18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov. Niemcy

Grupa debili - friend

11:24

Lichtenstein: ej mam fajną aplikację na darmowe robuxy

Luksemburg: ooo, jaka?

Lichtenstein: mam kod QR

Użytkownik Lichtenstein przesyła zdjęcie
(Zdjęcie w mediach)

Lichtenstein: niestety musicie to zeskanować..

Austria: nie, to jest zawirusowane

Austria: nie skanujcie tego

Luksemburg: ok, zeskanuję z mojego tabletu i pobiorę!

Austria: -_-

Piszesz do: PolskaOk

11:27

Niemcy: czy to, co powiedziałeś... To prawda?

11:36

Polska: Co?

Niemcy: No to, że już mnie... Nie kochasz...

11:42

Polska: Ah, to.

Polska: to kłamstwo.

11:45

Polska: ale wciąż trudno mi ci wybaczyć...

Polska: to ze mną miałeś... Po raz pierwszy...

11:52

Polska: robić... Wiesz co...

Użytkownik PolskaOk cofnął wysyłanie wiadomości

Niemcy: możemy się spotkać? Nikogo nie ma u mnie...

PolskaOk: dobra... Mogę być za parę minut, jednak...

PolskaOk: nie ważne. Będę.

Widząc tą wiadomość od Polen'a uśmiechnąłem się. Naprawdę jakbym mógł, to cofnął bym czas i NIGDY W ŻYCIU nie zwrócił uwagi na Nową Zelandię... Później dowiedziałem się od jej brata, Ameryki, że ona szuka chłopaków na "jeden raz"...

Mam nadzieję, że do niczego poważniejszego wcześniej nie doszło...

Po chwili usłyszałem pukanie do drzwi. Szybko zszedłem po schodach na dół otwierając drzwi i widząc ubranego jak zawsze w spodnie dresowe i bluzę Polen'a.

-hej - powiedział cicho, wchodząc. Zamknąłem drzwi i korzystając z nieobecności Rzeszy, Austrii i Lichtenstein'a popchnąłem go lekko do ściany i pocałowałem, spragniony uczuć. Chłopak z wyraźną niechęcią oddał pocałunek. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.

-rany, zachowujesz się jakbyś był chorym zboczeńcem... - stwierdził chłopak, idąc na górę w stronę mojego pokoju. Poszedłem za nim.

Jakby tak pomyśleć, to jego zachowanie w stosunku do mnie było dość... Chłodne.

-ja... Przepraszam - zacząłem, gdy usiadłem obok niego na łóżku w moim pokoju - gdybym mógł go bym cofnął czas, i...

-Zamknij się - uciszył mnie - to już było i czasu nie cofniesz. W ogóle nie wiem nawet, po co tu przyszedłem... Może dlatego, że psa nie ma i w domu nudy.

-A może dlatego, że wciąż mnie kochasz? - spytałem się, próbując złagodzić atmosferę. Chłopak w odpowiedzi zarumienił się i odwrócił w drugą stronę.

-Może tak, może nie - odpowiedział, choć obydwoje znaliśmy odpowiedź.

Najwyraźniej wciąż jest obrażony... Ale zignorowałem to i przytuliłem go od tyłu, słysząc jego bicie serca i każdy oddech. Tak zamierza grać? Skoro nic do mnie nie czuje to niby czemu mu stanął? Prawie niczego nie robiliśmy.

-chyba masz problem~ - szepnąłem mu do ucha

-co? - odpowiedział

-tam na dole - odparłem - może pozwolisz mi go rozwiązać tak, jak kiedyś?

Z satysfakcją obserwowałem, jak jego twarz robi się jeszcze bardziej czerwona, zapewne na wspomnienie tamtego pamiętnego dnia.

-Niemcy - zaczął - nie potrafię tak dłużej... Brakowało mi ciebie...

Wiedziałem, że się przełamie.

-oh tak? - odpowiedziałem - i znowu zwyzywasz mnie od zboczeńców?

-n-nie! - zaczął panikować, a następnie odwrócił się w moją stronę - ja wciąż... Kocham cię

Mówiąc to, przybliżył swoje usta do moich. Oczywiście odwzajemniłem pocałunek, w którym tym razem nie było nawet cienia obojętności.

Po chwili oderwaliśmy się od siebie, dysząc.

-to co, pomóc ci? - uśmiechnąłem się.

*** Uwaga! Dalsza część rozdziału do gwiazdek ★★★ jest nsfw! ***

-nie wiem... - odpowiedział

-no weź nie wstydź się, już widziałem~ - odpowiedziałem

-no dobra, tylko... Bądź delikatny... - w końcu się zgodził

-oczywiście, będę. Pamiętaj o słowie bezpieczeństwa. Jak będzie ci niekomfortowo to krzyknij, przestanę.

-jasne - odpowiedział.

Powoli zdjąłem spodnie chłopaka, a następnie bokserki. Gdy skończyłem, objąłem jego członka ręką, lekko poruszając, przez co chłopak odchylił głowę do tyłu.

-ah~ - z ust chłopaka wydobył się jęk, gdy przyspieszyłem. Na moje usta wkradł się uśmiech. Słodko.

Po chwili zwolniłem i zacząłem masować główkę jego członka, gdy zauważyłem, że lekko się spiął.

-Niemcy, ja... - ledwo zaczął

-w porządku - odpowiedziałem - jest dobrze.

Po chwili chłopak doszedł, brudząc lekko mnie i siebie.

★★★

***

Pov. Lichtenstein

-Mam! Mam zdjęcie! - krzyknął Luksemburg, widząc mnie idącego po chodniku

-jakie zdjęcie? - spytałem się

-dostałem wczoraj od cioci aparat który może drukować zrobione zdjęcia. Patrz, co mam! - chłopak podał mi wydrukowane zdjęcie. Zmroziło mnie.

-To nie Photoshop? - spytałem się wciąż zszokowany

-nie -odpowiedział - widziałem, jak byłem z Yuri'm na spacerze na łące!

Yuri to kot Luksemburg'a... Ale to zdjęcie... Rozpoznałem tam Rzeszę całującego się z jakimś nieznanym typem z opaską na oku i dziwną czapką... Fu.

-wiesz, kto to? - spytałem się

-Moi rodzice kiedyś wspominali o kimś kogo opisywali podobnie do wyglądu tego typa - odpowiedział - jest to ojciec kolegi twojego brata z szkoły.

Co...

-nie wierzę! - krzyknąłem - to nonsens!

-niestety nie - odpowiedział Luksemburg - nie mów o tym nikomu. Co ty na to, by pójść do mnie? Trzeba wyjść dziś z Yuri'm na spacer

-jasne - odpowiedziałem. Chociaż tyle... To zdjęcie na długo zostanie w mojej pamięci...

Jako iż byliśmy niedaleko domu Luksemburg'a, to po paru minutach znaleźliśmy się na jego posesji. Jednak tym razem po raz pierwszy było dane mi spotkać się jego rodzicami, gdy otworzył drzwi do domu... Zawsze mówił mi bym był cicho, aby nie natknąć się na nich...

-Hm? - odezwała się kobieta stojąca za drzwiami - Luksemburg, kto to?

-to... Mój przyjaciel - odpowiedział zestresowany Luksemburg.

Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego tak obawiał się swoich rodziców w mojej obecności. Gdy się go pytałem, zmieniał temat...

-tak? - odezwała się - dobra, leć.

Zgodnie z jej poleceniem zaczęliśmy iść powoli w stronę pokoju chłopaka. Idąc słyszałem tylko jej głos "później sprawdzę, kim są jego rodzice". Po co jej informacje o Rzeszy? Nie rozumiem.

-dlaczego tak jej się bałeś? - spytałem się, gdy znaleźliśmy się w jego pokoju - nic nie zrobiła

-mylisz się - odpowiedział - nie chciałem cię narażać na nią... Ona w najbliższych dniach dostanie informację nie tylko o twojej rodzinie i twoim stylu życia, lecz także o twoim adresie obecnym i poprzednim oraz o charakterze psa. Ona pozwalała mi wchodzić w "bliższe" relacje tylko z bogatymi dzieciakami. Nigdy ich nie lubiłem. Zawsze chwalili się bogactwem i zachowywali się jakby byli jakimś bóstwem.

-to dlaczego chodzisz do zwykłej, prostackiej szkoły w naszym mieście? - spytałem się

-zgodnie z wolą dziadka moja matka wysłała mnie do szkoły, którą sam wybrałem. Miałem do wyboru jeszcze prestiżową szkołę z internatem, czyli pokojami do mieszkania w innym mieście, ale nie chciałem. Nienawidzę bogatych dzieciaków.

Chwilę jeszcze rozmawialiśmy o sprawie, a później bawiliśmy się jego nowymi modelami aut SSC Tatuara i Bugatti La Voiture Noire z garażem Hot Wheels. Było fajnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro