wpis #10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W mediach obrazek i piosenka^^

10 grudnia 2019

W mojej klasie jest dziewczyna, która mnie intryguje. Skrywa przede mną swoje tajemnice, choć powoli zaczyna się otwierać na moją pomoc, co mnie cieszy. Od tańca w deszczu minęło sporo czasu. Zapomniałem tworzyć te notatki, bo zamiast tego zacząłem pisać z nią. Niektóre przerwy spędzaliśmy razem, rozmawiając o nieistotnych sprawach. Chłopaki wciąż mi dokuczają, że się w niej zakochałem, ale nie zwracam na nich uwagi. Uważają, że powinienem zaprosić ją na randkę, ale nie jestem przekonany, co do tego pomysłu. Nasza relacja wciąż się jeszcze tworzy. Nie chcę jej zepsuć przez myślenie o sobie.

Dziś po raz pierwszy poczułem się ważny. Leżałem na kanapie, odrabiając lekcje, gdy zadzwoniła. Poprosiła, żebym przyjechał do parku pijaków niedaleko centrum handlowego. Zaskoczyłem się. Co ona tam robiła? Ale pojechałem. Znalazłem ją siedzącą na ławce naprzeciwko ładnego dużego drzewa. Już nie płakała, choć jej zapuchnięte oczy mówiły mi, że prawdopodobnie przed chwilą miała atak paniki. Było chłodno, a z nieba spadał pierwszy (już myślałem, że w ogóle nie spadnie, dlatego się ucieszyłem) śnieg. Podszedłem do niej. Usiadłem obok niej. Bez zastanowienia przytuliłem ją, żeby dodać jej otuchy. Nie rozpłakała się drugi raz. Po prostu wtulała się we mnie, próbując się uspokoić, zapewne okiełznać swoje myśli. Potem odsunęła się ode mnie i spojrzała na drzewo. Był to potężny dąb.

- Spójrz - zerknęła na swój zegarek, odczekała chwilę, by potem powiedzieć. - Dokładnie dwanaście lat temu o godzinie siedemnastej dwadzieścia trzy tłum ludzi oglądał tutaj śmierć wisielca, niejakiego Adama Sikorskiego. Zadzwonili po pogotowie, ale było za późno. Podobno udusił się po dziesięciu minutach wiszenia. Popełnił jakiś błąd, dlatego musiał umierać dłużej, niż przewidywał. Około siedemdziesiąt cztery osoby obserwowały jego męczarnie, niepewne, co powinny zrobić. Służby ratownicze spóźniały się, a oni stali i patrzyli. Umierał na oczach tłumu, który w żaden sposób nie mógł mu pomóc. Podobno ćwiczył przed samobójstwem wspinanie się na to drzewo. Koledzy nie wiedzieli, po co zawsze chciał się wspinać, ale dopingowali go z dołu. Kiedy się nauczył, zaraz potem powiesił się na tym drzewie. Do dzisiaj nie wiedzą dlaczego to zrobił. Rodzice twierdzili, że jego uczucie do jakiejś dziewczyny zostało nieodwzajemnione i nie wytrzymał.

- Niesłychane... - wpatrywałem się w dąb i byłem trochę przerażony słowami Zjawy. - A mogę wiedzieć, co ty tu robisz?

- Byłam na zakupach z mamą. Spotkałam ludzi z gimnazjum i po prostu uciekłam tutaj. Zastanawiałam się czy byłabym w stanie się powiesić, ale doszłam do wniosku, że nie. Sposób Adama odpada...

Przytuliłem ją znowu. Nie znajdowałem słów, żeby ją pocieszyć czy odwieść od pomysłu samobójstwa. Depresja najprawdopodobniej zżerała ją już od dłuższego czasu, miałem świadomość, że z tym nie wygram. Mogłem tylko przy niej być i to postanowiłem jej dać - mój czas.

- Wiesz co? Nie mogę być jednocześnie Zjawą i Duchem - zmieniła nieoczekiwanie temat, ale nawet na mnie nie spojrzała. Jej uwagę wciąż przykuwał dąb.

- W takim razie ja będę Duchem - odparłem z uśmiechem, mimo tego, czego przed chwilą się dowiedziałem.

- A ja zostanę tylko Zjawą? - odwróciła się w moją stronę i uniosła brew.

- Tak.

- Wspaniale - uśmiechnęła się szeroko.

Lubię z nią rozmawiać. Jest inteligentna i zabawna. Uwielbiam, jak do mnie dzwoni, a szczególnie kocham jej śmiech. Po prostu kocham ją pocieszać i lubię być jej przyjacielem, chociaż po cichu liczę na coś więcej, ale jej tego nie powiem. Zresztą mam nadzieję, że sama zdaje sobie z tego sprawę, jak na mnie działa i nie potrzebuje moich komplementów. Nadal nie chcę tego zepsuć. Z dnia na dzień może się ode mnie odwrócić, a tego bym nie zniósł, dlatego zadowolę się na razie naszą przyjaźnią.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro