Rodzina

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rażące promienie słońca przebiły się przez okno do pokoju Azuri, świecąc prosto na jej śpiące powieki.
Zakryła całą twarz miękkim okryciem, ale wiedziała, że już i tak nie jest jej dany dalszy sen. Mimo to mając nadal zamknięte oczy, mogła sobie doskonale przypomnieć o cudownym zbliżeniu między nią a James'em. Wargi samoistnie uniosły się ku górze, tworząc lekki uśmiech na skutek wspomnienia, które miało miejsce jeszcze nie tak dawno.
Napełniła swoje płuca świeżym powietrzem unoszącym się wokół, a do jej nozdrzy wpadł przepiękny zapach tropikalnych kwiatów, które stały na komodzie obok jej łóżka.
Było jeszcze przed południem, ale pora na śniadanie już dawno minęła.
Nie odczuwała głodu, więc postanowiła przeczekać jeszcze te kilka godzin do obiadu.
21-latkę przepełniało wręcz nieokiełznane pobudzenie, które pragnęła wyładować poprzez wysiłek fizyczny.
Ubrała na siebie treningowy strój, włosy związała w solidnego koka, a na nadgarstku nadal olśniewała przepiękna bransoletka od Bucky'ego.

Schodząc na dół, zdążyła zauważyć, iż jest jedyną obecną osobą w domu.
Kiedy tylko opuściła próg swojego zamieszkania, uderzyła w nią przyjemna fala ciepła i poczucie wolności, jakie towarzyszyło jej od chwili otrzymania pisemnej decyzji króla T'Chaki. Mogła iść, gdzie chce, nie martwiąc się, że kogoś skrzywdzi.
Stuprocentowo panowała nad swoimi emocjami i potężną mocą.

Biegnąc przez las, hybryda rozkoszowała się aksamitnym wiatrem, muskającym jej skórę. Nie założyła butów, aby móc poczuć przyjemną wilgoć gleby. Poruszała się z nadludzką prędkością, mając wrażenie, jakby całe otoczenie wokół stanęło w miejscu. Skały, urwiska oraz pozostałe okazałości dzikiego lasu były dla Białej Pantery nieschematycznym torem przeszkód, który pokonywała bez żadnej trudności. Doskonale czuła każdy pracujący mięsień ciała oraz przyśpieszone bicie serca.

Po dwóch godzinach postanowiła wrócić do wioski, która dopiero zaczęła budzić się do życia. Wszyscy napotykający córkę Wodza witali ją szczerym uśmiechem i pokornym kiwnięciem głowy.
Dziewczyna przechodząc obok sali treningowej usyszała hałas pochodzący ze środka pomieszczenia. Zdziwiło ją, że ktoś zdecydował się na trening, ponieważ po nocnym świętowaniu nikt nie miałby siły na fizyczne katowanie samego siebie, ale z drugiej strony sama hybryda udała się pobiegać, aby trochę wymęczyć ciało.
Jej ciekawość zwyciężyła i postanowiła sprawdzić, kto jest w środku.

Mogłaby spodziewać się każdego, lecz nie swojej macochy, która w sportowym stroju uderzała jak najmocniej w worek treningowy. Na twarzy Okoye panowała czysta złość, a jej oczy wypełniała gorycz. Kobieta była tak pochłonięta treningiem, że nie zauważyła obecności pasierbicy.
Azura widząc poruszanie u wojowniczki, od razu przypomniała sobie okrutne słowa, jakie jej powiedziała kilka dni temu. Tamtego wieczoru również doprowadziła ją do takiego stanu.

- Potrzebujesz partnera? - zaproponowała na tyle głośno, aby zwrócić uwagę ciemnoskórej.

Generał spojrzała zmieszanie na dziewczynę, przerywając zadawanie ciosów.

- Zapraszam - rzuciła, wycierając pot z ciepłego czoła.

Podeszła do rogu, gdzie znajdował się arsenał z bronią treningową. Wybrała kij Jo w kolorze białego dębu. Jeden z nich trafił do rąk żony Wodza, która z pełną swobodą stanęła naprzeciw młodej wojowniczce. Obie zacisnęły ciasno palce na drewnie i nie odrywając nawet od siebie wzroku - ruszyły do ataku.
Uderzenia za każdym razem były bardzo dokładne, oraz zwinne. Żadna z nich nie przewyższała drugą przewagą umiejętności, tylko spotykały się na równi.
Okoye zaatakowała bronią z góry, celując prosto w czubek głowy hybrydy, która równie szybko zablokowała cios. Treningowe kije skrzyżowały się, identycznie jak zawzięte spojrzenia wojowniczek.

- Jesteś zdenerwowana - zauważyła czarnowłosa - i rozproszona.

Generał zmarszczyła czoło, w momencie pojawienia się na twarzy dziewczyny intryganckiego uśmieszku.
Biała Pantera wykorzystując dezorientacje przeciwniczki, podcieła jej nogi szybkim uderzeniem kijem powodując upadek macochy na gientką mate.

- Co tak bardzo Cię poruszyło, że wyżywasz nerwy na worku treningowym i dajesz się tak łatwo pokonać? - wyciągnęła dłoń do kobiety, pomagając jej z powrotem wstać na nogi.

- Klaw - to jedno imię wywołało u córki Wodza zesztywnienie całego ciała.

- Nie udało wam się go złapać, prawda? - przełknęła głośno ślinę, łącząc fakt złego stanu Okoye i brak dobrych wiadomości od ojca na temat wymierzenia Ulysses'owi odpowiedniej kary za jego zbrodnie. Wszytko, wskazywało na to, że misja w Korei Południowej zakończyła się niepowodzeniem. Wojowniczka Dory* przytaknęła, potwierdzając przypuszczenia 21-latki. - Jak tata zareagował na tę informację?

- Był wściekły na T'Challę, iż mimo obietnicy nie udało nam się go sprowadzić. - oznajmiła sfrustrowana. - Miałam nadzieję, że kiedy uda się schwycić tego barbarzyńcę, to ty i W'Kabi w końcu będziecie mogli odbudować wasze relacje. Przepraszam Azura, zawiodłam Twojego ojca i Ciebie.

- Nikogo nie zawiodłaś Okoye. Rozmawiałam z tatą, wszytko sobie wyjaśniliśmy i wybaczyłam mu. Tylko nie możemy pozwolić, aby ponownie zatracał się w swojej złości oraz pragnieniu zemsty.

- Pójdziemy się odświeżyć do domu i go poszukamy. Nawet nie chce myśleć, w jak ciężkim stanie musi być W'Kabi.

~*~

Zapach gotowanego jedzenia przedostał się do nozdrzy kobiet, gdy tylko te przekroczyły próg swojego zamieszkania. W sąsiednim pomieszczeniu roznosił się hałas krzątania pracy nad obiadem przez Wodza wioski.
Okoye i Azura stanęły zaskoczone przed wejściem do kuchni, widząc uśmiechniętego mężczyznę doprawiającego potrawę na patelni.

- Jesteście najdroższe - na twarzy W'Kabiego zagościł jeszcze większy uśmiech, gdy zdał sobie sprawę z obecności wojowniczek.

- Tato wszytko w porządku? - spytała zatroskana.

- Tak - odpowiedział pewnie - dlaczego pytasz skarbie?

- Pierwszy raz od kilku lat gotujesz - zauważyła Okoye, patrząc na męża podejrzliwie.

- Chciałem sprawić dwóm najważniejszym osobom w moim życiu przyjemność. Czy to coś złego? - spojrzały na siebie zadziwione zachowaniem Wodza, następnie obie zaprzeczyły, kręcąc energicznie głowami - W takim razie siadajcie do stołu, już podaje obiad.

~*~

Cała trójka zasiadła przy stole, aby wspólnie spożyć jedzenie. Hybryda, jak i sama Okoye nie raz spoglądały na wakandyjczyka, upewniając się, czy jego pogodny nastrój nie jest tylko przykrywką złego stanu, który kryje się pod maską z szerokim uśmiechem.

- Tato czy mogę o coś spytać? - W'Kabi natychmiastowo spoważniał, widząc przyjętą minę córki. Kiwnął głową, ocierając brudne kąciki ust chusteczką - Nie jesteś zły, że nie udało się schwytać Klaw'a?

Wakandyjczyk nabrał do płuc dużą ilość powietrza, aby uspokoić nerwy. Spojrzał na swoją żonę i córkę, obdarowując obie opanowanym wzrokiem.

- Na początku byłem wściekły, że Klaw'owi ponownie udało się uniknąć sprawiedliwości za okrucieństwo, jakie wyrządził mojej rodzinie - przyznał szczerze - ale zanim ponownie dałem się ponieść pragnieniu zemsty, to pomyślałem o przyszłości... naszej wspólnej przyszłości. Jedyne czego pragnę, to wrócić do w miarę normalnego życia razem z wami.

- To wspaniała informacja kochanie - zachwaliła Okoye, chwytając dłoń ukochanego.

- I pomyślałem, że nadszedł czas, aby zrealizować plany, o których już kiedyś mówiliśmy - zasugerował, śmiejąc się z poważnej miny kobiety na wzmiankę o ich niedawnej rozmowie.

- Jakich planach? - spytała zaciekawiona 21-latka, tajemniczą wymianą spojrzeń pary.

- Związane z Tobą i z nami - rzucił i zanim Azura zdążyła cokolwiek powiedzieć, zaczął mówić dalej - Nasza rozmowa odbyła się niedawno po tym, jak odkryłem twoje sekretne treningi z Białym Wilkiem. Już od tamtej pory chciałem pogodzić się z Tobą, ale nie wiedziałem jak to zrobić i nie miałem na to odwagi. - prychnął, wspominając swoje niedorzeczne tchórzostwo. - W tamtą noc ponownie zobaczyłem w tobie to, co zawsze w sobie miałaś - Przywódcę.

- No dobrze - przerwała zdezorientowana - ale co ma do tego wasz wielki plan? Wybacz tato, ale jeśli chodzi wam o to, abym poślubiła Ayo, a następnie przejęła z nim władze nad plemieniem, to nie ma na to najmniejszych szans.

- Wiem o tym - odparł spokojnie - i nie zamierzam zmuszać Cię, abyś spędziła resztę życia z człowiekiem, do którego nie żywisz prawdziwego uczucia.

- Zwłaszcza że twoje serce należy już do kogoś innego - zachichotała macocha, upijając łyk wody.

Azura skarciła wojowniczkę morderczym spojrzeniem, czując straszliwy dyskomfort. Nie chciała na razie poruszać tematu związanego z James'em, obawiając się, że może z tego wyjść kolejny konflikt między nią a W'Kabim. Miała świadomość, iż Wódz nie pała do Barnes'a sympatią, więc póki nie ustabilizuje się jej relacja z ojcem, to nie zamierza wspominać o zajściu, jakie miało miejsce zeszłej nocy.

- Może wróćmy do głównego tematu - zasugerowała hybryda, uciekając od dociekliwego wzroku mężczyzny.

- No tak - odchrząknął, nie mogąc wykrztusić siebie kolejnych słów.

- Zanim podejmiemy, jakiekolwiek kroki, to chcemy najpierw poznać twoje zdanie - w głosie Okoye, dziewczyna wyczuła drżenie, co jeszcze bardziej ją zestresowało.

- Nie poznacie mojego zdania, jeżeli w końcu nie powiecie, o co wam chodzi. - odparła już lekko zirytowana.

Para spojrzała na siebie, dając sobie wzajemnie otuchy i odwagi do odkrycia przed Azurą ich wspólnego planu.

- Udam się do króla T'Challi i zaproponuje, abyś została nową generał wojowniczek Dory.

Ciało Białej Pantery momentalnie zesztywniało i poczuła nieprzyjemny uścisk w żołądku. Do głowy ponownie zaczęła napływać fala frustrujących pytań.
Może to właśnie wojowniczki Dory mają być jej drużyną, która będzie chronić Wakandy, jak i reszty świata przed wszelkim zagrożeniem? Co, jeśli to jest ta przyszłość, o której mówił Zuri?

- Ale jak to? - po krótkiej ciszy, jedyne co mogła z siebie wydusić to te trzy marne słowa.

- To nie wszytko - dodała Okoye - zastąpisz mnie, abym mogła w końcu zająć się domem i zadbaniem o potomstwo - kobieta spojrzała na męża, lekko się uśmiechając.

- Czyli wy chcecie mieć dzieci - podsumowała.

- Co o tym myślisz?

- Zaskoczyliście mnie - odpowiedziała szczerze - i nie mam nic przeciwko, że zdecydowaliście się na powiększenie rodziny - mówiła zakłopotana - nawet bardzo się cieszę, że będę miała rodzeństwo. Jedyne co mnie martwi to, to czy T'Challa zgodzi się, abym została generałem i sama właściwie nie wiem, czy chce zostać wojowniczką Dory.

W'Kabi złapał za trzęsącą rękę dziewczyny, dając jej tym poczucie opanowania.

- Nie musisz decydować od razu - zapewnił ojcowskim tonem - teraz gdy zostałaś zwolniona ze wszystkich zakazów przez dekret króla T'Chaki, będziesz mogła nawet wrócić do Nowego Jorku i zamieszkać z dziadkami. - czarnowłosa spojrzała odębiale na ciemnoskórego. - Nie będę Cię zatrzymywać Azuro. Jedyne czego pragnę to Twojego bezpieczeństwa i szczęścia, a jeżeli ono nie będzie tutaj z nami, to niech będzie tam - za granicą Wakandy.

- Nie tato - jej oczy zaszkliły się od łez, lecz nie uroniła ani jednej - teraz gdy wszystko zmierza ku dobrej drodze, to nie chce tego tracić. Zostanę w Wakandzie, ponieważ to mój prawdziwy dom i są tu ludzie, których kocham. Dopóki będziemy ze sobą szczerzy i zapomnimy o okropnej przeszłości, staniemy się na nowo rodziną.

~*~

Następnego poranka odbył się trening Azuri i Bucky'ego.
Żadne z nich nie wspomniało o pocałunku oraz o tym, co poczuli do siebie tamtej minionej nocy. Mimo że wszytko wydawało się być między nimi po staremu, to w powietrzu było wyczuwalne napięcie żądzy.

- Zaczynamy trenerze Barnes? - na jej twarzy trwał zadziorny uśmieszek, od chwili spotkania ich znaczących spojrzeń.

- Jeżeli jesteś gotowa - zakpił, chcąc podroczyć się z ciemnooką.

- Zawsze jestem gotowa.

Azura jako ta najmniej cierpliwa, zaatakowała pierwsza. Ten sparing różnił się jednak od pozostałych. Między przeciwnikami panowało rozluźnienie a samą walkę, traktowali niczym zabawę. Nie raz brunet podśmiechiwał z nieudanych ciosów Białej Pantery, aby ją rozdrażnić, co doskonale mu się udawało. Dziewczyna popełniała coraz więcej błędów, sprawiając jeszcze większą chęć odegrania się na James'ie.

- Może jakieś porady trenerze, dla mojej nieudolności? - warknęła, wycofując się z dalszej walki.

- Więcej skupienia - rzucił, po czym sięgnął za dół treningowej koszulki, następnie ściągając ją ze swojego wilgotnego ciała.

Wzrok hybrydy stanął na jego doskonale wyrzeźbionej klatce piersiowej, po której spływały kropelki potu. Podniosła wysoko brwi na widok mięśni mężczyzny i tylko już pilnowała się, aby dodatkowo nie opadła jej szczęka. Była świadoma, że James specjalnie ukazał przed nią swoje pół nagie ciało, aby jeszcze bardziej ją rozproszyć.
Między nimi toczyła się gra, której Azura nie zamierzała przegrać.

- Czyli tak chcesz się bawić Barnes - przerwała ciszę, atakując zawzięcie w szare tęczówki mężczyzny - To się zabawmy.

Chwyciła za zamek swojej dresowej bluzy, ściągając go w dół. Po chwili stała już przed nim w czarnym topie, który idealnie leżał na ciele czarnowłosej. Położyła dłonie na biodra i przegryzła dolną wargę. Ruch hybrydy poskutkował, a dowodem tego była zdziwiona mina bruneta.

James nie chcąc po sobie poznać zakłopotania, ruszył jako pierwszy do ataku. Córka Wodza skutecznie blokowała każdy cios napastnika, chociaż wiedziała, że to i tak nie jest szczyt jego możliwości. Ich wilgotne ciała stykały się przy bliższych zbliżeniach, co sprawiało u obojga coraz większą chęć wzajemnego pożądania.
Atakującemu udało się przesunąć wojowniczkę bliżej ściany salki treningowej i kiedy nadarzyła się odpowiednia okazja - unieruchomił jej ramiona, uniemożliwiając kolejnych ciosów, jak i obrony ciemnookej w dalszej walce.

Zastygli w bezruchu, uważnie wsłuchując się w wzajemny nieregularny oddech. Serce dziewczyny, jak i Białego Wilka znacznie przyśpieszyło. Jedyna bitwa już tocząca między nimi to na wytrzymałość oraz wstrzemięźliwość od poddania się wielkiej pokusie.

Pomimo wewnętrznej walki - Barnes zaczął zbliżać usta do warg wakandyjki, przypartej do ściany przez jego ciało. Na twarzy 21-latki powstał zwycięski uśmieszek.
Zgrabnie wyrwała się z uścisku przeciwnika i będąc na ugiętych kolanach, podcięła nogi zdezorientowanego mężczyzny, który wylądował plecami na macie.
Azura usiadła na nagim brzuchu leżącego, a wyprostowane ręce umieściła z obu stron głowy bruneta, trzymając tym samym twarz kilka centymetrów nad jego.

- Wygrałam! - zatriumfowała - Jaka będzie moja nagroda?

- A była mowa o jakieś nagrodzie? - zagadnął łobuzersko.

- Nie...- przeciągnęła - Ale mam nadzieję, że coś szybko wymyślisz.

- Może mam kilka pomysłów - wymruczał, muskając jej wargi swoimi.

Ułożył obie dłonie na plecach ciemnoskórej, następnie szybkim ruchem przekręcił się, powodując, że to Azura tym razem leżała pod nim. Usta obojgu idealnie ze sobą współpracowały i nadawały podobne tempo, tworząc tym samym namiętny, a zarazem bardzo czuły pocałunek. Palce jednej dłoni wplotła w lekko mokre włosy Bucky'ego, za to druga wędrowała po jego wilgotnej klatce piersiowej, przy czym nie raz natykając się na zabliźnione rany.

- Nkosikazi! ( Pani! ) - po sali rozniósł się młodzieńczy głos, powodujący szybkie rozdzielenie się pary.

Twarz młodego chłopaka była wypełniona powagą, a w jego oczach panował niepokój.

- Kwenzeka ntoni? (Co się stało?) - wstała energicznie na nogi, wyczuwając nerwowość wakandyjczyka.

- Uyihlo ubiza wena Nkosikazi ( Twój ojciec Cię wzywa Pani ) - wyjaśnił pośpiesznie - Kufuneka ngoko nangoko uye ekhaya, kuyinto ebalulekileyo. ( Musisz natychmiast iść do domu, to coś poważnego.)

☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆

Wojowniczki Dory - grupa elitarnych wojowniczek, chroniąca króla Wakandy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro