24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Było już ciemno, więc ZSRR zaczął zbierać się do domu. Obiecał w końcu swojej córce pomóc w zadaniu domowym i zjeść z rodziną kolację. Jednak sprawy państwowy i problemy w Wietnamie, jak również nowe kłopoty na świecie zmuszały go do pracy po godzinach przez co zaniedbywał bliskich. Kiedy wyszedł z budynku dowództwa nie był pewny która może być godzina ponieważ padł mu zegarek, a przez pośpiech nie zerknął na zegar wiszący w recepcji, którą właśnie minął.

 Gdy znalazł się w samochodzie szybko wsadził kluczyki i ruszył do domu. Ulice komunistycznej stolicy były niemal, że puste ze względu na późną noc. Droga z dowództwa sił zbrojnych zajęła mu półgodziny. Gdy tylko zajechał pod dom zdziwił go widok pogaszonego światła w oknach. Był pewny, że jest jeszcze nie tak późno i powinien zdążyć wywiązać się z obowiązków. Gdy tylko przekroczył bramę domu pierwszy tegoroczny śnieg który okrył ziemie i pod jego puttami zaskrzypiał, a po chwili przywitał go duży ciemny pies rasy owczarek kaukaski. Futrzak przypominający niedźwiedzia podskoczył zarzucając swoje masywne łapy na swego pana i na powitanie próbował go polizać, ale Rosjanin zdążył się cofnąć i pogłaskał swego wiernego zwierzaka po ogromnym pysku. Następnie udało mu się wyminąć łaszącego się psa i dotrzeć do drzwi.

 Gdy tylko wszedł do środka powitała go jedynie głucha cisza i ciemność. Kiedy rozebrał się podszedł do salonu i zapalił światło. Na widok późnej godziny poczuł się okropnie. Złamał obietnice daną dziecku i reszcie rodziny. Zrezygnowany poszedł do kuchni, gdzie ku jego zdziwieniu czekała już przygotowana kolacja. Kiedy już ją zjadł udał się po cichu na górę i wszedł do łazienki, aby się wykąpać. Po wyjściu spod prysznica poczuł się słabo, a jego głowa zaczęła mocno boleć. Jednak on zbagatelizował problem twierdząc, że to przez niewyspanie i poszedł do sypialni. Nie chcą budzić Heleny po cichu wszedł pod kołdrę nie paląc światła. Kiedy tylko spojrzał jak ślicznie wyglądała śpiąc okryta porządnie kołdrą, przez co wystawała tylko jej głów, która była szczelnie owinięta uśmiechnął się. Cieszył się, że ma po co wracać do domu i ludzi na których coś znaczy. Kiedy dotarło do niego o czym zaczął rozmyślać stwierdził, że powinien się położyć to szybciej mu przejdzie ból głowy. Objął Helenę w tali i przyciągnął do siebie tuląc się do niej. Kobieta w odpowiedzi tylko coś mruknęła i ułożyła się wygodnie w jego ramionach. Grisza pocałował ją w szyję i poszedł spać...

 Grigorij obudził się w dziwnym i obcym, a jednocześnie dobrze znanym mu miejscem. Pokój był mały i wydawał się zaniedbany. Tapeta ze ścian była pobrudzona i w niektórych miejscach obłaziła ze ścian, a w innych czepiła jej się pleśń. Po środku pokoju stało ogromne drewniane łóżko z baldachimem zrobionym z grubego materiału zajmujące większość powierzchni, a przy ścianach stały jakieś szafki z których złaziła farba i w niektórych miejscach były ślady po kornikach. Przez zasłonięte jedyne okno w pomieszczeniu ponawiał półmrok przez zasłonięte szczelnie okno, a jedynym źródłem światła było kilka świec rozstawionych po całym pomieszczeniu. W powietrzu unosiła się woń wody kolońskiej i tanich perfum tworząc nieprzyjemny zaduch. Grigorij zaczął się rozglądać i zastanawiać gdzie jest. Kilka rzeczy nie dawały mu wciąż spokoju. Po pierwsze dlaczego miał wrażenie, że już tu kiedyś był i znał bardzo dobrze to miejsce, lecz nie był w stanie powiedzieć gdzie jest. Po drugie jak się tu w ogóle znalazł i gdzie jego dom i żona , która jeszcze przed chwilą spała obok niego? Po trzecie dlaczego wszystko było takie duże przy nim zupełnie tak jakby był dzieckiem...

 Nagle dostrzegł na półce małe lusterko. Natychmiast się wspiął na palcach i sięgnął po przedmiot. Kiedy mu się to udało spojrzał w jego tafle. Ku jego zdziwieniu nie ujrzał siebie, a przynajmniej nie do końca. To była jego twarz, ale nie ta którą widzi codziennie w lustrze, a ta której nie widział od lat. W zwierciadle ujrzał twarz małego chłopca, którym kiedyś był. Jego piwne oba oczy wyrażały smutek, strach i rozpacz, a wokół nich widniały sińce i ślady po niewyspaniu. Reszta twarzy i ciała również była ozdobiona sińcami, a jasne włosy były rozczochrane. Grigorij nie rozumiał co się tu działo, a widok dawnego siebie sprawił, że chciał odrzucić lustro, aby napatrzeć na ten obraz nędzy i rozpaczy. Nagle ktoś z dołu zawołał go po imieniu. Chłopczyk spoił się poznając do kogo należy. Kiedy otworzył drzwi na korytarz i zobaczył roznegliżowane kobiety w makijaży zrozumiał co to za miejsce. To tu się wszystko zaczęło. To tu się narodził. Z całego serca nienawidził tego miejsca i pragnął, aby zniknęło raz na zawsze z jego pamięci.

-Griszka, lepiej idź, bo będziesz miał kłopoty-powiedziała jedyna dobra osoba w tym miejscu. Kobieta, którą od zawsze traktował jak prawdziwą matkę. Kobietę, która się o niego troszczyła i kochała.

-Nie chcę!-powiedział wbrew woli-Znowu mi każę iść do tych panów! Oni mnie krzywdzą! Nie chcę!

-Tak bardzo chciałabym cię stąd zabrać, ale nie mogę...Wybacz mi Griszka...--Kobieta o jasnych włosach podeszła do niego i przytuliła mocno.

-Boję się...Po ostatnim nie mogłem się ruszyć...

-Wiem...Boże czemu ten świat jest taki okrutny...Jesteś dzieckiem. Powinieneś się bawić, uczyć i cieszyć się życiem, a nie oddawać się uciesze tych co zapłacą...

-Czemu nie uciekniemy? Tylko ty i ja, razem...Będziemy wolni i szczęśliwi. Pójdę do szkoły, będę bawić się z innymi dziećmi, a ty będziesz moją mamą. Proszę Kseniu!

-Griszka...proszę, po prostu idź już...Nie zniosę widoku jak znowu cię karzą...

 Chłopczyk posłusznie zaczął schodzić na dół modląc się, aby kazano mu zamiatać lub pastować buty gościom. Niechciał znowu przeżywać tego co robią mu klienci. Im był bliżej dołu Grigorij poczuł ten sam strach co w dzieciństwie i nie był w stanie nad nim zapanować. Gdy wszedł do środka na powrót poczuł się dorosły i dostrzegł w pomieszczeniu swoje dzieci siedzące do niego tyłem. Zdziwiło go czemu tak nienaturalnie mają spuszczone głowy. Kiedy podszedł bliżej zrozumiał już czemu. Ich gardła zostały podcięte, a na ubraniach była wciąż mokra krew. Ten widok wszczynał nim i upadł na podłogę z gniewem w oczach. Kto mógłby ich skrzywdzić?! Nagle usłyszał śmiech Heleny. Kiedy się odwrócił zobaczył ją stojącą do niego tyłem w pięknej białej sukience w stylu edwardiańskim z zaplecionymi włosami w koka przyozdobionego diademem i świeżymi kwiatami.

-Najdroższa...

-Najdroższa? Śmiesz mnie tak nazywać po tym co zrobiłeś? -spojrzała na niego z odrazą i gniewem.

-Heleno...

-Nienawidzę cię! Zniszczyłeś mi życie! Pozbawiłeś szczęścia i miłości, a zamiast tego dałeś mi tylko rozpacz i cierpienie...

-O czym ty mówisz? Heleno!

-Nienawidzę cię! Szkoda, że rewolucja nie odwróciła się przeciwko tobie! Mój ojciec był niewinny, a ty go zniszczyłeś! Całe Imperium...To co mój ojciec kochał...Wszystko zniszczyłeś!

-Uspokój się...Heluś proszę...

-O jak słodko! Komuszek się stara być uroczy...-ten głos wywołał u Rosjanina gniew. Mężczyzna po chwili dostrzegł swego dawnego wroga z psychopatycznym uśmiechem na ustach. Kiedy III rzesza podszedł do jego żony Grigorij poczuł jak jego mięśnie się napinają. Kobieta gdy stanął za nią i objął ją w talii wyglądała na przerażoną.

-Życie jest takie delikatne i kruche...Tak łatwo jest kogoś zabić... -nagle dziewczyna opadła niczym marionetka w ramiona wroga, który przystawił nóż do jej szyi.

-Nie! Błagam cię, nierób jej tego!

-Ale czego? Hmm...Może tego?

-Nie!-Kiedy Rzesza przeciął delikatnie szyję kobiety, a krew wytrysnęła z ogromną siłą. Grigorij gdy poczuł ciepłą ciecz na swojej twarzy poczuł chęć mordu. Czuł, że to co się dzieje musi być nieprawdą, a przynajmniej o to błagał. Błagam, aby był to tylko sen.

Nagle zamiast Rzeszy ujrzał Amerykanina. Bill bawił się martwym ciałem Heleny przejeżdżając po nim nożem z sadystycznym uśmiechem nie przerywając kontaktu wzrokowego z Grigorijem.

-Nie! Nie! Zostaw ją! Zostaw! Błagam!

Krzyki i wierzganie Grigorija zbudziło Helenę. Kobieta widząc całego spoconego Grigorija, który błagał, aby kogoś zostawić i wierzgającego ze strachu natychmiast zaczęła go uspokajać. Sytuacja na świecie zaczęła sprawiać, że jej mąż przestawał być sobą i kobieta bała się o niego. Gdyby straciła jego nie poradziłaby sobie z tym. Kochała go i chciała walczyć o swoją rodzinę.

-Griszka! Griszka proszę obudź się! Kochanie! To tylko sen, wstań proszę!

Mężczyzna nagle podniósł się gwałtownie do siadu, a przestraszona kobieta odsunęła się od niego. Grisza ciężko oddychał i próbował się uspokoić, ale zamiast tego zaczął się trząść. Nagle poczuł jak Helena go obejmuje i czule głaska nucąc jakąś kołysankę.

-Bałem się....Że cię stracę...Ciebie i dzieci...Hela...-wtulił się w nią i starał uspokoić.

-Zawsze będą przy tobie...Cii...Już jest dobrze, to był tylko zły sen...

. . .

 Od tamtego dnia Grigorij nadal miał złe przeczucia i nakazał pilnować jego rodzinę tajnym służbą. Miesiąc później nakazano mu jechać do Petersburga więc postanowił wziąć wszystkich. Podróż w jednym przedziale razem z nienawistnym wzrokiem Imperium wpatrzonego w niego, Anastazją i Heleną, które czytały książkę i Janka który patrzył z gniewem przez okno nie minęły ZSRR przyjemnie.

 Kiedy wreszcie dotarli Imperium całkowicie ignorując zięcia zaczął ciągnąć swoją córkę i wnuki w stronę jego dawnego domu. Grigorij naprawdę nie chciał się wykłócać i wolał mu ustąpić tak jak w tedy gdy władował się do pociągu, ale teraz to już przesadzał.

-A dokąd to?-Zapytał wpatrując się wyzywającym wzrokiem w Aleksandra

-Z dala od komunistycznych ideałów. I z dala od ciebie

-Tato!

-Daj spokój Jeleno. Mam prawo go nienawidzić. A teraz chcę wreszcie spędzić czas z tobą i nie musieć wysłuchiwać tych chorych teorii!-tu spojrzał na wnuka, który według niego przesiąkł komunizmem

-Griszka...proszę niezłość się, ale...

-Rozumiem...To twój ojciec i chce cię zabrać do miejsca, z którego pochodzisz...Idź zobaczymy się później.-po tych słowach ucałował jej dłoń i odszedł w swoją stronę. Helena czuła się źle, ale z drugiej strony chciała odwiedzić dom w którym się urodziła. Kiedy mąż znikł jej z oczu podeszła do syna i chwyciła jego ramię idąc za Aleksandrem trzymającym za rękę Anastazję.

 Kiedy dotarli na miejsce ujrzeli ogromną żelazną bramę z ozdobnymi złotymi orłami będącymi godłem Carskiej Rosji. Kiedy Aleksander otworzył ruszyli zaniedbaną ścieżką, która otaczały ogromne wiekowe drzewa. Widać było, że od lat nikt tędy nie jechał. Gdy minęli park wyłonił się przed nimi ogromny żółto biały pałac. Pomimo, że był zaniedbany i wyniszczony Anastazja i tak widziała w nim cos pięknego.

-Poznajesz?-Zapytał Imperium swoją córkę

-Tak...jakim cudem on nadal stoi?

-Nie wiem, ale co za różnica. Nadal tu jest.

 Po wejściu ukazała im się olbrzymia sala z mnóstwem sala z pozłacanymi dekoracjami. Na środku jej stały majestatyczne schody z marmuru które w pewnym momencie rozchodziły się na oba skrzydła pałacu, a u ich szczytu był witraż ukazujący pejzaż górski. Helena jak zahipnotyzowana ruszyła na górę skręcając w wschodnie skrzydło będące dawnej częścią mieszkalna. Idąc dobrze znanymi jej korytarzami poczuła smutek. Wreszcie dotarła do białych drzwi ze złoceniami. Niepewnie chwyciła za klamkę i otworzyła. Drzwi zaskrzypiały nieprzyjemnie i ukazały dziecięcy pokoik z mnóstwem pokrytych kurzem i pajęczynami zabawek. Po mimo lat nadal było widać pastelowo różową tapetę zdobiąca ściany. Polka usiadła na swoim dawnym łóżku, a gdy to zrobiła w powietrze wzbiła się chmura kurzu z ślicznej ręcznie haftowanej pościeli. Aleksander chwycił jedną z lelek i dosiadł się do córki.

-To była twoja ulubiona...

-Pamiętam...-kiedy przyjrzała się porcelanowej twarzy ujrzała pęknięcia, których nie dało się już naprawić. Nagle Polka dostrzegła swoje dzieci przyglądające się zabawkom. Nagle Anastazja otworzyła szafkę i pisnęła.

-Kochanie! Wszystko dobrze?-Helena podbiegła do dziewczyny i ją przytuliła

-P...pająk!

-O jeju no...-Janek jakby nigdy nic wziął go i wyrzucił przez okno. Kiedy go zabrał Polka zauważyła wiszące na wieszaku jej sukieneczki. W jednym z pudełeczek na kapeluszy i buty znalazła cały strój dworski. Była to różowa sukienka nazywaną sarafanem z rozciętymi szerokimi rękawami i ozdobnym haftem pozłacaną nicią i bucikami z perełkami. Na samym dole pudełka Helena znalazła swój kokosznik w kształcie półksiężyca w kolorze jak sarafan i udekorowany drobnymi perełkami na brzegach.

-Czu to jest twój kokosznik mamo?-Anastazja zawsze chciał móc założyć taki strój od kiedy ujrzała zdjęcie Heleny właśnie w tym stroju.

-Tak. Pamiętam jak mama mi go dała. Nie chciałam go zdejmować przez parę dni, ale mama przekonała mnie do ściągania go do spania.

-A do czego to, bo ja się nie znam?-zapytał Janek ze znudzeniem, widać, było, że wolał zostać w domu z przyjaciółmi

-To taka ozdoba na głowę. Noszono go na dworze rosyjskim. Był częścią reprezentacyjnego stroju carycy i dam dworu. Razem z przyjaciółkami traktowałyśmy nasze pierwsze kokoszniki z dumą i troską, bo czułyśmy się jak prawdziwe damy.

-Szkoda, że już ich się nie nosi... Tak bardzo chciałbym chociaż raz iść na bal w takim stroju...

-Tak to jest jak plebs dorwie się do władzy wnusiu.

-Mój ojciec nie jest plebsem-powiedział stanowczo Janek

-Kiedy wreszcie zauważysz, że komuna jest zła? Twój lud to widzi, a ty?

-Wystarczy tato...-powiedziała polka zabierając pudełko ze strojem i kierując się do komnat jej rodziców. Maria i Aleksander byli jedną z niewielu par, która dzieliła wspólnie łoże. Większość małżeństw w tamtych latach sypiała osobno.

 Po wyjściu z pokoju Heleny znaleźli się w ogromnym salonie kilkoma drzwiami. Polka bez zastanowienia weszła w odpowiednie. Po przekroczeniu drzwi ujrzała ogromne łoże z baldachimem i pełno zniszczonych mebli. Podarta firanka unosiła się na wietrze dając znać, że od rewolucji nikt nie zamknął tu okna. Polka podeszła do starej komody i wzięła do ręki czarnobiałe zdjęcie w złotej ramce przedstawiające jej matkę i ojca w strojach dworskich. Polkach postanowiła poszukać sukni swojej matki i zabrać ją, aby nie zniszczyła się.

-Co robisz skarbie?

-Szukam sukienki mamy. Jest szansa, że nadal jest cała tak jak moja.

-Źle szukasz. Twoja matka jak coś chowała to aby to znaleźć musisz naprawdę się wysilić.

-Janek, Nasta pomóżcie. Kiedy wszyscy zabrali się za szukanie, Anastazja wymknęła się do pokoju jej mamy.

-Babciu! Babciu!

-No co.-Marysia wydawała się znudzona- O... Jak ja tu dawno nie byłam

-Babciu skup się. Gdzie jest twój kokosznik? Mam chce go zabrać, aby nie zniszczył się.

-No...Eh w sumie i tak nie żyje, więc niepotrzebujące kryjówki. Chodź! Po wejściu do jednej z komnat pełnej zniszczonych ubrań dla służby, Maria pokazała na łóżko należące chyba do jej pokojówki. Anastazja jak się schyliła ujrzała pudełko przewiązane żółtą wstążką. Wewnątrz znalazła to czego szukała. Jak tyko wyjęła przepiękny kokosznik z mnóstwem pereł i innych nieznanych jej z nazwy ozdób ucieszyła się.

-Przymierz

-C...co?

-No załóż go. Będziesz wyglądać ślicznie-Maria posłała jej uśmiech na zachętę. Kiedy dziewczynka założyła Maria zauważyła jak bardzo jej w tym do twarzy.

. . .

 W tym samym czasie ZSRR błąkał się po ulicach miasta zastanawiając się w jaki sposób wytrzymać z imperium. Chwilami żałował, że nie zabił go podczas rewolucji, ani w czasie wojny domowej. Lecz z drugiej strony nie wiedział jakby potoczyły się jego relacje z żoną gdyby go nie uwolnił.

 Kiedy tak rozmyślał nie zauważył nawet gdzie prowadzą go nogi. Kiedy zauważył dokąd dotarł było już za późno na zmianę drogi. Zatrzymał się pod obskurnym starym budynkiem. Drzwi wejściowe były zamknięte i zabite deskami, ale Grigorij i postanowił tam wejść i nie powstrzymało to go. Mężczyzna z całej siły kopnął w drzwi, aż wypadły z zawiasów. Po chwili wszedł tam chcąc raz na zawsze zamknąć tamten rozdział i zapomnieć o nim.

 Po wejściu wszystko wyglądało tak jak zapamiętał i widział we śnie, po za stertą kurzu i pajęczyn. Kiedy wszedł na schody zaczęły nieprzyjemne skrzypieć tak jakby miały się zaraz zawalić. Jak był tu ostatni raz był małym chłopcem zmuszanym do okropnych rzeczy, aby zaspokoić klientów burdelu teraz był dorosłym i silnym mężczyzną. Wszedł do pokoju, w którym mieszkał ze swoja matka, której szczerze nienawidził. Rozejrzał się po pokoju i znalazł szmacianą zabawkę, którą dostał od jednej z prostytutek. To była jedyna osoba, która chciałby znów ujrzeć, lecz to niemożliwe przez niego. To on przekonał ją do wspólnej ucieczki i to przez to została złapana i siłą zaciągnięta tu z powrotem. Od innych prostytutek dowiedział się co jej zrobili. To właśnie w tedy pojął, że nie ma co liczyć na szczęście od losu, a jedynie na poprawienie swojej sytuacji dzięki pracy i wytrwałości.

 Kiedy został odnaleziony przez Królestwo Polskie przez chwilę znów uwierzył, że może ktoś być dla innego bezinteresownie dobry, ale Aleksander udowodnił mu, że to niemożliwe. Gdy tylko Maria zaszła w ciąże wykorzystał to i wygnał go z pałacu na ulicę. Od tamtego dnia raz na zawsze pojął, ze może liczyć tylko na siebie. Tak właśnie żył latami. Nigdy nie próbował zaufać nikomu w stu procentach, wszędzie czuł się samotny i opuszczony, aż do czasu gdy bliżej nie poznał swojej żony. To dzięki niej nauczył się kochać i zaznał szczęścia. Teraz na nowo wróciły do niego przykre wspomnienia i zamierzał je raz na zawsze zniszczyć.

 Chwycił za starą lampę naftową i rozbił ją na podłogę. Kiedy zawartość rozlała się po dywanie odpalił zapałkę, a następnie ją rzucił. W jednej chwili ciecz stanęła w ogniu, który zaczynał się rozprzestrzeniać. Kiedy był pewny, że cały pokój płonie powili wyszedł i robił to samo w reszcie pomieszczeń.

. . .

 Gdy Helena z resztą rodziny jechali do kamiennicy w której mieli mieszkać zauważyli wozy strażackie na sygnale. Nie wiedzieć czemu Polka się zaniepokoiła i od razu pomyślała o swoim mężu. Miałą nadzieję, że zastanie go w domu i przez resztę drogi trzymała córkę za rękę.

 Po dotarciu ujrzała, że pomieszczenie służące jako gabinet stoi otwarte więc poszła tam. W pomieszczeniu ujrzała Griszę wpatrującego się w przez okna na dym z oddali. Kiedy kobieta do niego podeszła i przytuliła uśmiechnął się smutno i odwzajemnił gest.

-Gdzie byłeś cały dzień?

-Uwolniłem się od dawnego siebie...-spojrzał nagle na nią i zaczął głaskać jej policzek.- Nie mówmy o tym. A ty co robiłaś?

-Cóż...grzebałam w dawnych wspomnieniach... Wiesz...Kiedy znalazłam się wewnątrz domu w którym się urodziłam poczułam żal...Żałowałam, że straciłam tamto życie, przyjaciółki, rodzinę...Ale po chwili zrozumiałam, że gdybym go nie straciła nie poznałabym tak wielu osób, które kocham, nie poznałabym ciebie i niemiałabym nigdy naszych dzieci.

-Więc oboje pogodziliśmy się ze wspomnieniami z przeszłości...

-Tak...na to wygląda...Co robisz?-Grigorij objął ją mocno w tali przyciągając do siebie

-Chcę być z moją żoną-delikatnie zaczął całować ją w usta, a ona to odwzajemniać. Z tej uroczej chwili wyrwały ich krzyki dobiegające z salonu. Gdy Helena chwiał iść sprawdzić co się dzieję ZSRR ją powstrzymał.

-Zostaw, niech sobie pokrzyczą. Spędźmy czas razem...

-Wiesz jaki jest mój ojciec i Janek. Może zrobić się nieprzyjemnie.

-Nasz syn da sobie radę. A do problemów wariata nie warto się wtrącać. Proszę zostań ze mną...Potrzebuję teraz ciebie...

-Dobrze...

 W tym samym czasie Imperium Rosyjskie krzyczał jak zdenerwował się widokiem wnuka w mundurze sowieckim w którym miał się stawić wraz z ojcem w dowództwie. Aleksander wciąż walczył, aby przekonać wnuki do swoich racji. Jednak próby przekonania kogoś wychowanego w takim świecie jest ciężkie zawłaszcza kiedy jedyną wymówką jest to, że za cara było lepiej.

-Jesteś nieodpowiedzialnym komunistą! Nic nie rozumiesz! Przejrzyj wreszcie na oczy i weź się za siebie!

-Skończyłeś?

-Jakbym ja był twoim ojcem wysłałbym cię do szkoły wojskowej! Tam by cię nauczyli szacunku i ogłady!

-Na szczęście nim nie jesteś...-Janek nagle dostrzegł Anastazję patrzącą na to przez uchylone drzwi. Widać było, że jest smutna- Daj już sobie spokój z tym pouczaniem mnie. Nie przekonasz mnie do znienawidzenia ojca więc po prostu przestań.

-Nie mam zamiaru odpuścić. Jesteś moim wnukiem czy mi się to podoba czy nie i będę walczył, abyś się uwolnił od komunizmu!

-Powodzenia! I jeszcze jedno. Nie jestem komunistą, a socjalistą i wbij to sobie do tego pustego łba.

-Ty kanalio! Jak śmiesz się tak do mnie odzywać?!

-A jak ty śmiałeś mieszać się w sprawy moich rodziców? Wiem, że próbowałeś ich skłócić i przekonać mamę, aby go zostawiła!

-Tak było by lepiej

-Gówno wiesz! Przejrzyj na oczy i zauważy, że twój świat nie wróci już nigdy! Rosja już nigdy nie wróci do monarchii i pewnie tez nie odejdzie od komuny więc przestań...-chłopak wyszedł trzaskając drzwiami, a Anastazja pobiegła za nim.

-No toś się popisał Saszka.

-Mario proszę...

-No co? Młody ma rację i to ty jesteś problemem. Więc proszę, abyś przemyślał swoje zachowanie.

-A ciebie nie boli, że ta twoja niepodległa ojczyzna należy do komuchów?

-Ja już nie żyję więc co za różnica, a Helena się z tym pogodziła. Teraz twoja kolej.

-Nie mogę...Nie mogę, nie po tym co widziałem w czasie rewolucji i podczas pobytu w więzieniu.

-Ojojo...toś zapomniał co robili carscy w więzieniach? Bo ja nie. Ludzie się nie zmieniają i nadal jest to co było tylko zamiast cara są przywódcy komunistyczni. Zresztą jeśli się nie mylę jeden z nich, no ten taki z wąsem to się nazywał „czerwonym carem".

-Nie zaakceptuje tego. Masza?...Masza?!...Nie odchodź...

______________________

Tak aby wyjaśnić o co mi chodziło z tymi strojami to wyglądały one mniej więcej tak:

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro