Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

TRACY HILL
Schodzę po schodach aby zjeść śniadanie. Jak zwykle włączam radio gdzie zwykle lecą jakieś wiadomości.

„-Dzisiaj do policji zwróciła się pewna kobieta. Powiedziała że jej córka zaginęła..."

Jakoś bardzo nie zwróciłam uwagi na tę wiadomość jednak coś trochę mnie zaniepokoiło.

***

Dzisiaj była niedziela, jak zawsze miałyśmy się spotkać z Mercy w kawiarni. Czekałam na nią piętnaście minut, jednak ona się nie pojawiła. Wyszłam z budynku i poszłam do budki telefonicznej. Wykręciłam numer do domu Mercy.

-Przy telefonie pani Smith w czym mogę pomóc?-zapytała, a jej głos wydawał się dziwnie zaniepokojony.

-Dzień dobry z tej strony Tracy.

-Możesz przyjechać do nas.-powiedziała zagadkowym głosem.

***

Podjechałam pod dom Smithów. Lało jak z cebra. Zapukałam do wielkich drewnianych drzwi. Ostrożnie się otworzyły, a ja ujrzałam w nich panią Smith w piżamie choć była już piętnasta. Była wyraźnie zaniepokojona.

Wpuściła mnie do środka jednak na pewno Mercy nie było w tym budynku. Przypomniała mi się dzisiejsza wiadomość z radia, nagle się zatrzymałam.
-Co się stało z Mercy?-byłam przerażona tym co powiedziała Pani Smith.

-Zaginęła bez śladu!-zaczęła niespokojnie chodzić w kółko po czerwonym dywanie który zapewne kosztował fortunne.

Nie mogłam z siebie nic wykrztusić. Przewijałam sobie wspomnienia z ostatniego razu kiedy się spotkałyśmy jednak nic nie wskazywało na coś podejrzanego. Była taka sama jak zwykle. Wręcz bałam się coś wypowiedzieć, moja przyjaciółka zaginęła. Nie wiadomo kiedy wróci, i czy wróci jeszcze kiedyś..

Wstałam z kanapy na którą nieświadomie usiadłam z wrażenia. Bez słowa wyszłam z domu Smithów, skierowałam się do domu Brandona. Mieliśmy się dzisiaj spotkać we trójkę. Chciałam przekazać mu tę nowinę, nie chciałam żeby dowiedział się o tym od dziennikarzy. Chciałam go pocieszyć i być blisko niego bo wiem że będzie dla niego to trudne do przeżycia, łączyła ich naprawdę silna więź. Spotykali się po nocach kiedy nikt nie mógł ich spotkać. Nikt oprócz mnie o tym nie wiedział...

***

Siedziałam już na kanapie Brandona, a on robił herbatę. Bałam się jego reakcji. Nie mogę sobie poradzić z utratą Mercy jednak rozklejać się nie miałam zamiaru.

W końcu chłopak przyszedł do salonu z dwoma parującymi kubkami herbaty. Chyba zobaczył moją zaniepokojoną minę i zapytał

-Tracy, co jest?

-Boo.. Mercy..-strasznie się jąkałam.

-Co się stało z Mercy?!-wstał z kanapy i wziął mnie za ramiona potrząsając.

-Zaginęła..-szepnęłam.

-Ale jak do tego doszło?-zapytał.

-Skąd mam to wiedzieć, co? Nie chciałam żebyś się tego dowiedział od dziennikarzy którzy są teraz wszędzie szukając coraz to nowszych informacji na ten temat!-strzepnęłam jego ręce i ruszyłam do wyjścia.

Nie próbował mnie zatrzymać, był załamany. Nie winiłam go za to. Teraz została tylko zagadka. Nic nie wskazywało na to aby Mercy chciała uciec lub ktoś ją prześladował. Była przez cały czas spokojna.

***

Wróciłam do domu, czekali na mnie tam rodzice. Nie wiedzieli pewnie jeszcze o zaistniałej sytuacji. Podeszłam do nich.

-Mercy nie ma, nie wiadomo czy wróci jeszcze kiedykolwiek.-popatrzyli w moją stronę, naprawdę byli zdziwieni.

-Jak do tego doszło?-zapytała nadal zszokowana mama.

-Dlaczego każdy mnie się o to pyta?! Nie jestem wszechwiedząca!-ruszyłam do pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro