#23#

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

//Jin//

Obserwowałem go znad mojej książki spokojnie zaciekawiony tym jak pracuje. Z mojego punktu widzenia głowie siedział wypełniając różne księgi, czy odpisywał na listy. Skupiałem się jednak na innych elementach. Na tym jak ściągał lekko wargi skupiony na pisaniu. Na tym jak jego kruczoczarne włosy opadały mu na twarz wytrącając go z tego skupienia. Odtrącał je lekko dłonią bądź dmuchał na nie. Mimo jego prób zawsze kończyło się to tak samo. Poprawiał je delikatnie zakładając za prawe ucho.

Byłem zafascynowany tym stałym cyklem, który zawsze u niego zauważyłem. Starałem się jednak nie dać przyłapać, dla tego za każdym razem gdy sam na mnie zerkał odwracałem wzrok na szeroko otwarte okno za jego plecami. Wlatywał przez nie przyjemny letni wiatr, który nieustannie bawił się kartkami rozłożonymi na biurku.

Nie raz też wracałem po prostu wzrokiem do książki, w której był przyjemny przerywnik w akcji. Zagryzlem wargę pochłaniając scenę jak dwójka wrogów musiała udawać parę podczas cudownego pikniku. Wiedząc, że starszemu nie przeszkadza jak pisze po książkach narysowałem kilka serduszek na stronie dopisując, że na pewno będą razem. Za bardzo podobała im się ta cała sytuacja.

— Co się tak uśmiechasz? — spytał zaciekawiony wpatrując się we mnie na chwilę odrywając od własnych zajęć. Czerwony od razu spojrzałem na niego niemal jakbym został przyłapany na złym uczynku.

— A nic, fajna scena po prostu — odparłem bagatelizujący powoli opanowując mój wstyd. W końcu nic takiego w książce się nie działo.

— Fajna scena powiadasz... Wyglądasz jakbym co najmniej przyłapał cię na kradzieży — zaśmiał się donośnie wstając by się przeciągnąć. Luźna lniana koszula była całkowicie wysunięta ze skórzanych spodni spoczywających na jego biodrach.

— Nie przywykłem jeszcze, że mogę pisać po książkach — skłamałem wystawiając lekko język.

— Jasne, udam teraz, że ci wierzę ale to tylko dlatego, że cię lubię — puścił mi oczko siadając z powrotem do dokumentów.

Delikatny uśmiech wypłynął mi na usta, nie byłem pewny czemu reagowałem w ten sposób na jego słowa, ale od niedawna coraz bardziej lubiłem przebywać w jego towarzystwie. Byłem świadomy, że moja rodzina dostaje za moje przebywanie tutaj pieniądze, aczkolwiek sam coraz bardziej lubiłem tutaj przebywać.

Spuściłem wzrok pozostawiając nas w przyjemnej, błogiej ciszy. Nie podobało mi się to jak czułem się w jego towarzystwie, ani to, że spanie razem po dwóch miesiącach nie było już dla mnie nieprzyjemnym obowiązkiem. Lubiłem usypiać z nim obok. Od kilku dni spaliśmy już nawet przytuleni, sam nawet zacząłem go obejmować przez sen. Leniwe poranki, które spędzaliśmy na wybudzaniu się z nocnych mar we własnych objęciach pobudzały skórze moich mięśni. Możliwe, że niektórzy nazwali by to motylami choć sam wolałem się przed sobą do tego nie przyznawać.

— List przyszedł dla Jina o panie — odparła jedna z gosposi, na którą od razu spojrzałem zaciekawiony.

To musiał być list od mojej siostry. Od razu odłożyłem książkę na oparcie fotela podchodząc do niej. Mój wzrok padł, jednak za kobietę, wpatrywałem się w lekko świecąca postać, która stała w korytarzu. Już od jakiegoś miesiąca ponownie widywałem rudowłosego mężczyznę, który był podobny do mnie. Starałem się go ignorować, dlatego też i tym razem jak najszybciej spuściłem wzrok na dłonie trzymające list.

Póki co dobrze szło mi unikanie tego ducha, pomimo braku wywaru siostry ten jeszcze nie zaczął do mnie mówić. Skupiłem się na otwieraniu listu. Pragnąłem jak najszybciej dowiedzieć się co dzieje się w domu.

Gosposia wyszła zamykając za sobą drzwi w czasie kiedy ja opadłem ponownie na fotel.

Drogi Jinie,

Niestety nie ma jeszcze możliwości byśmy się ujrzeli. Wszyscy jednak nieustannie ciepło o tobie myślimy. Brakuje nam ciebie obok choć dajemy sobie jakoś radę, nie wiem jakim cudem nadal mamy pieniądze na wszystkie wydatki. No i ten lekarz! Jin błagam uważaj na siebie, nie chcę byś dla nas ryzykował życiem.

Ophelia kazała przekazać, że tęskni za tobą i chciałaby wiedzieć czy puki cię nie ma twój pokój mogą zająć G i Z. Wiesz już dorastają i zaczynają być niezadowoleni, że mieszkają z najmłodszymi. Myślę, że póki cię nie ma to nie jest zły pomysł, ale jak tylko wrócisz będzie dla ciebie miejsce. Obiecuję.

Wiem, że też zapewne ciekawi cię co z matką. Nadal żyje, lekarz nawet się jej przyjrzał. Daje jej napary jednak ona nadal nie wstała. Mówi, że to zajmie dużo czasu ale nie wyklucza, że uda mu się ją wyleczyć.

Jak tam ten duch? Dalej nie daje ci spokoju? Dowiedziałeś się już o nim coś więcej?

Bardzo za tobą tęsknię, zresztą wszyscy tęsknimy. Liczymy, że za dwa tygodnie będziemy mogli się już zobaczyć bo wtedy powinniśmy być wszyscy zdrowi.

Wieści z domu rodzinnego jak zwykle wywoływały uśmiech na mojej twarzy. Uwielbiałem czytać co u nich się dzieje, czułem się dzięki temu bliżej nich choć nie było to nawet bliskie spokojowi, który bym doznał gdybym był przy nich. Zwłaszcza kiedy teraz tego potrzebują jak nigdy do tond.

— Domyślam się, że wszystko dobrze. — Podskoczyłem słysząc po dłuższej chwili, w której byłem pochłonięty czytaniem listu od rodziny, niski ton Nama tak blisko siebie. Zerknąłem na niego kiwając powoli głową. — To dobrze zaczynałem się już martwić, że zapłaciłem za niekompetentnego lekarza. — Nie chciałem wierzyć aczkolwiek na jego twarzy faktycznie malował się rodzaj ulgi.

Nie byłem pewny czemu tak bardzo przejmowały go losy mojej rodziny. Mimo wszystko to było naprawdę cholernie przyjemne wiedzieć, że choć jedna osoba na tym padole łez nie ma serca z kamienia. Poczułem jak delikatnie gładzi moje włosy zapewniając mnie w pewien sposób o swoim wsparciu.

— Muszę im jak najszybciej odpisać — odparłem podnosząc się powoli. Spojrzałem jeszcze raz na niego i nagle objąłem go mocno zbliżając przy tym twarz do jego ucha. — Dziękuję ci za wszystko. Nie wiem co by było ze mną, czy co gorsza moją rodziną gdyby nie ty. — odparłem mocno go przytulając. On natomiast stał jak wryty wyraźnie zdziwiony. Do tej pory nie licząc nocy nigdy go nie przytulałem sam z siebie. Sama wizja tego sprawiała, że czułem się niekomfortowo jednak teraz kiedy zrobił dla mnie tak dużo nie chciałem go wręcz puszczać. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro