30

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Błagam niech to będzie tylko okoliczny posterunkowy. Tak bardzo nie chcę się odwracać.

Ręka na mojej talii zelżała co uznałam jako nakaz do odwrócenia się. Wzięłam głęboki wdech i po zrobieniu kroku w przód odwróciłam się ale nie miałam odwagi spojrzeć mu w twarz. Dwa palce znalazły się na moim podbródku i zmusiły mnie do spojrzenia w górę. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały głośno przełknęłam ślinę. Nagle zrobiło mi się przerażająco zimno. To nie jest możliwe...

- nie spodziewałaś się mnie, co kwiatuszku? - jego ręka z podbródka prześlizgnęła się na mój policzek który lekko pogłaskał.

- jak...jak to możliwe, widziałam jak umierasz - wyjąkałam patrząc na chłopaka przede mną. Przemek jak gdyby nigdy nic stał teraz przede mną po tym jak widziałam go z pociskiem w sercu.

- Widziałaś jak mnie postrzelili, nie jak umieram - uniósł lekko kącik ust do góry - naprawdę myślałaś, że tak łatwo mnie pokonać? - zaśmiał się i pstryknął palcami. Do uliczki weszła Natasha ubrana w czarny kombinezon. Wyglądała jak Czarna Wdowa, która właśnie wróciła z misji. Rudowłosa powiedziała coś do zegarka, a po chwili podjechało czarne auto. Tylko nie to. Nie chcę tam wracać.

Przemek podszedł do samochodu i nonszalanckim ruchem otworzył mi drzwi. Poczułam rękę na plecach. Jakiś facet lekko popchnął mnie w stronę auta zmuszając bym do niego wsiadła. Po chwili obok mnie znalazł się też Przemek.

- Mam nadzieję że nie chciałaś uciec - spojrzał na mnie. Nie mogłam znieść jego wzroku więc spuściłam głowę - pamiętaj że znajdę cię wszędzie, możesz uciec na drugi koniec świata, ja i tak zawsze będę wiedział gdzie jesteś - przelknełam ślinę. Poczułam nagły atak paniki wywołany myślą że już nigdy nie zobaczę swojej rodziny. Odwróciłam głowę w drugą stronę i starałam się zapanować nad oddechem. Na szczęście postanowił mnie już nie dotykać i całą resztę drogi powrotnej byłam tylko ja i moje własne myśli.

Podróż była zdecydowanie za krótka żebym zaakceptowała moją obecną sytuację ale wystarczająco długa żebym w miarę się uspokoiła. Drzwi do samochodu otworzył mi ochroniarz zazwyczaj stojących przy bramie wjazdowej. Wzięłam głęboki oddech i wysiadłam wprost do paszczy lwa. Dosłownie bo zanim wygramoliłam się z auta Przemek już zdążył pojawić się przede mną. Złapał mnie za nadgarstek i pozwoli, bez użycia siły poprowadził do środka domu. Boże jak ja nienawidzę tego budynku.

Nie obyło się bez głupich komentarzy na temat mojej naiwności ale w końcu udało mi się dotrzeć do pokoju gdzie mogłam pobyć sama. Od razu ruszyłam w stronę łóżka na które rzuciłam się już ze łzami w oczach, a kiedy moja twarz dotknęła poduszki pozwoliłam im swobodnie płynąć. Nie minęło dużo czasu a poczułam że niesamowicie chce mi się spać.W tym momencie było mi wszystko obojętnie więc po prostu zasnęłam.

Przebudził mnie delikatny dotyk na policzku. Dobrze wiedziałam co to może być i bardzo nie chciałam otwierać oczu, ale domyśliłam się, że robi to żeby mnie obudzić. Uchyliłam delikatnie powieki i od razu oślepiło mnie światło z lampki nocnej. Usłyszałam sapniecie, a jak ponownie uchyliłam oczy dostrzegłam, że Przemek się uśmiecha. Mi nie było do śmiechu.

- nie chciałem cię budzić ale dobrze by było gdybyś coś zjadła - szepnął nadal głaskając mój policzek. Spojrzałam na zegarek który wskazywał na 23. Dla mnie było już późno, ale ten dom o tej godzinie jeszcze tętnił życiem...śmierci z resztą też tu nie brakowało.

- nie zdrowo jeść jest po 18 - chrząknełam żeby pozbyć się chrypki z głosu.

___________________________________________

Z dobrych wieści mam jeszcze jeden rozdział w zapasie, zła wiadomość jest taka, że znowu nie wiem co dalej...😬

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro