Prawo Talionu

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tak niewiele dzieliło ją od upragnionej wolności. Wystarczyło tylko dostać się na lądowisko, ukraść jeden z quinjetów i wylecieć poza granice Wakandy. Jednakże boczne korytarze oraz schody były niczym labirynt nie do przejścia. Rana w nodze dla Hybrydy również stała się wielkim obciążeniem. Lek od Ayo przestał działać. Gdyby tylko zdołała zdjąć mechaniczną obrożę, która neutralizowała jej moce — obrażenie samo by się szybko zagoiło, a Azura dzięki swojej mocy dałaby radę pokonać drogę na zewnątrz znacznie szybciej. Po długim uciekaniu w końcu była już prawie przy wyjściu. Zanim jednak dotknęła klamki, drzwi stanęły przed nią otworem. Jej bicie serca znacznie przyśpieszyło.

— Ty nie istniejesz.

Z trudem wyjąkała, widząc stojącego przed nią w bezruchu mężczyznę w czarnej masce oraz w tym samym kolorze długim, skórzanym płaszczu z kapturem, zakrywającym całą jego głowę. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Wmówiono jej, że zamaskowany morderca jest tylko demonem z koszmarów, ale on naprawdę istniał.
Istniał i atakował dziewczynę tym samym szaleńczym spojrzeniem co dwanaście lat temu. Utykając na jedną nogę — nieznajomy robił ciężkie kroki w kierunku Azuri. Ta jednak stała w bezruchu, myśląc, że jej umysł ma jakieś chore przewidzenia albo że z powodu stresu, gnębi ją przerażająca postać, którą w dzieciństwie sobie wyimaginowała. Jednakże on był prawdziwy. Nagle coś błysło w jego dłoni, na co Biała Pantera zwróciła natychmiast uwagę. Znała doskonale ten przedmiot. W dniu porwania, W'Kabi podarował córce sztylet, który ona nazwała niegdyś Kazuki. Tą bronią zraniła mężczyznę, kiedy ten zabił jej dziadka.
Poczuła nagle na swojej szyi mocny uścisk. Morderca przyparł ją do ściany i wysoko podniósł. Nie mogła nabrać powietrza. Przez przypływ paniki zaczęła się bezskutecznie szarpać. Napastnik przybliżył ostrze do twarzy ciemnoskórej. W tym momencie podświadomość oraz intuicja przejęły kontrolę — spowodowały, że Azura chwyciła za nadgarstki przeciwnika i mocno kopnęła go obiema nogami w brzuch. Gdy ten cofnął się o kilka kroków do tyłu, wojowniczka wykręciła jego dłonie, uwalniając szyję z podduszenia. Upadła na podłogę, nabierając łapczywie powietrza. Gdy mężczyzna ponownie zbliżał się do niej, Hybryda szybko wstała i nie zważając na ból w udzie, uciekła w przeciwnym kierunku. Ponownie znalazła się na schodach i zbiegała na dół, w kierunku tego samego punku, od którego wcześniej uciekała. Znajdowała się na piętrze, nad którym było laboratorium. Wyszła z klatki schodowej, zatrzaskując za sobą drzwi. Dostała się do ogromnej sali z wielkim oknem zamiast ściany. Kroki odbijały się echem przez pustą przestrzeń. Podeszła bliżej szklistej ściany, z której było idealnie widać całą stolicę Wakandy. Ludzie z takiej wysokości byli wzrostu mrówek. Szli w wyznaczonym przez siebie kierunku, nie zdając sobie sprawy, jakie męki przeżywała w tym momencie Biała Pantera. Nawet pewnie nie byli świadomi o zmianie króla i o śmierci T'Challi. Wszystkiego poddani mieli się dowiedzieć w odpowiednim czasie. Azura  nieustannie zadawała sobie w głowie pytanie: „Dlaczego nie może być jak inni normalni wakandyjczycy?". Oni żyją bez obaw o kontrolę nad własnymi zdolnościami. Codzienne problemy tych ludzi, mogą być dla nadludzkiej córki Wodza tylko marzeniem.

— Od dzieciństwa marzyłem właśnie o takim widoku — niespodziewanie w środku sali pojawił się nowy król Wakandy. — T'Chaka zabił mojego ojca, ponieważ ten pragnął sprawiedliwości dla naszych zniewolonych braci oraz aby kraj stał się istotny dla reszty świata. Wakanda nie powinna ukrywać swojego piękna dla osób, którzy są jedynie mniejszością na Ziemi .

Kiedy Killmonger stanął obok Hybrydy, ta dokładnie mogła mu się przyjrzeć. Miał na sobie luźne spodnie, a na górnej części ciała znajdowała się jedynie biała narzuta, która odsłaniała jego klatkę  piersiową. Stał w dumnej pozycji, ręce miał splecione do tyłu i w ciszy podziwiał krajobraz królestwa. Szyję ozdabiał za to złoty wisior z kłami.

— Nie zasługujesz na tę zbroję — spojrzała na niego z pogardą.

— A ty niby na to zasługujesz? — spytał, wyciągając jedną rękę zza pleców, tym samym pokazując czarnowłosej wisior z błękitnym kamieniem, który nie tylko dawał jej zbroję, ale i również pomagał kontrolować nadludzkie zdolności.— Jesteśmy do siebie bardzo podobni. Niepełnokrwiści powinni trzymać się razem.

— A mi Szakale wmawiali, że jestem jedyna w swoim rodzaju. — prychła, uśmiechając się histerycznie.

— Na świecie żyje setki bękartów, których jeden z rodziców pochodzi z Wakandy. Tylko żaden z nich oprócz naszej dwójki nie ma w sobie błękitnego genu — N'Jadaka uchylił dolną wargę, aby pokazać Hybrydzie błękitne naznaczenie.

— Nie da się tego wytłumaczyć za pomocą genetyki. To Bast decyduje, kto spoza Wakandy i mający w sobie krew wakandyjczyka, może być godny tego genu.

Przypomniała sobie, jak tłumaczył jej to kiedyś ojciec. Gdy trafiła do Afryki, nie potrafiła zrozumieć czemu się tak różni od wszystkich innych ludzi na całym świecie. Nigdzie nie mogła się dopasować. Zawsze była inna.

— Ja jestem potomkiem pierwszej Czarnej Pantery — oświadczył dumnie, wypychając mocniej pierś do przodu. — A ty kim niby jesteś? Czym sobie zapracowałaś na ten gen i na tę potęgę?

— Nie rozumiem, dlaczego prawie każdy próbuje mi wmówić, że nie jestem godna Wakandy! Oddałabym życie dla tego kraju, a ty prowadzisz go ku upadkowi! Zdejmij mi to ustrojstwo — wskazała na metalową obrożę na szyi. — Stań ze mną do walki! Zobaczmy, komu bardziej jest zaszczytne miano przywódcy!

— Nie przyjmę tego pojedynku — zaśmiał się lekceważąco. — Świat czeka wojna z królestwem, które dysponuje najtwardszym metalem na świecie. Posiadamy niezwykłe bronie. A ja sam teraz czuje się niezwyciężony, ale dlaczego by nie stać się najpotężniejszą istotą w całym wszechświecie? Dzięki tobie mogę stać się bogiem!

Azura biegiem ruszyła do jednych z żelaznych wrót, które nieoczekiwanie się otworzyły. Do środka wbiegli mężczyźni ubrani w czarne kombinezony. Ich twarze były ukryte za białą maską w kształcie głowy psa. Dziesiątki żołnierzy Szakali zastawiło każde wyjście, które mogło posłużyć Hybrydzie za opcję ucieczki. W dłoniach dzierżyli broń palną. Każdy mierzył do 21-latki.

— Nasi wspólni znajomi w samą porę zdążyli zaszczycić nas swoją obecnością! — król klasnął w ręce, chcąc podkreślić swój zachwyt.

Zacisnęła dłonie w pięści przez frustrację. Na ich widok nie odczuwała już przerażenia, tylko wściekłość. Podbiegła do pierwszego zamaskowanego członka organizacji i wyrwała mu broń, następnie uderzając go przedmiotem w głowę. Każdy kolejny, który ją atakował, upadał pokonany. Do sali przybywało coraz więcej przeciwników. Zamierzała walczyć do samego końca. Domyśliła się, że Szakale nie strzelą, a broń była tylko po to, aby spróbować wzbudzić lęk. Nie mogli jej skrzywdzić. Była zbyt cenna. Nawet gdy atakowano ją w grupie — potrafiła się obronić. Azurę już w młodości szkolono na idealną wojowniczkę, ale przez traumatyczne przeżycia, utraciła wiarę we własne możliwości. W tamtym momencie odzyskała siłę do walki. Gdy jeden z nich założył jej dźwignię, dziewczyna pomimo bólu nie przestała się szarpać. Wydobyła z siebie krótki krzyk, kiedy porazili ją prądem. Nie upadła. Nadal podejmowała próby uwolnienia się z uchwytu.

— Azura przestań! — zesztywniała, słysząc znajomy głos.

W'Kabi wraz ze swoimi ludźmi podszedł do Hybrydy. Uśmiechnęła się lekko, wierząc, że właśnie przybyło jej wsparcie i zaraz zakończy się ten cały koszmar.

— Tatusiu — szepnęła szczęśliwa. — pomóż mi.

Wódz spokojnie podszedł do swojej córki i mocno ją przytulił. Nie wiedziała do końca, co się dzieje. Nieoczekiwanie poczuła ukucie w ramieniu. Odepchnęła mężczyznę, spoglądając na strzykawkę z przezroczystą substancją.

— To dla Twojego dobra kochanie — za wakandyjczykiem stanął Erik. — W końcu będzie tak, jak powinno być.

— Twój ojciec podjął bardzo dobrą decyzję, przyjmując moją propozycję — dopowiedział król. —Twoje moce za wielkość Wakandy.

Substancja odurzająca zaczęła działać. Zakręciło jej się w głowie i poczuła nagłe zmęczenie. Chciała uciec, ale nogi same plątały się przy każdym kolejnym kroku. Świat wirował, a kontrola nad świadomością zanikała.

— Jak mogłeś! — wrzasnęła, czując, jak łzy spływają jej po policzkach. — Zdrajca!

Szakale złapali ją za ramiona i ciągnęli w stronę wyjścia. Straciła kontrolę nad własnym ciałem, dając prowadzić się do laboratorium. Nie potrafiła uwierzyć, że osoba, którą kochała najbardziej na świecie — oddała ją w ręce okrutnych ludzi. W'Kabi był uparty i ciężko było mu zmienić zdanie na temat córki. Pomimo starań nadal nie mógł pogodzić się w głębi serca, że ona już nigdy nie będzie normalnym człowiekiem. Rozczarowanie oraz wielki żal przejęło serce dziewczyny. Walczyła w imię najbliższych osób, a jedna z nich okazała się zdrajcą. To nią dostrzętnie wstrząsnęło. Nie mogła sobie wyobrazić tak okrutnego ciosu i to w najczulszy punkt jej słabości.
Odzyskała świadomość, leżąc w ogromniej kapsule. Nie przebywała w pracowni Shuri, lecz w części medycznej, gdzie kiedyś zahibernowano Barnes'a, aby uwolnić go od oprogramowania Zimowego Żołnierza. Pomieszczenie zmieniło się pod kątem nowo przybyłych urządzeń, należących do Szakali.
Nadgarstki Azuri zostały zakute metalowymi okowami. Przed mechanizmem krążyło mnóstwo naukowców, a każdy z nich miał wytatuowaną czarną łapę z pazurami. Koszmar z dawnych lat powrócił. Czuła jak kropelki potu spływają po całym jej ciele, a bicie serca szalenie przyśpiesza. Była osłabiona i miała wrażenie, że ponownie straci przytomność. Głowa oraz powieki stawały się coraz cięższe. Mocne zawroty głowy, powodowały chęć zaśnięcia.

— Nadal jesteś tak samo piękna skarbie.

Tylko jedna osoba na świecie zwracała się w taki sposób do Hybrydy. Podniosła z trudem powieki dostrzegając znajomy zarys postaci. Po chwili kobieta stanęła metr od niej, aby Azura mogła się przekonać, do kogo należał znajomy głos.

— Tylko nie ty — zacisnęła zęby, mając ochotę skrzywdzić panią Doktor.

— Szkoda, że nie tęskniłaś za mną tak samo mocno, jak ja za Tobą Azuro. — na twarzy blondynki nadal podtrzymywał się uśmiech szaleńca. — Ale przez ten rok rozłąki zrozumiałam, że nigdy nie docenisz tego, co Ci podarowałam...

— Ból i traumę? — przerwała jej, równocześnie obdarowując Campell morderczym wzrokiem.

— Siłę — odpowiedziała opanowana. — Potęgę, o którą inni mogą tylko błagać na kolanach, ale i tak jej nie dostaną.

— Nie chciałam tego — warknęła. — porwaliście mnie, torturowaliście i eksperymentowaliście. Najgorszym jednakże doświadczeniem była hibernacja. Przez cztery lata dusiłam się we własnym ciele. Istniały tylko moje głośne myśli i widok Szakalskich ścierw, które codziennie krążyły wokół mnie, niczym sępy nad padliną. Nikt nie słyszał mojego wołania o pomoc, czy błagania o śmierć. Jeżeli tak właśnie miała wyglądać twoja hojność, to możesz wsadzić sobie ją w dupę!

Sorcha pokręciła głową z dezaprobatą, cicho przy tym chichocząc. Dwukrotnie przeszła odcinek przed machiną, w której leżała czarnowłosa, czekając na jej odpowiedź. Wiedziała jednak, że kobieta nie da się tak łatwo wytrącić z równowagi. Była nieobliczalna. Popełniłaby każdą zbrodnię, aby tylko zrealizować swój cel.

— Po ostatnim zabiegu stałaś się niebezpieczna.

— To wy zrobiliście ze mnie potwora!

— Posiadasz błękitny gen, ponieważ pozwolił na to mutagen. Takie zjawisko posiadają tylko dwie osoby na świecie. Ty i N'Jadaka. Wcześnie byliśmy przekonani, że jesteś jedyna.

— To nie ma sensu — przymrużyła powieki. — To Bast decyduje o błękitnym genie.

— Ta wasza cała bogini to tylko mit, bujda — prychła. — Prawdą za to jest nauka. Ona ma sens, tylko że posiada bardzo skomplikowaną strukturę, której nie zrozumiesz.

Azura przestawała wierzyć w swoje przekonania. Cały jej świat ponownie tracił barwy oraz nadzieję. Zdrada ojca, wtórne zniewolenie oraz myśl o tym, że już nigdy może nie zobaczyć James'a — powodowały, iż zaczęła się poddawać. Z jej oczu wydobyły się łzy bezsilności.

— Jeżeli przyrzeknę wam lojalność i dobrowolnie oddam się wszystkim czynnością, jakie będziecie chcieli na mnie przeprowadzić — mówiła błagalnie. — pozwolicie Bucky'emu Barnes'owi uciec z Wakandy?

Sorcha Campell przemierzyła kilka kroków do dziewczyny tak, że ich twarze dzieliło ledwie pół metra.

— Nie jesteś nam już do niczego potrzebna skarbie — wyszeptała. — damy Ci to o co prosiłaś nas wielokrotnie... Śmierć.

— Killmonger obiecał ojcu, że pozbawicie mnie mocy — oznajmiła z przerażeniem. — a nie zabijecie!

— Znasz prawo Talionu? — Hybryda zmarczyła brwi, patrząc na nią pytająco. — „Złamanie za złamanie, oko za oko, ząb za ząb” .

— Chcesz się zemścić na mnie za to, że nie jestem wdzięczna za moce, które od Ciebie dostałam?

— Nadal dostrzegasz tylko sam mrok, a nie to, co się w nim kryje.

Azura nie rozumiała jej słów. Wyczuła w tonie pani doktor wielką tajemnicę oraz wrogość, jakiej wcześniej od niej nie doświadczała.

— Nie zrozumiesz — blondynka zamknęła szklane wieko kapsuły — i nie zdążysz pojąć już nigdy prawdy, która jest przyczyną Twojego losu.

Do środka wleciała biała mgła, która miała za zadanie uśpić Białą Panterę. Uszy naukowców zostały zaatakowane długim krzykiem, wołającym o pomoc. Wrzask był na tyle głośny, iż mógł usłyszeć go każdy, kto przebywał w budynku.

— Teraz W'Kabi dowie się co, to znaczy prawdziwa strata oraz cierpienie. — powiedziała do siebie Sorcha, obserwując z samozachwytem, jak córka jej  największego wroga, walczy ze swoim wyrokiem śmierci.

~*~

Bucky po godzinnym siłowaniu się ze szklanymi drzwiami celi, usiadł w kącie opadnięty z jakichkolwiek sił. Mężczyznę nie interesowało co się z nim stanie. Miał tylko nadzieję, że Azura zdołała uciec i jest daleko od Wakandy. Zanim Kapitan Ameryka pomógł przyjacielowi — ten martwił się tylko o siebie. Nienawidził ciągłej ucieczki, ale taki był już jego los. Dopiero gdy poznał Białą Panterę, zaczął wierzyć, że w końcu odnalazł swoje miejsce na Ziemi. Ale ona zniknęła, być może na zawsze. Obwiniał samego siebie, iż nie zdołał jej uratować. Przez połowę długiego życia, Barnes zabijał i krzywdził. Opiekując się Hybrydą, pragnął w pewien sposób odkupić winy. Przez nadmierną sympatię do tej istoty, pojawiło się uczucie, które być może było przyczyną ich zguby. Nie powiedział jej, co czuje i bardzo tego żałował.

Na korytarzu rozsunęło się mechaniczne wejście, przez które weszła Generał Dory. Stanęła przed celą, patrząc na mężczyznę ze smutkiem. James stanął i podszedł do szklanych drzwi.

— Azura zraniła Ayo w nogę i próbowała uciec, ale została schwytana przez Szakali. — oświadczyła Okoye, roniąc przy tym łzy. — W pojmaniu pomógł im W'Kabi. Azura wie, że on jest zdrajcą.

Kobieta odwróciła się tyłem do bruneta i zsunęła ciało po ścianie, siadając na podłodze. Słyszała, jak po drugiej stronie James wali zdrową ręką w ścianę i krzyczy sfrustrowany. Otarła łzy. Kochała Azurę jak własne dziecko. Nie mogła nic zrobić, więc cierpiała, wyobrażając sobie ból, jaki musiała przeżywać dziewczyna. Okoye również została zdradzona przez Wodza, ale nie potrafił go nienawidzić.
Nagle w celi zapadła cisza. Bucky klęczał, opierając czoło o betonową ścianę, przy tym ciężko oddychając. Spocone kosmyki włosów opadały na jego twarz, a skóra zrobiła się czerwona od zmęczenia.

— Oni ją skrzywdzą — wydyszał. — być może jeszcze bardziej niż wcześniej.

— A może nie? — zagadnęła, próbując uwierzyć we własne słowa. — Może faktycznie odbiorą jej tylko moce i stanie się normalną dziewczyną? Może tak będzie lepiej?

— Szakale działają jak Hydra, tyle że ich metody są o wiele gorsze. — przeczesał palcami włosy do tyłu, patrząc kobiecie w oczy. — Nie robią niczego, co mogłoby ich osłabić, a Azura jest najniebezpieczniejszą bronią, jaką kiedykolwiek stworzył człowiek.

Generał zagryzła dolną wargę, aby powstrzymać upust emocji. W głębi serca wiedziała, że Biały Wilk ma rację. Nie bezpodstawnie Hybryda tak się ich bała. Doskonale znała tych ludzi i działania, jakie stosowali. A W'Kabi został zaślepiony pożądaniem normalnego dziecka oraz wizją odkrycia potęgi królestwa. Nie był w stanie dostrzec, że Szakale nim manipulują.
Ciszę pomiędzy nimi przerwał krzyk, dochodzący z medycznej części laboratorium. Oboje spojrzeli gwałtownie w kierunku wyjścia, z którego pochodziło przerażające echo. Kobieta wstała, chcąc ruszyć w kierunku odgłosu.

— Okoye! — zawołał zdenerwowany. — Musisz mnie uwolnić! Razem zdołamy ją ocalić.

— Andikwazi! (Nie mogę!) — ryknęła, posługując się ojczystym językiem. — Złożyłam przysięgę. Ja również pragnę uratować Aurę, ale służę królowi. Poza tym w dwójkę ją nie uratujemy.

Wojowniczka szybkim tempem przedostała się do laboratorium medycznego. W środku panował chaos. Naukowcy chodzili po całym pomieszczeniu z badaniami oraz innymi dokumentami. Na środku sali stały dwie ogromne kapsuły, były one połączone różnorodnymi kablami do dziwnego mechanizmu, w którym umieszczony został naszyjnik z błękitnym klejnotem, należącym do dziewczyny. Azura leżała nieprzytomna w jednej z kapsuł. Komputery monitorowały jej parametry życiowe. Na metalowych wózkach czekały do użycia dziwne urządzenia, niektóre przypominały strzykawki albo rurki. Cała energia była zasilana dla tych wszystkich ustrojstw.

— Uxolo, kodwa awunakuba lapha. (Przepraszam, ale nie możesz tu być) — do Okoye podeszła blondynka w białym fartuchu.

Dziwaczny uśmieszek kobiety zaniepokoił Okoye oraz to, że znała ich ojczysty język.

— Może Pani mówić po angielsku — podniosła dumnie głowę, aby nie pokazać swojego zmieszania. — Jestem Generałem strażniczek króla N'Jadaki. Moje stanowisko pozwala mi tu przebywać.

— Nazywam się Doktor Sorcha Campell — splotła ręce na klatce piersiowej. — Dowodzę tym eksperymentem i jeżeli mówię, że masz stąd wyjść, to lepiej mnie posłuchaj.

— Eksperymentem? — spojrzała na swoją uśpioną pasierbicę i poczuła gorączkowy napływ gniewu.

— Pani doktor — za Campell stanął W'Kabi, słysząc sprzeczkę kobiet, postanowił wyjaśnić sytuację. — Okoye jest najwierniejszą strażniczką króla N'Jadaki i moją żoną, więc mam nadzieję, że pozwoli pani uczestniczyć jej w tym ważnym dla nas wydarzeniu.

Blondynka odwróciła się na pięcie w stronę Wodza plemienia. Obdarowała go dziwnym wzrokiem oraz cała się spięła. Tak jakby mężczyzna stresował ją swoją obecnością. Okoye zauważyła nagłą zmianę w postawie służebnicy Szakali.

— To zmienia postać rzeczy — złączyła dłonie i jeszcze szerzej się uśmiechnęła. — Zapraszam za mną. — Sorcha ruszyła w stronę maszyny. W'Kabi stanął obok ukochanej i położył rękę na jej plecach, aby iść równo z nią za panią Doktor. — Wasza córka jest w stanie uśpienia. Niestety nie mieliśmy innego wyboru. Stres oraz zdenerwowanie źle podziałałby na zabieg.

— Czy to będzie ją bolało? — spytała z drżącym głosem generał.

— Nawet nic nie poczuje — zapewniła.

— Przy pomocy naszej oraz wakandyjskiej technologii, będziemy mogli usunąć zioło z Heart-Shaped Herb z organizmu Azuri. Pozbawimy ją tym samym zdolności Pantery.

— A druga kapsuła i ten klejnot? — wskazała na naszyjnik z kamieniem ma samej górze mechanizmu.

— Po części moc kamienia dała Azurze moce i tylko on będzie mógł jej te moce odebrać, ale wtedy ktoś inny musi przejąć to brzemię. Ostatnim człowiekiem z potęgą Czarnej Pantery jest król N'Jadaka. Posiada odpowiednią spójność, aby przejąć te zdolności.

— Stanie się niepokonany — rzuciła bezmyślnie Okoye, otwierając szerzej oczy.

— Dokładnie — potwierdził mężczyzna. — Nasz król stanie się najpotężniejszą istotą na świecie i będzie przewodził równie silnemu królestwu w walce. — czarnoskóry złapał ramiona Okoye. — Nasze marzenia stanął się rzeczywistością.

— To twoje marzenia — złapała za nadgarstki W'Kabiego i strąciła jego dłonie ze swoich ramion. — Będziesz tego żałował i nie licz na to, że pomogę Ci przy odkupieniu win.

Wódz miał coś odpowiedzieć, kiedy dołączyła do nich jedna ze strażniczek Dory.

— Król wzywa was na lądowisko — oznajmiła kobieta. — niedługo zacznie się transport Vibranium.

— W takim razie nie każmy mu czekać — mężczyzna, mówiąc to, nie oderwał wzroku od rozgniewanych oczu swojej żony. — Za wielkość Wakandy. — wychodząc, powiedział dumnie nowe pozdrowienie wakandyjczyków.

☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆

Dla tych, którzy jeszcze czytają te moje wypociny na bieżąco!

Po pierwsze:
Postaram się wstawiać częściej rozdziały, ponieważ mam zaplanowaną edycją świąteczną, a historia jeszcze musi się trochę rozwinąć. Więc życzcie mi weny XD

Po drugie:
Jeżeli chcecie (chociaż wątpię) możecie zadawać mi pytania na temat książki lub innych rzeczy... oczywiście  nie będę odpowiadać na pytania, które mogłyby zdradzić dalszy ciąg tej historii. Ewentualnie mogę odpowiedzieć na wasze przypuszczenia TAK lub NIE.

Chociaż i tak pewnie nie będzie nikt pisał pytań, bo spadła aktywność w tej książce. Ale naprawdę staram się pisać — pomimo braku czasu — jak najczęściej.

To do usłyszenia w następnym rozdziale Białego Wilka!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro