"Przyrzekam"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Od ponad pół godziny Bucky czekał w nerwach, aż zobaczy dziewczynę całą i zdrową. Obiecał, że w każdej chwili ją obroni, więc dlaczego nie mógł być przy niej w tym trudnym momencie?
To pytanie zadawał sobie na okrągło podczas przesłuchania Killmonger'a. Znał doskonale obawy hybrydy i stres, na jaki była narażona. Odkąd przybył do Wakandy, dbał tylko o własny spokój, lecz wszytko się zmieniło i pragnął stabilizacji również dla niej. Jakże piękna była myśl o normalnym życiu, o którym oboje pragnęli. Lecz nie było im dane. Jednak łączyła ich więź, której oboje nie potrafili nazwać. Nie byli w związku, bo żadne z nich tego nie zaproponowało.

- Za długo to trwa. - oświadczył zniecierpliwiony brunet, podchodząc do W'Kabiego i jego ludzi.

- Musimy dać jej czas. - próbował go uspokoić, chociaż był równie zdenerwowany. - Poradzi sobie.

- A co jeśli...- nie dokończył, ponieważ przerwał mu damski krzyk dochodzący z domu. - Azura!

Zerwał się do biegu w stronę wejścia i razem z ojcem dziewczyny, wbiegli do środka. Stanął w przejściu do salonu, patrząc przerażony na krzyczącą hybrydę, która zaczęła się chwiać na nogach. Podbiegł do niej i w ostatniej chwili, złapał czarnowłosą przed agresywnym upadkiem na podłogę. Brunet uklękł, kładąc jej głowę na swoje kolana. Przybliżył ucho do ust Białej Pantery, aby sprawdzić, czy oddycha. Poczuł mało stopniową ulgę, gdy wyczuł wydychane powietrze z jamy ustnej oraz zobaczył poruszającą się klatkę piersiową.
Jednak czerwona ciecz wydobywająca się z jej uszu oraz nosa wyglądała poważnie.

- Azura ocknij się - szepnął, lekko szturchając ciałem. Wódz podszedł do swojego dziecka, aby sprawdzić jej stan. - Coś ty jej zrobił? - spytał wściekłe, delikatnie odkładjąc głowę 21-latki na podłogę, następnie gniewnie podszedł do Erik'a.

Złapał go za koszulę i podniósł z krzesła. Próbował dostrzec w jego oczach winę, ale tam była tylko obojętność.

- Nic jej nie zrobiłem. - skłamał, aby nie zostać zaatakowanym bez Barnes' a. - Kiedy mówiłem o swoich zamiar, nagle zaczęła lecieć jej krew z nosa, a później krzyczała. Naprawdę nie wiem, co się stało. - w jego głosie można było wyczuć pewność swoich słów.

Mężczyzna puścił czarnoskórego, nadal obdarowując go morderczym wzrokiem.

- Wyprowadźcie Killmonger'a na zewnątrz i poczekajcie, aż przyjdę. - rozkazał przywódca. - Musimy udać się z nim jak najszybciej do pałacu.

James podniósł z podłogi Białą Panterę, delikatnie przenosząc ją na skórzaną sofę.

- Nie wierzę w to, że ten sukinsyn jej nic nie zrobił. - brunet popatrzył na Azurę z troską, ostrożnie przeczesując jej niesforne kosmyki włosów z twarzy na tył głowy.

- Może on mówi prawdę? - zagadnął, spotykając się z oburzonym wzrokiem Zimowego Żołnierza. - Czasami ludzie mdleją, gdy ich organizm jest przemęczony. Może Azura nadużyła swojej mocy?

- To nie jest możliwe - mruknął, z powrotem przekierowując wzrok na twarz nieprzytomnej hybrydy.

- Nie chce zostawiać teraz mojej córki, ale muszę odstawić go do pałacu i wydać T'Challi. - oświadczył zmęczonym głosem. - Wiem, że się nią zaopiekujesz.

- Zaopiekuję - potwierdził, nie odrywając od niej wzroku nawet na chwilę, bojąc się, że Azura nagle przestanie oddychać, a on tego nie zauważy.

- Wezwę lekarkę z naszego plemienia. Miejmy nadzieję, że ona coś poradzi.

Po tych słowach niechętnie wyszedł, zostawiając ich samych. Tego Bucky najbardziej obawiał, że przez jego nieuwagę może stać się dziewczynie krzywda i tak właśnie nastąpiło. Wiedział, że sobie nie wybaczy, jak już nigdy nie usłyszy jej słodkiego śmiechu.

- Musisz się obudzić - nakazał z drżącym głosem, pochylając się nad jej uchem. - Nie przetrwam bez Ciebie w tym okrutnym świecie.

Po kilku długo przemijających minutach, do domu weszła kobieta w podeszłym wieku. Nie przypominała ona jednak normalnej lekarki. Miała na sobie tradycyjne szaty plemienia, a w pasie zwisały szmaciane torebeczki z jakimiś ziołami.

- Pomożesz jej? - spytał, stając obok starszej kobiety.

- Postaram się - odparła, następnie zaczęła dokładnie badać córkę Wodza.

- Czy to możliwe, że zemdlała z powodu nadużycia mocy? - spytał po dość długiej ciszy.

- Nie specjalizuje się w magii, lecz wątpię, że to było źródłem osłabnięcia.- wyjaśniła, ścierając krew mokrym wacikiem. - Za to od lat badam zdolności Czarnej Pantery i krwotok z uszu nie jest przyczyną nadmiaru wysiłku. - Barnes posłał lekarce pytające spojrzenie. - Powodem tego było pęknięcie bębenków usznych. Jedną ze zdolności Azuri jest wrażliwi słuch, który może być zaletą, jak i wadą.

- Czyli zostały użyte przeciw niej dźwięki o częstotliwości, które normalni ludzie nie słyszą, ale dla Azuri są jak tortura?

James przypomniał sobie noc, w którą obezwładnił Białą Panterę za pomocą urządzenia wydajającego właśnie takie dźwięki, lecz to miało ją tylko obezwładnić, bez uszczerbku na jej zdrowiu.

- Dokładnie jest, jak mówisz. - potwierdziła jego przypuszczenia, kończąc swoją pracę. - Jednak w tym przypadku było to czyste okrucieństwo i specjalna czynność do zasłabnięcia. - Biały Wilk zaczął się w środku cały gotować, podejrzewając, że sprawcą bym nikt inny jak nieznajomy przybysz. Barnes miał ochotę go nawet zabić, za wyrządzenie Azuri tak okrutnej krzywdy. - Na szczęście nic jej nie będzie. Regeneracja już się zaczęła i niedługo powinna się wybudzić. Tylko na początku może wystąpić ból głowy oraz szum w uszach, ale po pewnym czasie wszystko wróci do normy. Najlepiej niech nie wstaje i trochę odpocznie.

- Skrzywdzę tego, kto to zrobił. - warknął, łapiąc hybrydę za dłoń.

- Zemsta nie jest rozwiązaniem. - wakandyjka upomniała, stając w progu salonu. - Złość wyniszcza ludzi od środka, przez co sprawia, że dopuszczamy się mrocznych czynów, które oddalają nas od naszych najbliższych. Nie kieruj się drogą zemsty, tylko bądź przy osobie, która teraz będzie potrzebowała Twojego wsparcia.

~*~

- Kukuthathe ixesha elide ukuzisa umrhanelwa ebhotweni. (Dość długo zajęło wam przyprowadzenie podejrzanego do pałacu.) - upomniała podejrzliwie Okoye, widząc, jak jej mąż prowadzi Erica w stronę pałackiego więzienia.

- T'Challa sele ekhona? (T'Challa już jest? ) - spytał, nie zwracając uwagę na dociekliwość generała Dory.

- Isendleleni. Mayihlale elugcinweni kude kufike inkosi. (Jest w drodze. Niech ten do czasu przybycia króla siedzi w areszcie).

W'Kabi kiwnął potwierdzająco głową, po czym sam zaprowadził Killmonger'a na niższe piętra. Wakandyjski areszt był pomalowany na biało, a zamiast metalowych krat znajdowała się szyba wykonana z Vibranium. W środku nie było ani jednego okna, a jedyne oświetlenie pomieszczenia dawała jaskrawa lampa. Wódz plemienia agresywnie pchnął Amerykanina do celi.

- A teraz mów! - jedną ręką przywarł go do ściany. - Co zrobiłeś mojej córce?

- Już tłumaczyłem, że nawet jej nie tknąłem. - uśmiechnął się szyderczo. - Może to nadużycie mocy? W końcu sam tak stwierdziłeś.

- Gdybym tego nie zasugerował, to ten facet z metalową ręką rozwaliłby Ci łeb jednym uderzeniem. Więc jeśli nie chcesz, aby on się Tobą zajął, to lepiej zacznij gadać. - zagroził, tracąc już kontrolę nad własną złością.

- A może porozmawiamy o czymś ważniejszym? - spokojnie zasugerował, nie ukazując swoich emocji.

- Nic nie jest dla mnie ważniejsze od mojego dziecka!

- To również jej dotyczy! - tym razem to Erick podniósł ton.

- W takim razie gadaj, byle z sensem.- oddychał przez nos, mocno zaciskając zęby.

- Na świecie cierpią miliony ludzi, którzy są tacy jak my. Jesteśmy uważani za gorszych, ponieważ różnimy się tylko kolorem skóry.

- W tej kwestii się z Tobą zgadzam. Nasi bracia żyją w rasizmie i często w niewoli, ale co to ma wspólnego z Azurą?

- Nie tylko my uważamy, że ten świat potrzebuje natychmiastowych zmian, ale do tego jest potrzebna najlepsza broń.

- Czyli tu chodzi o Vibranium. - wydedukował, myśląc, że przejrzał podejrzanego.

- Nie, istnieje coś jeszcze bardziej potężnego - zrobił pauzę, ponieważ wiedział, jaka będzie reakcja W'Kabiego. - Twoja córka.

Wódz szybkim ruchem wyciągnął za szaty maczetę i przyłożył ją do szyi mężczyzny.

- Zabije Cię, jeśli nawet będziesz próbował wykorzystać Azurę do swoich brutalnych celów! - czarnoskóremu trudno było oprzeć się myśli, aby od razu zakończyć życie Amerykanina, byle tylko chronić własne dziecko.

- Ja jej nie potrzebuje. - oświadczył, podnosząc ręce w geście poddania. - Ale nie tylko ja mam wiedzę o nadludzkich zdolnościach twojej córki. Każdy, kto posiada o informacje o Białej Pantery, pragnie mieć tę potęgę w swoim arsenale. Wystarczy tylko, że w łatwy sposób zaprogramują jej mózg, a będzie posłuszna niczym zabójczy baranek. Widziałeś dzisiaj, jak łatwo ją obezwładniłem, inni zrobią to samo. Nie ochronisz Azuri przed tym okrutnym światem.

Ojciec dziewczyny uświadomił sobie, iż Killmonger miał rację - zawsze znajdzie się ktoś na tyle niebezpieczny, kto będzie chciał wykorzystać moc hybrydy wbrew jej woli. Opuścił broń, kierując się w stronę wyjścia z celi.

- Jest tylko jeden sposób, aby inni przestali się nią interesować. - oznajmił, zanim mężczyzna opuścił pomieszczenie. - Wystarczy, tylko żeby Azura znowu stała się normalnym człowiekiem.

- To nie jest możliwe. - westchnął, odwracając się do Erik'a. - Wakandyjscy naukowcy próbowali już wszystkiego.

- Nie dziwi mnie ich niepowodzenie - prychnął. - Moc Azuri odebrać mogą tylko ci, co jej te niezdolności dali. Dobrze się składa, bo współpracuje z Szakalami i zaoferowali, że odkupią swoje winny.

- Nigdy nie zaufam tym sadystom!

- Wystarczy, że zaufasz mnie. Oddałem Ci w ręce martwe truchło człowieka, który wyrządził wam wiele złego. Chce, tylko aby na świecie w końcu zapadła sprawiedliwość oraz pragnę zemsty na zdrajcach, którzy wyrządzili krzywdę mi.

- Król nigdy nie zgodzi się na wpuszczenie Szakali do królestwa.

- Chyba że to ja zostanę władcą.

- Jak śmiesz nawet myśleć o tronie Wakandy? - wrzasnął.

Killmonger zerwał ze swojej szyi łańcuszek z pierścieniem i podał Wakandyjczykowi, który dokładnie przyjrzał się znajomej biżuteria.

- To królewski sygnet. - W'Kabi stwierdził zdziwiony. - Tylko dwie osoby je posiadały.

- Kanye awayenazo inkosi engasekhoyo yayinjalo T'Chaka. Omnye ubengubawo...N'Jobu. (Taki sam miał zmarły król T'Chaka. Drugi należał do mojego ojca...N'Jobu). - Przywódca plemienia wybałuszył oczy, słysząc jak z ust Killmonger'a wydobywają się wakandyjskie słowa- Ngokwenene igama lam ndingu
N'Jadaka yaye unelungelo lokwenza njalo ndinqwenela mthetho Wakanda. (Tak naprawdę mam na imię N'Jadaka oraz mając do tego prawo, pragnę rządzić Wakandą).

- - Ukuba uthetha inyani yaye uya kuzizalisekisa izithembiso zakho, ndiza kuma ngokuthembekileyo kwicala lakho isikhulu N'Jadaka. (Jeśli mówisz prawdę i spełnisz swoje obietnice, to stanę wiernie u twego boku książę N'Jadaka).

- Masiphindezelele abantu bethu abaxhwalekileyo kunye, umzalwana.
(Pomścijmy razem naszych strapionych ludzi, bracie).

Nieznany dotąd książę wysunął dłoń ku nowemu sprzymierzeńcowi, który zastanawiał się dłuższą chwilę nad tą decyzją. Ostatecznie przyjaciel T'Challi odwzajemnił gest, aby zapieczętować swoje pojednanie. Jedyne co liczyło się dla W'Kabiego to bezpieczeństwo własnej córki przed barbarzyńcami, którzy pragnęliby ją skrzywdzić. Zdradził króla przez strach oraz pragnienie zaznania normalnego życia.
Oboje nie widzieli jednak, że ktoś podsłuchał całą ich rozmowę.

~*~

Mijała już druga godzina od czasu, gdy hybryda straciła przytomność. James czujnie siedział przy dziewczynie, błagając w duchu, aby w końcu spojrzała na niego tymi swoimi pochłaniającymi duszę oczami.

- Nie powinien był Cię puszczać samą do tego psychola, ale jesteś taka uparta. - szepnął, łapiąc delikatnie za jej dłoń. - Już nie pozwolę, aby ktokolwiek Cię skrzywdził. Obiecuję. Tylko błagam, obudź się.

Niespodziewanie tak jakby Biała Pantera usłyszała głos Barnes'a, powoli uniosła powieki. Zmarszczyła czoło, doznając okropnej migreny. Brunet zaczął mówić wielokrotnie jej imię, ale głośny szum w uszach sprawił, że Azura widziała tylko, jak mężczyzna porusza uszami. Nie słyszała jego głosu. Była całkowicie zdezorientowana i otumaniona.

- James...- z trudem wypowiedziała jego imię. Przełknęła głośno ślinę, aby nawilżyć zaschnięte gardło. - Nic nie słyszę.

Po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Była to reakcja na to, co się wydarzyło oraz oznaka bólu, jaki odczuwała w całym ciele. Bucky położył jej rękę na swojej skroni, dając do zrozumienia, że czarnowłosa ma czytać z jego myśli.

- Nie martw się, niedługo będzie Ci lepiej - pomyślał.

Po tym, jak wzięła kilka głębszych wdechów - aby się uspokoić - w głowie usłyszała głos, który tak bardzo uwielbiała. Nie była jednak w stanie za pomocą telekinezy mu cokolwiek odpowiedzieć, więc z trudem zmusiła usta do lekkiego uśmiechu.

- Musisz tylko trochę wypocząć. - dopowiedział.

- Zostań przy mnie - miała wrażenie, jakby słowa rozmazywały się w jej umyśle, co było okropnym doznaniem. - Proszę - załkała, doświadczając nieprzyjemnego dreszczu.

Bucky ułożył się obok hybrydy, pozwalając, aby oparła głowę na jego zdrowym ramieniu. Za to biomechaniczną ręką, delikatnie masował jej plecy. Byli tak blisko siebie, że ich klatki piersiowe stykały się ze sobą. Czuli swoje wzajemne ciepło oraz czuły dotyk. Była to tylko krótka chwila normalności, na jaką rzadko mogli sobie pozwolić. Kiedy Biała Pantera myślała, że w jej życiu zaczyna się wszytko układać, to zjawił się ktoś, kto pragnął jej zguby.

Dlaczego te wszystkie złe rzeczy przydarzają się akurat mnie?

To samo pytanie zadawał sobie również codziennie Bucky Barnes. Oboje przeżyli bardzo dużo potwornych chwil, ale w tamtym czasie nie mieli nikogo. Teraz mają siebie.
Azura tylko przy nim mogła poczuć się, choć chwilę bezpieczeństwa. Próbowała zapomnieć o tym, co wydarzyło się kilka godzin wcześniej, ale miała niemylne przeczucie, że to dopiero początek najgorszej grozy, jaka ją czekała.

~*~

Do uszu hybrydy nagle napłynęła fala dźwięków. Było to niczym przebudzenie dla jej uszu. Nie podniosła się z obawy, że choćby najmniejszy ruch spowoduje u niej fale bólu. Gdy uniosła powieki, ujrzała siwe tęczówki James'a, które błyszczały niczym nieskazitelny diament. Prawy kącik ust mężczyzny unosił się lekko do góry.

- Jak się czujesz? - spytał szeptem, przeczesując jej czarne kosmyki włosów za ucho.

Wzruszyła się, słysząc słowa mężczyzny. Nie miała pojęcia, że aż tak ucieszy się i zarazem zatęskni za tym zachrypniętym głosem. Nabrała głęboko powietrze nosem, aby poczuć jego przyjemną woń.

- Nie najgorzej - po jej policzku spłynęła łza, którą Bucky otarł metalowym opuszkiem palca. - Kiedy jesteś obok, wszytko wydaje się, jakby mniej przygnębiające niż jest w rzeczywistości.

Brunet lekko się podniósł, aby pocałować czoło dziewczyny.

- Myślisz, że to, co jest między nami, ma jakąkolwiek przyszłość? - spytała, spuszczając wzrok.

- Co masz na myśli? - skrzywił się, nie wiedząc, do czego zmierza Azura.

- Nic konkretnego. - zbyła jego pytanie. - Ale musisz mi coś obiecać.

- Kolejna obietnica? - spiął się, czując, że jej ton nie wróży nic dobrego.

- To ważne. - wzięła głęboki wdech, aby ponownie nie zacząć płakać. - Jeżeli coś złego mi się przytrafi, to daj słowo, że nie będziesz nade mną rozpaczać. Trwaj w życiu, które otrzymałeś od losu i ciesz się każdym dniem, jakby był twoim ostatnim, nawet gdy już mnie nie będzie w tej historii.

- Nie pozwolę, aby cokolwiek Ci się stało! - nie dowierzał w słowa Białej Pantery, może dlatego, że nie wyobrażał już sobie przyszłości bez tej istoty.

- James, proszę. - wtuliła się mocniej w jego tors, ukrywając łzy, których nie mogła już powstrzymać. - Przyrzeknij.

Nabrał głęboko powietrze. Wyraźnie słyszał szloch dziewczyny i wiedział jakie to dla niej ważne. Ciężko było mu jednak przysiąc bez bólu, który odczuwał w sercu.

- Przyrzekam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro