23

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

D- a coś innego? Bo jeśli tak to jeszcze dzisiaj go zabije- ostatnie słowa wysyczał.

G- siebie też zabijesz? Oboje zrobiliście mi krzywdę. On mnie pobił, ale to ty mnie tu trzymasz wbrew mojej woli, zastraszyłeś mnie i uderzyłeś, podczas kiedy ja nie zrobiłam ci nic złego. Czemu po prostu mnie mu nie oddałeś tak jak było w planie? - zapytałam czując jak zbierają mi się łzy.

D- skąd wiesz o planie? - zapytał sucho odwracając ode mnie wzrok.

G- a jak myślisz? Twój ojciec mi powiedział - spojrzałam w ziemię.

D- co dokładnie? - spojrzał na mnie. Mam wrażenie, że dostrzegam w jego oczach złość.

G- że twoimi zadaniem było mnie porwać i dostarczyć jemu - poczułam jak pierwsza łza spływa mi po policzku - czemu po prostu tego nie zrobiłeś? Pewnie już dawno zdążyłby mnie zabić, byłoby po wszystkim, a tak muszę się męczyć, Przemek ja na prawdę nie chcę tu być - rozpłakałam się na dobre.

D- chodź, idziesz spać- wstał i złapał mnie za ramię 'pomagajac' wstać. Podczas drogi szedł przodem i praktyczne na mnie nie patrzył. Miałam wrażenie, że był zły dlatego się nie odzywałam nawet słowem. Chłopak wepchnął mnie do pokoju i zamknął drzwi na klucz. Powoli podeszłam do łóżka ale nie położyłam się, usiadłam na ziemi opierając się o nie i rozpłakałam się na dobre.

Pov. Diablo

D- Adam! Wrzasnąłem przechodząc koło drzwi chłopaka. Wszedłem do swojego biura a po chwili pojawił się mój zaspany przyjaciel.

A- czemu krzyczysz o tej godzinie? Co jest? - podszedł powolnie do biurka za którym stałem. Zetknąłem na zegarek. Po pierwszej, od kiedy on śpi o tej godzinie?

D- Rozmawiałem z Gosią i...- zacząłem żywo opowiadać ale Adam mi przerwał.

A- po co? Miałeś jej dać chwilę spokoju po tym co się stało - zmarszył brwi.

D- on jej wszystko powiedział, rozumiesz?! Wszystko! - uderzyłem pięścią w blat.

A- co jej powiedział dokładne? - westchnął i usiadł na krześle.

D- że miałem ją mu dostarczyć.

A- przecież to nie wszystko -westchnął ponownie - powinieneś ją wypuścić puki nie jest za późno.

D- żartujesz prawda? - zdenerwowałem się jeszcze bardziej - przecież ojciec by ją zgarnął od razu. Poza tym za dużo wie - sidłem na swoim krześle.

A- wytłumaczysz mi czemu ty jej nie oddałeś? Litość cię wzięła? Ciebie? - Adam pochyliła się na krześle w moją stronę.

D- nie będę o tym razmawiał, powiedz Natashy żeby miała go na oku, w każdej chwili może tu przyjść. Możesz już iść - Adam bez sława wstał i kręcąc głową wyszedł.

_ _ _ _ _ _ _           _ _ _ _ _ _ _          _ _ _ _ _ _ _
_ _ _ _ _ _ _           _ _ _ _ _ _ _          _ _ _ _ _ _ _
_ _ _ _ _ _ _           _ _ _ _ _ _ _          _ _ _ _ _ _ _

Obudziłam się twarzą w nadal wilgotnej poduszce. Ostatniej nocy przyjęła sporą ilość moich łez. Cała twarz mi się kleiła od słonej wody. Postanowiłam, że umyje się i chociaż na moment spróbuję się nie denerwować.

Po chwili stałam już pod prysznicem. Gorąca woda rozluźniła moje mięśnie co skutkowało tym że moje rany dały o sobie znać. Szybko zaprzestałam kompieli i po osuszeniu ciała ubrałam się. Ogarnęłam też włosy i wyszłam z łazienki.

G- o boże - podskoczyłam gdy zza drzwi które otworzyłam wychylił się Przemek - co tu robisz? Podgladałeś mnie? - zdenerwowałam się

D- nie tym razem - zaśmiał się - przyszedłem cię zabrać na trening.

G- powiedziałam ci, że nie chce ćwiczyć - przeszłam obok niego, ale ten złapał mnie za łokieć i pociągnął w poprzednie miejsce.

D- to nie była prośba...

🧘🏻‍♀️🌈🧘🏻‍♀️🌈🧘🏻‍♀️🌈🧘🏻‍♀️🌈🧘🏻‍♀️🌈🧘🏻‍♀️🌈🧘🏻‍♀️🌈🧘🏻‍♀️🌈

Hej kochani! Muszę wam powiedzieć, że chyba wena mi odchodzi 😫

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro