12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov. Litwa

-przepraszam, jak smakują lody truskawkowe? - usłyszałam pytanie osoby w kolejce przede mną. sprzedawczyni spojrzała się zaskoczona.

-yyy, jak truskawki? - odpowiedziała sprzedawczyni

-oh, ja jestem uczulona na truskawki. A granatowe? - odpowiedziała ta sama klientka przede mną

-jak granat - odpowiedziała sprzedawczyni znudzona

-o matko! Co wy sprzedajecie? Skąd wiecie, jak smakują granaty??? Nie wybuchnie mi to w dłoni?!? Idę stąd, nie będę jeść ładunków wybuchowych! - odpowiedziała spanikowana i jednocześnie oburzona klientka przede mną, a następnie odeszła. Jak można być tak głupim, jak ona?!??! Mieć taki poziom inteligencji jak ona to nic,  tylko wziąć sznur i się powiesić...

-a dla ciebie co? - spytała się sprzedawczyni widząc, że myślę przez dłuższą chwilę - jak coś to każdy smak smakuje tak, jak jego wyraz podstawowy...

"Wyraz podstawowy", czyli np. wyraz podstawowy słowa "truskawkowy" to "truskawka". Dlaczego tamta baba o tym nie wiedziała? Ona spala na lekcjach, czy co? To podstawówka... Albo może nie ma mózgu i nie pamięta. Wtedy zwracam honor, gdyż go, czy rodzisz się z mózgiem czy nie, nie jest zależne od nas.

-dla mnie będą te o smaku gumy balonowej po prawej - odpowiedziałam - jedna kulka, tylko jak można, to solidna.

-jasne, już - odpowiedziała i zaczęła nakładać kulkę specjalną łyżką na wafelek.

To nic, że jest zima. Lubię smak lodów, a w dodatku nie muszę się martwić tym, że zachoruję, gdyż rzadko jestem chora. A to chyba jedyna otwarta lodziarnia w zimę w okolicy...

-to będzie 5,00 zł - dziewczyna podała mi kulkę moich ulubionych lodów na wafelku. Po chwili zapłaciłam równo pięć zł, mówiąc "do widzenia" i wychodząc. Niestety, jest inflacja... A jeszcze kiedyś mieli po 2 zł kulkę...

Idąc po drodze i jedząc loda natknęłam się na coś wspaniałego, puchatego...

-kiciuś - powiedziałam cicho - nie bój się...

Tak jest, natknęłam się na ślicznego, czarnego kota. Nie wierzę w żadne brednie na temat pechowych czarnych kotów. Te biedne zwierzę nie jest niczemu winne.

Ostrożnie podeszłam do kota, wpatrując mu się w oczy i powoli mrugając prawym okiem od czasu do czasu. Takie "mruganie" okiem to oznaka zaufania. Przekazujesz wtedy kotu, że nie masz wobec niego złych zamiarów. Było nawet niedawno przeprowadzone badanie naukowe na ten temat, i potwierdzili to.

-dobry kotek. Widzisz, nie jestem zła - pogłaskałam zwierzę, mówiąc spokojnym głosem. Po chwili wstałam i zaczęłam iść dalej, wcześniej żegnając się z miłym kotkiem.

To teraz kierunek dom. Wcześniej wyszłam gdyż uznałam, że mały spacer dobrze mi zrobi. Przynajmniej na chwilę pozwoli mi wyłączyć myśli na temat Polski...  Oh, miałam o tym nie myśleć! Oddychaj Litwa, oddychaj...

Dobra, wszystko w porządku.

Gdy skończyłam jeść loda, użyłam papierka, który dostałam od sprzedawczyni lodów do wytarcia plam na ustach, a następnie schowałam go do kieszeni, gdyż w pobliżu nie ma żadnego kosza na śmieci, a ja nie jestem świnią, aby śmiecić. Już sam plastik może rozkładać się nawet tysiąc lat, a zwykła guma do żucia blisko 50... Tak, lat.

Do domu jeszcze kawałek, więc zdecydowałam się przejść przez park. Raczej nie zobaczę tu żadnej wiewiórki czy innego stworzenia innego niż mrówka, gdyż jest to tak naprawdę nieduży skwer w środku miasta. Na ławkach zawsze siedzi parę osób. Czasem są to zwykłe osoby, czasem znajomi, a czasem jacyś pijacy... Ale oni to bardziej bliżej nocy.

Korzystając z tego, że jest tu kosz na śmieci, wyjęłam wcześniejszy papierek z kieszeni,. Następnie go wyrzuciłam. Czekaj, co tak śmierdzi?

O matko, znów ktoś pali papierosy. Przeszłam dalej szybko, starając się tego nie  wdychać. Po chwili poczułam, jak w kogoś uderzam...

-Przepraszam, zamyśliłem się! - krzyknął chłopak spanikowany. Był ubrany w ciemnoczerwoną bluzę i jeansowe spodnie, dość wysoki.

-Nie, to ja przepraszam. Za bardzo przejęłam się... O boże! Znów to czuć...

-coś się stało? Aż tak bardzo widać, że nie wziąłem wczoraj prysznica? - Spytał się

-nie, nie! - machnęłam rękoma spanikowana - dym papierosowy! Z resztą muszę już iść, żegnaj - odeszłam szybkim krokiem przed siebie, jednak po chwili ktoś Szarpnął mnie za kaptur kurtki odwracając do tyłu.

-hej hej, gdzie uciekasz? Nie skończyliśmy rozmowy. Jestem Łotwa - znów zaczął rozmowę ten sam chłopak, na którego wpadłam

-Litwa - przedstawiłam się

-co taka ślicznotka jak ty robi sama na ulicy? - spytał się, trzymając mnie mocno za ramię

-ja... No... Wyszłam na spacer. - odpowiedziałam, starając się nie panikować. Zwykle nie dostawałam tyle uwagi ze strony męskiej...

-ja też - odpowiedział - choć co to za spacer... Chciałem się przewietrzyć, nie czuć się jak w klatce, będąc w mieszkaniu...

-jesteś stąd? - spytałam się

-widzisz ten budynek? - wskazał ręką - tam na drugim piętrze jest moje mieszkanie. No, i mojej rodziny. Wcześniej mieszkaliśmy w domu, jednak musieliśmy sprzedać go... Z moich prywatnych powodów. I wykupiliśmy mieszkanie w mieście... Wychowany w domu, w mieszkaniu czuję się jak w klatce.

-Aż tak wstydzisz się tego, że mnie kochasz? Naprawdę? - usłyszałam coś, jednak tym razem nie był to głos  chłopaka przede mną. Był to nieznany mi głos...

-Oj weź... - usłyszałam odpowiedź, lecz tym razem był to dobrze znany mi głos. Lenkija!

Odwróciłam się na chwilę w stronę źródła dźwięku. Miałam rację! Oni są razem! Czyli Lenkija... Faktycznie jest gejem... No to utknęłam w friendzone na zawsze.

-coś nie tak? - spytał się chłopak przede mną

-nie, nie! Absolutnie! - odpowiedziałam - po prostu zobaczyłam mojego...

-chłopaka? - przerwał - jaka szkoda...

-nie, to mój przyjaciel... O ile jeszcze mogę go tak nazwać...

-oh... - odpowiedział - czyli jesteś wolna?

-dlaczego pytasz?

-bo tak - odpowiedział

-no, to jestem - odpowiedziałam - mam nadzieję, że jesteś teraz usatysfakcjonowany

-no już, nie bądź taka. Chodź, przejdziemy się do tej cukierni na rogu.

Nie wiem dlaczego, ale zgodziłam się. Może dlatego, że brakowało mi towarzystwa jakiegoś chłopaka... W cukierni Łotwa zamówił mi sernik, a sobie "bajaderkę". Rozmawiając i śmiejąc się, zjedliśmy swoje porcje. Wszystko było wspaniałe. Na koniec Łotwa spytał się mnie, czy zostaniemy przyjaciółmi... Zgodziłam się.

-może odprowadzę cię? - zaproponował, gdy już wyszliśmy z cukierni

-jeśli chcesz - wzruszyłam ramionami. Po chwili znów... Tak bardzo kusiło...

-kiciuś! - krzyknęłam, a kot nawet się nie ruszył, obserwując nas leżąc na trawie. Nie powinien być wypuszczany prawie w centrum miasta na dwór... Nie powinien być w ogóle wypuszczany.

-chodź - podeszłam do niego ostrożnie, czasem mrugając. Usłyszałam śmiech chłopaka.

-co, nie widzisz, jaki on jest słodki? - spytałam się, jednak tym razem to pytanie było skierowane nie w stronę kota, jednak Łotwy

-widzę - odpowiedział, a następnie podszedł i pogłaskał go po głowie. Kot nie mruczał, ale też nie uciekł i nie machał ogonem. Wydał z siebie tylko ciche miałknięcie, a następnie raptownie zaczął drapać się tylnią łapą pod uchem.

-widzę, że lubisz koty - zaczął znów chłopak

-ja ich nie lubię - odpowiedziałam - ja je kocham! Szkoda, że nie mogę mieć własnego... Wiem o nich wszystko, umiem się nimi zajmować, jednak rodzice...

-wiem, co masz na myśli. Zanim przeprowadziłem się do bloków, miałem psa. Bernardyn, zwał się Patyk. Był bardzo energiczny, uwielbiał wychodzić na spacery nad rzekę i biegać po działce... Jednak niestety przed przeprowadzką rodzice musieli go oddać w "dobre ręce". Nie wiadomo, czy te ręce faktycznie były "dobre"... Co, jeśli nie wychodzą już z nim na spacery? Co, jeśli karmią słabą karmą z marketów? Co, jeśli nie spędzają z nim wystarczającej ilości czasu?... Właśnie dlatego wyszedłem się przewietrzyć do skweru. By ochłonąć po kłótni z rodzicami...

Musi mieć ciężko w życiu...

-Jak chcesz, zawsze możesz się wygadać - zapewniłam z uśmiechem - od tego są przyjaciele

-naprawdę? - wstał. Po chwili również i ja wstałam - a co, jeśli chciałbym ci powiedzieć coś specjalnego?

-specjalnego? - spytałam się - czyli co?

-co, jeśli gdy przypadkiem na mnie wpadłaś, zobaczyłem w tobie coś więcej? Twoje piękno tak mnie oślepiło, że nie mogłem pozwolić, byś mi uciekła? - odpowiedział, a następnie przybliżył swoje usta do moich...

***

Dawno nie było rozdziału, więc wstawiam dziś dwa :)

Tutaj trochę o Litwie, gdyż też jest ważną postacią

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro