3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov. Lichtenstein

-będziesz u nas na wigilii? - spytałem się z błagalnym wzrokiem.

Siedziałem teraz z Luksemburg'iem w jego "specjalnym miejscu". Tak, tym specjalnym, do którego kiedyś uciekłem "uciekając z domu".

-wiesz... Już się pytałem - odpowiedział ponuro - moi rodzice powiedzieli, że mam z  nimi jechać do dziadków. Na święta do dziadków jeżdżę co roku z przymusu i uwierz, nie ma na świecie bardziej sztywnych spotkań. Niby jest duża rezydencja, orkiestra grająca kolędy na żywo, niby jest ogromna choinka ubierana przez najlepszych mistrzów, niby są dania gotowane przez najlepszych kucharzy i najdroższe prezenty, jednak... Wszystko jest takie sztywne. Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym spędzić te święta z tobą.

Uśmiechnąłem się. Luksemburg często narzekał na swoich rodziców. Są sztywni, nudni i pomimo ogromnego bogactwa oszczędzają na swoim jedynym synu.

-ostatnio rodzice zażyczyli sobie basenu. I to nie zwykłego, nadmuchanego dla dzieci. O nie! To ma być duży, kryty basen. A by to zrobić, muszą wykopać dziurę w ziemi... Jakie to koszty... A mi nawet złotóweczki do szkoły nie dadzą! Tłumaczą, że nie chcą, bym stał się rozpuszczony no ale błagam, ile można? - kontynuował wkurzony

-wiesz... - starałem się go uspokoić - czasem trzeba zrozumieć, że...

-że pieniądze to nie wszystko i jak marudzę to najlepiej żebym się wyprowadził do biedaków!? - krzyknął zdenerwowany.

Cóż, moje działania miały odwrotny skutek

-nie - odpowiedziałem - może jak ich poprosisz...

-oni mają w nosie wszystko, o co ich poproszę - odpowiedział - nawet nie mogę spróbować rozkosznego smaku frytek z McDonald's, których z resztą nigdy nie jadłem...

-a co na to, aby się kiedyś tam wybrać? No wiesz, tak po kryjomu... Po szkole... - zaproponowałem. Na twarzy luksemburg'a pojawił się uśmiech.

-jasne, czemu nie? Podłe krowy nie będą mną rządzić - zaśmiał się, mając na myśli rodziców. Chyba trochę przegiął z tymi "podłymi krowami", ale rozumiem,  jest zły.

***

Pov. Niemcy

-schowaj do lodówki Kartoffelsalat - usłyszałem głos ojca.

Kartoffelsalat to Majonez wymieszany ze śmietaną, pokrojonymi ogórkami, posiekanym koperkiem i doprawiony solą z  czarnym pieprzem. Oczywiście jeszcze główny składnik -  Ziemniaki pokrojone w dość grubą kostkę polane przygotowanym wcześniej sosem. To nic innego jak tradycyjna niemiecka sałatka ziemnaczana. można do niej jeszcze dodać posiekany szczypiorek i/lub pokrojoną w drobną kostkę szynkę.

Podszedłem do ojca i odebrałem od niego miskę gotowej sałatki ziemniaczanej, a następnie otworzyłem czarną lodówkę i schowałem do niej tą sałatkę. Pod wieczór u nas zjawi się rodzina Polen'a, na wigilię.

W wigilię zjemy oprócz tego jeszcze kiełbaski, i to tyle. Więcej będziemy jeść w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia. Wtedy na stole pojawią się tradycyjne niemieckie potrawy świąteczne. A, i jeszcze bym zapomniał - dziś można otworzyć prezenty, przyniesione zgodnie z niemiecką tradycją przez Dzieciątko Jezus.

Pov. Polska

Powietrze wypełniała woń tęsknoty. Dziś ma zjawić się Ron na wigilię. Dlatego właśnie każde szczekanie psa, każde pukanie budziło w nas nadzieję...

Ale niestety zwykle okazywało się, że pies szczekał na innego psa lub uderzał łapami w drzwi. Tym razem jednak było inaczej. Po raz kolejny w ten mroźny, zimowy dzień rozległo się szczekanie psa. Zmęczony podbiegłem do drzwi, by go uciszyć jak zwykle, jednak po chwili było słychać pukanie. I to nie było dzieło psa. Nie tym razem.

Drzwi otworzyły się, a do nich wszedł Rzeczpospolita Obojga Narodów, w skrócie Ron.

-Cześć Tato! - powitałem go i przytuliłem

Hałas ten musiał zbudzić Węgra z drzemki w kuchni, gdyż po chwili również zjawił się w "sieni", i powitał Ron'a.

Spojrzałem na zegarek wiszący na ścianie korytarza. Już 19. Może czas się zbierać?...

-Idziemy na wigilię? Już szesnasta - zacząłem

-do sąsiadów? - spytał się Ron

-no - potwierdził Węgry - do Niemca

-"Niemca"? - Ron uniósł jedną brew

-taa, syn Rzeszy - odpowiedział niewzruszony Węgry.

Rzeczpospolita Obojga Narodów zatrzymał się na chwilę, jednak po chwili wrócił do normy.

Wyjąłem z Węgrem pierogi w misce zawinięte w folię aluminiową z lodówki, a następnie ostrożnie włożyłem do wielorazowej torby z tkaniny.

-Czuję pierogi... Sami robiliście? - spytał się Ron

-jasne - odpowiedziałem

-jestem z was dumny - odpowiedział Tata. Poczułem, jak kąciki moich ust unoszą się w uśmiechu.

Po chwili wyszliśmy. Jako iż dom Niemca jest bardzo blisko naszego, to byliśmy już niecałe dwie minuty później na miejscu. Ostrożnie zapukałem do drzwi czekając, aż ktoś wyjdzie do nas. I tak się stało.

-O, Hallo Polen - w drzwiach stanął Niemiec - und Ungarn, und...

-Rzeczpospolita Obojga Narodów - Przedstawił się najstarszy z mojej rodziny

-oh, tak. Wchodźcie - otworzył szerzej drzwi i się odsunął - a co tam macie?

-pierogi - odpowiedziałem z dumą - sam robiłem. No, z Węgrem. Ale to nie ważne.

-to daj, schowam do lodówki - Niemcy wziął od nas torbę, gdy wszedliśmy

-to nie jemy dziś? Nie odgrzewany? - wtrącił się Węgry z swoimi pytaniami

-teraz? - Niemcy wyglądał na zdziwionego - u nas jemy dopiero 25 grudnia! Dziś sałatka ziemnaczana i kiełbaski. Spędzimy miło ten dzień.

-oh... To u was jest inaczej... - odpowiedział Węgry

-Tszus! - na korytarz wszedł Lichtenstein, niepoprawnie się witając w języku niemieckim - hmmm... A kogo my tu mamy? - jego wzrok zawisł nad Rzeczpospolitą. Po chwili również wszedł Austria

-Rzeczpospolita Obojga Narodów - przestawił się lekko znudzony.

-o, Witajcie - odpowiedział Austria, witając się - to... Chyba wejdziecie do salonu?

Tak jak powiedział, zrobiliśmy. W salonie siedział Rzesza, czytając jakąś gazetę.

-Cześć - przywitałem się dla odmiany nie w języku ogólnym, lecz polskim. Rzesza odwrócił się w moją stronę patrząc się jak na kosmitę.

-no... Hej - tym razem przywitałem się w języku ogólnym, który każdy zna

-willkommen - odpowiedział, po czym zawiesił swój wzrok na Ron'ie

Usiedliśmy, a Niemcy poczęstował nas tradycyjną niemiecką sałatką ziemnaczaną.

-O 20 puszczają Kevina, obejrzymy? - spytałem się. Węgry z Ron'em uśmiechnęli się, za go niemiecka rodzina chyba nie bardzo wiedziała, o co chodzi

-nie oglądacie Kevina? - spytałem się wyraźnie zaskoczony

-nie? - odpowiedział Austria

-Kevin sam w domu to taki film o chłopcu, którego rodzina zostawiła przez przypadek samego w domu na święta. Gdy jest sam, jego dom postanawiają obrabować złodzieje, jednak nie jest im łatwo się dostać do środka, gdyż Kevin ustawił różne "pułapki"... Ogólnie bardzo fajny film, dla mnie święta bez Kevina to nie święta - wyjaśniłem - powinni na Polsacie puszczać o 20

-ok, zobaczymy - odezwał się Niemcy, przełączając kanał w telewizorze na wspomniany przeze mnie Polsat. Już 19:43.

Te siedemnaście minut do 20 upłynęły w ciszy. Co jakiś czas Rzesza posyłał wrogie spojrzenia mojemu Tacie, lecz tak to nikt się nie odezwał. No, może poza Lichtenstein'em, który otwarcie wyjaśnił, że sałatka jest wyjątkowo źle doprawiona,  normalnie niczym szef kuchni.

Nagle znów odezwał się Lichtenstein, lecz tym razem bez zamiaru skrytykowania czegokolwiek.

-obejrzymy jutro  "Święta u Hoppenstedtsów"?

Członkowie mojej rodziny (w tym ja) spojrzeli się na niego zdziwieni. Za to Rzesza uśmiechnął się pod nosem.

-Co? - odezwał się Węgry

-hmmm... No u was Kevin, u nas rodzina Hoppenstedtsów - uśmiechnął się Lichtenstein, tłumacząc - to taki "zbiór świątecznych skeczy", nakręcony przez kogoś tam, kogo nazwy nie pamiętam. Jest bardzo fajne, zobaczycie. Puszczają tradycyjnie jutro.

Każdy się zgodził.

Gdy minęła dwudziesta, film się zaczął. Każdy skierował swój wzrok na ekran telewizora. Co roku ten specyficzny film tak samo bawi, jak nie bardziej.

***

Nieoczekiwanie jeden ze złodziei złapał za klamkę, która była nagrzana. Efektem takiego działania był ślad na ręce w kształcie litery "M" i głośny krzyk, na który każdy zareagował śmiechem, o dziwo również Rzesza.

Gdy film się skończył każdy potwierdził, że był wart obejrzenia. Co jak co, ale święta bez Kevina to nie święta.

***

Wiem, że dawno nie było rozdziału, ale jestem chora i nie mam zbytnio weny :(

>Co do mojej książki z one-shotami na zamówienie, niedługo wstawię po długiej przerwie one-shot dla jednej osoby

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro