Smak

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zgrzytanie zardzewiałej karuzeli, przeszyło idealną ciszę nocy, której nawet wiatr obawiał się przeszkodzić. Przenikliwy chłód zimna, wdzierał się w każdy dostępne miejsce, którego jeszcze nie odwiedził, przyprawiając ludzi o gęsią skórkę. O północy, las wydawał się jeszcze bardziej wymarły niż za dnia, mrożąc w żyłach swoim nieludzkim spokojem.

Coś czaiło się w nieprzeniknionej ciemności, polując na platynowłosego łyżwiarza, który chcąc czy nie chcąc, nie mógł ruszyć się z miejsca. Patrzył oniemiały w scenerię przed sobą i zamiast uciekać albo wołać o pomoc, stał i szukał wzrokiem jego przyszłego oprawcy. Nie do końca rozumiał, dlaczego to robi i właściwie... Jak on się tu, do cholery, znalazł?

Nie miał czasu, by odpowiedzieć sobie na te niezbyt mądre pytanie w tej sytuacji, na które zresztą i tak nie znał odpowiedzi. Cień zmierzał ku niemu, biegnąc tak szybko, że Victor widział tylko rozmazaną plamę na tle jeszcze ciemniejszych barw.

Kiedy wyrwał się z letargu, który i tak trwał o parę cennych sekund za długo w stawce o życie, odwrócił się i pędząc na złamanie karku, starał się znaleźć kryjówkę. To też nie było zbyt mądrym pomysłem, bo w końcu jeśli w pobliżu Nikiforova są jakieś przeszkody, on na pewno w nie trafi. W tym przypadku była to nieszczęsna karuzela, która padła ofiarą uderzenia, które sprawiło rozpad jej pokrytych rdzą części i upadku na nią uciekiniera. Jednakże, nieszczęścia chodzą parami i o mały włos platynowłosy nie stracił języka, kiedy dostał rykoszetem w szczękę. Poczuł metaliczny smak krwi w usta i splunął, próbując się wygrzebać z chaszczów.

Czuł na karku zimne spojrzenie drania, który zmusił go do biegania z przeszkodami bez żadnego przygotowania i wściekły, odwrócił się w jego kierunku. Ujrzał oczy koloru czekolady i...

— Victor — poczuł szarpnięcie. — Vitya! Obudź się! — zawołał znajomy głos.

Zdezorientowany otworzył oczy i spojrzał na przerażoną twarz narzeczonego. Rozejrzał się po otoczeniu i ze zdumieniem stwierdził, że stoi w kuchni.

— Leci ci krew. — powiedział przejętym głosem Yuuri, wskazując na kącik jego ust. — Musiałeś ugryź się w język, kiedy lunatykowałeś.

— Nigdy wcześniej nie lunatykowałem. — zripostował, mimo bolącego języka i zaraz dodał cichszym tonem. — Przynajmniej tak sądzę... — urwał, gdy jego ukochany objął go w pasie.

— To było przerażające, widzieć cię chodzącego z pustymi oczami po mieszkaniu.

Brązowooki podniósł głowę, by móc spojrzeć na ukochaną twarz, pogrążoną teraz w zadumie.

— Nie wiedziałem, co robić... — kontynuował spanikowanym głosem. — Nigdy wcześniej nie byłem w takiej... — nie dane było mu dokończyć.

Victor chcąc uspokoić swoją Potrawkę Wieprzową, delikatnie musnął jego usta swoimi. Ten zarzucił mu ramiona na kark, pozwalając by niewinne z początku pocałunki przeszły w bardziej zachłanne o metalicznym smaku krwi i miętowej pasty do zębów Yuuriego, co stanowiło przyjemną odmianę od słodyczy, którą zwykle smakowali.

Ich usta nawzajem na siebie napierały, będąc coraz bardziej zachłanne, a dłoń bruneta wsunęła się pod bluzkę Nikiforova, przy czym ten  wydał jęk zadowolenia. Podrzucił ukochanego, by ten mógł opleść go nogami w pasie i na tyle szybkim krokiem, na który pozwalały pocałunki, skierował się w stronę sypialni.

Zapowiadała się przed nimi długa noc, wypełniona smakiem krwi i głośnymi krzykami.










Nie umiem takich rzeczy pisać 🙈 Nie miałam za bardzo pomysłu ze smakiem, więc improwizowałam przy pisaniu. Mam nadzieję, że to nie jest masakra i da się to czytać, choć długość tego shota pozostawia wiele do życzenia... no cóż - tak to jest z pisaniem na ostatnią chwilę, ponieważ nie miało się żadnego planu.

Ps. Ten pomysł z ugryzionym językiem znam z autopsji, dlatego stwierdziłam, czemu by nie? I tak jakoś poszło 😅

Przy Vityi chciałam coś lekkomyślnego. Takie rzeczy moim zdaniem do niego pasują, bo w końcu w horrorze za pewne umarłby pierwszy :"D
A przy Yuurim coś melancholijnego i bardziej mrocznego i jak widać, nie pykło ;u;

Mam nadzieję, że nie zrazicie się tym tak bardzo amatorskim i kiepski przerywnikiem od moich mrocznych wizji Victuuri ;u;
Nie potrafię pisać romantycznych/ckliwych/dających do myślenia shotów - nawet z takim, że tak powiem, cukierkowym parringiem, który właśnie powinien być taki, a nie obsadzony w jakimś thrillerze ;u;

No, powylewałam swe żale i mam nadzieję, że jutro pójdzie mi lepiej przy pisaniu węchu.

EDIT: W najbliższym czasie mam zamiar tego one shota poprawić, by nie był taki beznadziejny i krótki ;)




Jeśli zauważysz jakieś błędy lub literówki, napisz w komentarzu ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro