40

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Całymi dniami sączył w jej uszy fałszywe czułości, w które wierzyła bezgranicznie. Jednak Rainer przeszedł samego siebie, kiedy wyjawiła mu, że spodziewa się ich dziecka. A raczej jego dziecka. Namieszał jej w głowie i Dolores zakochała się w nim bezgranicznie nie widząc jaki jest naprawdę i co zamierza zrobić.

 Dzień porodu zbliżał się wielkimi krokami. Rainer jednak zamiast cieszyć się, że ma szanse zacząć nowe życie, ożenić się i cieszyć się rodzicielstwem planował podróż do Europy, do domu. Często siedział tak godzinami w hotelu prowadzonym przez jego ludzi, którzy wyemigrowali tutaj po wojnie. W hotelowej restauracji miał stolik tylko dla siebie, gdzie mógł godzinami rozmyślać w samotności. Nikt nie śmiał mu przerwać. Dopiero jak kogoś wezwał mógł podejść do niego. Dla wielu wydawał się straszny zwłaszcza teraz jak był na tyle zdeterminowany, aby zrobić wszystko, aby wrócić.

 Pewnego dnia się to zmieniło. Rainer siedział na swoim miejscu i palił cygaro, kiedy ktoś usiadł obok niego nie prosząc o pozwolenie. III Rzesza spojrzał na niego i zaczął zabijać nieznajomego wzrokiem. Ten ku jego zdziwieniu ani nie uciekł z podkulonym ogonem ani nie błagał o przebaczenie o zapomnienie się. Uśmiechnął się do niego zadziornie co tylko zdenerwowało Rainera.

-Czego kurwa tu chcesz? - warknął na niego – I coś za jeden?

-To tak traktujesz przyszłego szwagra? ~ zapytał z uśmieszkiem mężczyzna przypominającym Dolores

-Szwagra? Nie przypominam sobie abym prosił kogoś o rękę. A już na pewno nie Argentynę. Wiem kim jesteś. Jesteś młodszym bratem Dolores

-Tak, Ricardo. – wyciągnął rękę do niego

-Mam to gdzieś. - wrócił do czytania książki

-Da steh' ich nun, ich armer Tor! Und bin so klug als wie zuvor. (I oto stoję, biedny głupiec, wiedząc tyle, co i przedtem.) Dobrze pamiętam?

-Heh. Skąd znasz „Fausta" Goethego?

-A co? Jak jestem z Argentyny to głupiec ze mnie? Znam perły literatury światowej, a romantyzm uważam za wspaniałą literaturę.

-Ciekawi mnie czy ten twój kontynent to w ogóle miał epokę romantyzmu

-Eh...byliśmy wieki koloniami Hiszpanów, ale nie oznacza to, że jesteśmy zacofani i gorsi niż wy Europejczycy

-Czyżby? Nie sądzę. Czego chcesz?

-Pogadać.

-Nie sądzę abym miał o czym rozmawiać z kimś takim jak ty

-Mam inne zdanie – uśmiechnął się chytrze – Wiem, że masz gdzieś tę idiotkę. Ale spokojnie nie powiem jej, że jest dla ciebie niczym. Masz szczęście, że popieram nazistów i ciebie.

-Czego chcesz? - powiedział zaciskając zęby

-Tego co ty przed laty. Jesteśmy w bardzo podobnej sytuacji. Ja też mam nieudolne starsze rodzeństwo, które należy wyeliminować dla dobra narodu.

-Nie zabiłem mojego brata. Ale mów dalej

-Co powiesz na współpracę? Ja ci pomogę, a ty mi

-Zatem słucham twojej propozycji

-Załóżmy, że moja biedna siostrzyczka dziwnym trafem umrze na twoich oczach przy porodzie. Zostaniesz w tedy jedynym opiekunem dziecka i podpiszesz za zrzeczenie się prawa do władzy w Argentynie i cała władza będzie moja. A ja w zamian załatwię ci powrót do ojczyzny.

-Pasuje mi ten układ. Ale skąd mogę mieć pewność, że mnie nie zdradzisz?

-Ja chcę kraju, a ty chcesz naprawić burdel w swoim państewku. I chyba pragniesz zemsty na tych co cię upokorzyli.

-Nawet nie wiesz jak bardzo pragnę ich upadku.

-Więc o to mój plan. Graj nadal kochanego i troskliwego kochanka mojej siostry. Potem udawaj żałobę jak już z nią skończysz. Niech się dowiedzą. Niech wiedzą, że się zmieniłeś. Niech wierzą w to. A potem się zemścisz znienacka.

-Heh...- Rzesza odwrócił wzrok i zaczął pić sok z lodem

-Jak widzę nie przekonałem cię do końca do współpracy. Ale to nic...Jak było romansować ze stolicą? ~ Rainer zamarł i spojrzał na niego z szokiem w oczach

-C....coś ty powiedział?

-Tylko to co alianckie gazety ukazały na stronach. Stolica Niemiec Zachodnich opowiedziała w wywiadzie wszystko czego była światkiem.

-C...co tam było napisane?

-Przeczytaj kochasiu~ podał mu gazetę, gdzie na pierwszej stronie była Bonn, on i Berlin. Na widok samego nagłówka zacisnął ręce w pięści. „Stolica Zachodu wyjawia sekret miłosny swego dawnego kraju i jego byłej stolicy!"

-N....Nein....

-Oj jak widzę dziwka aliantów nie kłamała mówiąc o tym romansie.

-...Zamknij się....

-Oj alianci pozwalają sobie na tak wiele. Pozbawili cię wszystkiego, rodziny, kraju, ludu, władzy i jeszcze włażą ci w sprawy łóżkowe~

-Zamknij się

-A podobno to on cię wychowywał. Był jak członek rodziny i znałeś go od urodzenia. Każdy wiedział, e jesteście blisko, ale żeby aż tak? Ah jak to jest kochać się ze stolicą?

-Zamknij się! – ryknął na całą salę i każdy spojrzał w szoku. Rainer po chwili się uspokoił i spojrzał na Ricardo, który się uśmiechał zwycięsko -...nie twój jebany interes co do niego czuję, ani nikogo. A teras słuchaj uważnie. Zgadzam się na twój plan, ale pomożesz mi się zemścić na nich za to co zrobili.

-Zgoda~


 Kiedy nadszedł dzień porodu Rainer posłał po swojego zaufanego lekarza. Wtajemniczył go w swój plan i stanął przy łóżku czekając. Jęki Dolores wywołały uśmiech na jego ustach. Kiedy one ustały usłyszał płacz noworodka. Lekarz wytarł dziecko i przeciął pępowinę, a następnie podszedł do niego i dał mu je

-Moje gratulacje Mein Fuhrer. To chłopiec. – Rainer patrzył na niego z kamienną miną i dał dziecko lekarzowi z powrotem. Podszedł do Dolores i podał jej szklankę wody z wlanym już cyjankiem. Dziewczyna z uśmiechem pełnym miłości wypiła to. Po chwili zaczęła się dusić i piana wyszła z jej ust. Ostatkiem sił złapała go za rękę błagając wzrokiem, aby jej pomógł. Dopiero teraz ujrzała w jego oczach kim tak naprawdę jest i zaczęła płakać załamana.

-Z pozdrowieniami od brata~ patrzył jej w oczy, aż nie umarła i z uśmiechem wziął syna na ręce -Hmm...jakby cię nazwać...doktorze masz jakieś pomysły?

-Hm... a jakby nadać mu imię po jednym z naszych idealnych i gloryfikowanych ludzi? Może Friedrich jak nasz twórca ideologii o nad człowieku Nietzsche? Albo jak sam Adolf Hitler? Chociaż nie. To mogłoby zdenerwować opinię publiczną. A może na część Richarda Wagnera?

-Nie... ma się nie kojarzyć z niczym co mi bliskie.

-Może po jakimś krewnym?

-Nie...Hm...może...już wiem

-A mogę poznać jego imię mój panie?

-Nazwę go Ludwig Hans Adolf. Ludwig na cześć Beethovena, Hans na pamiątkę mojego brata, a Adolf chyba mówić nie musze.

-Ależ skąd mój panie. A zatem jakie rozkazy?

-No jak to? Masz iść i ogłosić, że zmarła przy porodzie z przyczyn...no nie wiem. Jesteś lekarzem wymyśl, a i wezwij jej brata.

-Tak panie, zaraz przyślę pielęgniarkę do dziecka

-Ale szybko, bo nie chce się zamknąć

 Pielęgniarka po chwili zabrała dziecko, a Ricardo przybył z uśmieszkiem do salonu i rozsiadł się z gazetą w salonie czekając na rzesze. Kiedy przyszedł uśmiechnął się zadowolony, a Rainer o dziwo odwzajemnił.

-No zrobione. A teraz załatw mi powrót do domu

-Do domu czy do kochasia?

-Kazałem ci się w to nie mieszać

-Wybacz. Ale jakby to wyglądało jakbyś zaraz po śmierci matki swego dziecka pojawił się w Niemczech po ty co wyciekło do zachodniej pracy? Ploteczki mogłyby doprowadzić do śledztwa. Chyba tego nie chcesz? Bo wiesz...teraz twój skarb ma problemy więc chyba lepiej, aby się nie pojawiał w zachodniej strefie~

-Grr...co proponujesz?

-No na początek uważanie z kim włazisz do łóżka.

-Stul pysk! To ja go zmusiłem! To ja mu kazałem! To chciałeś usłyszeć?! To proszę! Byłem samotny! Potrzebowałem miłości i wsparcia! Tylko on mnie wspierał i pocieszał! Więc ja...ja go pokochałem, ale inaczej niż dawniej...

-I zmusiłeś go do tego?

-...Poczułem coś czego co nie czułem od lat...Chciałem, aby to nie znikło...

-I co? Udało się?

-....Tak....zostanę....ale nie długo...po żałobie wracam do domu

-Ja bym się nie śpieszył

-A to niby czemu?! Mam w dupie aliantów!

-Taa, ale komuchy narobiły kłopotu na skalę światową. Tak jakby wybuchła im elektrownia wypuszczając szkodliwe substancje na świat. To niezdrowe dla dziecka

-...Jak mój syn skończy dwa latka wracam do Niemiec i kropka, a teraz wypierdalaj! -wyszedł ze śmiechem

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro