wpis #5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

25 października 2019

W mojej klasie jest dziewczyna, która opowiedziała mi dzisiaj swoją historię. Nie spodziewałem się, że tak szybko się przede mną otworzy, ale cieszę się. Oznacza to, że mi zaufała. Myślę, że dziś awansowałem na przyjaciela. Jestem zadowolony, choć się martwię. To, co powiedziała, sprawiło, że nie mogę spać. Muszę to spisać, mimo że jest już późno. Nie mogę przestać o niej myśleć. Czuję, że muszę coś zrobić, ale jestem w kropce. Nie mam pojęcia jak jej pomóc.

Od ostatniego razu przemalowałem swój pokój. W poniedziałek udawałem, że jestem chory, żeby dostać więcej czasu na malowanie. Nie lubię okłamywać mamy, ale czasami to robię. Zawsze potem przynoszę jej kwiaty. Nie chcę być taki jak ojciec. Wrócę do odtworzenia wydarzeń.
Farba zdążyła wyschnąć, więc mogłem zabrać Zjawę od razu do środka. Przyszła do mnie o siedemnastej. Dopiero dziś poraz pierwszy zwróciłem uwagę na jej ubiór. Włosy związała w kitkę. Miała na sobie podobną bluzkę do tej z „Gwiazd naszych wina”. Chodzi mi o tę z fajką. Oprócz tego była ubrana w czarne spodnie i tego samego koloru adidasy. Uśmiechnąłem się do niej i wpuściłem ją do środka.

– Ładna koszulka.

– Dziękuję. Wiesz co? – weszła do środka i rozejrzała się po żółtym korytarzu. Zdjęła kurtkę. Wziąłem ją od niej i powiesiłem na wieszaku.

– Nie mam pojęcia.

– Przypomniało mi się, że nie odpowiedziałeś na moje pytania. Nadal nie wiem, co skłoniło cię, żeby mnie poznać – odwróciła się w moją stronę.

– Zanim ci to powiem, chodźmy do mojego pokoju. Ostatnio miałem sporo czasu, by go zmienić.

– Co masz na myśli?

– Chodź, to zobaczysz.

Uśmiechnęła się, unosząc brew. Zaczęła iść. Postanowiłem pójść za nią. Drzwi do mojego pokoju znajdują się obok otwartego salonu, więc mogliśmy zobaczyć moją siostrę oglądającą My little pony: przyjaźń to magia. Przyznam się, że czasami zmusza mnie do oglądania tej bajki, więc mniej więcej orientuję się w fabule. Mimo że mam już na karku osiemnastkę, lubię... Dobra, nie dokończę zdania, bo boję się, że Ala albo mama mogą czasami grzebać w moich rzeczach. Nie chcę się potem tłumaczyć. Sam fakt pisania notatek o koleżance z klasy jest dziwny. To, że lubię bajki dla dzieci może się okazać dziwniejsze, a Ala nie da mi spokoju, jak się o tym dowie. Niby dobrze chowam ten zeszyt, ale ostrożności nigdy za wiele, czyż nie? Nieważne. Chyba coś za często się rozpraszam. Muszę nad tym popracować.
Wracając, przed wejściem do pokoju wyprzedziłem szatynkę, by otworzyć jej dębowe drzwi, jak dżentelmen. Tym razem to ja zaskoczyłem ją. Sprawiło mi to przyjemność. Weszła do środka i stanęła w progu.

– Jesteś pewien, że to ten sam pokój? Gdzie się podział czerwień ścian?

Zamknąłem drzwi i stanąłem przed nią.

– Trochę męczyłem się, by zakryć poprzedni kolor ścian, ale udało się. Zamieniłem mój pokój w nocne niebo pełne gwiazd.

Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i spojrzała na mnie z niedowierzaniem. Myślałem, że bardziej się ucieszy.

– To się robi już chore. My się ledwo, co znamy... Nie uważasz, że przemalowanie pokoju, bo kazałam ci wyobrażać sobie gwiazdy na suficie, jest przegięciem? – spytała, unosząc brew.

– Nieee...

– Wiesz co? To nie ma sensu. Za bardzo się angażujesz – poczułem chwilowy ból w okolicy mostka. Czyżbym stracił ledwo, co daną mi szansę przez chęć posiadania ładnego pokoju?

Zjawa odwróciła się i zwyczajnie chciała się wycofać. Odejść, zostawić mnie z miną wyrażającą moją dekoncentrację, ale w porę się opamiętałem i chwyciłem ją za nadgarstek.

– Proszę zostań, a obiecuję ci, że nie pożałujesz.

Westchnęła. Wyrwała się z mojego uścisku, który w zasadzie nie był mocny, bo nie chciałem zrobić jej krzywdy i obróciła się w moją stronę. Spojrzała mi w oczy.

– Dobra, ale obiecaj, że nie będziesz się angażował. Odpowiesz wreszcie na te pytania, które zadałam gdzieś tydzień temu i nie spróbujesz mnie zmieniać.

– Obiecuję – zasalutowałem.

Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, odetchnęła głęboko i dopiero weszła w głąb mojego pokoju. Usiadła na łóżku, a w zasadzie to położyła się na nim, ale nogi zostały poza nim. Nie wiedziałem z czego wynika jej zmienne zachowanie... W zasadzie nadal tego nie wiem. Ta dziewczyna jest pełna tajemnic. Jest jak nierozwiązana dotąd zagadka. Podszedłem bliżej i położyłem się obok niej.

– Znowu patrzymy na gwiazdy?

– Tak, ale tym razem nie musimy używać wyobraźni. Powiem ci, że nawet podoba mi się twój pokój. Ładnie go przemalowałeś.

– Dziękuję. Ty zaczynasz czy ja?

– Ty. Długo już czekam na te odpowiedzi, nie sądzisz? – uśmiechnęła się lekko, co odwzajemniłem, czego nie widziała. Wpatrywała się w moje autorskie, koślawe gwiazdy. Ciężko jest malować sufit.

– Niektóre z gwiazd są spod pędzla kuzyna. Musiałem mu zapłacić, żeby mi pomógł. Odpowiadając na twoje pytania, nie mam pojęcia, dlaczego dopiero teraz cię dostrzegłem. Wiedziałem, że chodzisz ze mną do klasy, ale nie zwracałem na ciebie większej uwagi. Trochę tego czasu żałuję, bo kocham takie zagadkowe dziewczyny, a wydaje mi się, że nią jesteś. Po prostu pewnego razu cię zobaczyłem i musiałem do ciebie zagadać.

– Okej. Dziękuję, ale pozwól, że tego nie skomentuję.

– Jasne.

– Przyszłam dzisiaj do ciebie, bo w zasadzie odpowiedziałeś mi swoją historię. Wyżaliłeś się, a ja zgodziłam się na twoje warunki, więc jakoś nie mam wyboru. Jesteś ciekawy tego, co mam do powiedzenia? Dobrze, ale nie jest to nic ciekawego. Nie jestem osobą godną uwagi. Po prostu od jakiegoś czasu choruję na depresję. Miewam myśli samobójcze, ale nie martw się. Chodzę do psychologa. Jest dobrze. Nie mam na co narzekać – tak jak ona niedawno, tak ja trzymałem ją wtedy za rękę, po przyjacielsku. Potem usiadła po turecku, wyjęła swoją rękę i spojrzała mi w oczy, po tym jak też usiadłem. – Zachowaj to, proszę, dla siebie. Nie mam ochoty zostać uznana poraz kolejny za atencjuszkę. Naprawdę mam dość plotek.

– Dobrze – nie wiedziałem, jak mam zareagować, ale po chwili wpadłem na trochę szalony pomysł. Wstałem i wziąłem z biurka moje kredki oraz blok rysunkowy. Rzuciłem to wszystko na łóżko i usiadłem z powrotem. – Weź te kredki. Narysuj to, co sprawia, że jesteś sobą. Ja zrobię to samo. Potem się wymienimy. Nie musi być pięknie, ja też fatalnie rysuję, o czym świadczą te gwiazdy – zaśmiałem się.

– Okej, chociaż powiem ci, że niektóre są całkiem dobre – z jej twarzy zniknęła powaga, którą zastąpił najzwyklejszy uśmiech, ale on wystarczał, bym poczuł się lepiej.

Rysowanie kredkami na łóżku wcale nie jest łatwe, dlatego przenieśliśmy się na podłogę. Oboje odwróciliśmy się do siebie plecami, by było ciekawiej i bardziej tajemniczo. W pewnym momencie usłyszeliśmy otwieranie się drzwi. Odruchowo oboje spojrzeliśmy w ich stronę. Pojawiła się tam moja siostra.

– Kolacja. Oo, co rysujecie? – co w jej ustach brzmiało raczej "tolacja", "cio" i "lysujecie". Mała chodzi do logopedy.

– Już? Kolacja? – pokiwała tylko głową, wkładając do buzi rączkę swojego ulubionego misia. Naprawdę nie wiem, skąd wziął się jej ten nawyk.

Zjawa zgięła swoją kartkę na pół, wstając i zostawiła ją na podłodze. Podeszła do Ali.

– Wstań. Pora na kolację, nie słyszałeś? – uśmiechnęła się zadziornie i wyciągnęła rękę w stronę mojej siostry. – Chodźmy już. Twój brat do nas dojdzie.

Poszły sobie, a ja zostałem, by przetrawić trochę, co się stało. Potem wstałem i poszedłem na kolację, dziwiąc się, że mama podała ją o osiemnastej. Po posiłku wróciliśmy do mojego pokoju i nadszedł czas na prezentację.

– Pokaż, co narysowałaś, Zjawo.

– Zjawo? – uniosła z zaciekawieniem brew.

– Wymyśliłem ostatnio ci ładne przezwiska. Jesteś Zjawą i klasowym Duchem – uśmiechnąłem się zawadiacko.

– Świetnie – przewróciła oczami. – No nic. Spójrz.

Pierwsze to, co rzucało się w oczy na jej kartce, to stos książek. Pokusiła się nawet o dopisanie tytułów. Dostrzegłem szekspirowskiego „Makbeta”, „Czerwona królową”, „Wszystkie jasne miejsca” i kilkanaście innych, których już nie pamiętam. Oprócz książek na kartce widniał napis: „Ave, Cesar, morituri te salutant”. Tło było związane z gwiaździstym niebem.

– Wyjaśnij, proszę.

– Dobrze, a więc składam się w większości z książek, które czytam, dlatego stwierdziłam, że je narysuję. Cytat można przetłumaczyć jako: „Witaj, Cezarze, pozdrawiają cię idący na śmierć”. Podobno tak witali gladiatorzy Cezara. Uważam, że ten cytat idealnie podkreśla moją osobę, ponieważ nieustannie dążę do śmierci. Znaczy się, wszyscy dążymy do śmierci, ale te słowa dobitnie do mnie trafiają. Z kolei lubię gwiaździste niebo, dlatego zdecydowałam się na takie tło. Teraz twoja kolej.

– Okej. Nie wiem czy ogarniesz, co miałem na myśli, dlatego od razu wyjaśnię – pokazałem jej swoją kartkę. – Narysowałem tutaj swój motocykl, ponieważ kocham na nim jeździć. Sprawia, że czuję się wolny. Starałem się też odwzorować moją rodzinę, bo dzięki niej jestem tym, kim jestem. Chciałem też narysować maskę Vadera, bo lubię tę postać i wychowałem się wręcz, no prawie, na Gwiezdnych Wojnach, ale była za trudna, dlatego wyszło mi... Nawet nie wiem, co to jest. Jakieś jajko? Tło postanowiłem pokolorować na żółto i niebiesko, bo to moje ulubione kolory.

– Cudownie. Oddać ci kartkę?

– Nie. Zachowaj ją. Chcę, żeby przypominała ci to, kim jesteś.

– A i też jestem fanką Gwiezdnych Wojen – uśmiechnęła się szeroko, co odwzajemniłem.

Pamiętam, że Zjawa musiała być wcześniej w domu, dlatego nie oglądaliśmy filmu. Oznajmiła, że nie muszę jej odwozić. Lubi nocne spacery. Niechętnie puściłem ją samą, choć zrobiło się już ciemno. Czyżbym oszalał? To drugi powód, dlaczego nie śpię. Martwiłem się, ale odpisała mi, że żyje, więc już mi trochę przeszło. Jednak zastanawiam się nad tym, czego się dzisiaj od niej dowiedziałem. Czy byłbym w stanie jej pomóc, a jeśli tak, to jak to zrobić? Nie miałem się za bardzo angażować, ale czuję, że nie mogę tego tak zostawić. Obecnie jednak zmęczenie daje o sobie znać, więc pomyślę o tym jutro.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro