Rozdział 40

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***************************10/11 Maj (Piątek/Sobota)*******************************  

-Tomas -łapie chłopaka za rękę.Właśnie przed chwilą odeszły mi wody w łazience.Stawałam z ubikacji kiedy poczułam jak mi coś "leci" dosłownie.Kiedy zobaczyłam ochlapaną całą ubikację i żyłki czerwone w ubikacji.Wtedy byłam pewna że to już czas i czeka mnie ciężka noc. 

-Tak -podnosi na mnie wzrok -Co jest kochanie ?-podnosi się z kanapy kiedy zauważa moją przerażoną minę. -Coś się stało ?Mów -łapie mnie za rękę 

-Odeszły mi wody i mam skurczę -właśnie w tym momencie dostaję kolejny skurcz -Musimy jechać -zaczynam ciężko oddychać.Czuję łzy -Boje się 

-Zadzwonię po mamę a ty ubieraj się - uspokaja mnie kiedy ja zaczynam panikować.Jestem cholernie z niego dumna bo widzę jak stara się nie panikować i udaje spokojnego abym też była spokojna. Od tej chwili wszystko się zmieni, wszystko będzie inne.Będzie nasz czwóro jak w prawdziwej rodzinie. Kiedy Tomas dzwoni ja zaczynam się ubierać w coś co szybko nałożę na siebie i bez problemu.

***

-Wiem skarbie że jesteś zmęczona,ale jeszcze chwila i Cody będzie z wami -uśmiecha się do mnie moja Pani doktor. Jest piąta nad razem o 22;37 trafiłam na salę i od tamtej chwili czekam aż dzidzia pojawi się z nami. Moja akcja porodowa rozwija się w tempie średnim.Kiedy przyjechałam miałam rozwarcie na 4 palce o 4;40 miałam już na 10 dlatego każą mi przeć, ale Cody zapiera się i nie chcę. Jeszcze chwilę poczekamy na niego 

Tomas od samego początku trzyma się, wspiera mi i pomaga.To on trzyma mnie za rękę kiedy dostaję ogromne skurczę, to on podaje mi wodę to on szepcze mi słówka że mnie kocha, że na nas czeka Nina że teraz wszystko będzie jeszcze lepiej.Że za kila miesięcy czeka nas wielki dzień, za to go uwielbiam bo gdyby nie on poddała bym się. 

-Dobra dziewczyno -skupiam słuch na pani doktor, chcę tego bobasa mieć już z nami -Za chwilę będziesz przeć tyle ile dasz rady 

-Nie mogę -czuję się wyczerpana, mam dość.Jest mi źle, duszno mi i po prostu nie mam sił już na nic. 

-Możesz kochanie, zrobisz to dla tego chłopaka który chcę się z tobą spotkać.On czekał na ciebie tak samo jak ty na niego -motywuje mnie mój narzeczony.Ma rację, kiedy czuję kolejny bolesny skurcz zaczynam przeć. Prawię krzyczę na tej sali, aż naglę czuję ulgę i opieram się o łóżko.Później słyszę płacz, najcudowniejszy płacz jaki kiedykolwiek słyszałam. Zerkam na chłopaka widzę jak się uśmiecha już go przez ułamek sekundy widział. 

-Gratulację Rodzice, Cody jest już z wami -kładzie mi go na mojej piersi.Chłopczyk cały czas płaczę ale i tak jest cudowny.Wtedy dopiero puszczają emocję, zaczynam płakać. 

-Hej przystojniaku to ja twoja mama -dotykam jego malutkich rączek, jest taki niesamowity taki uroczy. -Nie masz pojęcia jak długo na ciebie z tatusiem czekaliśmy -ten uśmiech u Tomasa mówi wszystko.Jest zakochany w tym chłopczyku tak samo jak ja.

***

Kiedy powoli otwieram oczy i widzę przed sobą Tomasa z malutkim Cody na ręku od razu zaczynam płakać. Najcudowniejszy widok jaki mogłam sobie wymarzyć.Mój przyszły mąż, nasz synek i nasza córeczka czekająca na nas w domku. 

-Hej -chłopak odwraca się do mnie.Uśmiecha się jak szalony -Chodźcie do mnie -wyciągam do chłopaków ręce -Chcę zobaczyć mojego szkraba 

-Mamy cudownego syna -siada obok mnie i podaje mi Codiego - 2950 gram, 52 cm i 10/10 w skali ab-gard. -po woli przejmuję chłopca na swoje ręce -Dziękuję 

-Za co ?-podnoszę wzrok na chłopaka -To ja tobie powinnam dziękować 

-Nie Skarbie -daje mi buziaka w czółko -To ty tam walczyłaś ja Ci tylko pomagałem przetrwać - Cody jest niesamowity, taki spokojny.Takie piękne oczy, świecące duże niebieskie.Cudowne 


********************************* 15 Maj (Czwartek )***********************************

We wtorek już zostaliśmy wypuszczeni do domu.Do tego czasu przez moją sale w szpitalu przewinęło się tylko osób jak nigdy. Była Alexis z Kevinem i małym Harrym. Moja mama z tatą i Niną.Brat przyjechał ze swoją żoną, rodzice Tomasa z Emmą, brat Tomasa. Wszyscy byli oczarowani chłopcem tak samo jak my z Tomasem. 

Noce chłopczyk przesypiał w miarę dobrze, na początku ciężko było bo myliły mu się dni i noce. Ale później budził się co 4-5 godzin do karmienia i przebrania. Nina bardzo polubiła brata, przy naszej pomocy głaskała chłopca i uśmiechała się. 

***

-Siedzisz sobie z braciszkiem -uśmiecham się do dziewczynki.Siedzi obok Codiego i głaszcze go bardzo powoli bo rączce -Pięknie kochanie -poprawiam kitkę dziewczynki 

-Chodź nakarmimy braciszka -biorę delikatnie śpiącego Codiego 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro