#7#

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

//Namjoon//

— A co? Zabronisz mi?

Widząc, że młodszy przestał w końcu się stawiać uśmiechnąłem się nieco szerzej przysuwając się powoli do jego gładkiej twarzy. Moje palce automatycznie przyciągnęły jego biodra bliżej, pragnąłem jak najszybciej pokonać przestrzeń między nami. Mój wzrok cały czas skupiał się na jego pełnych wargach. Pragnąłem ich, czułem wręcz jak moje ciało płonęło błagalnie wiedząc, że nawet jeden pocałunek będzie w stanie ukoić moje nerwy. Będąc już milimetry od niego podniosłem wzrok na jego oczy, jego, wręcz ogromne ze zdziwienia oczy.

Odsunąłem się czując jak ból narasta, on był pijany... Nie mogę wykorzystywać go w taki sposób, nie mogę go zmuszać do całowania się.

— Co jest? Wiem, że chcesz być kolejnym klientem. Myślisz, że nie widziałem jak obserwujesz mnie w barze? — powiedział nagle tonem jakbym co najmniej go obraził i zdałem sobie wtedy sprawę, że nie mam co liczyć na romantyzm.

Sam nie wiem czemu myślałem, że on nagle się na mnie rzuci i obieca, że więcej nie będzie już z nikim innym. Moja własna fantazja teraz brzmiała tak absurdalnie. Nie puściłem go jednak. Nadal trzymając za biodro delikatnie go od siebie odsunąłem biorąc się w garść. Jeszcze nie wszystko stracone. Mogę mu pokazać jakie życie ze mną może być piękne. Jeszcze sprawię, że ten smarkacz się we mnie zakocha.

— Ile sobie liczysz za całe 24 godziny spędzone ze mną non stop?— zapytałem delikatnie znów się przysuwając do niego jak do pocałunku. Pragnąłem nawet namiastki bliskości.

— Oj nie wiem, czy się wypłacisz. Widzisz, ja się cenie — wybełkotał wyraźnie rozbawiony całą sytuacją. Jego dłonie wędrowały przez chwilę po moich biodrach, przez tors i finalnie zatrzymały się obejmując moją szyję. Jego dotyk rozgrzewał moje zmysły, powodował, że zaczynałem cały buzować, a serce biło coraz mocniej. Postanowiłem grać w tę grę. Przysunąłem się zadowolony do jego ucha.

— Zapłata wysokości twojej miesięcznej daniny wystarczy? — wymruczałem mu w ucho przyciągając jego biodro w stronę mojego uda zadowolony zostawiając tam mocny odcisk mojej dłoni.

Młodszy odsunął lekko ucho od mojej twarzy, tak by móc spojrzeć mi w oczy. Zdziwienie malowało się na jego twarzy, dzięki czemu widziałem, że dziś nawet tyle nie zarobił.

— To jak będzie? — zapytałem ciekawy wpatrując się w jego oczy czekając na odpowiedź.

Cisza dłużyła się niemiłosiernie, już zaczynałem wątpić, czy się zgodzi na ten układ, jednak on nagle przysunął się blisko sprawiając, że między nami nie było już żadnej przestrzeni. Jego miękkie usta dotknęły tych moich w delikatnym, niczym muśnięcie skrzydeł motyla pocałunku.

— Umowa stoi — powiedział odsuwając się na nowo i tym samym zostawiając mnie oniemiałego.

Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że właśnie mnie pocałował. Wewnętrzny ogień zaczął we mnie buzować. Pragnąłem więcej, o wiele więcej. Przycisnąłem go całym swoim ciałem do ściany za nim i wpiłem się w jego wargi. W głowie szalała mi burza podczas, gdy mój żołądek wypełniała chmara motyli. Prawą rękę przeniosłem ze ściany na jego policzek delikatnie go głaszcząc. Pragnąłem, by czas zatrzymał się już na zawsze, by ta chwila trwała wiecznie. Jego delikatne wargi lawirowały z wyczuciem dopasowując się do moich. Przejechałem językiem po nich ciekaw jego reakcji, a słysząc ciche stęknięcie byłem pewny, że tego chce. Pogłębiłem szybko pocałunek sprawiając, że nasze języki zaczęły ze sobą tańczyć.

— Sprawię, że będzie ci dobrze panie — wymruczał młodszy zaczynając całować moją szczękę w czasie kiedy jego ręka zaczęła kierować się w stronę mojego krocza.

To... To nie było prawdziwe. On nie czerpał z tego przyjemności. Dopiero teraz to zauważyłem, traktował mnie po prostu jak klienta. Dlatego też, pomimo że całe ciało krzyczało błagając o spełnienie, o jego dotyk, o jego uwagę, odsunąłem się kręcąc głową.

— Co jest? Pan wielki dowódca się wstydzi? — zaśmiał się lekko klękając przede mną — Już niejedno w życiu widziałem spokojnie — z jego ust wychodziły kolejne kwestie aktora, którym stał się przed chwilą. Czując jak zaczyna rozsznurowywać moje spodnie złapałem go za dłonie kręcąc głową.

— Nienawidzę sztuczności — mruknąłem i bez wahania złapałem go za talię, następnie przerzucając go sobie przez ramię. — Płacę dużo i nie życzę sobie byś udawał cokolwiek.

Chłopak nie odezwał się już nawet słowem wyraźnie zdziwiony. Zastanawiało mnie czy podczas pocałunku to też była gra. Czy stęknięcie, które usłyszałem nie było przypadkiem wyćwiczone. Nie mogąc się pozbyć tych myśli z głowy wsiadłem na konia sadzając młodszego przed sobą i ruszyłem do mojego dworku. Starałem się jechać dość spokojnie, gdyż widziałem, że młodszy niemal natychmiast usnął całkowicie upity.

Jeśli mam mu płacić za towarzystwo to muszę ustalić z nim pewne reguły. Nie mam zamiaru sypiać z aktorem. Pragnę go, a nie jakiejś wyćwiczonej zabawki dla zboczonych staruchów.

Kiedy wjechaliśmy do lasu objąłem rudowłosego nieco mocniej tak by na pewno nie spadł i by mógł się wyspać. Musiałem o niego zadbać. Musiałem mu pokazać, że nie będzie mu lepiej nigdzie indziej niż przy mnie, że nikt nie będzie dla niego lepszy niż ja.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro