R6
[tylko powiem, że w tej części, pochylony czcionka oznacza, że mówi po polsku]
Przez ten czas nic. Zero null. Żadnych nowości, newsów o sławach... Czegokolwiek. Dopiero wiele lat później... Dokładnie 21 lat później, czyli 1996... Dowiedziałam się o koncercie i postanowiłam tam pójść... Słyszałam o sukcesie który odniósł ten chłopak, który wtedy mnie znalazł... Za gorąco tam było. Zasłabłam i ci ludzie od medycznej mnie wynieśli, ale pech chciał, że w między czasie, mnie wymacali, przez co, przypomniałam sobie, co zrobił mi Joseph i ten drugi. Nie wiedzieć czemu miałam przy sobie żyletkę... A no tak... To kurtka mojej siostry... Pewnie kiedy wracała ze szkoły, to włożyła temperówkę do kieszeni... Zwiałam na dach punktu medycznego i usiadłam na krawędzi... Zaczęłam tworzyć kolejne poprzeczne rany na przed ramieniu, jednosześnie z tym płacząc... Siedziałam tam, aż do końca koncertu... Tuż po jego zakończeniu chciałam skoczyć z dachu "medyka"
– Masz powód? – zapytała jakaś kobieta
– Niepodchodź bo skoczę! – odparłam zapłakana i znów zaczęłam się ciąć...
– Jak ona się nazywa? – zapytał jakiś facet po angielsku
– Emilia Nowak – odparła kobieta
– Emilyia – zaczął po (powiedzmy) polsku – Nie skacz
– Co ty możesz wiedzieć, o tym dlaczego to robię!
– Wiem proszę nie skacz
– Niby skąd wiesz? – zaczęłam mówić po angielsku, bo słyszałam, że jemu polski sprawia trudność
– Emily nie wygłupiaj się
– Niepodchodź bo skoczę! – stanęłam tyłem do krawędzi. Ten, który tam stał ani trochę nie przypominał tego chłopaka, który mnie odnalazł
– Emi... Sama pozwoliłaś tak do siebie mówić... Kto jak kto, ale ja wiem, co Joe i ten drugi ci zrobili...
– Niby skąd to wiesz?!
– Pomogę Ci – powiedział identycznym głosem, jak ten, który mnie znalazł... Spojrzałam na swoje przedramiona. Z mojej dłoni wypadła żyletka, a mi zrobiło się ciemno przed oczami...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro