21

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

A- chodźcie do helikoptera.

Pov.Gosia

Otworzyłam oczy, kiedy poczułam, że zaczynam się unosić. Odsunęłam się kawałek od Przemka który mnie obejmował i rozejrzałam się dookoła. Byliśmy w helikopterze który właśnie startował. Zajęło mi chwilę dojście do siebie.

G- chciałeś mnie sprzedać, bawiłeś się mną jak jakąś lalką! - wstałam gwałtownie na równe nogi kiedy przypomniało mi się to co powiedział mi jego ojciec.

D- uspokój się i usiądź - powiedział spokojnie chcąc złapać mnie za rękę. Cofnęłam się i pomachałam przecząco głową. Poczułam jak łzy znowu zaczynają kapać po moich policzkach.

G- masz mnie wypuścić, nie mam ochoty na ciebie patrzeć! - krzyknęłam a chłopak wstał ze swojego miejsca.

D- jesteśmy 4000 metrów nad ziemią. Naprawdę chcesz żebym cię teraz stąd wypuścił? - uniósł brwi. Spojrzałam przez okno. Górowaliśmy nad ledwo widocznymi drzewami spowitymi we mgle.

G- wolę już umrzeć niż siedzieć z tobą - wytarłam mokrą twarz dłońmi.

D- nie po to cię ratowałem żebyś teraz umierała- mruknął bez namiętnie obdarzając mnie jedynie pustym spojrzeniem - siadaj - wskazał na beżowy, skórzany fotel. Westchnął kiedy nie ruszyłam się z miejsca i kładąc ręce na ramionach zmusił mnie żebym usiadła. Przypiął mnie pasem i bez słowa usiadł na fotelu obok.

N- nic ci nie jest? - kucnełam przede mną kładąc ręce na moje kolana - trochę głupie pytanie, przecież widać że coś jest - zamieszała się - zapytam inaczej, dobierali się do ciebie? - przełkneła głośno ślinę a ja spojrzałam w dół na jej ręce.

Pov. Diablo

Natasha zadała pytanie a dziewczyna spojrzała w dół. Dla mnie to był wystarczający znak żeby tam wrócić i wypruć flaki temu chujowi potocznie nazywanego moim ojcem. Zacisnąłem pięści i spojrzałem na Adama który nie odrywał wzroku z brunetki.

G- nie zdążyli - powiedziała cicho a Adam głośno wciągnął powietrze.

N- spokojnie, niedługo będziemy na miejscu, obejrzy cię lekarz - powiedziała łagodnie i wytarła palcami mokre policzki dziewczyny.

_ _ _ _ _ _ _           _ _ _ _ _ _ _          _ _ _ _ _ _ _
_ _ _ _ _ _ _           _ _ _ _ _ _ _          _ _ _ _ _ _ _
_ _ _ _ _ _ _           _ _ _ _ _ _ _          _ _ _ _ _ _ _

Pov. Gosia

Obudziłam się na łóżku w swoim pokoju, ale nie w moim własnym domu, tylko w willi Diabla. Za oknem było ciemno z resztą tak jak w pokoju. Światło księżyca oświecało nieco wnętrze dzięki czemu zauważyłam bandaż na mojej ręce. Spojrzałam na zegarek który wskazywał godzinę 23, nie było wcale tak późno. Postanowiłam więc zamiast znowu zasypiać pójść poszukać czegoś na ból głowy. Powoli wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi. Uchyliłam je lekko a kiedy nikogo nie zobaczyłam, zeszłam na dół. W kuchni spotkałam tą samą kobietę, która gotowała w domku w którym byłyśmy przed porwaniem.

- dobry wieczór, panienko. Co podać? - zapytałam kiedy dostrzegła, że weszłam do kuchni.

G- dobry wieczór, potrzebuje coś na ból głowy - skrzywiłam się czując jak pulsują mi skronie.

- już daje, niech panienka usiądzie - wskazała na krzesło i sięgnęła do jednej z szafek. Po chwili wyjęła z niej tabletki i podała mi je razem ze szklanką wody. Podziękowałam kobiecie i połknęłam podwójną dawkę leku.

G - proszę nie mówić do mnie, panienko. Jestem Gosia - podałam kobiecie rękę na co ta wyciągnęła dłoń w moją stronę.

J- Janina, wybaczy panienka, ale pan nie byłby zadowolony gdybym zwracała się do panienki po imieniu - spojrzała na mnie niepewnie.

G- ale ja będę zadowolona jeśli będzie pani się tak do mnie zwracać - uśmiechnęłam się kekko co kobieta odwzajemnia ale kiedyś spojrzała za mnie, szybko puściła moja rękę i odsunęła się parę kroków. Zmarszczyłam brwi i odwróciłam się w stronę gdzie przed chwilą kobieta patrzyła. Diablo stał oparty o ścianę przyglądając mi się swoim niewzruszonym spojrzeniem.

D- czemu nie śpisz? - odbił się ramieniem od ściany i ruszył powoli w moja stronę.

🙈🤭🙈🤭🙈🤭🙈🤭🙈🤭🙈🤭🙈🤭🙈🤭

Nie mam pomysłu co ty napisać więc po prostu życzę wam miłego dnia 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro