Czwarty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wyjęłam z lodówki zimny makaron z sosem. Rodzice zjedli obiad beze mnie i zajęli się swoimi sprawami. W sumie nic dziwnego, zbliżała się pora kolacji. Właściwie to wydawało mi się, że dziś nie zamieniłem z nimi ani słowa. Spałam do późna i kiedy wychodziłam na umówione spotkanie do miasta oboje byli już w pracy.

Wchodząc usłyszałam krzątaninę mamy na piętrze i  nie miałam najmniejszej ochoty tłumaczyć jej czemu jestem cała mokra. Zamknęłam za sobą drzwi najciszej jak umiałam. Wahałam się przez chwilę w końcu jednak głód zwyciężył nad rozsądkiem i zamiast iść się przebrać poszłam zwiedzać lodówke. Po cichu otworzyłam szufladę wzięłam widelec i poszłam do pokoju. Zaraz po otworzeniu drzwi do mojego pokoju  przywitał mnie radosny koncert gwizdów. Tak zwany Świntuch morski znów wydostał się z klatki pod moją nieobecność i tupał radośnie roznosząc siano po całej podłodze.

-Świniak co ty narobiłeś ?

Tak  naprawdę, na imię ma Karo (z powodu czworokątnej rudej łaty na zadzie) ale rzadko kiedy tak go nazywam.

Futrzak popatrzyła na mnie rozanielonym wzrokiem nie skalanym myślą a tym bardziej wyrzutami sumienia.Wzięłam go na ręce i włożyłam do pudełka. Zmieniłam spodnie na krótką spódniczkę w szkocką kratę. Mokry sweter stawiał opór i za nic w świecie nie mogłam go ściągnąć. Usłyszałam kroki na schodach.

Mama zastała mnie chwilę później z głową owiniętą w materiał i lewą ręką wciąż tkwiącą w rękawie.

-Pomóc ci Hana?- zaśmiała się ściągając mi sweter

-Dzięki mamo już myślałam, że w ten sposób umrę

-Czemu to jest mokre ?- spytała nie śmiejąc się wcale z mojego żartu- Nie mogłaś się gdzieś schować jak padało...kto to będzie wszystko prał i suszył…

Zanim zdążyła się rozkręcić na dobre z góry rozległ się głośny rumor a po krótkiej chwili głośny jazgot. Adrian wyskoczył z łóżeczka nabił sobie guza i teraz darł się wniebogłosy wzywając mamę na pomoc. Najwyrażniej świnki morskie i młodsi bracia mają tą wspólną cechę, że lubią spacerować.

Ubierz się i zanieś tacie kolacje- powiedziała mama i pośpieszyła na górę

Zupełnie zapomniała, że właśnie zamierzała się na mnie pogniewać.

Ubrałam się w mój ulubiony sweter niebezpiecznie przypominający worek na ziemniaki. Nie zdążyłam nawet ruszyć mojego makaronu a już szłam z kanapkami i kubkiem kawy do warsztatu taty.

Nawet nie usłyszał jak weszłam. W z radia leciał jakiś skoczny kawałek ,wystające z pod samochodu stopy podrygiwały w rytm piosenki. Ich właściciel podśpiewywał pod nosem.

Taaatoooo - odstawiłam kawę na blat roboczy i pociągnęłam go za nogawkę.


O Hana dobrze, że jesteś - ucieszył się -na blacie jest skrzynka weź ją otwórz i podaj mi…


Przyniosłam kawę -przerwałam mu


Natychmiast wysunął się spod auta. Cały brudny i wyraźnie zmęczony ale uśmiechnięty jak zwykle.

-całe życie tylko ta robota i robota, widzisz- poskarżył  się wycierając ręce o kombinezon roboczy - jaki ja już jestem stary…

-za to jaki żwawy- rzuciłam przekornie-jak na OSIEMDZIESIĘCIOLATKA

Zrobił obrażoną minę jak zawsze kiedy wytykam mu zgrywanie emeryta.

Ja się tylko uśmiechnęłam. Dobrze wiedziałam, że uwielbia swoja pracę i siedzenie w garażu cały dzień i pół nocy to dla niego czysta przyjemność. Grzebanie w,jak to mówi mama, stertach złomu, do upadłego. Nie mogłabym sobie wyobrazić go w żadnym innym zawodzie.  Mój tata lekarzem, prawnikiem może modelem, hah, chociaż na pewno nie z fryzurą w stylu ‘’właśnie wytarłem czupryną kurz z podłogi i jestem z tego dumny’’. Niektórzy po prostu rodzą się po to żeby zostać mechanikami.


Co za córka wyrodna śmieje się ze starego biednego…-marudził jeszcze chwile pod nosem jak to go łamie w krzyżu  - no jak to tak można...daj tu tą kawę na pocieszenie


A mogę łyka ?


A co na to mama? - wyciągnął rękę po kubek


No dobra, dobra - powiedziałam z udawanym smutkiem w głosie oddając napój


Pociągnął długi łyk i rozejrzał się po warsztacie.  Pochylił się i jak zwykle konspiracyjnym szeptem oznajmił:

       -Mama nie musi wiedzieć …

Objął mnie ramieniem kiedy piłam. Pachniał smarem i papierosowym dymem. Oczywiscie oficjalnie rzucił tydzień temu ale jakoś nie może się pożegnać z nałogiem. Chociaż zawsze mówi, że  nie ma łatwiejszej rzeczy niż rzucanie palenia i, że robił to już setki razy.

Stąd nasz mały układ. Ja nie mówię mamie o papierosach on nie mówi o kawie.

-No a powiedz mi gdzie byłaś tyle czasu? Myślałem, że mi pomożesz bo w końcu masz wakacje

A Ian?


Wyszedł wcześniej


Jak to?-nie dowierzałam własnym uszom


Czasami miałam wrażenie, że jasnowłosy chłopak prawie tu mieszka. Przychodził zanim wyszłam rano do szkoły i wychodził długo po moim powrocie. Właściwie był stałym elementem krajobrazu. Pomagał tacie od kiedy pamiętam.

Miał brata w moim wieku i można powiedzieć że wszyscy troje wychowywaliśmy się w tym garażu. Nie przyszło mi do głowy, że może tak sobie po prostu wyjść i tata zostanie sam.

Sam mówił ci rano że jedzie na koncert

Zapomniałam zupełnie

Co ty taka roztrzepana dzisiaj córuś, telefonu też nie wzięłaś - Tata dopił kawę i zgasił lampkę na blacie - Brise nie mógł się do ciebie dodzwonić i ....

O boże- jęknęłam słabym głosem


Zaszumiało mi w głowie. Jak mogłam o nim zapomnieć?!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro