14. Złociste włosy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziło ich trzęsienie ziemi. Nagłe i niezwykle mocne.

Wszyscy podnieśli się i chwycili za broń, jakby gotowi do walki z siłami natury. Jack trzymając w dłoni sporej wielkości kij osłaniał swoim ciałem Czkawkę. Zrobił to wręcz instynktownie, choć wiedział, że on sam świetnie się obroni. Jednonogi dzierżył w dłoni swój miecz, w chwili pobudki odpalając ogień. Ten płysnął majestatycznie, dużo wolniej, od Szczerbatkowej plazmy, ale za to ciekawiej. Płomyczki ognia delikatnie lizały metal, a białowłosy uwielbiał ten taniec czerwieni.

Jack często myślach porównywał wynalazek chłopaka do nich samych, tym samym nierzadko niezwykle mocno się smucąc. Byli niczym ogień i lód. Przeciwieństwa i nie do połączenia światy. On w końcu pochodził ze świata A-5, gdzie technologia zawładnęła już całą planetę, a tu? Doskonałym przykładem byli sami mieszkańcy, którzy dopiero od niedawna poznawali odległy świat. Wolno i spokojnie, a zarazem gwałtownie i z zainteresowaniem. Ludzie też byli inni, podobali mu się w tej odsłonie.

Jacka drażnił fakt, że powrócił tu po setkach lat, ponieważ Mrok wybrał to miejsce na zemste. I rozumiał wybur przeciwnika, w końu to stąd pochodzi moc Księżcyca. Tu tutaj Strażnicy mieli swoje korzenie, a tym bardziej Mrok, który wykorzystywał dawniejszą nienawiść i strach do smoków do siania w ludziach koszmarów. Tutaj był dawniej bardzo znany. W przeciwieństwie do reszty powołanych przez Księżyc, Czarny Pan miał tu realną władzę.

Może jednak Jacka nie drażnił ten fakt. Bardziej smucił. Nie potrafił zrozumieć dlaczego postanowił zostawić na zawsze to miejsce i gdy otworzył się pierwszy raz portal, bez zastanowienia przekroczył go. Może zachwyciły go uwczesne czasy? Renesans, który tak bardzo różnił się od drewnianego świata.

Nie wiedział, ale zrozumiał, że tak go potrzebowali. Coś go ciągło w tamten świat i dlatego zostawił wymiar, który dawał mu siłę.

A teraz, kiedy zaniedbał reputację wśród tutejszych wikingów, uznawany za dawną baśń i bez kija wspomagającego, chłopak czuł się jak naiwne dziecko. Szansa pozostawała wyłącznie w Lampionie, więc musieli go znaleść.

Po kolejnym altowym pisku Sączysmarka, zrozumieli, że wszystko jest jak być powinno. Fakt, przerażało go nagłe pojawienie się dziury pełnej lawy, ale niepolenizował, kiedy Czkawka swoim cudnym głosem, zaczął tłumaczyć na czym polegają Testy Wyspy.

Pierwszym z nich było wskoczenie do czerwonej brei, utworzonej kilka kroków od nich. I to wywołało większy sprzeciw. No dobra, Mieczyk się cieszył. Twierdził, że zawsze chciał z siostrą spróbować, ale Czkawka nigdy się nie zgodził. Brunet potwierdził tą wersję, po czym zaczął zastanawiać się jak bezpiecznie przejśćprzez lawę.

- Ja wiem - odezwała się Roszpunka, pod natłokiem spojrzeń, cała zaczerwieniona - Mam pewien da-

- Nie mów im - przerwała szybko Merida, zdenerwowana lekko myślnością przyjaciółki - Towarzyszymy im dla zabawy, nie znamy ich. A jak się okaże, że upchną cię za grubą kase jakiejś starej prókwie, która chce być nieśmiertelna? Takiej, o zgrozo, w kręconych, czarnych włosach i czerwonej sukience?

- Czy ty mi coś sugerujesz? - zdziwiła się arogancką pewnością siebie u rudej. Zmarszczyła zdenerwowana brwii. - Czy ty nie rozumiesz, że to przeznaczenie? Oni poszukują tego, aby naprawić świat. To moje zadośćuczynienie.

- Zadośćuczynienie? - prychnęła. - Prędzej marna próba. Zabiłyśmy człowieka i póki nie wypełnimy naszych zobowiązań, mamy nie wracać! - krzyczała, zapominając o całym świecie.

- Przecież to głupie! - Również krzyknęła, ale w przeciwieństwie do Meridy, płakała. - My się tylko broniłyśmy - głos jej się zawahał - Ty mnie broniłaś...

Roszpunka płakała, dławiąc się i nie mogąc nabrać powietrza. Była niezwykle przygnębiająca, ale nikt nie podszedł do niej. Wszyscy prócz dziewczyn, analizowali usłyszane informacje.

- Ty rób co chcesz - odezwała się do towarzyszki - ja zamierzam im pomóc - Spojrzała się na resztę kompani. - Mam dar. Moje włosy leczą zranienia i gdybyście wstrzymali wystarczająco oddech, nie puszczając moich włosów, może udało by wam się.

- Naprawdę masz taką moc? - zapytał podjarany bliźniak, jakby zapominając o wczesniejszych zwierzeniach dziewczyn. - Ale super!

- Ja tu zostanę, nie wiem, jak na mnie by zadziałało.

- Raz się żyje, zróbmy to - zdecydował Flyn i porządnie klasnął.

- Przecież nie zostawię tych ofiar losu samych - zakomunikowała Merida, uprzednio chwytając wypuszczone już włosy przyjaciółki. - Tylko bądź ostrożna.

- Wzajemnie.

Wszyscy chwycili za włosy, a blondynka zaczęła śpiewać, zmieniając ich kolor na złoty. Drużyna pełna ufności wskoczyła do ognistej cieczy.

###
Mamy rozdzialik! Jak się podoba? Miał być inny, ale z powodu braku czasu został skrócony. Avatar mnie zabije...

No właśnie, bo to nie Avatar_11 napisała dzisiejszy rozdział, tylko ja! Smoczek!

Jako, że powoli dobijamy do 1000 gwiazdek, to proponuję (po chamsku) maraton pięciu rozdziałów, gdy już dobijemy do tej liczby. Wiem, jestem okrutna, ale dacie radę! (No chyba, że wcześniek książkę skończymy). Piszcie czy chcecie.

Dobrej nocy, poranka, czy śniadanka!
Buziaczki,
Smoczek

Standardowo jeszcze żebram o dłuższe komentarze.

Więcej + długie = częstrze rozdziały

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro