35

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Był to chłodny grudniowy poranek nad Wisłą. Ingrid wstała jako pierwsza. Nie mogła zasnąć i podniosła się do siadu i spojrzała na swojego chłopaka. Wczorajszego sobotniego wieczora wypił sobie trochę z Jankiem jak tylko przyjechali w odwiedziny, czyli tak przed siedemnastą, więc pewnie sobie pośpi jakiś czas. Przeciągnęła się i spojrzała na zegarek. Dochodziła godzina szósta rano więc po cichu wstała i okryła się szlafrokiem i wyszła do kuchni.

 Po drodze zerknęła na zdjęcie ślubne Janka i Lulu. Aż ciężko uwierzyć, że minął rok, a za jakieś trzy tygodnie zostaną rodzicami. Uśmiechnęła się na myśl, że będzie ciocią i chrzestną. Gdy weszła do kuchni nastawiła czajnik i wzięła się za szykowanie śniadania dla wszystkich, a zwłaszcza ciężarnej Lulu dla której zrezygnowała ze świąt z rodzin i ''ukochaną" siostrzyczką, aby wspierać przyjaciółkę w ostatnich dniach przed porodem. Do szykowania śniadania włączyła radio i zaczęła się kołysać w rytm muzyki. Nagle muzyka została przerwana o godzinie równej szóstej.

-Uwaga podajemy komunikat. Wojciech Jaruzelski wygłosi orędzie...-Ingrid się zdziwiła i pod głosiła -Obywatelki i obywatele Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej! – Ingrid słuchała uważnie i była w szoku - Ogłaszam, że w dniu dzisiejszym ukonstytuowała się Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego. Rada Państwa, w zgodzie z postanowieniami Konstytucji, wprowadziła dziś o północy stan wojenny na obszarze całego kraju.

 Z rąk dziewczyny wypadła szklanka i się rozbiła. Zakryła zszokowana usta i zastanawiała się czy Janek i jego ojciec wiedzieli. Ale nic sobie nie przypominała, aby wczoraj jak pił z jej mężem coś powiedział na ten temat. Szybko poszła do jego sypialni i zaczęła go budzić. Janek niechętnie wstał i spojrzał na nią.

-O co chodzi? - kiedy się podniósł do sadu Lulu również wstała. -Która jest godzina? Po co mnie budzisz?

-Janek słuchaj. Przed chwilą w radiu ogłoszono stan wojenny. -jej głos drżał

-Że co? O czym ty mówisz? -Był w szoku

-No tak w radiu podali. Podobno od północy masz stan wojenny

-Ja pierdole...-wstał i szybko pobiegł dzwonić do Warszawy

-Halo? -odebrała z nieufnością

-Co się kurwa dzieję?! O jaki stan wojenny chodzi?!-darł się do słuchawki

-Janek uspokój się! Jedyne co wiem to to co powiedzieli przed chwilą.

-Kurwa...co teraz? Czemu nic nie wiedziałem wcześniej?

-Nie mam pojęcia. Janek to trzeba wyjaśnić jak najszybciej

-Wiem...wiem, ale jak?

-A twój ojciec?

-No tak! Dzwonię! – rozłączył się i szybko wykręcił numer do domu rodzinnego

-Da? – odezwała się jego siostra

-Gdzie ojciec?!- Anastazja się zdziwiła, że jej brat jest zdenerwowany. Jeszcze wczoraj jak rozmawiali było wszystko w porządku

-Co się stało? -zapytała, ale jej przerwał

-Daj mi go do telefonu! Już! - szybko zawołała ojca. Grigorij był spokojny i wydawał się wiedzieć wszystko

-O co chodzi synu? – zaczął spokojnie

-Nie zadawaj durnych pytań! Co to kurwa ma znaczyć?! Jaki stan wojenny?!

-Janie Aleksandrze Grigoriewiczu. To była decyzja rządu. Gdyby nie ci twoi od Solidarności nie doszłoby do tego

-To moja wina, że pragną wolności?! Lud ma dość komuny!

-Dość! I tak nic nie zmienisz. Pogódź się z tym

-...Muszę wyjechać

-Słucham?

-Moja żona niedługo będzie rodzić. A przez ten twój stan wojenny mogą zrobić się problemy. Więc proszę, abyś dał nam wyjechać do Czechosłowacji....tyle chyba możesz mi dać, skoro i tak decydujesz za mnie w moim kraju.

-Dobrze. Jedźcie....Porozmawiamy o tym wszystkim później.

-Nie wierzę, że mi to wyjaśnisz ...– rozłączył się i spojrzał na żonę i przyjaciół- Musimy wyjechać za granice...Nie chcę zostawiać moich ludzi, ale nie mam wyjścia. Musimy to zrobić dla dziecka

-Dobrze...Bratysława, nas przyjmie na pewno, bo Praga jest zajęty

-Dobrze. Pakujcie się. Musimy jak najszybciej wyjechać – szybko pobiegli to robić. PRL poszedł pomógł żonie. Już od dłuższego czasu podejrzewał, że ojciec nie jest taki idealny i kochany za jakiego go mieli z siostrą. Chciał walczyć o wolność, ale teraz musiał się wycofać.

 Kiedy się spakowali niechętnie wsiadł do samochodu i pojechał na dworzec. Niechciał zostawiać swoich ludzi, ale nie mógł zostawić ciężarnej żony. Całą drogę na z domu do dworca i z Warszawy do Bratysławy spędzili milcząc, aż nie przekroczyli granicy. Janek spojrzał na żonę wpatrzoną w łąki jaki mijali. Przytulił ja i ucałował. Wiedział, że bardzo chciała mieszkać w ich dworku na wsi pod Warszawą, ale musieli wyjechać.

 Po chwili spojrzał na Ingrid i dał jej dyskretnie znać, aby wyszła z nim na korytarz z przedziału. Dziewczyna bez słowa go zrozumiała i wyszli oddalając się na tyle, by za nic tamci ich niedosłyszeli. Ingrid złapała go za rękę i spojrzała w oczy.

-Co się dzieję? Widzę, że coś cię gryzie i to wcale nie chodzi o stan wojenny

-Masz rację...Chodzi o ojca.

-Oh...Cóż...Byłam pewna, że kiedyś poruszymy ten właśnie temat. Wiedział o tym prawda? – pokiwał na tak- Janek wiem, że to twój ojciec i jesteście blisko, ale musisz teraz myśleć o nim jak kraj taki jak ja czy tamci.

-Wiem...Zawsze powinienem się tak czuć. Znam dobrze historię i zbrodnie ojca, o niektóre szczegóły zadbał dziadek, ale on jest też moim ojcem. Ciężko jest mi go znienawidzić. Zawsze jak próbowałem, to miałem przed oczami moje dzieciństwo, nasze szczęśliwe chwilę...Ja nie umiem go nienawidzić

-Janek...ja to rozumiem...i....też chce ci coś wyznać...- w jej oczach pojawiły się łzy

-Ingrid? Co chcesz mi powiedzieć? - złapał ja za rękę, aby dodać otuchy

-Bo...ja mam tak samo jak ty...Pamiętam mojego ojca tylko jak się ze mną bawił i często brał na barana...Zawsze wspominałam go jako kogoś dobrego i kochanego...Ale... Ciekawość zwyciężyła i... Wybłagałam Berlin, aby mi powiedział o nim wszystko...To tak bardzo boli...

- A... ale dla czego? Co się dowiedziałaś?

-Mój ojciec, był takim samym potworem jak i twój

-Co? - nie mógł w to uwierzyć patrząc na nią

-M...mój ojciec jest winny wybuchowi drugiej wojny, niezliczonej ilości śmierci na bezbronnych cywilach i wielu okrucieństw...Mój ojciec to III Rzesza

-C...co?...nie mogę w to uwierzyć...

-Mi też było, aż nie pokazał mi zdjęć i przypomniałam sobie flagi ojca z dzieciństwa...A najgorsze jest w tym wszystkim to, że ja wciąż tęsknie za nim i chciałabym mieć ojca...

-Dlaczego nic wcześniej nie mówiłaś?

-Bo....Nie chciałam nawet tego przyznać na głos...nie przechodziło mi to przez usta, mimo że chciałam ci się wygadać...Ale jest jeszcze coś...On żyje...

-Jak to?

-Nie wiem...ciągle ktoś wydzwaniał głuche telefony, a raz się odezwał. Ten głos przypominał mi ojca i czuję, że to mógł być on. W końcu nie ma dowodu, że umarł

 Przytulił ją. Znał to uczucie i chciał ją pocieszyć najlepiej jak tylko umiał. Stali tak chwile się tuląc i patrząc za okno. Kiedy dotarli okazało się, że zamieszkali w niewielkim mieszkaniu w centrum Bratysławy. Tam spędzili święta.

 Każdy kolejny dzień był wyczekiwaniem na przyjście na świat dziecka i próbach dowiedzenia się co się dzieje w Polsce. Niestety nic nie przechodziło zza granicy do mediów co załamywało Janka. Tak bardzo chciał wiedzieć co się tam dzieje. Ingrid widząc to postanowiła mu pomóc i trochę nagiąć zasady.

 Poprosiła stolice, aby ustalił co dzieje się w Polsce i przekazał jej wszystko i to jak najszybciej. Nie czekali długo, bo był już ostatni grudnia, kiedy do drzwi kamienicy zapukała wysoka, szczupła blondynka w ciemnym płaszczu. Janek który szykował stół do sylwestrowego przyjęcia poszedł otworzyć

-Mogę w czymś pomóc? -Zapytał PRL

-Mi nie, ale ja tobie tak. Mogę wejść? - uśmiechnęła się. Gdy wsłuchał się w jej akcent od razu pomyślał o Niemcach i wpuścił ją do kuchni. Rozejrzała się jakby z rozbawieniem, że mieszkają w takim mieszkanku. – A więc kim jesteś?

-A racja. Zapomniałam. Drezno.

-Co tu robisz?

-Powiedzmy, że dla moich poprzednich panów służyłam jako szpieg. Berlin poprosił, abym przekazała ci to-pokazała na jakieś dokumenty w teczce

-Co to?

-Ja tu tylko doręczam-podała mu je – Sama trafię do wyjścia

 Wyszła, a Janek otworzył teczkę i zaczął czytać. Na widok wieści w jego kraju otworzył zdziwiony usta. Zaczął czytać. Doszło do tego, że wojsko i czołgi wyszli na ulice i doszło do strajków. Godzina policyjna i aresztowania sprawiły, że czuł taki wielki żal do ojca.

 Nagle z zamyślenia wyrwał go krzyk Lulu. Szybko pobiegł do niej i zobaczył co się dzieje. Zawołał resztę i szybko zawieźli ją do szpitala. Wyczekiwanie na korytarzu trwało dla nich wieczność. Janek łaził w te i we w te i tylko zerkał to na salę to na okna i patrzył na fajerwerki.

 Nagle wybiła północ i niebo rozbłysło mnóstwem świateł, a już po chwili wyszła pielęgniarka z dzieckiem. Janek się uśmiechnął i podbiegł do niej i spojrzał na dziecko. Było takie malutkie i śliczne. Wziął je i zaniósł do żony.

-To chłopiec kochanie

-Jest śliczny. Jak go nazwiemy? -zapytała uradowana

-Jak tylko zechcesz. -PRL się uśmiechnął i przytulił ja patrząc na synka

-Hm...Chcę...aby był...Franciszek.

- A więc Franiu. Witaj na świecie synku

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro