10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Minęło już osiem lat. Osiem długich i pełnych cierpienia lat. Osiem lat ciągnących się niczym wieczność dla kogoś kto miłuje wolność. Choć wyrok trwał nadal i nie przybliżało go nic do zakończenia tej tyranii to pozostawała mu nadal nadzieja.

 Po dwóch miesiącach plan ucieczki był nareszcie gotowy, aby go wykonać. Podczas przerwy od kopania dróg postanowił wymknąć się pod furmankom wywożącą garnki z posiłkiem. Jak na razie szło mu dobrze i powóz bez przeszukania wyjechał poza gułag. Gdy był już w stu procentach pewny, że jest daleko od swego więzienia puścił się i gdy tylko wóz przejechał dalej rzucił się pędem w pobliskie krzaki.

 Dzięki dobrej orientacji w terenie odnalazł drogę do pobliskiego miasta, którym jak się okazało był Stalingrad. Mężczyzna znał na tyle dobrze to miasto by wiedzieć, że musi się ukryć. Na szczęście po drodze znalazł kilka chat przy których wisiało pranie. Natychmiast wykorzystał okazję, że nie ma nikogo w pobliżu i ukradł parę ubrań.

 Gdy był już ubrany jak zwyczajny ruski chłop, a nie zbiegły więzień ruszył w stronę miasta. Widok nowoczesnych samochodów, strojów ludzi oraz zupełnie nowej zabudowy sprawił, że poczuł ból, bo stracił aż tyle lat życia. Jedyne co pragnął to zemsty na tym co mu to zrobił. Na ZSRR.

  Ukrywając się w mieście sypiał po zaułkach i mostach, kradł ze straganów oraz starł się dowiedzieć czegoś o swoim wrogu. Po tygodniu los się do niego uśmiechnął. Gdy Dymitr wygrzebywał resztki ze śmietnika usłyszał znajome głosy. Gdy się rozejrzał ujrzał jak Stalingrad rozmawiał ze stolicą. Ukrainiec natychmiast podszedł bliżej, aby się przysłuchać. Oba miasta usiadły na ławce na wprost fontanny przedstawiającej bawiące się dzieci przy krokodylu. Wydawali się szczęśliwi, że są razem, ale wyraźnie było widać, że coś ich niepokoi.

-Więc o czym chciałeś porozmawiać?-Alek spojrzał na Moskwę z lekkim uśmiechem

-Bo...Chodzi o Griszę i Helę. To sprawa dość delikatna.

-Delikatna? Znowu będą mieć dzidziusia?-od razu się rozpromienił

-Gdyby tak było to byłoby cudownie.

-Więc? No mów Moskwo

-Helena i Grigorij mają mały kryzys...Tylko to mogę ci na razie powiedzieć.

-Ale jak to? Przecież byli tacy szczęśliwi.

-Dlatego potrzebuję twojej pomocy. Ja muszę zostać u siebie więc proszę, abyś ty tam pojechał.

-Mogę jechać. Ale...nie wiem czy coś zdziałam.

-Spróbuj, proszę.

-Dobrze. Jeśli się nie mylę najbliższy pociąg do Warszawy jest wieczorem to się nim zabiorę.

-Alek...Nim się znowu rozstaniemy to wiec, że ja cię...

-Wiem, a teraz wybacz muszę się zbierać. Do zobaczenia!

-Powodzenia...-Moskwa stał jeszcze chwilę patrząc jak odchodził ze smutkiem na twarzy. Dima jednak miał to gdzieś i natychmiast musiał jakoś zdobyć bilet do Polski. Teraz jego zemsta nabrała nowego wymiaru. Wiedza o istnieniu jego dzieci była doskonałą zachętom do zemsty, a już świadomość kim jest jego żona sprawiał, że Dima nie mógł się oprzeć.

 Od paru godzin kręcił się przy dworcu szukając odpowiedniej ofiary. Nagle usłyszał głos jakiejś młodej Rosjanki. Dima z zaciekawieniem podszedł bliżej aby lepiej usłyszeć o czym ona gadała przez telefon. Dziewczyna wspomniała, że wyjeżdża do Warszawy, aby rozpocząć tam studia i że za półgodziny wyrusza w drogę. To była idealna okazja.

 Dymitr zaczekał tylko aż się rozłączy i z całej siły uderzył ją w tył głowy. Następnie zaczął przeszukiwać jej rzeczy w celu odnalezienia biletu. Niestety ktoś go gwałtownie oderwał od dziewczyny. Ukraina spojrzał na tę osobę z błaganiem o litość, ale gdy tylko poznał Kijów natychmiast się opanował.

-Czego chcesz?-powiedział kraj z wyższością

-Po pierwsze pomóc tej dziewczynie. Po drugie pomóc tobie.-miasto było całkowicie spokojne

-Skąd wiedziałaś, że tu jestem?

-Odwiedzałam Alka i przypadkiem cię zauważyłam i domyśliłam się co planujesz.

-Od kiedy zadajesz się z tym kundlem? Chyba, że ty...

-To nie twoja sprawa-dziewczyna lekko poczerwieniała

-Nie, nie moja. Ale zdradzę ci coś. Twój kochaś woli Moskwę.

-Milcz. A teraz chodź.

-Po co? Nie mam biletu, ani paszportu.

-Teraz ci to przeszkadza? Przekupiłam bagażowego. Ukryje cię i przewiezie aż do warszawy.

-Czego chcesz w zamian?-Dymitr zatrzymał się i spojrzał jej w oczy uważnie obserwując ją.

-Spraw, aby Moskwa i ZSRR dostali za swoje.

-Nie zmienię czyichś uczuć.

-Nie chodzi mi o to. Spraw, a by potrzebował mnie.

-Ah już rozumiem. O ty zła kobieto. Ale zgoda.

-Powodzenia Ukraino.- Chłopak tylko się uśmiechnął i wszedł do wagonu z bagażami

 Gdy parogodzinna podróż się skończyła Alek natychmiast pobiegł do czekającego na niego Griszę. Ukraina tylko się im przyglądał. Zastanawiał się teraz w jaki sposób się zemścić i spełnić prośbę Kijowa.

 Gdy tylko dowiedział się gdzie mieszka Grigorij natychmiast tam się udał. Znał doskonale drogę przez las, bo dawniej często tędy chodził. Gdy dotarł na miejsce zobaczył jak Helena wtula się w Alka i płacze, a Grigorij gdzieś pojechał. Przypatrując się im zauważył dzieciaki. Uroczę dwa  maluchy, które nie zaznały w swoim krótkim życiu zła i cierpienia.

 Nagle zobaczył, że Polka gdzieś idzie zupełnie sama więc postanowił iść za nią. Dziewczyna szła powolnym krokiem leśna ścieżką. Dima niemal od razu rozpoznał dokąd szła. Za lasem była mała polanka gdzie stał drewniany kościół do którego nikt nie zaglądał, a parę metrów za nim stały ruiny pałacu w którym podczas pierwszego rozbioru trafili rodzice Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Dawniej gdy byli jeszcze przyjaciółmi chodzili tam na spacery ponieważ to naprawdę bardzo ciekawe miejsce z pięknymi widokami.

 Dziewczyna jak tylko dotarła na miejsce weszła do środka dawnego kościółka i usiadła w drugiej ławce. Helena dawnej przychodziła tu zawsze jak chciała pobyć sama i zebrać myśli. Lubiła zapach starego drewna i ten przyjemny chłód. Spojrzała w pierw na sufit gdzie namalowane było gwieździste nocne niebo. Zawsze patrząc na wyobrażała sobie, że jest na łące i podziwia noce niebo latem. Pozostała część ścian była już prawie pusta z powodu wieku budynku. Farba odłaził a pozostawiając jedynie blade ściany. Ławki, które dawniej były dziełem rzeźbiarskiej sztuki teraz były zdarte i poniszczone przez czas i owady. Dwa boczne ołtarzyki zostały praktycznie puste. Nadal było widać, że znajdowały się tu kiedyś obrazy i rzeźby lecz niestety zostały skradzione i pozostały jedynie puste ramy. Jedynie przetrwał niemal nienaruszony główny ołtarz. Obraz Maryi był gdzieniegdzie przesiąknięty grzybem i pleśnią z powodu wilgoci i przeciekającego dachu. A pozostałe akcesoria zostały skradzione co sprawiło, że kościółek przestał być odwiedzany przez wiernych i popadł w zapomnienie i ruinę.

 Helenie jednak to nie przeszkadzało. Nadal lubiła się tu ukryć przed światem. Jej myśli były skupione wokół jej męża. Naprawdę go pokochała i nie potrafiła przestać. Ale nie mogła tak żyć. Nie po tym co zrobił. Nawet Alek nie dał rady jej pocieszyć. Nikt nie potrafił jej pomóc. Nagle jej ciszę przewały czyjeś kroki. Przybysz usiadł w ławce za nią i milczał. Oboje wsłuchiwali się w swoje oddechy, które jako jedyne zakłócały ciszę małego kościółka. Helena poczuła jak ktoś głaska ją po włosach.

-Aleksiej...ja naprawdę nie wiem już co robić. Kocham Griszę, ale boję się go. Po tym co zrobił ja nie potrafię nawet na niego spojrzeć...Boję się, że jak tylko dostanie rozkaz to ja i dzieci podzielimy los pozostałych ofiar...

 Osoba, która ją głaskała nadal milczało co lekko zdziwiło Helenę. Znała Alka i nie jest jednym z tych co woli milczeć. Pomyślała, że może być to nie on tylko Grisza. Lekko zadrżała na te myśl i zaczęła powoli się odwracać, gdy nagle ją zmroziło.

-Nie zmieniłaś się. Nadal jesteś tą samą słodką i uroczą dziewczyną, która tak bardzo uwielbiałem, Heleno.

-Ty?...Przeciesz...

-Jestem w więzieniu? Tak, byłem, ale uciekłem.- Dymitr mówił spokojnym głosem nadal głaszcząc jej włosy. Dziewczyna patrzyła błagalnie na ołtarz w twarz Maryi.-Prze jebane osiem lat byłem niewolnikiem twego męża. Bito mnie, zagładzano i poddawano licznym torturą.

-Zasłużyłeś za to co zrobiłeś-Nagle Helena poczuła mocne szarpnięcie za włosy

-Może tak, może nie. Jedno jest pewne. Nie żałuję. Ani Rzezi Wołyńskiej, ani tego co zrobiłem tobie, ani zdrady. Z ogromną przyjemnością powtórzyłbym to. A do ciebie mam podwój żal. Podczas powstania...Jak Rainer cię znalazł, a potem zadźgał to mnie ukarano za próbę zranienia cię. Przez ciebie nawet jak chciałem wyręczyć mego pana zostałem ukarany.

-Szkoda, że Rainer cię nie zdążył zabić. Jesteś zły i zasługujesz na śmierć po tym co zrobiłeś.

-Cóż, a więc moje zło dorównuję ZSRR. Ale ciekawe co zrobi jak się dowie co ci zrobiłem.

-Nie boję się ciebie.-Helena brzmiała bardzo poważnie i pewnie

-Czyżby?-Nagle ponownie pociągnął ją w tył, aż jej głowa nie oparła się o oparcie. Spojrzał jej w oczy i zaczął głaskać jej policzek wolna ręka.

-Moja piękna...Zawrzę miałaś w sobie coś co sprawiał, że cię pragnąłem i nadal to masz.

 Po chwili szybkim ruchem rzucił ją na podłogę i pociągnął pod ołtarz. Jak już upadłą usiadł na niej i zaczął całować. Polka desperacko szukała sposobu, aby się uwolnić. Na szczęście dostrzegła metalowy pręt. Podczas gdy Ukraina próbował zmusić ją do otworzenia ust dziewczyna próbowała dosięgnąć jedyną deskę ratunku. Nagle dostrzegła swoją matkę. Kobieta natychmiast kopnęła pręt w jej stronę.

 Gdy tylko Helena go złapała z całej sił jaką dysponowała uderzyła napastnika w głowę. Ukraina osunął się na podłogę jęcząc przy tym z bólu. Polka natychmiast rzuciła się do ucieczki. Wiedziała, ze do domu jest daleko i Dima ją dogoni więc postanowił ukryć się w ruinach pałacu.

 Helena postanowiła wbiec na dach pałacu. Miała nadzieję, że tam jej nie znajdzie. Nim jednak zdołała się wdrapać na dach została złapana i wciągnięta z powrotem do środka. Dima natychmiast związał jej ręce i nogi pomimo ciągły kopnięć.

-Wypuść mnie!

-Nie! Teraz należysz do mnie, a Grigorij zapłaci za moje cierpienie. Wyniósł dziewczynę z ruin i zaniósł ją do kościółka. Ponownie położył ją pod ołtarzem i zaczął się do niej dobierać.

 W tym samym czasie Alek postanowił jej poszukać zostawiając dzieciaki z Warszawą. Droga do kościółka był bardzo prosa, wystarczyło iść cały czas prosto pod małą górkę przez las. Gdy był już blisko usłyszał krzyki Heleny. Natychmiast tam pobiegł.

-Zabawimy się teraz jak za dawnych lat, kochana

-Nie! Przestań! Proszę!

-Zostaw ją!-Nagle do pomieszczenia wpadł Stalingrad.

-O proszę, jak fajnie się złożyło. Upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu- Wywiązała się walka. Helena zauważyła nagle jak Dymitr wyciąga zza paska pistolet i jak tylko Alek próbował go powstrzymać został postrzelony w klatkę piersiową. Na widok swego przyjaciela, który upada z krwawiącą raną w zadaną w jej obronie poczuła ogromny ból.

-Alek! Nie!...Pozwól mi mu pomóc, bo zginie! Błagam!

-I dobrze jeden ruski mniej

-Nie masz za grosz honoru!

-Nie dbam o to.

 Warszawa robiła się coraz bardziej zaniepokojono. Robiło się ciemno, a ich nadal nie było. Nagle do salonu wszedł Grigorij. Gdy dziewczyna mu opowiedziała, gdzie jest jego żona i miasto postanowił tam pójść. Nim jednak wyszedł usłyszał nagle stukot obcasów w jego gabinecie. Zdziwiło go to ponieważ Heli nie było, a Warszawa jest z dziećmi na górze. Jak tylko wszedł do środka zobaczył swój pistolet na biurku. Broń była naładowana i gotowa do użytku. Nagle usłyszał znajomy mu głos.

-Zabij go!

 ZSRR zrozumiał, że dzieje się coś złego i natychmiast chwycił za pistolet i pobiegł w las. Znał drogę i po paru minutach dobiegł na miejsce. Powoli podszedł do drzwi kościoła i zerknął do środka. Jego, żona leżała związana, a przyjaciel siedział oparty o ścianę. Jego koszula była cała przesiąknięta krwią i się nie ruszał. We środku dostrzegł jeszcze Dymitra, który mówił coś z uśmiechem do Heleny.

 Grigorij nie mógł czekać, musiał działać. Natychmiast chwycił pistolet i postrzelił swego wroga w ramię. Dima z przerażeniem upadł na podłogę i próbował się wczołgać pod ławkę. Helena na widok męża z zatroskaną twarzą poczuła ulgę, ale nagle gdy tylko Grigorij zaczął ją odwiązywać przypomniała sobie o czymś.

-Grisza! Od polał budynek benzyną!

-Co?!

 Grisza natychmiast pobiegł do Ukrainy próbującego zapalić zapałkę. Hela w tym czasie pobiegła do rannego przyjaciela. Niestety gdy ponownie spojrzała w stronę męża zobaczyła ogień. Drewniane ściany kościoła stawały w ogniu.

-Grisza!

-Tu jestem! Najdroższa ja....

-Nie teraz! Musimy go zabrać do szpitala! On umiera!

-Wezmę go na ręce! A ty prowadź do wyjścia! Kochana! Weź to!-podał jej pistolet i ruszyli. Nagle Polka dostrzegła Dymitra, który próbował do nich strzelać. Był przygnieciony belkom z sufitu.

-Grisza...Zabierz stąd Alka i uratuj go.

-A ty co zamierzasz?

-Mam niedokończoną sprawę.

-Widzimy się w szpitalu.

 Helena podeszła do Dymitra, któremu skończyły się naboje i spojrzała na niego. Wiedziała, że budynek zaraz stanie w całości w ogniu i nie da się mu pomóc. Nie miała dużo czasu i postanowiła powiedzieć mu ostatnie słowa na pożegnanie.

-Odkąd cię poznałam byłeś moim przyjacielem. Nawet w tedy gdy mnie zdradziłeś przebaczyłam ci. Ale Wołynie nie wybaczę. 11 lipca 1943, w słynną Krwawą Niedzielę stałeś się moim wrogiem i nie potrafię już ci wybaczyć. Ale jedynie mogę skrócić twoje cierpienie.

-Heleno! Błagam! Ja naprawdę cię kocham! Nie! Nie rób tego! Hela!-dziewczyna pociągnęła za spust. Wychodząc z płonącego kościoła czuła wewnętrzny spokój. Czuła, ze jej koszmary z wiązane z nim na zawsze odeszły.

 W szpitalu okazało się, że pocisk nie trafił w serce i Stalingrad przeżyje. Kijów z radością przyjęła tę wiadomość i ruszyła tam, aby zajmować się rannym i pokazać mu jak bardzo go kocha. Jednak gdy tylko dotarła na miejsce ujrzała Moskwę przy jego łóżku. Ten widok jednak nie był najgorszy, ale ich po całunek już tak. Dziewczyna najszybciej jak się dało uciekła ze szpitala i wróciła do domu. Zrozumiała, że jedyne co osiągnęła to śmierć dawnego kolegi. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro