Część 29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kris

Kończę z tym.
Nie mogę już dłużej.
To absurd, jak wymęczony jestem...
Kurwa, aż mi wstyd za siebie.

- Chcesz...jeszcze ?

Zerkam na Julię, która chyba nie wie, czy się śmiać, czy mi współczuć.

- Nie, nie dam rady trzeci raz.

- Na pewno? Wyglądasz , jakbyś jednak miał ochotę na więcej.

Wycieram ręką pot nagromadzony na moim czole i ciężko wzdycham. Jestem wykończony i rozpalony. Jakbym miał zaraz wybuchnąć.

- Dobrze się czujesz Kris?

- Tak.

- Jesteś czerwony na twarzy- mówi Julia , a kiedy dostrzegam jej uśmieszek, mrużę groźnie na nią oczy, co w efekcie nic nie daje, ponieważ nadal się ze mnie nabija.
Nawet nie  stara się robić to dyskretnie.

- Kiedyś mogłeś więcej.

Kieruję swój wzrok na Selenę, która także się uśmiecha, widząc moje zmagania przy stole.

- Trochę ostre ci wyszło to chilli Seleno- mówię i kolejny raz wycieram czoło.

Co ja kurwa? Topię się?!

- Sam chciałeś pełny talerz, a potem dokładkę i to wcale nie mniejszą.

- A teraz mam wrażenie , jakbym miał wulkan w gardle. Dobrze, że mam dresy, bo pasek by nie wytrzymał.

Po tych słowach Julia pochyla się i zerka na mój brzuch.

- Faktycznie, nieźle cię wzdęło Mitchell, brzuch ci odstaje - mówi rozbawiona.

- Tobie też niedługo może odstawać Kane...

Moje słowa zmazują jej uśmiech, bo wie, co miałem na myśli. Jeśli jest w ciąży , to za kilka miesięcy będzie widać zaokrąglony brzuszek.
Posyłam jej buziaka, ale nic już nie mówi.

- Julio też chcesz dokładki?- pyta Selena, która wstaje z krzesła i rusza w stronę kuchenki.

- Nie dziękuję, jedna porcja zdecydowanie wystarczy. Nie chcę potem wyglądać i czuć się jak ten tutaj- oznajmia i wskazuje na mnie palcem, więc szybko go chwytam , co ją ewidentnie zaskakuje.
Próbuje go wyciągnąć z mojej dłoni, ale ja nie mam zamiaru jej odpuszczać.

- Na litość boską Kris, bo złamiesz jej palec!- krzyczy Selena, ale widać , że jest rozbawiona naszą dziecinadą.

- Przeproś mnie- mówię spokojnie, ale zacięta mina Julii, która nadal się szamocze, wskazuje na to, że nie ma zamiaru tego uczynić.

- Nigdy Mitchell, sam sobie jesteś winny, nie trzeba było tyle jeść!

- Jesteś dla mnie niemiła.

- Nie prawda, jestem super ultra miła.

Kolejny raz chce wyciągnąć uwięziony palec, ale ja tylko uśmiecham się na jej próby.
I wtedy pochyla się i gryzie mnie w kciuk.

- Ała!- krzyczę i puszczam ją.

Julia patrzy na mnie z triumfem , Selena śmieje się po drugiej stronie kuchni, a ja zerkam na ślad zębów na mojej skórze.
Co za gryzoń, to już drugi raz!

Zadowolona Julia wstaje i zabiera nasze naczynia, po czym podchodzi do zlewu i zaczyna je myć.
Wtedy do kuchni wchodzi Frank.
Jest zaskoczony, widząc nas , więc chyba liczył , że spóźniając się na obiad, uda mu się nas uniknąć.

Wita się z Seleną, która uważnie go obserwuje, a gdy nie zamienia z nami żadnego słowa, jej spojrzenie staje się bardziej surowe. Jednak milczy i zaczyna wycierać naczynia, które Julia już zdążyła umyć.

Frank kręci się po kuchni i mogę dać sobie rękę uciąć, że zaraz z niej wyjdzie pod byle pretekstem.
Prawdę mówiąc, sam mam na to ochotę.

I wtedy ratuje mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Wyciągam go z kieszeni i widzę imię Asy na wyświetlaczu.

Julia podchodzi do mnie, jednocześnie wycierając ręce ścierką i patrzy na mnie pytająco.

- To Asa, muszę odebrać- mówię, po czym wstaję od stołu i wychodzę z kuchni.

Przynajmniej Frank może się rozluźnić...

Julia

Gdy Kris wychodzi, obracam się w  stronę Franka, który nakłada sobie chilli na talerz i dziękuje Selenie za pyszny obiad.

Kobieta tylko kręci głową, ale chyba nie chce wtrącać się do spraw pomiędzy ojcem a synem. Ja sama nie czuję się komfortowo, zaczynając ten temat, ale w końcu przecież muszą porozmawiać. Nie mogą tak mijać się bez słowa i patrzeć na siebie wrogo.

Odkładam ścierkę na blat kuchenny i także wychodzę z kuchni. Postanawiam poszukać Krisa , ale na piętrze go nie odnajduję, więc wychodzę przed dom. Kris stoi u podnóża drewnianych schodów, a kiedy się rozłącza i chowa telefon do kieszeni, widzę, że jest coś nie tak. Ma opuszczoną na dół głowę i wygląda na zmartwionego.

Schodzę na dół i wtedy mnie zauważa.

- Co się dzieje Kris? Po co dzwonił Asa? Coś nie tak prawda? Chodzi o Haleskina?

Zatrzymuję serię pytań, gdy kładzie swoją ciepłą dłoń na moim karku i lekko ściska.

- Nie chodzi o Haleskina, ale tak, coś się stało.

- Co takiego?

- Luigi zmarł dwie godziny temu.

- O Boże, tak mi przykro. Jak się trzyma Asa?

- Całkiem dobrze, liczyli się z tym, ale na pewno przeżywa to bardziej, niż jest w stanie przyznać.

- Nigdy nie spotkałam  Luigiego, ale tyle razy Gianna o nim opowiadała, że mam wrażenie, jakby go znała .

- Pogrzeb odbędzie się za kilka dni. Może chciałabyś zadzwonić do Gianny?

- Tak, jeśli to bezpieczne.

- Mam nowy telefon od Colettiego, numer jest bezpieczny.

Kris wyciąga z kieszeni  telefon, a następnie mi go podaje. Odnajduję numer  Gi , odchodzę kawałek i czekam, aż odbierze moja przyjaciółka.

Kris

Julia rozmawia z Gianną, więc postanawiam dać jej chwilę prywatności. Wchodzę po schodach i postanawiam zaczekać na nią na ganku. Opieram się o drewnianą balustradę , przyglądając się Julii krążącej po podwórku.

Gdyby nie sprawa Haleskina i nasza ucieczka, pewnie zamawiałbym teraz bilet do Toskanii, aby nie tylko być przy przyjacielu w trudnej chwili, ale także , aby wzmocnić ochronę Colettich.

Po pogrzebie Asa będzie musiał zostać i przypilnować spraw dotyczących przejęcia władzy we Włoszech. Podobno wszystko już jest ustalone, ale zawsze może wydarzyć się coś niespodziewanego. Ktoś błędnie może pomyśleć, że przybycie bratanka Luigiego jest jednoznaczne z tym, że chce przejąć całkowitą władzę i wpływy po nim.

Słyszę dźwięk otwieranych drzwi wejściowych, więc obracam się, spodziewając ujrzeć Selenę.
Jednak przed moimi oczami ukazuje się Frank, który zakłada stetson i zmierza w stronę schodów.
Nie patrząc na mnie, schodzi na pierwszy stopień i zatrzymuje się, gdy  dostrzega Julię z telefonem.

- Coś się stało?- pyta nagle.

- Bliska osoba naszych przyjaciół zmarła. Julia dzwoni z kondolencjami.

Frank obraca się w moją stronę, uważnie mi się przygląda, po czym się odzywa...

- Przyjaciół czy pracodawców?

Jego pytanie tak mnie zaskakuje, że przez chwilę nie wiem co powiedzieć. Uśmiecha się , ale nie ma w nim serdeczności, wręcz przeciwnie.

- Przyjaciół- odpowiadam w końcu.

- Nie okłamuj mnie Kris. Dla takich osób jak Asa Coletti można tylko pracować.

Frank schodzi po następnych schodach, a ja oniemiały tylko patrzę na jego postać.
Skąd on wie o Colettim do cholery?

Nie mogę tak tego zostawić, muszę wiedzieć. Ruszam za nim, a gdy słyszy moje kroki za sobą, zatrzymuje się przy schodach.

- Skąd znasz to nazwisko?- pytam.

- Nie jestem głupi , wiem, dla kogo pracujesz- mówi z pogardą, a moje ciśnienie zaczyna się podnosić.

- Nic nie wiesz , tylko osądzasz.

- Tak? Chcesz mi powiedzieć , że ten cały Asa nie jest gangsterem? Że ty także nie jesteś przestępcą?

- Nie muszę ci się tłumaczyć i nie znasz Colettich!

- Jesteś pod moim dachem i mam prawo wiedzieć! Myślałem, że może już skończyłeś z Nowym Jorkiem, ale kiedy usłyszałem jego imię...

- Skąd o nim wiesz?!

Frank nadal nie chce odpowiedzieć, a ja denerwuję się jeszcze bardziej.

- Mój syn jest gangsterem, nawet nie wiesz, jak mi wstyd...

Po tych słowach odchodzi , a ja już mam zamiar iść za nim i dokończyć naszą rozmowę, ale czuję na ramieniu czyiś dotyk.

Obracam się i widzę, że to Julia patrzy na mnie zmartwiona. Musiała słyszeć nasze uniesione głosy, a gdy kładzie dłoń na mojej klacie, dokładnie w miejscu, gdzie bije moje serce, zdaję sobie sprawę, jak bardzo ciężko dyszę.

- Kris, spokojnie.

- Nie zna ich...

- Kris.

- Zachowuje się tak, jakby wszystko wiedział. Szkoda , że nie popatrzy na siebie i na to jaki jest!

- Kris kochanie...

- Mnie się wstydzi? Nic o mnie nie wie! Nawet pieprzonego szczegółu!

Julia

Kris coraz bardziej się denerwuje, a ja nie wiem, co zrobić, aby go uspokoić. Słowa ojca bardzo go zabolały, a w jego oczach dostrzegam łzy.
Nie wiem, czy jest to wynik wzburzenia, które przejęło na nim kontrolę, czy właśnie jego ojciec w jakiś sposób złamał mu serce.

Owijam ramiona wokół jego talii i mocno go przytulam. Przyciśnięta do jego twardej klaty, poruszam się razem z nim, kiedy nabiera głęboko powietrza.

W końcu czuję , jak jedną rękę kładzie na moje plecy , a drugą umieszcza na mojej głowie, którą po chwili całuje w czubek.

Odsuwam się nieco od niego, aby spojrzeć na jego twarz. Jest już spokojniejszy, nawet zdobył się na mały uśmiech.

- Jesteś dobrym człowiekiem Kris.

- Julio nie musisz...

- Mówię poważnie i nie tylko dlatego, że jesteś teraz zdenerwowany i chciałabym cię jakoś pocieszyć. To, co dla mnie zrobiłeś, było czymś wspaniałym. Nie każdy zostawiłby wszystko, by przybyć na ratunek i do tego wmieszać się w tak paskudną sprawę.

- Nie zostawiłbym cię w potrzebie.

- Właśnie o tym mówię. Przed Vegas nasze relacje były napięte. Nie pozwalałam ci się do siebie zbliżyć i zawsze inicjowałam bezsensowne potyczki słowne. Tak naprawdę, już dawno powinieneś dać sobie ze mną spokój, teraz to widzę. Jednak przybyłeś najszybciej , jak potrafiłeś i nie masz pojęcia, jak bardzo to doceniam.

- Kochanie, co by się nie działo, co byś nie  nawywijała, ja zawsze zjawię się , aby wyciągnąć cię z tarapatów.

- Ty też możesz na mnie liczyć Kris. Może  nie potrafię walczyć, strzelać i organizować ucieczki, ale zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby ci pomóc.

Mały uśmiech Krisa zamienia się w ten rozbawiony, wręcz prawie irytujący.

- Może daleko ci do Nikity kochanie, ale doceniam zaangażowanie.

To ja tu się uzewnętrzniam, produkuję , a on się nabija?

- Nikity co?- pytam, a potem prycham na niego.

- No przecież nie powiem, że z ciebie Lara Croft.

- Dobrze się bawisz?

- Teraz już tak- odpowiada zadowolony.

Uwalniam się z jego objęć i odrobinkę obrażona odchodzę od niego .
Lara Croft? Nikita? Już ja mu dam żartować się ze mnie i to wtedy, kiedy chciałam go pocieszyć i szczerze zapewnić o swoim oddaniu.

- No dobra, jak trochę cię podszkolimy, to może będziesz jak Nikita! Kochanie?!

Słyszę jego krzyki, ale nie mam zamiaru mu odpowiadać, więc nawet nie obracając się w jego stronę , robię coś , czego nie robiłam od czasu dzieciństwa. Unoszę rękę do góry i pokazuję mu środkowy palec, co przyczynia się do jego głośnego śmiechu.

Baran!

***

Kris

Późnym wieczorem pukam do drzwi Julii. Czekam przez chwilę, ale nic się nie dzieje. I wtedy otwierają się inne drzwi, te od wspólnej łazienki.

Julia owinięta w duży, bordowy ręcznik, zaskoczona moim widokiem, zatrzymuje się w progu pomieszczenia i zaczyna rozglądać się po korytarzu.

- Odsuń się od moich drzwi, chciałabym wejść do środka i się przebrać. Frank jest w domu, nie chce , by mnie tak zastał.

- W czym ci przeszkadzam?

Najpierw patrzy na mnie , jak na jakieś dziwne i niezrozumiałe zjawisko, po czym wskazuje na mnie palcem i syczy...

- Stoisz mi na drodze. Odsuń się.

- To mnie zmuś- odpowiadam stanowczo, po czym krzyżuję ramiona przy klacie.

Pewnie teraz wyglądam jak pieprzony bramkarz przy wejściu do klubu, ale podoba mi się widok zażenowanej Julii, która chyba faktycznie wstydzi się paradować w samym ręczniku po korytarzu.

- Mógłbyś przestać się wygłupiać? - pyta coraz bardziej wkurzona, a ja coraz bardziej jestem rozbawiony. Uroki związku — skrajne emocje czasami układają się bardzo proporcjonalnie.

- Nie mogę , wybacz kochanie.

Julia zaciska mocno usta w wąską linię, zabija mnie przez kilka sekund morderczym spojrzeniem, po czym wsuwa się głębiej do łazienki i zamyka drzwi za sobą.
Podchodzę do nich i   pukam.

- Julia, przecież nie będziesz siedzieć tam całą noc.

- To wracaj do swojego pokoju!

- Nie.

W tle słyszę jakieś przekleństwa, co jeszcze bardziej mnie rozwesela.
W końcu otwiera drzwi, więc szybko  wracam na swoje pierwotne miejsce, aby zabarykadować drzwi od jej sypialni.

Ponownie obdarzony zabójczym wzrokiem, uśmiecham się do niej , a gdy wychodzi z łazienki i zbliża się do mnie, unoszę dłonie i opieram je na bocznych framugach.

- Jeśli twój tata tutaj przyjdzie i zobaczy mnie w samym ręczniku, to zabiję cię.

- Przecież jeszcze niedawno powiedziałaś, że obronisz mnie , jak tylko będziesz potrafiła. Teraz grozisz mi śmiercią. To ja już nic nie rozumiem kochanie- oznajmiam ze zbolałą miną, która chyba tylko jeszcze bardziej ją denerwuje.

- Ostatni raz proszę cię , abyś się odsunął Mitchell.

- A jak tego nie zrobię?

- To nigdy więcej razy mnie nie dotkniesz.

- E tam, blefujesz.

- Mitchell!

- Ciszej , bo naprawdę Frank przyjdzie sprawdzić, co się tutaj wyprawia, a gdy zobaczy, że jesteś w samym ręczniku, a ja bez koszulki, to pomyśli sobie , że robimy orgietkę na korytarzu i to na dywanowym chodniku po mojej świętej pamięci babci.

Julia patrzy na mnie ponownie, jakbym zwariował i znów wskazuję na mnie  palcem ...

- Przecież masz koszulkę...

- No tak, czas to naprawić- mówię, po czym zamaszystym ruchem ściągam t-shirt i wsuwam część materiału do tylnej kieszeni spodni.

- Jesteś nienormalny.

- Jestem boski.

- Jesteś w wielkim błędzie- mówi beznamiętnie z kwaśną miną. I tak jest ładniutka ze zmarszczonym noskiem.

- Wielkim błędem byłoby zaprzeczać, że lecisz na to idealne ciało- mówię spokojnie i dostojnym ruchem ręki wskazuję na całą swoją postać.

Nie jestem narcyzem, ale lubię się z nią droczyć i zmuszać do pewnych wyznań.

Spojrzenie Julii odruchowo śledzi ruch mojej ręki, ale gdy kończę prezentację, wraca do moich oczu. Ależ jest zirytowana.

Przymyka oczy, bierze głęboki wdech, co przy okazji daje mi zajebisty widok na jej unoszące się wypukłości piersi, następnie ponownie na mnie patrzy, ale już z podstępnym  uśmiechem na twarzy.

Zbliża się jeszcze bardziej do mnie, więc nasze klatki prawie się stykają.
I wtedy unosi dłonie , delikatnie muska palcami te wypukłości, które sprawiają, że mam ochotę polizać jej rozgrzaną od kąpieli skórę, dotyka górnej krawędzi zawiązanego ręcznika i bardzo powoli odwija go.  Dyskretnie uchyla poły ręcznika, dając mi tym samym widok na jej całe idealne ciało. No nie całe, nie widzę jej zgrabnego tyłeczka, ale zaraz to naprawimy.

- To jest idealne ciało i jeśli zaraz mnie nie przepuścisz, widzisz je ostatni raz - mówi słodkim głosikiem.

Zarejestrowałem każde słowo, przysięgam.
Jednak jej nagość wytrąca mnie z równowagi. Pewnie przypominam teraz postać z kreskówki , która ślini się na widok smakołyka.
Cholera, ta dziewczyna jest apetyczna. Jest tak sekowana w tym momencie , że zaraz nie będę w stanie się opanować. Nie mówiąc już o tym, że moje spodnie zrobiły się niewygodnie ciasne, dzięki pobudzeniu pewnej części ciała, która zdecydowanie domaga się uwagi tej boskiej kobiety.

Ponowne zmniejsza między nami odległość , więc czuję jej sterczące sutki, które ocierają się o moją klatę. Ten sensualny dotyk sprawia , że przez moje ciało przechodzi dreszcz podniecenia.
Nawet moje mięśnie samoistnie się napinają — jakby natura mną kierowała — aby pokazać partnerce , że jestem godnym kandydatem do kopulacji.

Kurwa, dlaczego ja rozmyślam o takich pierdołach? Muszę ją dotknąć!

Kładę ręce na jej biodrach , czując jej ciepłą i delikatną skórę. I wtedy Julia pochyla się i składa pocałunek na mojej klacie. Przykładam usta do jej czubka głowy i mam już zamiar ją podnieść, gdy nagle się odsuwa, przez co tracę z nią kontakt fizyczny. Zakrywa się szczelnie ręcznikiem i patrzy na mnie z wyższością.

- Może i moje groźby dotyczące twojego ostatniego razu, kiedy widzisz mnie nago, są mało prawdopodobne, ale na pewno mogę przeciągać naszą abstynencję seksualną przez długi czas Mitchell. A wiesz, że potrafię.

Co za złośnica. Piękna, cudowna, ale nadal złośnica.

Sięgam po klamkę i otwieram drzwi. Jednak ponownie opieram się o ich framugę.
Julia  zbliża się do mnie, staje na palcach, daje mi szybkiego buziaka, po czym nurkuje pod moim ramieniem i wchodzi do pokoju.

Zły na intrygantkę w ręczniku, odwracam się w jej stronę, aby powiedzieć jej , jak bardzo potrafi być okrutna i wtedy zamyka drzwi tuż przed moim nosem.

- I tak cię dopadnę Julio Kane...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro