17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

D- jak to zniknęła? - jego oczy pociemniały - miałeś jej pilnować! - krzyknął uderzając pięścią w biurko.

A- to był moment, rozmawiałem przez telefon a kiedy skończyłem już jej nie było.

D- jakim jebanym cudem dali radę wejść do domu! - pochylił nie nade mną.

A- my...my byliśmy przed domem - spojrzałem w ziemię. Usłyszałem jak mój przyjaciel szybko oddycha co oznaczało że jest zły - bardzo mnie prosiła, chciała tylko na chwilę wyjść. Szkoda mi się jej zrobiło bo tylko siedzi w zamknięciu to ją wypuściłem - chwila całkowitej ciszy po czym poczułem uderzenie w twarz.

D- myślisz kurwa, że trzymam ją w zamknięciu bo mam taki kaprysy?! Przecież oni tylko czekali na moment kiedy będzie sama! - patrzył na mnie z zaciśniętymi pięściami.

A- odbijemy ją - wytarłem wierzchem dłoni krew spływającą z nosa.

D- masz kurwa jebane szczęście, że wczepiłem jej czip bo teraz zostałoby tylko błądzenie - pomachał mi palcem przed nosem i wrócił za biurko.

N - jaki czip? Nie tak się umawialiśmy - spojrzała na niego karcząco.

D- to teraz nie ważne, namierz ją - wskazał na drzwi a Natasha wybiegła - a ty - wskazał na mnie - zejdź mi z oczu jak najszybciej! - wrzasnął. Spojrzałem na niego przelotnie i opuściłem jego biuro.

Pov. Gosia

Pierwszy poczułam ból głowy. Z wielkim trudem otworzyłam oczy. Zamrugałam kilka razy i złapałam się za głowę. Syknęłam dotykając bolącego miejsca. Rozejrzałam się po pomieszczeniu ale nic nie zobaczyłam poza całkowitą ciemnością. Podniosłam się z materaca na którym leżałam i trzymając się ściany chciałam znaleźć włącznik światła. Głowa bolała mnie coraz bardziej więc zrezygnowałam z tego siadając na ziemi przy ścianie. Jedyne co pamiętam to, że byłam z Adamem na dworze, potem ktoś do niego zadzwonił, a ja odeszłam kawałek dalej i go zgubiłam. Potem na szmatka i nic.

Ktoś mnie porwał, ale po co? Jakim cudem udało im się wejść na posesję pełną ochrony. Może Przemek sobie robi jakieś żarty żeby mnie nastraszyć. Jeśli tak to nie ręczę za siebie.

W pomieszczeniu z nikąd zapaliło się światło a po chwili metalowe drzwi się otworzyły. Do środka wszedł facet tak na oko koło pięćdziesiątki ubrany w garnitur.

- o widzę że królewna się obudziła- zmierzył mnie wzrokiem i kucnął przede mną.

G- kim jesteś? - przysunełam się bardziej do ściany.

- ja? Ja jestem Diablo* - przedstawił się dotykając mojego policzka. Zrobiłam duże oczy a mężczyzna się zaśmiał.

G- nie, to nie prawda! Znam Diabla, nie jesteś nim- zaczęłam się szarpać ale mężczyzna bez problemu mnie przytrzymał.

D2- nie jestem, to prawda. Jestem lepszy - usmechnął się - widziesz mnóstwo czasu poświęciłem na wychowanie tego szczyla, żeby go nauczyć wszystkiego ,a ten nie umie zrobić jednej rzeczy dla starego ojca - westchnął z udawanym smutkiem.

G- co? - zdziwiłam się gdy ten przedstawił się jako ojciec Przemka.

D2- synek ci się nie pochwalił po co cię porwał? Biedactwo - przetarł mój policzek - od początku miałaś być tutaj ale Przemek wymyślił inaczej. Nie potrzebnie go tego wszystkiego uczyłem, jest naprawdę dobry, ale już trudno. Z nim też sobie poradę - wyjął zza marynarki broń.

Pov. Adam

Natasha zjawiła się w biurze Przemka z laptopem w ręku. Postawiłam go przed nim a on spojrzał na nią.

D- Nie ma czasu czytać. Opowiedz.

N- zarejestrowaliśmy zasięg na południu kraju w górach. Siedem godzin drogi z tąd. Autostradą może będzie 5.

A- a jeśli wyjęli jej ten nadajnik i wyrzucili gdzieś w górach? -wtrąciłem się do rozmowy.

D- nie możliwe. Gdyby chcieli go wyjąć w domowych warunkach musieliby ją zabić. Jest tak mały, że zanim by go znaleźli straciła by większość krwi.

N- ale nie wiemy czy go nie wykryli, bo jeśli tak to będą chcieli się go pozbyć.

D- masz rację, musimy tam jechać. Teraz - wstał.

*Będę go zapisywać jako D2.

🌞😈🌞😈🌞😈🌞😈🌞😈🌞😈🌞😈🌞😈

Witam! Tak jak obiecałam macie tu kolejny rozdział! Piszcie jak wam się podoba 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro