#1#

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 17 wrzesień 2015

W życiu są czasem takie dni, że człowiek ma ochotę wymordować każdego, kto podejdzie pod nóż spojrzenia. Dokładnie każdy...


- Pierdol się kurwa, jak nie rozumiesz delikatnie! - Warknął ktoś.


Drzwi jednego domu rozwarły się gwałtownie. W progu stanął młody chłopak w czarnej bluzie i kapturem mocno zaciągniętym na głowę. Zatrzasnął za sobą z hukiem drzwi i ruszył szybkim krokiem w tylko sobie znanym kierunku. Chwilę potem z domu wybiegł postawny mężczyzna bez szyi. Wygrażał pięścią i krzyczał coś za młodzieńcem, ale ten skutecznie go ignorował.


Ulice były opustoszałe, noc chłodna, a on wyszedł w cienkiej bluzie, luźnych spodniach i adidasach.


- Jebany w dupę kurwa chuj... - Warczał cicho pod nosem. - A, żeby go kurwa dementor w dupę pocałował!


Kopnął poirytowany w pobliską latarnię. Światło zamigotało, ale nie zgasło, co chłopak przyjął z niesmakiem. W życiu nie był tak zirytowany i miał ochotę wyć, krzyczeć jak chory psychicznie, choć i to nie dałoby upustu złości. Westchnął cicho i zerknął na treść sms'a, który tak bardzo wyprowadził go z równowagi ledwie pięć minut temu. Skrzywił się. Miał chęć cisnąć komórką o beton, a potem zdeptać skacząc po niej niemiłosiernie, ale to i tak by niczego nie zmieniło.


- Jak ktoś tam w górze jest, to zajebiście musi się bawić moim kosztem. - Burknął, zerkając w górę na zachmurzone, ciemne niebo. - Ej, a może jeszcze deszcz ześlij do kompletu, co?


- Wybraniec w takim miejscu i to bez swojej obstawy? - Mściwe prychnięcie.


Chłopak zmarszczył brwi, opuszczając wzrok. Około półtora metra od niego stał łysy mężczyzna o twarzy wyglądem przywodzącą na myśl węża. Wpatrywał się w chłopaka z błyszczącymi tęczówkami barwy krwi. Na zniekształcone wargi wdzierał się kpiący uśmiech ociekający wyższością.


- Prosiłem o deszcz, a nie kolesia, który chce mnie zabić... - Burknął cicho z nachmurzoną miną. - Pieprzone szczęście...


- Wybrałeś zły dzień na samowolne przechadzki. - Mężczyzna uniósł patyk dzierżony w dłoni. - Cru...!


- Zluzuj gacie Tom i idź się powiesić na najbliższym drzewie za swoje pedalskie, wężowe jaja. - Wtrącił chłopak i całkowicie ignorując rozmówcę, przeszedł obok niego. - Ja pierdole, nawet człowiek nie pójdzie na spacer ochłonąć, bo jakiś łysy pojeb wyskoczy...


- Potter!! - Voldemort otrząsnął się z szoku i wymierzył różdżkę w plecy chłopaka. - Stój ty...!


- Czego, się grzecznie pytam? - Harry przystanął, zerkając znużony przez ramię na wroga. - Jak znów chcesz mi zrobić pogadankę, jaki to jesteś wyjebisty i ile czasu zajmie ci zabicie mnie, to lepiej nagraj się na mojej sekretarce, o ile masz telefon. - Znów ruszył, machając lekceważąco dłonią na odchodne. - Nara!


- Czy ty mnie próbujesz lekceważyć Potter?! - Zmrużył wściekle oczy. - I patrz na mnie, gdy do ciebie mówię!


- Po chuj? - Prychnął Potter. Westchnął cicho. Odwrócił się przodem do wroga. - No, masz. Pierdolnij jakieś tam czary-mary i miejmy to za sobą. - Wyciągnął ręce na boki.


Czarny Pan całkowicie zdębiał i dłuższą chwilę zbierał szczękę z podłogi. Pokręcił głową, odganiając od siebie szok. Brunet jedynie uniósł brew w górę i wywrócił oczami z widoczną irytacją.


- I co kurwa patrzysz jak dupa na krzywy sedes?! - Warknął zniecierpliwiony. - Rzucasz to jebane zaklęcie czy nie?!


- Czy ty przypadkiem nie masz gorączki? - Zlustrował podejrzanie chłopaka. - Jesteś pijany, tak?


- Ta, upity w cztery dupy zjebanym życiem. - Znów wywrócił oczami. - Daje ci szansę skończenia tego tak, jak powinieneś był mnie zatłuc lata temu, a nie latasz jak ta łysa pizda w kiecce księdza i wymądrzasz, co to nie ty, ale gówno robisz.


Voldemort'owi opadły całkowicie ręce. Jego największy wróg sam prosi się, w mało uprzejmy sposób, żeby go zabił i daje nawet wolną rękę?! Nie, nie... Potter na pewno jest pijany, albo ma gorączkę. Bredzi od rzeczy i tyle.


- Jak to wszystko panie łysy, to ja idę. - Harry wbił zziębnięte ręce w kieszenie bluzy. - Nie truj mi dupy, skoro znów pierdolisz od rzeczy, a chuja robisz.


- Chcesz pogadać, Potter?


Oczy Harry'ego błysnęły niebezpiecznie, a wargi wygięły się w ironiczny uśmiech. Czarny Lord właśnie zaproponował rozmowę jak starzy kumple. Świat się kończy, pomyślał, kręcąc głową z rozbawieniem. Niespodziewanie obraz pociemniał przed oczami, a chłopak wpadł nieprzytomny w ramiona swego odwiecznego wroga.


- Pogadamy sobie, Potter. Oj poważnie pogadamy... - Mruknął i zniknął wraz z chłopakiem.


**


Zmarszczył brwi i uchylił ciężkie powieki. Ostatnie, co zapamiętał, to była bodajże krótka wymiana zdań z...


- Ja jebie, ale kurwa zjebany los... - Warknął cicho. Zasłonił oczy ramieniem. - Może być kurwa gorzej?!


- Za dużo klniesz jak na Wybrańca jasnej strony.


Niechętnie zdjął rękę z oczu i odwrócił wzrok w prawo. Podniósł się gwałtownie do siadu. Z lekko uchylonymi ustami wlepiał wzrok w przystojnego mężczyznę o długich, smolistych włosach i kremowej skórze. Jędrne wargi wygięły się w uśmiech, a turkusowe tęczówki zerkały ukradkiem na zdumionego chłopaka. Pokręcił głową z widocznym rozbawieniem.


- Potter, gapisz się. - Wtrącił i wznowił wycieranie mokrych włosów ręcznikiem. - I zamknij usta.


Młodzieniec dopiero teraz zrozumiał, że patrzył jak ciele w dobrze zbudowanego mężczyznę, który stał przed nim w samym ręczniku na biodrach. Odwrócił speszony wzrok z lekkim rumieńcem na policzkach. Co jak, co, ale czegoś takiego na pewno nie spodziewał się zobaczyć...


- Kurwa, czuje się, jakbym miał kaca giganta...


Przymknął powieki, ściągając brwi. Dopiero zaczynał na nowo odczuwać przeszywający ból w skroniach. Przetarł twarz dłonią, po czym przytrzymał ją na oczach.


- Na stoliku jest eliksir wzmacniający. - Wtrącił mężczyzna. - Możesz jeszcze odczuwać skutki uboczne zaklęcia usypiającego.


- Po chuj te szopki, Tom? - Prychnął i jednym ruchem połknął zawartość fiolki.


- Mówiłem ci już, że chcę porozmawiać. - Voldemort otworzył szafę i wyjął z niej czarne bokserki, które natychmiast nałożył. - Przy okazji... - Potter zerknął na niego z niesmakiem. - Brodaty nie nauczył cię, żeby nie łykać nieznanych eliksirów, a zwłaszcza podanych przez wroga? - Założył spodnie zaprasowane w kant i grafitową koszulę. - To równie dobrze mogła być trucizna.


- To obaj mielibyśmy jeden problem z głowy. - Harry wywrócił oczami. - Ty pozbyłbyś się Wybrańca, a ja tego zjebanego tytułu i świadomości, że mam chujowe życie. Wszyscy byliby happy i hura, kurwa! - Uniósł ręce w górę i zaraz opuścił. - A tak musisz się ze mną przemęczyć. Jakież spierdolone szczęście ciebie spotkało, Tomy... - Uśmiechnął się ironicznie. - Co zabawniejsze, sam skazałeś się na mnie. - Pokręcił głową. - Jesteś bardziej zjebany ode mnie, masakra...


- Nikt nie mówił, że jestem normalny.


Nagle zjawił się skrzat ze srebrną tacą z porcelanową zastawą dla dwóch osób oraz herbatą. Postawił wszystko na stoliku. Skłonił się do mężczyzny i zerknął podejrzliwie na Harry'ego, po czym zniknął z cichym „pop".


Zmarszczył brwi. To było ewidentnie dziwne zachowanie jak na skrzata domowego. Spojrzał niechętnie na Voldemort'a rozlewającego herbatę do filiżanek.


- A ten widok już w ogóle jest nienormalny... - Mruknął cicho.


- Co tam mamroczesz? - Tom zerknął kontem oka na chłopaka. Cisza. - I tak będziesz musiał ze mną pogadać, Potter.


- Będę musiał? - Powtórzył kpiąco. - Nie wydaje mi się...


- A mnie wręcz przeciwnie. - Uśmiechnął się przenikliwie. - Nie co dzień jeden z moich największych wrogów porównuje moje szaty do sukienki księdza ani nie obraża takimi epitetami oraz wulgaryzmami, więc? Co się stało, że masz taki wisielczy humor, Potter?


- Weź spierdalaj. - Warknął zirytowany. - Chyba wyjebałeś się o jakąś uliczkę na nokturnie, skoro myślisz, że cokolwiek ci powiem, Riddle.


- W końcu będziesz musiał mi powiedzieć. - Zauważył spokojnie.


- Nie wydaje mi się...


Pomimo takiej odpowiedzi spodziewał się, że chłopak prędzej czy później zacznie sypać. Nie miał zamiaru go zabijać, no przynajmniej na razie, a właściwie do czasu jak zdecyduje się powiedzieć, co sprawiło u niego tak wielkie poirytowanie. Oj tak, on, Tom Marvolo Riddle, zawsze dostawał, co chciał, a teraz pragnął poznać sekret Pottera.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro