Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Jej życie spowite jest mnóstwem kłamstw i tajemnic. Nikt nie wie jak wygląda, wiadomo tylko, że kiedyś była w rodzinie królewskiej i nagle zniknęła. Po jej pomnikach zostały puste piedestały, na obrazach białe plamy.
Przechadzała się tego mocno deszczowego popołudnia po ulicach stolicy. Ciemne włosy schowała pod kapturem czarnej peleryny. Była jak zjawa. Szybkie kroki szczupłych i długich nóg wyglądały jakby zwinnie leciała. Spojrzała na posąg, była to królowa Stacy. Dziewczynie ktoś się przyglądał, odziany w brązowy płaszcz wysoki mężczyzna.

- Zakon musi mnie potrzebować, skoro tu jesteś. Wiedz, że tam nie pójdę.

Mężczyzna stał cicho.

- Rozumiem, mam pomóc księżnej w odnalezieniu pewnego człowieka? Zapomnij.

- Nie wiem o czym mówisz. Ale pamiętaj to Zakon wysyła propozycje twojej ochrony. - jego mocny głos był dobrze słyszalny w deszczu.

- Żegnaj Hekarze - odeszła powoli.

Dotarła do jakiejś gospody. Usiadła przy stoliku i zamówiła wino. Zawsze tak robiła gdy miała spotkanie.
Gdy zdjęła kaptur, sporo mężczyzn zaczęło przyglądać się jej  jasnej cerze, pełnym ustom, i ciemnym włosom.
Do jej stolika dosiadł się jakiś młodzieniec.

- Kim jesteś śliczna panno - rzekł melodyjnie.

- Kim jesteś głupcze z rapierem w brzuchu?

Spojrzał na plamę krwi na swojej koszuli. Wstał i powoli szedł w stronę wyjścia, gdy resztkami sił otworzył drzwi upadł martwy. Bardziej rozważni przestali spoglądać na nią jak na piękny kwiat, a zaczęli patrzeć jak na żmiję. I jej to pasowało, chciała odtrącać innych od siebie. W jednej chwili obok niej usiadł Starożytny.

- Nareszcie.

- Szef ma pracę dla ciebie. Zna twoją przebiegłość, wie o tobie całkiem dużo. Cassandro.

- Nie ma jej. Ona nie żyje, jest tylko Radaka.

- Nie obchodzi nas to. Przypłyniesz na wyspę razem ze mną. Wódz nie chce zbędnych komplikacji.

- Co jeśli się nie zgodzę?

- Zrobi z tobą to co z Iaris.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro