Część 52

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kris

Następnego dnia od przybycia prawnika Colettiego, zostaję oczyszczony z zarzutów. Jednak przez następną dobę mam pozostać w Vegas, ponieważ będę zeznawać , ale już z wolnej stopy. Oczywiście Stevenson zapewnił mnie, że będzie podczas przesłuchania.

W pierwszym momencie byłem tak zmieszany rewelacjami na temat mojego zwolnienia, że nie uwierzyłem od razu. Znam możliwości Asy i jego zastępu prawników, ale no kurwa i tak to wydawało się nieprawdopodobne!

Zanim opuszczę komisariat, oddają mi torbę, którą miałem w samochodzie podczas nalotu na chatę Haleskina.
Po podpisaniu stosu dokumentów mogę opuścić ten przykry przybytek. Najważniejsze, aby teraz dostać się do Julii. Musimy ją uwolnić z rąk tego szaleńca!

Wręcz wybiegam z komisariatu i moim oczom ukazuje się Asa w towarzystwie Nawczenki. Za nimi dostrzegam kilku chłopaków z naszych szeregów.
Coletti zauważając mnie, ściąga okulary przeciwsłoneczne i z uśmiechem podchodzi do mnie.

- Asa nie wiem , jak to zrobiłeś, ale dziękuję ci - mówię pełny emocji, po czym obejmuję go jak przyjaciela.
Klepie mnie po plecach.

Szybko odsuwam się od niego i mówię , że musimy jechać po Julię, zanim ten zwyrol coś jej zrobi, albo ją gdzieś ukryje.
Jednak Asa mnie zatrzymuje , mówiąc...

- Julia jest tutaj, na komisariacie.

- Co takiego?! Boże , ona nie może trafić do więzienia!

- Uspokój się Kris, Julia jest tutaj, aby złożyć zeznania. Wszystko już jest w porządku. Haleskin zostanie aresztowany, agent FBI ma dowody na jego winę.

- Jak to zrobiłeś?

- Mam talent do takich zawiłych spraw- mówi żartobliwie, ale ja nadal jestem pod wpływem silnych emocji.

Razem z Antonem opowiadają mi, co zaszło po moim aresztowaniu. Nie dowierzam własnym uszom, gdy dochodzi do momentu zakupienia przez Nawczenki mojej Julii.
Gdy wyjaśniają mi, co znaleźli w sejfie , rozumiem już , jak zmusili sędziego do uwolnienia mnie i oczyszczenia ze wszystkich oskarżeń. Chyba mogę dziękować Bogu za to, że tylu ludzi w tym mieście było skorumpowanych. Inaczej dostałbym odsiadkę. Może nie za Davisa, czy Monroe, bo to było w obronie własnej. Ale przeszkadzałem w śledztwie, ukrywałem poszukiwaną i do tego moja bujna kartoteka. Dostałbym przynajmniej kilka lat, a nie wyobrażam sobie rozdzielenia na tak długo z Julią.

- Asa...czy ona? Czy oni coś jej zrobili?

- Jest cała Kris, najadła się strachu, ale będzie dobrze.

- Ale czy...ktoś ją skrzywdził? Wiesz, o co mi chodzi... - mówię łamiącym się głosem.

Coletti zauważa moje załamanie, kładzie dłoń na moim ramieniu i patrzy mi prosto w oczy.

- Nikt jej nie zgwałcił Kris, ma kilka siniaków na ramionach, ale one szybko znikną.

- Bili ją?!

- Nie, ona wszystko ci opowie. I chyba ta chwila właśnie nastąpi...

Kończy swoją wypowiedź, patrząc gdzieś ponad mnie. Obracam się i widzę moją Julię, opuszczającą komisariat w towarzystwie kolejnego mecenasa Colettiego.
Jest ubrana w luźny , siwy dres , a jej włosy są rozpuszczone. Pochłaniam jej widok ze łzami w oczach.
Jest cała i zdrowa. Dzięki Bogu!

Mówi coś do prawnika, ale gdy mnie dostrzega, zatrzymuje się w miejscu. Trwa to dosłownie sekundę, bo już po chwili rusza prędko w moją stronę. Wychodzę jej naprzeciw, a gdy pada mi w ramiona, zaczynam płakać ze szczęścia i ulgi.
Nią także targają silne emocje z naszego pojednania. Chowa twarz w zgięciu mojej szyi i czuję na skórze jej łzy. Unoszę ją do góry i trzymam tak chwilę , aby mocno ją przytulać.

***

Czas spędzony w areszcie był piekłem. Nie chodzi o utratę wolności, ale o poczucie bezradności względem tego, co się działo z moją kobietą.
Nie mogłem jej pomóc, nie mogłem przybyć na ratunek. Nie byłem przy niej, gdy tak bardzo mnie potrzebowała. Mam świadomość tego, że nie  zawsze wszystko idzie po naszej myśli i nie ma w tym mojej winy, ale i tak gryzie mnie sumienie.

Po przywiezieniu nas do wynajętego apartamentu, Asa i reszta ekipy zostawili nas samych. Siedzimy wtuleni w siebie na kanapie. Patrzę na jej piękną twarz, a gdy się uśmiecha, bicie mojego serca przyspiesza.

Proszę ją, aby opowiedziała mi wszystko ze szczegółami, co działo się w tej cholernej willi. Przez chwilę myśli nad tym, ale w końcu otwiera się i wyznaje, co ją spotkało.
Drętwieję, słysząc o nijakim Matciem, który próbował ją zgwałcić. Ciężko mi słuchać także momentu, gdy musiała się rozebrać do zdjęcia.

Julia wyczuwa moje napięcie i dotyka  moją twarz. Przesuwa palcami po moim kilkudniowym zaroście, ale mnie to w tej chwili nie uspokaja. Przytulam ją mocno do siebie, całuję czubek jej głowy, a w duchu już myślę, jak się zemścić na człowieku, który położył na niej swoje łapy.
Lepiej , jakby nie żył, uniknąłby wtedy mojej złości.

***

Julia zasypia w łóżku, a ja ostrożnie wysuwam się z jej objęć. Jutro rano mam przesłuchanie na komendzie i muszę rozmówić się z Colettim. Co mogę powiedzieć, a co przemilczeć.

Wychodzę z sypialni i w salonie napotykam szefa i kilku chłopaków z oddziału.

- Gdzie Nawczenko?

- W swoim pokoju. Julia zasnęła?

- Tak, jest wyczerpana.

- Ty także, wyśpij się.

- Musimy porozmawiać o zeznaniach.

- Rano to ogarniemy. Odpoczywaj Kris, wracaj do swojej kobiety.

- Asa...jeden z nich prawie ją zgwałcił.

- Chyba domyślam się który.

- Co takiego?- pytam zaskoczony.

- Anton zauważył, że przy jednym ochroniarzu Haleskina Julia dziwnie się zachowywała. Zgaduję, że to on próbował ją skrzywdzić.

- Zabiliście go?

- Nie.

- Dlaczego?! Ta gnida...

- Spokojnie. Anton wskazał na niego, był nieprzytomny. Stwierdził, że może lepiej go zabrać, gdybyś chciał, nie wiem...wyładować się za wszystko, co spotkało Julię.

Kąciki ust Asy się unoszą i widzę, że chciał dla mnie zrobić prezent. O wiele bardziej wolę opcję, gdzie ja wymierzam mu sprawiedliwość, niż tą z odsiadką w kiciu.

- Co z Tristanem?- pytam o kolejnego człowieka, który powinien skonać z bólu.

- Jak wyjdzie ze szpitala po licznych obrażeniach, zostanie skazany. Pewnie dostanie dożywocie. Jego klienci także bekną. Agent Anderson przekonał przełożonych, aby cała sprawa była tylko w rękach FBI. W końcu tylu ludzi na ważnych stanowiskach było w tym wszystkim umoczone, więc aby sprawiedliwości stało się zadość, należy przejąć kontrolę nad całym dochodzeniem.

- I Haleskin będzie sobie siedział w kiciu...

- Kris, wiem, że jesteś rozczarowany faktem, iż żyje, ale potrzebujemy go do zakończenia tej sprawy. Mają winnego, lawina ruszyła, nie uniknie więzienia, a tam wiele złych rzeczy może go spotkać.

- Co to znaczy?

- To znaczy mój przyjacielu, że wystarczy twoje słowo i jego odsiadka się skończy. Powiedz kiedy, a wymierzymy mu sprawiedliwość według własnych reguł.

Rozumiem, co ma na myśli, cały Coletti. Zawsze ma coś w zanadrzu.

- To zdecydowanie poprawia mi nastrój.

- A teraz wracaj do Julii.

- Ale ten Matt...

- Twój prezent już zmierza do Nowego Jorku. Tam go odpakujesz na spokojnie. Teraz najważniejsze, abyś był przy swojej kobiecie.

Ma rację, będzie czas na torturowanie Matta. Jeszcze raz dziękuję przyjacielowi za pomoc. Zanim jednak wrócę do Julii, postanawiam jeszcze raz zadzwonić do taty. Pierwszy raz zrobiłem to w drodze do apartamentu, ale chcę wiedzieć, czy już jest w domu.
Podczas pierwszej rozmowy zwyzywał mnie , a potem kazał oddać telefon Julii. Ona go uspokoiła i gdy znów z nim rozmawiałem, jego emocje opadły. Słyszałem, że szlocha, ja także miałem łzy w oczach, ale żaden nie przyznał się do tego podczas rozmowy telefonicznej. Julia skwitowała to tylko jednym słowem "Mitchellowie".

Czekam kilka sygnałów, po czym słyszę głos Franka. Gdy mówi, że właśnie parzy sobie kawę, zerkam na zegarek i widzę , że dochodzi piąta rano.
Jeszcze raz omawiamy całe zajście. Przesłuchiwali go , męczyli, ale siedział cicho, tak jak ustaliliśmy. Oczywiście prawnik Asy zajął się wszystkim i tata nie został o nic oskarżony. Na ranczu podobno nie ma śladu po krwawej jatce sprzed kilku dni, no może oprócz wybitej szyby i małych zniszczeniach po kulach.
Zmusza mnie do obietnicy, że zadzwonię do niego po wizycie na komendzie, po czym kończymy rozmowę.

Wracam do sypialni i kładę się obok Julii. Obejmuję ją w pasie i przywieram do jej pleców.

- Gdzie byłeś?- pyta cichutko.

- Musiałem porozmawiać z Asą i zadzwonić jeszcze raz do Franka.

- Jak tata? Uspokoił się?

- Tak, ale pewnie nie raz będzie do tego wracać. Oczywiście spodziewam się jego pretensji do mnie.

Julia obraca się w moich ramionach, aby spojrzeć na mnie.

- Ty głupi jesteś czasami . Frank kocha cię i martwi się o syna. Jeśli przy tym musi sobie pogderać, to niech tak będzie.

- Wiem Julo, nie będę spierać się ze starym prykiem.

- To nie jest stary pryk!- mówi rozbawiona i dźga mnie palcem w klatkę piersiową.

- Cudownie znowu widzieć twój uśmiech. Tak cholernie się bałem...

- Ja też, ale już po wszystkim. Pojutrze możemy wrócić do domu, tam wszystko wróci do normy.

- Czeka nas rewolucja życiowa- mówię szeptem i kładę dłoń na jej brzuchu.

- Z takiej rewolucji można się tylko cieszyć.

Oboje uśmiechamy się na myśl o naszym dziecku, które z pewnością wywróci nasze życie do góry nogami.

- Julio?

- Tak?

- Powiedz tylko słowo, a...zostawię to życie za sobą.

- O czym ty mówisz?- pyta zaskoczona.

- Jeśli chcesz, to przestanę pracować dla Asy. Poszukam innej pracy, wszystko będzie legalne. Możemy nawet przenieść się bliżej Franka, cokolwiek będziesz chciała.

Julia

Nie spodziewałam się ze strony Krisa takiej deklaracji. Nigdy nie sądziła, że byłby gotów opuścić szeregi swojego przyjaciela. I nie chodzi tutaj o dobre pieniądze, które zarabia u Colettiego. Jest wobec niego lojalny i cholernie dobry w tym, co robi. Sama miałam okazję na własnej skórze doświadczyć jego ochroniarskich możliwości.
Ok, w pewnym momencie wszystko się posypało , ale to nie była jego wina. Robił wszystko, abym była bezpieczna. Jestem pewna, że zasłoniłby mnie własnym ciałem, gdyby zaszła taka potrzeba. 

- Ja mam zadecydować?- pytam nadal z niedowierzaniem.

- Tak, nosisz pod sercem nasze dziecko, masz prawo decydować o tym, jak będzie wyglądało nasze życie.

- Ale nasze życie jest w Nowym Jorku. Nie zrozum mnie źle, pokochałam Franka i całe ranczo, chętnie będę tam jeździć, ale w mieście mam swoją firmę, na którą długo pracowałam. I ty także masz swoje życie, pracę.

- Myślę o tym, aby założyć własną firmę ochroniarską.

- A jeśli będziesz ochraniać kogoś innego, to niebezpieczeństwo będzie mniejsze?

- Możliwe , że tak.

- Ale je nie wyeliminujesz?

- Jeśli chcę zostać w tej profesji to nie Julio, nie wyeliminuje każdego zagrożenia. Jednak to nie będzie mafia...

- Zostawisz Asę?

- On zrozumie. Nadal będzie mógł na mnie liczyć, mogę go ochraniać, ale muszę ograniczyć nielegalną stronę tej znajomości. Dla ciebie i dziecka.

I jak go nie kochać? Chce tyle dla mnie zmienić w swoim życiu. I przyznaję, że podoba mi się pomysł, aby odsunął się od niebezpiecznych akcji. Nie wiem, jak to wytrzymuje Gianna, ale ja chyba nie poradziłabym sobie jako żona bossa.

- O Boże Gianna! Czy ktoś do niej zadzwonił?

- Nie wiem, może Asa...

- Oby, bo ona nas zabije za brak wieści- mówię , a potem parskam śmiechem.

- Nie bój się, ta dziewczyna nie ma w sobie nawet procenta agresji. To tylko groźby bez pokrycia.

- No nie wiem, wyrobiła się przy Colettim.

- No to na niego się wkurzy i po problemie. On lubi się z nią droczyć, w głębi ducha będzie zadowolony. Dla niego to jak pogoń za króliczkiem.

Kris mocniej mnie obejmuję, więc opieram głowę o jego klatkę i zamykam oczy. Wkrótce potem słyszę jego miarowe oddychanie . Zasypia przede mną, a ja jeszcze rozmyślam, o wszystkim, co się wydarzyło i co jeszcze nas czeka. Zwolnienie Krisa z aresztu to dobry znak, jednak nadal mam obawy, że coś się jeszcze może zepsuć.

Myślę, że wystarczająco dużo złych rzeczy nam się przytrafiło w ostatnim czasie i prawdę mówiąc, nie wiem, ile jeszcze mogłabym znieść.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro