20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***

Pov. Polska

Dziś deszczowy dzień jak zwykle. Niedługo już koniec zimy, chociaż tyle dobrego. Jak zwykle spacerowałem sobie z Dynamit'em, rozmyślając wczorajszy czas spędzony z Niemcem po odzyskaniu psa... A w szczególności moje słowa. Byłem tak napalony, że zgodziłem się na... Na swój pierwszy raz?

Wczoraj Rzesza przerwał nasz wspólny czas, gdyż chciał coś od Niemca. Gdyby nie to... Mógłbym mieć pierwszy raz z Niemcem?

-Haurrrr... Hau! - Dynamit zaczął szczekać na kupkę śniegu znajdującą się na uboczu

-chodź! - krzyknąłem. Lecz pies nie dał za wygraną. Zaczął z całej siły szybko kopać w śniegu. Nie chcąc ciągnąć go za szyję pozwoliłem mu kopać przez parę minut. W końcu się dokopał, a w pysku miał... 20 zł!

Jak można było się domyślić, przyszedł z tym do mnie, położył to na podłogę i zaczął machać ogonem z radości. Pewnie żyjąc ze mną w jednym domu zauważył, że pieniądze dla mnie to jak smakołyk dla niego, czyli nagroda, i pomyślał, że jak da mi pieniądze to dostanie również nagrodę.

On wcale nie jest taki głupi.

-Chodź - powiedziałem do psa, głaszcząc go po głowie - w domu dam ci nagrodę.

Oczywiście zebrałem wcześniej banknot i schowałem do kieszeni. Teraz czas na powrót do domu, myślę, że czas spaceru już minął.

-hau! - pies znów zaszczekał, a następnie zaczął biec przed siebie. Co się z nim dzieje? Nigdy tak się nie zachowywał. Jak go złapię, to zapnę mu smycz.

Zacząłem biec za nim, aż nagle poczułem ból czoła. Wpadłem na kogoś?

-Przepraszam, goniłem psa - powiedziałem spoglądając, na kogo wpadłem, i nastała cisza.

Litwa.

Patrzyliśmy się na siebie, żadne z nas nie odważyło się odezwać. Tę krępującą chwilę przerwało znów szczekanie psa.

-ja będę szedł, pies mi uciekł! - rzuciłem i szybko zacząłem biec po psa, zostawiając ją samą. Ujrzałem Dynamit'a przed posesją Niemca, machającego ogonem do szczęśliwego za siatką psa Niemca, Hugo.

-chcesz się spotkać? - spytałem się. Pies w odpowiedzi zaczął skakać na mnie z radości. Pewnie nie zrozumiał sensu tej wypowiedzi, gdyż psy nie rozumieją wszystkich słów, ale poznał po tonie głosu, że chcę zrobić coś miłego.

-dobra - zgodziłem się, a następnie wpuściłem go na posesję mojego chłopaka. Wiedziałem, że nie będzie o to zły. Rzesza też się nie sprzeciwi, bo mając zajęcie Hugo nie będzie właził do domu i krył się pod łóżkiem Niemca bądź na kanapie w salonie, jak to miał w zwyczaju. Rzesza nie lubi, gdy Hugo włazi do domu. W zimę zwykle leży na legowisku obok pieca w piwnicy połączonej z garażem albo w ocieplanej budzie, choć niezbyt chce spać w niej, więc częściej w piwnicy.

-A kogo my tu mamy? - usłyszałem znajomy głos. Należał do Niemca, który otworzył drewniane drzwi od domu i wyszedł na dwór, stojąc przed domem

-Dynamit nagle zaczął biec podczas spaceru i bardzo chciał wejść do twojego psa, więc go wpuściłem - wzruszyłem ramionami - a co myślałeś?

-Ja? Nic - odpowiedział, a następnie spojrzał na psy ganiające się po całym podwórku i zmieniające rolę, gdy pies goniący dotknie uciekającego. Taki "berek" w psiej wersji.

-wejdziesz? - spytał się - mam coś dla ciebie

-hmm... - udałem, że się zastanawiam - pomyślę.

-no weź - podszedł do mnie, a następnie spojrzał mi się w oczy - chodź.

Odwróciłem wzrok. Właściwie to czemu nie... A tak w ogóle to dlaczego tak ulegam jego prośbom?

-ok - odpowiedziałem. Niemcy w odpowiedzi uśmiechnął się, i weszliśmy do domu.

-NIEMCY!! - Lichtenstein zaczął krzyczeć i wymachiwać rękoma - DUCH!!!!!

-gdzie? - spytał się niezainteresowany Niemcy

-W PIWNICY!!

-dlaczego twierdzisz, że to duch? - spytał się - duchy nie istnieją.

-CHODŹ! POKAŻĘ CI! - znów mały krzyknął, a następnie wyszliśmy razem z nim do piwnicy. Na końcu zagraconego korytarza Lichtenstein podał nam zakurzoną tabliczkę...

-co to? - spytał się Niemcy

-Oujia! - krzyknął w odpowiedzi lichtenstein, a następnie wytarł resztki kurzu - tabliczka do przywoływania duchów! Co poprzedni właściciel tu robił???

-no i? Wierzysz w to? - spytał się Niemcy nadal niezainteresowany - chyba nie bawiłeś się tym?

-nie - odpowiedział młodszy - ale wcześniej po dotknięciu tego słyszałem dziwne krzyki... Ah! Znów - upuścił tabliczkę i zatkał uszy

Niemcy wziął "tabliczkę duchów" która tak naprawdę służy również kontaktów z duchami i zaczął ją obserwować.

-nic się nie dzieje - odpowiedział

-może dlatego, że ja jestem przeklęty... - zaczął panikować lichtenstein - odkrywałem tajemnicę tego budynku, sekretny pokój... Może duch jednej z ofiar bądź sprawca morderstw który zginął w tym domu chce się zemścić, gdyż nikt nie miał tego widzieć!

-jaki sekretny pokój, o czym ty gadasz? - spytał się mój chłopak

-Mówiłem ci kiedyś! Tu - wskazał na szafę - za szafą. Poczekaj, idę po klucz - odpowiedział, a następnie zaczął szybko biec po schodach na górę do domu.

Obydwaj z Niemcem spojrzeliśmy się na siebie.

-Myślisz, że tam jest jakiś pokój? - Spytał się Niemcy

Chwilę stałem i myślałem, czy powiedzieć... W sumie nie ma sensu kłamać.

-Mieszkam tu od urodzenia, lecz nigdy tu nie byłem, ale wiem. Tak - odpowiedziałem

-I co tam jest? - spytał się

-Nie wiem czy wiesz, ale tutaj krąży legenda o tym. Kiedyś właścicielem domu był psychopata, nekrofil i morderca, który miał w swoim domu specjalny pokój do znęcania się nad swoimi ofiarami. Niestety nigdy żadnego ciała nie odnaleziono.

-aha... - odpowiedział.

Po chwili wrócił Lichtenstein z jakimś kluczem.

-pomóżcie przesunąć szafkę - powiedział. Razem z nim przesunęliśmy dość starą szafkę. Ujrzeliśmy stare drzwi. Lichtenstein powoli je otworzył, a następnie przyświecił latarką. Widok nas zszokował...

Ujrzeliśmy nieduży pokój, w którym unosił się zapach stęchlizny, pleśni i czegoś jeszcze. Na środku znajdował się zniszczony, drewniany stół, kajdanki, i nóż. Chyba we krwi. Po chwili Lichtenstein przesunął światło latarki na ścianę, gdzie był napis "help pls", również ciemnoczerwony... Aż mnie zmroziło. Pod ścianą stała półka z dziwnymi przedmiotami, w tym m.in spleśniała opaska na oczy, kajdanki, piła, jakaś tkanina, mocna lina i łańcuch. Wszystkie te przedmioty łączyło jedno: każdy był we krwi.

-Czy... To ten pokój tortur z legend? - spytał się Niemcy

-Tak - odpowiedział Lichtenstein - jak kiedyś tu byłem z psem, który zaczął szczekać na szafę to znalazłem list we krwi, najprawdopodobniej napisany przez ofiarę. Był we krwi i trochę spleśniały, ale udało mi się odczytać parę rzeczy. Sprawca był okropny, ofiara chciała, by to się skończyło... Był on chyba z września 1980 któregoś roku. Mam list w pokoju.

-przerazające... - odpowiedziałem. Nagle usłyszeliśmy krzyk. Przestraszony nieświadomie wtuliłem się w Niemca razem z lichtenstein'em.

-zaraz - oderwałem się jak oparzony - to nie był krzyk Rzeszy?

-rzeczywiście... - odezwał się Niemcy po chwili - nie wiem, co mamy zrobić z tym pokojem.

-zostawmy to! - krzyknął Lichtenstein - zostałem przeklęty, bo ujrzałem ten pokój. Wy też... Nie narażajcie na to nikogo! I pod żadnym pozorem nie dotykajcie tablicy oujia... Wychodzimy!

Po chwili wyszliśmy, zamykając wszystko na klucz i zasuwając drzwi szafą. Nikt z nas nie dotknął podejrzanej tabliczki do wywoływania duchów. Zamiast tego poszliśmy w stronę domu...

***

Miałam opublikować ten rozdział prawie godzinę temu, ale trochę mi się zeszło, gdyż pisanie jednego rozdziału zajmuje mi prawie godzinę...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro