzałam na Latynosa i z lekkim uśmiechem zrobiłam im przejście. Mina mężczyzny była bezcenna. Facet był przerażony na śmierć. Ostatnie co widziałam to jak Eliot naklejał taśmę na jego usta taśmę, po czym drzwi się zamknęły. Opuściłam hotel i wróciłam do Audrey czekającej w samochodzie.

- I?- spytała, kiedy tylko wsiadłam do pojazdu.

- Udało się- odpowiedziałam zadowolona.

- Wiedziałam, że masz umiejętności w takich sprawach po mnie- powiedziała uśmiechnięta.

Zaśmiałam się na jej słowa, a po kilkunastu minutach do samochodu wrócili chłopaki.

- Musimy wracać- mruknęła Audre.- Kalina wydzwania.

Apollo kiwną głową i ruszył w stronę naszego tymczasowego domu.

****

Trzasnęłam drzwiami i od razu usłyszałam kroki Kaliny.

- Czy was pojebało!?- krzyknęła wyłaniając się w korytarzu.- Martwiłam się o was.

- Możemy powiedzieć to samo siostrzyczko. Twój pobyt u lekarza trochę się wczoraj przeciągną.

- Załatwiłam nam bezpieczne życie- powiedziała.

- Narażając swoje!-warknęłam, wymijając ją.

Byłam wyczerpana za równo fizycznie jak i psychicznie. Miałam dosyć martwienia się o mamę, bo ona nigdy nie mogła nie pakować się w kłopoty. Weszłam do swojego pokoju, a ku mojemu zaskoczeniu na łóżku leżało małe, różowe pudełeczko. Rozwiązałam wstążkę i zdjęłam wieko. W środku znajdowały się dwa zdjęcia usg i karteczka. Nazywam się Isabell Vanessa. Wybiegłam z pokoju i rzuciłam się Kalinie na szyję.

- Miałam racje- powiedziałam, czując łzy w oczach.

- Co?- spytała zdezorientowana Audrey.

- To dziewczynka- powiedziała Kalina, gładząc moje włosy.

- No nie! Jesteś pewna?- spytała zawiedziona Audrey.

- Tak jestem pewna, że noszę w sobie kobietę- odparła z uśmiechem.- Podoba ci się imię?- spytała lekko przekręcając głowę, żeby zobaczyć moją twarz.

- Marcusowi na pewno spodoba się drugie- powiedziałam.

- Tylko tyle mogłam zrobić, żeby zrekompensować jego niewiedzę.

- Hej ja nie wiem o czym mówicie!-wtrąciła się Audrey.

- Nazwałam ją Isabelle Vanessa- powiedziała Kalina.

- Jak uroczo- zawołała jej siostra.

- Jesteś okropna czasami- mruknęłam.

- Chciałam, żeby to był chłopak- jęknęła osiemnastolatka.

- Jak ja będę miała siostrę to ty będziesz miała chłopaka- stwierdziłam z uśmiechem.

Kalina wybuchła śmiechem, a Audrey udała oburzoną. Dobrze było wrócić do Sydney, jednak zaczęłam tęsknić za Los Angeles i wiedziałam, że mama też tęskniła. Ale nie za miastem tylko za Marcusem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No kochani mam nadzieję, że rozdział z perspektywy Thei się wam podoba. Już mogę was ostrzec, że to jeden z nudniejszych (spokojniejszych) rozdziałów. Pamiętajcie o gwiazdkach.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro