Wielki Finał

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie miała pojęcia, co teraz nastąpi. Jedyne co wiedziała to to, że jej żywot niedługo może się zakończyć. Jednak nie to wzbudzało w Panterze największy strach. Najbardziej obawiała się o swoich najbliższych. Nate zapowiedział, że ich wszystkich zabije, a dziewczyna nie była w stanie nic z tym zrobić. Ta bezradność rozsadzała ją od środka.

Kiedy została wyprowadzona z magazynu, żołnierze wepchnęli ją na tył furgonetki. Nie jechali długo. Od razu po zatrzymaniu pojazdu, Hybrydę wypchnięto na zewnątrz i ponownie była prowadzona na ślepo. Czuła jak srogi, zimowy wiatr przyszywa jej ciało. Wokół niej panował gwar składający się z licznych kroków, nieznajomych głosów i głośnego warkotu jakieś maszyny. Oprócz tego do jej uszu wpadł jeszcze szum wody oraz odgłosy mew. Nagle poczuła, jak ktoś popycha ją raptownie w dół, wskutek czego wylądowała na twardym podłożu. Żołnierz przykuł ręce Azuri do metalowej rury. Po kilku minutach siedzenia w miejscu miała wrażenie, że się przemieszczają.

- Nadszedł czas na ostatnią wycieczkę w Twoim życiu - Usłyszała nad sobą znajomy głos, należący do Nathaniela.

Mężczyzna nieoczekiwanie ściągnął worek z jej głowy. Na samym początku Pantera musiała przymrużyć powieki przez reflektory dające jaskrawy, biały blask. Kiedy już przyzwyczaiła wzrok do światła, uświadomiła sobie, gdzie się znajduje. Był to prom towarowy, który przeciwieństwie do innych tego typu statków przemieszał się bardzo szybko w kierunku otwartego oceanu. Na głównym pokładzie stało mnóstwo pustych kontenerów. Na środku przymocowano wysoki dźwig. Hybryda była przykuta kajdanami do bariery okrętu. Oglądając się za siebie, mogła dostrzec tysiące lamp, oświetlających miasto, od którego z każdą sekundą się oddalali. Poczuła, jak mroźny wiatr przeszywa całe jej ciało, przez co zaczęła się trząść. Była osłabiona i w bardzo złym stanie. Nie zwracała już nawet uwagi na krążących wokół niej zamaskowanych, uzbrojonych żołnierzy. Kiedy zadarła głowę do góry, ujrzała na niebie miliardy gwiazd. Błagała je, żeby to wszystko się już zakończyło.

- Moja droga Azurko - Stanął tuż przed nią Huntsman, patrząc na swój zegarek na nadgarstku. - Jest godzina jedenasta dwadzieścia, czyli za dokładnie czterdzieści minut rozpocznie się nowy rok! Będziesz miała to szczęście i ostatni raz w swoim marnym żywocie obejrzysz fajerwerki! Co prawda z daleka, ale lepsze to nisz nic - Wzruszył ramionami, gdy Pantera obdarzyła go morderczym wzrokiem. - Już się tak nie grymaś. - Ukucnął, aby ich twarzy były na równym poziomie. - Żeby nie było, że taki ze mnie potwór, sprzedam informację, która na pewno Cię uszczęśliwi. Jednak musisz ładnie poprosić.

- Idź do diabła - Wycedziła.

- Na pewno? - Prychnął, podnosząc jedną brew do góry. - Lepiej się dobrze zastanów.

Nastała między nimi napięta cisza, podczas której Hybryda zrozumiała, że i tak nie ma nic już do stracenia. Nate pogrywał z nią na każdym kroku i doskonale o tym widziała, jednak pomimo jego szerokiego uśmiechu, dziewczyna dostrzegła w oczach mężczyzny wściekłość, która ją zaintrygowała.

- Poproszę - Warknęła przez zaciśnięte zęby.

- Co? - Nastawił ucho. - Chyba nie dosłyszałem.

- Ładnie proszę skurwielu! - Wykrzyczała.

- Mogłoby być grzeczniej, ale jak już mówiłem, lepsze to niż nic - Stanął na równe nogi, nie urywając ich kontaktu wzrokowego. - Twoi dzicy przyjaciele dotarli szybciej do Stanów, niż się tego spodziewałem - Mówił znudzonym głosem. - Zamierzałem zrobić dla nich wybuchowe przywitanie - Azurze na te słowa serce zaczęło mocniej bić. Nie było wątpliwości, że Huntsman chciał zrównać z ziemią całe osiedle wraz z jej rodziną. - Niestety i tutaj przypada punkt dla Wakandyjczyków, ponieważ jakimś cudem udało im się zabić wszystkich moich snajperów i zdetonować niespodzianki.

Na tę wiadomość po policzkach Hybrydy zaczęły spływać łzy, a jej kąciki ust uniosły się, tworząc uśmiech. Odetchnęła z ulgą, wiedząc, że jej ukochani żyją. Że Bucky żyje. Zaczęła się głośno śmiać.

- To jednak nie zmienia faktu, że i tak prędzej czy później wyrżnę całą twoją rodzinkę w pień. - Dodał, widząc zadowolenie na twarzy Pantery.

- Nie zdążysz - Odparła. - Ty i ta Twoja śmieszna organizacja jesteście na celowniku mojego ludu, którego na czele stoi najpotężniejszy król ze wszystkich króli - T'Challa oraz służb specjalnych Ameryki, w tym mojego wuja Everetta Ross'a, a co dla ciebie najgorsze, spust broni trzyma najgroźniejszy zabójca ostatnich dziesięciu dekad Zimowy Żołnierz, czyli mój facet. Skoro ja nie mogę Cię zabić, to oni to zrobią. Naprawdę dziękuję za tę szczęśliwą informację - Powiedziała zachwycona. - Teraz możesz mnie już zabić. Z miłą chęcią umrę ze świadomością, że po bardzo krótkim czasie spotkamy się w piekle.

- Skoro tak bardzo pragniesz śmierci, to z miłą chęcią spełnię twoje życzenie - Powiedział wściekły.

Rozkuł łańcuch, następnie agresywnym szarpnięciem za kajdany, podniósł Hybrydę do góry. Przez sporą utratę krwi oraz przemęczenie dziewczyna ledwo trzymała się na nogach, jednak nie miała innego wyboru niż pójście za Huntsman'em w nieznanym dla niej kierunku. Po drodze upadła cztery razy, ale mężczyzna na to nie zważał. Z wielką siłą ciągnął Panterę za sobą, nie czekając, aż ta się podniesie. W końcu stanął niedaleko przytwierdzonego do pokładu dźwigu, koło którego stała metalowa, metrowa skrzynia wyglądająca jak stary skarbiec z trzema dziurami po przeciwnych ścianach.

- To właśnie Twoja trumna Azuro - Oświadczył, gdy jeden z żołnierzy otworzył grube drzwi sejfu. - Wykonaliśmy ją specjalnie dla Ciebie z resztek naszego Vibraniu. Po zamknięciu nie będzie w stanie nic jej otworzyć. Twoje zatopione truchło spocznie na dnie Atlantyku. - Mówił z zafascynowaniem. - Nie umrzesz godnie jako bohaterka czy wojowniczka, tylko jak żałosna ofiara zemsty. To nasz wielki finał! - Wykrzyczał.

Stanął za jej plecami, po czym zaczął pchać dziewczynę prosto do środka ciasnego skarbca. Została zmuszona usiąść w nim z podkurczonymi nogami i mocno zacieśnionymi ramionami do ciała. Ostatni raz spojrzała na szaleńczy uśmiech Huntsmana, zanim ten zatrzasnął drzwi jej trumny. Usłyszała huk, kiedy mężczyzna zatrzasnął zapadki zamka i wyrwał jedyny uchwyt, dzięki któremu można było otworzyć skrzynie. Serce biło jej jak oszalałe. Była przerażona, ale wiedziała, że to musiało w końcu nastąpić. Jedynym oświetleniem dla Hybrydy był blask reflektorów, przecierający się przez dziurki ścian. Starła się jakoś uspokoić, nabierając głębokie wdechy, ale niespodziewanie skarbiec zatrząsł się, gdy dźwig podniósł go do góry i przeniósł nad wodę. Skrzynia kołysała się, a Azura miała wrażenie, że z przerażenia zaraz zemdleje. Trzęsły jej się ręce, a kropelki łez niekontrolowanie spływały po zimnych policzkach. Pantera powtarzała sobie w głowie, że musi jakoś się opanować, więc oczyściła umysł, a jej myśli zaczęły krążyć wokół najlepszych wspomnień. Zamknęła oczy, żeby dokładnie wyobrazić sobie uśmiechniętą twarz ukochanego i każdy moment spędzony z nim. Retrospekcja dwudziestodwulatki nagle zatrzymała się na jednej chwili - Jechali razem autem, zmierzali do Bronx, a z głośników radia wybrzmiała piosenka z jej ulubionego filmu.

- Chciałam ci powiedzieć o tym uczuciu, które we mnie nie wygaśnie. - Zaczęła cicho śpiewać i łkać. - Patrzę na ciebie i marzę, że dzisiejszej nocy jesteś mój. Mam cię w zasięgu wzroku. - Przerwała, płacząc głośniej. Kiedy się uspokoiła, wyśpiewała dalsze słowa tekstu, nieustanie myśląc o Jamesie. - Czuję, że między nami jest jakaś magia. Chcę cię przytulić, więc mnie wysłuchaj Chcę ci pokazać, na czym polega miłość Kochanie, wieczorem Mam cię w zasięgu wzroku. Musisz wreszcie zrozumieć, że ta miłość jest nam przeznaczona...*

Z gardła Azuri wydobył się krótki wrzask przerażenia, kiedy usłyszała potężny huk. Po kilku sekundach zorientowała się, że hałas pochodził z pokładu statku. Do jej uszu dotarły także krzyki oraz liczne strzały z broni. W sercu Hybrydy zatliła się nadzieja, że to całe poruszenie spowodowała odsiecz, która przybyła jej na ratunek. Starała się dostrzec cokolwiek przez małe otwory w ścianie, ale niewiele przez nie widziała. Nagle poczuła, jak spada, a następnie nastąpiło raptowne uderzenie. Woda zaczęła wlewać się strumieniami przez dziury skrzyni. Tonęła. Szła na dno w zawrotnym tempie. W ostatniej chwili zdążyła nabrać powietrza, gdy wnętrze całkowicie zalała lodowata woda. Kopała w ścianę ze wszystkich sił, próbując się wydostać, ale jej wysiłek nie dawał żadnego efektu.

~*~

Huntsman stał dumnie wyprostowany z zaplecionymi rękoma na klatce piersiowej. Wpatrywał się w zawieszoną na haku skrzynię, w której wcześniej uwięził Azurę. Nie mógł doczekać się, aż jego zemsta w końcu zostanie dopełniona.

- Panie! - Usłyszał za sobą wołanie, kiedy się odwrócił, zobaczył biegnącego w jego stronę żołnierza, który w dłoni trzymał tablet. - Niezidentyfikowane obiekty lecą w naszą stronę, podejrzewamy, że są to quinjety Wakandyjczyków. - Podał mu urządzenie, ukazujące dwie czerwone, poruszające się kropki.

- Cholerne dzikusy są tu za szybko! - Wrzasnął wściekły - Zestrzelić!

- Tak jest!

Mężczyzna wydał rozkaz przez krótkofalówkę. Pokład był wyposażony w harpoony, które zostały skierowane na zbliżające się obiekty. Po chwili rakiety zostały wystrzelone, a po niebie rozniósł się błysk. Nate nieustanie patrzył w ekran, oczekując, że jedna z kropek zniknie z ich radaru. Jednakże tak się nie stało. Nie wiedział, że T'Challa rozkazał wzmocnić pole ochronne wakandyjskich quinjetów, żeby nie został popełniony błąd z wyspy. Nagle niebo zostało rozświetlone przez reflektory z powietrznych statków. Rozpoczęły się strzały z obu stron.

- Spuścić skrzynię do wody! - Rozkazał krzykiem w stronę swojego podwładnego, który stał przy panelu sterowania maszyny. - Natychmiast! - Żołnierz wykonał polecenie, naciskając odpowiedni przycisk, wskutek czego sejf z impetem uderzył o tafle wody, a następnie zaczął szybko tonąć. - Wybijmy tych dzikusów! - Wziął do ręki karabin, celując do wyskakujących ludzi z quinjetów.

~*~

Kilka godzin wcześniej...

Wszyscy zaczęli tracić nadzieję na to, że znajdą Azurę. Nie mieli pojęcia, dokąd mógł zabrać ją Huntsman. Wyłączyli nagranie okazujące tortury dziewczyny. Nie mogli dłużej patrzeć i słuchać jej cierpienia. Minęła godzina od ich przybycia do hangaru. Ross z Okoye starali się znaleźć cokolwiek, co doprowadzi ich do Białej Pantery, ale Szakale nie zostawili po sobie żadnego znaczącego śladu. Przez spadający śnieg, nie było na zewnątrz nawet odcisków opon. Bucky ponownie utkwił w swojej pustce. Nie ruszył się o krok. Jego wzrok był utkwiony gdzieś w przestrzeni. Nie chciał się poddawać, ale był bezsilny. Nie mieli nawet pewności czy Hybryda żyje.

- Powinniśmy wziąć auto i rozejrzeć się po okolicy - Zaproponował Everett, przerywając ciszę.

- To i tak bezsensowne - Odparła Okoye. - Jeżeli mają jakiś samolot, mogą być już daleko stąd. Albo mogli ukryć się gdzieś w mieście, nawet w podziemiach. Nie mamy czasu na przejażdżki po okolicy z nadzieją, że przypadkiem spodkami ich gdzieś za rogiem.

- Za to bezczynne siedzenie w tym hangarze to idealny plan na zmarnowanie czasu, którego Azura nie ma! - Zironizował wściekły agent. - Co o tym sądzisz Barnes? - Ten jednak nic mu nie odpowiedział. - To co? Mamy tu tak siedzieć i czekać na jakiś cud?!

Niespodziewane jak na zawołanie Rossa, bransoletka Kimoyo Okoye zaczęła połyskiwać. Generał nacisnęła odpowiednią kulkę, a nad jej nadgarstkiem wyświetlił się hologram Shuri.

- Mam dobre wieści! - Oświadczyła księżniczka z otuchą, na co James jakby otrząsnął się z transu.

- Mów!- Szybkim krokiem podszedł do strażniczki Dory. Jego serce zaczęło bić szybciej. - Azura żyje?

- Tak! Ponownie udało nam się na chwilę przełamać barierę maskującą Szakali - Mówiła bardzo szybko i nerwowo. - Jej puls jest bardzo słaby.

- Nic dziwnego - Wtrącił się Ross. - Huntsman ją torturował i straciła dużo krwi.

- Musi być na statku. Jej ostatnia lokalizacja wskazała ujście rzeki Jamaica Bay i tylko jeden statek towarowy półtorej godziny temu wypłynął z portu. T'Challa i strażniczki poleciały tam dwoma quinjetami, ja lecę po was trzecim. Służby specjalne Ameryki też już zostały poinformowane. Będę za dziesięć minut, szykujcie się na niezłą jatkę. - Powiedziała walecznym tonem. - Nie sądzę, żeby Szakale przywitali nas ciepłą herbatką i ciastkami.

Hologram księżniczki zniknął, a cała trójka popatrzyła na siebie z nadzieją w oczach.

- Odzyskamy ją - Odezwała się Okoye ze łzami w oczach.

- A te sukinkoty pożałują każdego swojego grzechu - Dopowiedział Barnes.

W jego żyłach przepływała chęć zemsty za krzywdy ukochanej. Miał zamiar zabić każdego, a przede wszystkim samego Huntsmana, za całe zło wyrządzone Azuri. Pragnął odpłacić mu się za każdą jej łzę, ból, krzyk i za każdy bezsilny moment oraz chwile strachu, które wywołał. Nie mógł doczekać się, aż wystrzeli kulkę z pistoletu prosto w serce Nate'a.

~*~

T'Challa w stroju pantery stał przy fotelu, pilotującej quinjeta strażniczki Dory. Musiał mieć widok na wszystko, co dzieje się przed nimi. Miał też nadzieję, że podrasowane wzmocnienia ochronne wytrzymają pociski Szakali. Lecieli już nad oceanem, jednak nadal znajdowali się blisko wybrzeża.

- Królu, zbliżamy się do celu - Poinformowała go kobieta.

- Włącz pole ochronne i bądź czujna - Wydał rozkaz opanowanym tonem.

Nagle na niebie przed nimi pojawiły się trzy pociski. Jeden udało im się ominąć, jednak dwa następnie trafiły w dziób i w bok. Pole ochronne wytrzymało, a quinjet wyszedł z tego bez szwanku. Obniżyli lot, zatrzymując się tuż przed statkiem towarowym.

- Wambini! - Wykrzyczał, zauważając pierwszych żołnierzy Szakali. Zaczął się ostrzał, na co oni odpowiedzieli im tym samym. Dostrzegł także Huntsmana, który wykrzyczał coś do swojego podwładnego, na co ten spuścił do wody metalową skrzynię. Król z przerażeniem domyślił się, że to właśnie w niej została uwięziona Hybryda. - Masihambe! (Ruszamy!) - Zwrócił się do dwudziestu strażniczek Dory.

Podbiegł do otwartego włazu w podłodze. Na jego twarzy pojawiła się maska pantery. Wylądował na pokładzie promu, a tuż za nim znalazły się uzbrojone wojowniczki. Król za pomocą szponów zaatakował pierwszych żołnierzy, którzy zagradzali mu drogę. Nie zastanawiając się ani sekundy dłużej wyskoczył za burtę, w miejsce, gdzie zatonął sejf. Serce kołatało mu jak oszalałe, obawiając się, żeby nie było za późno. Dopłynął na samo dno. Usłyszał stłumiony huk wydobywający się ze skrzyni. Był już pewien, że w środku jest Biała Pantera. Nigdzie nie było uchwytu, za który mógłby pociągnąć. Szponami starał się przebić ścianę, ale ku zaskoczeniu mężczyzny, metal okazał się zbyt twardy. Zdołał zrobić tylko powierzchowne rysy. Jednak się nie poddawał, pomimo kończącego się w jego płucach tlenu. Uderzenia ze strony dziewczyny ustały, co wskazywało na to, że traciła siłę oraz przytomność. Adrenalina buzowała w całym ciele T'Challi. W duchu błagał Azurę, żeby się nie poddawała. Sam zaczął mieć mroczki przed oczami. Niespodziewanie ze środka wydostała się błękitna poświata, która spowodowała wybuch. Wskutek czego Król został oszołomiony i odepchnięty na kilka metrów.

~*~

Azura czując, że jej żelazna "trumna" wylądowała na dnie, ostatkiem sił kopała w ścianę. Traciła przez to potrzebny tlen, ale wtedy o tym nie myślała. Ogarnęła nią panika. Niespodziewanie do uszu Hybrydy dotarł dźwięk drapania metal o metal. Wiedziała, że to T'Challa przybył jej na ratunek. Mijały minuty, a ona nadal tkwiła w skrzyni. W końcu zaczęła dławić się wodą. Powieki stawały się coraz cięższe, a wszystko wokół ucichło. Traciła przytomność. Zanim jednak zamknęła oczy, pojawiła się przed nią błękitna, jaskrawa kula.

~ To jeszcze nie twój czas moja Biała Pantero

Echem rozniósł się głos, który Azura rozpoznała. To była Bast. Kula rozbłysła jeszcze mocniej, następnie wybuchła, niszcząc ściany sejfu, ale nie raniąc samej dziewczyny. Hybryda poczuła, jak ktoś łapie ją za ramiona i ciągnie do góry. Sama nie miała w sobie energii, żeby się poruszyć. Po kilku sekundach jej głowa znalazła się na powierzchni.

- Azura oddychaj - Usłyszała przy uchu znajomy, męski głos, należący do T'Challi.

Wzięła bardzo głęboki, upragniony wdech powietrza. Popatrzyła w niebo, na którym błyszczały gwiazdy. Uśmiechnęła się szeroko, a po jej policzkach spłynęły łzy szczęścia. Nie była w stanie uwierzyć, że ponownie jest jej dane zobaczyć ten przepiękny widok. Nagle pojawił się nad nimi trzeci quinjet, zaczął strzelać w statek towarowy, a z dołu otworzył się właz. Król zanurzył się pod Hybrydą, aby wziąć ją na barki, następnie zaczął wspinać się po spuszczonych drabinkach.

Na pokładzie był Ross, Okoye, Shuri i James. Za sterami siedziała Nakia. Nie da się opisać tego, co czuł Bucky, kiedy zobaczył swoją ukochaną. Jednak nadal obawiał się o stan jej zdrowia. Brunet odebrała Białą Panterę od Króla, gdy byli wystarczająco blisko. Wziął ją w swoje ramiona, siadając z nią na podłodze. Ciało dwudziestodwulatki pokrywały liczne rany, a jej ciuchy były ubrudzone krwią. Skóra Hybrydy była lodowata. Ale oddychała. Barnes palcami pozbył się mokrych kosmyków włosów z jej twarzy. Azura z ledwo kontaktującymi oczami spojrzała na mężczyznę. Miała rozmazany obraz, ale wiedziała, kto ją do siebie przytula. Modły Białej Pantery zostały wysłuchane. Znów mogła poczuć jego dotyk. Odnalazła dłoń bruneta i lekko ją ścisnęła. Uśmiechnęła się, wywołując u Barnesa łzy, które spłynęły mu po policzkach. Ona również płakała.

- Wiedziałam, że mnie odnajdziesz - Każde słowo wypowiedziała z trudem i słabym głosem.

- Przepraszam, że trwało to tak długo. - Powiedział łamiącym głosem.

- Mieliśmy przestać przepraszać - Napomniała, po czym zakaszlała, pozbywając się resztki wody z płuc. Kiedy rozejrzała się wokół, zobaczyła wzruszone twarze swoich najbliższych. - Nawet nie wiecie, jak cieszę się, że was widzę.

- My również Azuro - Odparła Okoye, gładząc swoją pasierbicę po policzku. - Ale ta bitwa jeszcze trwa. Zakończmy żywot tych szakalskich ścierw! Wakanda w moim sercu!

Odkrzyknęli jej tym samym, po czym Nakia obniżyła lot tuż nad pokład statku, przez co bardziej było słychać wystrzały z broni oraz wrzaski zabijanych. Generał wyskoczyła przez właz, a tuż za nią ruszył T'Challa, Nakia i Ross. Barnes podniósł dziewczynę i ułożył ją na fotele przy ścianie.

- Zabiję go za to wszystko, co Ci zrobił - Powiedział grożącym tonem, a w jego oczach Hybryda dostrzegła szał mordu.

- James błagam, zostań - Jej oddech przyśpieszył, tak samo, jak bicie serca, gdy Bucky puścił jej dłoń. - Nie idź tam! Nie mogę Cię stracić.

- Nie martw się - Odparł krótko, nie zważając na jej prośby. Nikt ani nic nie było w stanie go powstrzymać. Wziął w dłonie karabin i stanął na krawędzi otwartego włazu. Spojrzał na stojącą obok Shuri. - Zaopiekuj się nią. - Księżniczka kiwnęła głową, po czym Biały Wilk wyskoczył, dołączając do krwawej walki.

Azurze nie było dane nacieszyć się wolnością, gdy jej najbliżsi narażali życie, żeby zlikwidować Huntsmana oraz jego żołnierzy. Bała się, że któreś z nich zostanie ranne lub nie wróci z tej bitwy. Pomimo wycieńczenia, naszła ją fala adrenaliny.

- Zdejmij mi to ustrojstwo! - Zwróciła się nerwowo do siostry króla, szarpiąc rękoma za metalową obrożę.

Shuri szybko wyciągnęła ze skrzyni odpowiednie narzędzia, następnie podbiegła do Białej Pantery, rozmontowując wynalazek, tłumiący jej nadludzkie zdolności. Również uwolniła jej nadgarstki z kajdanek. W tym samym momencie w organizmie dziewczyny rozpoczęła się regeneracja oraz przyrost siły. Otumanienie powoli znikało, a rany samoistnie się goiły. Tęczówki Hybrydy zmieniły kolor na błękitny. Wzięła głęboki wdech. Kiedy wstała na nogi, zachwiała się do przodu. Księżniczka w ostatniej chwili zdążyła złapać dziewczynę za ramiona, ochraniając ja przed upadkiem.

- Oszalałaś?! - Krzyknęła Shuri, starając się przemówić jej do rozsądku. - Chcesz, w tym stanie tam iść?! Wracaj natychmiast na miejsce!

- Nie zostawię ich samych na pastwę tego szaleńca! - Wyrwała się z jej uścisku. Podeszła do otwartego włazu spoglądając w dół, gdzie rozgrywała się rzeź. - To także moja wojna - Popatrzyła z powagą na przyjaciółkę, dając jej do zrozumienia, że nie da się powstrzymać. - Już czuję się lepiej - Dodała, wytwarzając wokół swojej dłoni niebieską smugę.

- W takim razie ja też idę - Oświadczyła, gdy z jej bransolet powstały bronie palne.

~*~

Huntsman zrozumiał, że przegrywa, gdy zobaczył, jak Król Wakandy wyciąga Azurę z wody i przenosi ją na swoich barkach do quinjeta. Zawładnęła nim szaleńcza wściekłość. Cały długoletni plan jego zemsty trafiał jasny szlag. Nie miał nic do stracenia. Zamierzał wymordować wszystkich po kolei. Ostrzeliwał strażniczki Dory, biegnące w jego kierunku. Miotał pociskami na wszelkie strony, nie zważając nawet, czy w zasięgu strzałów nie znajdują się jego podwładni. Uciekł do nadbudówki, zatrzaskując za sobą ciężkie drzwi. Chaotycznie zaczął szukać swojej torby. Kiedy w końcu ją odnalazł, wyciągnął z niej metalową skrzynkę, której zawartość stanowiły fiolki z Superserum oraz strzykawka. Wstrzyknięcie płynu do swojego organizmu dla Nate'a było już niemalże rutyną, więc sama procedura zajęła mu tylko kilka sekund. Już po chwili poczuł ból w każdym mięśniu ciała. Jego budowa oraz wzrost częściowo przypominała Hulka, jednak ta była bardziej ludzka, a kolor skóry stał się czerwonosiny jak przy oparzeniach trzeciego stopnia. Wypukły mu żyły, a źrenice zmniejszyły. Ponownie mógł poczuć się jak niepokonane bóstwo. Podarte ubrania zakrył płaszczem, a na biodrach zapiął pas z bronią oraz karambitem, który tak naprawdę należał niegdyś do Azuri. Nie zakładał swojej maski, ponieważ nie była już mu potrzebna. Pewny siebie wyszedł z ukrycia. Został zaatakowany przez jedną z wakandyjskich wojowniczek. Walka pomiędzy nimi nie trwała długo. Bez problemu wyrwał z jej dłoni włócznie, po czym jednym ruchem przebił serce rywalki. Gdy kobieta martwa upadła na ziemię, dostrzegł przed sobą Okoye, na której twarzy malowała się rozpacz wymieszana z niewyobrażalnym gniewem, wywołanym śmiercią strażniczki. Z jej gardła wydobył się krzyk wraz z przystąpieniem do ataku.

T'Challa zauważając zawzięty pojedynek Generał z Huntsmanem, starał się do nich przedostać, aby pomóc go zgładzić, ale był powstrzymywany przez wzmożony ostrzał żołnierzy. Nakia również broniła się z każdej strony. Barnes ramię w ramię z Rossem zestrzeliwali każdego, kto znalazł się w ich zasięgu. Wokół panował nieokiełznany chaos. Szakale przewyższali ich liczbą, a wsparcie amerykańskich służb specjalnych nie przybywało. Byli na przegranej pozycji. Okoye także zaczęła, być pokonywa przez Nate'a. W końcu ten wyciągnął sztylet, zadając kobiecie poważną ranę w okolicy żeber. Upadła, uciskając ranę i odczuwając przy tym okropny ból. Mężczyzna miał już zabić wojowniczkę, gdy usłyszał za sobą nawołujący krzyk.

- Huntsman!

Bucky stał kilka metrów od nich, trzymając w rękach przeładowany i odbezpieczony karabin. Celował prosto w głowę Nat'a. Szybko oddychał, pragnąc jak najszybciej go uśmiercić.

- To ty jesteś tym ukochanym zabijaką Azurki. No proszę Zimowy Żołnierz we własnej osobie. - Zaśmiał się szyderczo, odwracając się w stronę bruneta - No dajesz! - Rozłożył swobodnie ręce.

Barnes bez ani sekundy zawahania wystrzelił w niego cały magazynek, jednak pociski odbijały się od jego płaszczu, jak od tarczy ani trochę go przy tym nie raniąc. Ponownie z gardła Huntsmana wybrzmiał chełpiący rechot. Sfrustrowany Biały Wilk wyrzucił broń, ruszając na mężczyznę. Starał się zadawać mu ciosy biomechaniczną ręką, jednak ten blokował każdy jego ruch. Ich walka była bardzo brutalna i zawzięta, aż przeniosła się na tylną rufę, gdzie nie było prawie nikogo.

W kryzysowym momencie bitwy, na pokładzie zjawiła się Hybryda. Za pomocą swoich mocy obezwładniała oraz rzucała żołnierzami we wszystkie strony. Żywych członków organizacji Szakali ubywało, a szala wygranych diametralnie przeszła na stronę wakandyjczyków. Nagle Azura zauważyła leżącą Generał w kałuży krwi pod jednym z kontenerów. Przerażona od razu podbiegła do swojej macochy.

- Okoye! - Zawołała, klęcząc przy niej.

- To nic takiego - Syknęła z bólu.

- Nie graj mi tu teraz twardzielki. - Wyciągnęła z jej boku sztylet, doznając jednocześnie szoku. Rozpoznała karambit, który podarował jej ojciec. To był Kazuki. Dzięki swoim magicznym zdolnościom zaczęła zasklepiać ranę kobiety. Po chwili obok nich stanął T'Challa. - Zabierz ją na quinjet - Nakazała, na co Król wziął Generał na ramiona. - Widziałeś James'a? - Zapytała gorączkowo, zanim odeszli.

- Walczy sam z Huntsman'em po drugiej stronie statku.

Biała Pantera, słysząc to, od razu ruszyła w wyznaczone miejsce. Jej największa obawa właśnie się spełniała. Serce dziewczyny waliło, tak jakby zaraz miało wylecieć z klatki piersiowej. Stanęła na podwyższeniu, dostrzegając scenę walki. Co gorsza, Bucky przegrywał. Huntsman uderzył bruneta w klatkę piersiową z taką siłą, że ten przeleciał kilka metrów, zatrzymując się na metalowej barierce. Dla Azuri wszystko działo się w jakby zwolnionym tempie - Nate wyciągnął pistolet. Wycelował w oszołomionego Jamesa. Nacisnął za spust, a amunicja wystrzeliła. Zanim Hybryda zdążyła jakkolwiek zareagować, pocisk wbił się w lewą pierś jej ukochanego.

- Nie! - Wrzasnęła, a z całego jej ciała wydobyła się błękitna smuga i niczym tornado, wleciała w Huntsmana, który z impetem upadł na ziemię. Do Barnes'a podbiegła z pomocą Shuri. - Ty! - Zawarczała nieludzkim głosem, zbliżając się do leżącego mężczyzny. Wyciągnęła przed siebie rękę, wytwarzając poświatę, która podniosła Huntsmana w powietrze. Rzuciła nim z wielką siłą o podłoże, następnie z powrotem uniosła. I tak jeszcze pięć razy, aż był cały poturbowany i ledwo przytomny. Zawładnęła nią niepohamowana wściekłość. - Ostrzegałam Cię! A teraz zapłacisz za wszystko, co wyrządziłeś mnie i moim ukochanym! - Zacisnęła place dłoni, dusząc tym szyję Nate'a - Teraz umrzesz tak jak Twoja nic niewarta siostra!

Już miała zamienić swoje słowa w czyn, gdy niespodziewanie oślepił ją blask reflektorów, zerwał się ostry wiatr, a do uszu dziewczyny dotarł hałas, pochodzący od helikoptera. Były to służby antyterrorystyczne Ameryki. Pomimo ich przybycia, nadal zamierzała dokonać swojej zemsty. Jeszcze mocniej zacisnęła palce, odcinając całkowicie Huntsman'owi dopływ tlenu.

- Azura czekaj! - Zawołał Ross, stając przy siostrzenicy. - Nie rób tego!

- Jak możesz powstrzymywać mnie przed pozbyciem się raz na zawsze tego śmiecia?! - Spojrzała mu w oczy z wyrzutem. - On zabił moją matkę! Twoją siostrę!

- Wiem - Złapał ją za ramię. - Uwierz mi, że ja również pragnę, żeby ten sukinkot gryzł ziemie, ale jeśli teraz go zbijesz i to na oczach tych agentów, to już na zawsze zostanie Ci przypięta łatka. Nie dadzą Ci spokoju, zwłaszcza że jesteś nadludzką istotą.

- Mam mu darować?! - W jej oczach pojawiły się łzy.

- Nie, ale za to wszystko, co zrobił, śmierć jest dla niego za łagodną karą. To, że go zabijesz, nie przywróci nam Vivian. Nie jest wart ubrudzenia krwią Twojej duszy. - Mówił pełen emocji, żeby tylko powstrzymać Hybrydę przed błędem, jakim jest zemsta. - Jesteś od niego lepsza i masz dobre serce. Jesteś dobra - Powiedział dosadniej, przez co dziewczynie przywrócił trzeźwy tok myślenia.

Uświadomiła sobie, że zabijanie Huntsamana jedyne co zmieni, to ją samą. Gdyby pokierowała się prawem Talionu, stałaby się taka jak Sorcha i Nate. To właśnie ta decyzja miała ją określić jako człowieka dobrego albo złego. Przypomniała sobie, że po zabiciu Campell nie czuła się ani trochę lepiej, a wręcz przeciwnie. Nie mogła pozwolić na ponowne popełnienie tego błędu. Opuściła ręce, tym samym pozwalając nieprzytomnemu mężczyźnie upaść na ziemię. Jego ciało zaczęło się zmniejszać, na skutek kończącego się działania serum. Antyterroryści po linach zaczęli schodzić na pokład łodzi. Azura skierowała wzrok, na leżącego z boku ukochanego. Jej serce na chwilę się zatrzymało, uświadamiając sobie, jak ciężko jest ranny.

- James! - Wykrzyczała, podbiegając do niego i Księżniczki.

Brunet spojrzał na dziewczynę, wymuszając u siebie lekki uśmiech. Było pełno krwi, której jeszcze przybywało. Kiedy antyterroryści schodzili po linach na pokład i aresztowali Huntsmana, Hybryda starała się jak najbardziej ukryć mężczyznę za swoim ciałem, tak żeby nikt go nie rozpoznał.

- Błagałam Cię, żebyś nie szedł! - Powiedziała zrozpaczona, roniąc łzy. Jej ręce się trzęsły, gdy zbliżyła je do rany bruneta. - Zaraz się tym zajmę - Zamierzała zasklepić obrażenie, tak samo, jak zrobiła to z Okoye.

- Czekaj - Zatrzymała ją księżniczka. - Pocisk jest w środku i to bardzo blisko serca. Nie możesz go tak uleczyć.

- To wyciągnij pocisk! - Rozkazała.

Była tak przerażona, że nie myślała logicznie. Po tym wszystkim nie mogła go stracić.

- Jeżeli zrobię to bez odpowiedniego sprzętu, pocisk może uszkodzić serce albo dojdzie do krwotoku wewnętrznego, jeżeli już nie doszło. Musi jak najszybciej zostać zoperowany. Inaczej nie przeżyje.

Te trzy ostatnie słowa odbiły się echem w głowie Białej Pantery. Patrzyła na twarz Jamesa. Jego oczy stawały się coraz bardziej nieobecne. Operacja musiała odbyć się natychmiast i to z odpowiednie wyspecjalizowanym sprzętem, który znajdował się w Wakandzie. Lot trwał kilka godzin, a samo poruszanie ciałem mężczyzny było ryzykiem na przemieszczenie się pocisku i uszkodzeniu serca.
- Na pierwszym quinjetcie jest kapsuła lecznicza - Shuri otworzyła szerzej oczy, wpadając na pomysł, jak uratować życie Barnes'owi. - Nie zoperuje go, ale może zahibernować, co zmniejszy ryzyko przemieszczenia się pocisku i działania krwotoku. - Księżniczka złapała za ręce Hybrydy i przyłożyła je do materiału na piersi Bucky'ego - Mocno uciskaj i nie pozwól mu się ruszać! Zaraz wrócę z noszami!
Biała Pantera robiła tak, jak nakazała jej siostra Króla. Czuła na skórze dłoni krew z materiału, która całkowicie była przesiąknięta czerwoną cieczą. Błagałam o jeszcze jedną szansę. To nie był pierwszy raz, kiedy otarli się o śmierć, ale za każdym razem jakimś cudem ocalali. Prosiła o jeszcze jeden taki cud.

- Azura - Usłyszała zachrypnięty głos ukochanego.

- Nic nie mów - Nakazała, gładząc wolną ręką jego policzek. - Oszczędzaj siły.

- Spójrz - Powiedział kolejne słowo, tak jakby było to coś bardzo ważnego.

Wzrok James'a był utkwiony gdzieś w oddali. Azura spojrzała w tym samym kierunku. Było to coś niesamowitego. Mieli idealny widok na panoramę Nowego Jorku, nad którym co chwilę rozbłyskiwały fajerwerki na rozmaite kolory. Wybiła północ. Tym samym kończył się rok i zaczął następny.

- Szczęśliwego nowego roku Azuro - Wypowiedział z trudem, ale czuł niezależnie, jak bardzo cierpiał, że musi to zrobić.

- Szczęśliwego nowego James - Odpowiedziała, wymuszając uśmiech, następnie całując go delikatnie w skroń.

- Kocham Cię

Nie zdążyła wyznać mu tego samego. Powieki Bucky'ego zamknęły się, gdy stracił przytomność. Przestał oddychać. Krwotok jeszcze bardziej się nasilił. Azura zaczęła krzyczeć, wzywając pomocy.

Dla reszty świata nowy rok dopiero się rozpoczynał, ale dla Jamesa on się kończył.

Kończył mu się czas...

###############################################################

* Przetłumaczony tekst piosenki "Hungry Eyes" Eric Carmen


Moi drodzy czytelnicy po pierwsze chciałabym wam złożyć najlepsze życzenia w tym nowym roku. Dużo zdrówka, spokoju, spełnienia marzeń i żeby ten rok był lepszy od poprzedniego.

Po drugie chciałam powiedzieć, że zamierzałam stawić ten rozdział 31 grudnia, ale niestety nie wyrobiłam się z korektą, a moja impreza sylwestrowa przedłużyła się do 2 stycznia.

Po trzecie zamierzam w tym roku pisać więcej i nie mówię tu tylko o "Zimowy Żołnierz- Biały Wilk". Tym samym chciałabym was zaprosić do mojej nowej książki "The Wolf's War". Niedługo pojawią się tam nowe rozdziały, ponieważ zaczęłam je pisać na zapas. Więc zapraszam i mam nadzieję, że historia się spodoba.

No i jeszcze ostatnia informacja. Jest to dla mnie dość ważne. Zostało jeszcze kilka rozdziałów, to zakończenia tej opowieści. Piszę tę książkę kilku lat i będzie mi bardzo ciężko się z nią rozstać, ale mam nadzieję, że będziecie ze mną, gdy opublikuję epilog.

A więc... Do następnego!

Samotnywilk82







Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro