#8#

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

//Jin//

Przeszywający ból głowy wybudził mnie ze snu. Światło przebijające się przez zasłony raziło mnie w oczy, przez co od razu nakryłem się wyżej kocem warcząc pod nosem.

— W końcu się obudziłeś, słyszę też, że nieco wytrzeźwiałeś — zadrwił ze mnie obcy głos i dopiero w tym momencie zaczęło do mnie dochodzić co się wczoraj się działo. Zawstydzony podsunąłem kołdrę pod nos zdając sobie sprawę, że jestem jedynie w luźnych bokserkach. Próbowałem sobie przypomnieć jak skończyło się moje klęczenie w tej alejce, jednak wszystko od kiedy zacząłem rozwiązywać jego spodnie było czarną plamą. Zagubiony odsunąłem się od niego nie chcąc dotykać jego nagiej skóry.

Niestety jego silna ręka bez problemu przysunęła mnie do niego tak, że nasze ciała stały się niemal jednością. Objął mnie delikatnie zaczynając głaskać ramię

— Jesteś jeszcze przez czternaście godzin tylko mój. A ja lubię się przytulać więc proszę nie odsuwaj się — zamruczał mi na ucho, zadowolony składając pocałunek za moim uchem skąd odsunął wcześniej włosy.

Czując go tak blisko niemal zastygłem spięty. Nie wiem, czy wczoraj śpiąc z nim nie byłem naturalny. A co jeśli zrobiłem coś głupiego? A co jeśli coś mu obiecałem czy cokolwiek?! Ciężar, który naciskał teraz na moje ciało był przerażająco przytłaczający. Spałem już z wieloma osobami, ale nigdy nietrzeźwy. To była praca. Zawsze pilnowałem by nie czerpać z tego zbytniej przyjemności i by nie być z nikim szczerzy. Pragnąłem zachować moje szczere reakcje i całkowitą przyjemność dla osoby, z którą faktycznie będę chciał spać. Bałem się, że wczoraj mogłem to wszystko zaprzepaścić nawet tego nie pamiętając.

Zapewne przez to jak długo się nie odzywałem obcy obrócił mnie przodem do siebie splatając następnie nasze palce ze sobą. Spuściłem głowę nie chcąc spotkać jego wzroku. To wszystko, co się właśnie działo było dla mnie zbyt intymne. Zbyt... Zarezerwowane dla tej jedynej osoby, z którą kiedyś będzie łączyć mnie coś wspaniałego.

Starszy, jednak miał wyraźnie inny plan. Jego wolna dłoń złapała mnie za brodę i zmusiła mnie do uniesienia jej tak by nasz wzrok się spotkał. Poczerwieniałem starając się odsunąć na tyle, na ile mogłem.

— Chyba wyraziłem się jasno — odparł na nowo mnie przysuwając, na co nie zamierzając się poddać sam ponownie się odsunąłem.

— Dość, aczkolwiek sam mam swoje zasady i jeśli faktycznie mam tu zostać te kolejne kilkanaście godzin to musisz je zaakceptować — odparłem próbując sprawić by mój głos był stanowczy i całkowicie chłodny. To były twarde negocjacje i to, w jakiej pozycji byliśmy nie miało nic do znaczenia.

— Oho, trochę słaby z ciebie sprzedawca skoro swoim klientom tłumaczysz warunki umowy dopiero po jej podpisaniu. Już nawet zdążyłem ci zapłacić — wyśmiał mnie odchylając lekko głowę do tyłu. W końcu jednak kiedy się opanował znów spojrzał mi w oczy kładąc dłoń na moim policzku. — Ale okay, będę wspaniałomyślny i pozwolę ci przedstawić swoje warunki.

— Więc no. Pierwsze i najważniejsze, nie całuje się — powiedziałem stanowczo licząc, że nie wytnie mi tego co zaszło między nami po pijaku. Nie chcąc ryzykować od razu zacząłem kontynuować nie dając mu dojść do słowa. — Nie trzymam się też za ręce. — Spojrzałem wprost na nasze dłonie napinając swoje palce, a kiedy mnie puścił szybko zabrałem dłoń — Nie przytulam się, ogółem nie robię nic co się robi w związku. To wszystko jest prostym układem. Będę ci towarzyszyć, możemy się przespać i to tyle — odparłem spokojnie kończąc całą wypowiedź. Dopiero teraz spuściłem wzrok ponownie się odsuwając od niego.

— Już? To wszystko? — zapytał siadając powoli. — A taki przyjemny poranek miałem.

— Tak, to wszystko. Po prostu musisz pamiętać, że dla mnie to czysty biznes. Nie historia romantyczna. Zwykła praca.

— Niby zwykła praca, ale coś mam wrażenie, że w uliczce było ci dość przyjemnie — jego ton nie przestawał być drwiący co powoli doprowadzało mnie do szału.

— Byłem skrajnie pijany. Nie rozmawiajmy o tym — warknąłem ostro.

— Tak, tak. A to, że było ci przyjemnie to tez przez to, że byłeś pijany tak?

— Wcale mi się nie podobało. Nie chcę o tym rozmawiać — odparłem stanowczo. — Czy masz jeszcze inne uwagi o panie?

— Tak, następnym razem będzie trzeba przedyskutować twoje zasady. Nie będę ukrywać, że lubię się przytulać z rana — mruknął siadając mimo wszystko. Nie próbował już więcej mnie przytulać.

— Ale to już następnym razem — mruknąłem samemu siadając. Wolałem nie pytać, czy coś działo się w nocy. Pragnąłem chociaż udawać, że posiadam namiastkę władzy.

— Dobrze, w takim razie co powie panicz nietykalny I nie całowalny na śniadanie? Mogę się założyć, że umierasz z głodu. — Nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że każde słowo, które opuszcza jego usta jest tak naprawdę przytykiem, zwykłym wyśmiewaniem się ze mnie oraz tego co robię. Zagryzłem wargę samemu również siadając ciągle pilnując, by być osłonięty kocem.

— Nie pogardziłbym lekką strawą, wystarczy mi nawet zwykły suchy chleb. Nie chcę sprawiać problemu.

Starałem się nie pokazać mu swojej słabości. Wiedziałem, że tacy jak on od razu wykorzystaliby każdą najmniejszą nawet chwilę niepewności dla swojej korzyści. Wojskowi... Te obrzydliwe śmieci, podgatunek człowieka nieskłonny do samorefleksji czy chociażby współczucia. Brzydzili mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro