Clarise

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Chciałam choć raz zaistnieć, ale jak zwykle, jestem tylko cieniem. Wszyscy patrzą, ale nikt nie widzi. To takie dziwne. Lubię być cieniem, ale lubię też być w centrum uwagi, jest we mnie wiele sprzeczności. Mój cel to zwrócić na siebie uwagę, przestać być cieniem. Choć, czy ja na pewno jestem cieniem? Czy cień jest głośny? Czy na cień zwraca na siebie uwagę? Bunt zaczął się już dawno, chcą mnie stłumić? Chcą żebym milczała? Nie ze mną takie rzeczy.

A więc jestem Clarise Edwards, i chce uwagi, a najbardziej uwagi rodziny, czegoś czego nigdy nie dostałam.

Dzień w szkole zaczął się bardzo spokojnie.
- Ostrzeżenie panno Edwards.
- To nie moja wina.
- A czyja w takim razie?
Wywróciłam oczami.
- Czy za każdym razem mam panu powtarzać że moja kostka jest bardzo kontuzyjna?
- Zwolnienie od lekarza.
- Nie mam, jak dodzwoni się pan do mojego ojca to proszę mu powiedzieć o zwolnieniu, a nie mi. Dowidzenia.
Zaczęła mu pulsować żyłka na czole.
- Trochę szacunku.
- Przepraszam bardzo, ale w którym momencie odezwałam się w stosunku do Pana bez szacunku?
- Koza.
- Za co?
- Brak szacunku, dowidzenia panno Edwards.
Wyszłam z gabinetu przewracając oczami.
- Powinnaś lepiej się zachowywać.
- I mówisz mi to ty?
- Oczywiście, za co tym razem?
- Brak szacunku, zrywamy się?
- Nie tym razem, lecę na matmę i ty też powinnaś.
Położył mi rękę na ramieniu pchając mnie w stronę klasy.
Wywróciłam oczami.
- Nie musisz mnie pchać.
- I pozwolić Ci przegapić cudowną lekcję pani Smith? Nigdy.
- Jaki z ciebie dobry przyjaciel. - ironizowałam.
- Od kiedy jesteśmy przyjaciółmi?
- Debil. - walnęła go odwracając się w jego stronę. - Od zawsze Tyler, od zawsze.
Uśmiechnął się w moją stronę i poczochrał mnie po włosach.
Doszliśmy do sali grozy. Choć lubię matmę, to pani Smith to postrach tej szkoły, wredna, nadęta, stara baba.

- Edwards.
- Tak?
- Rozwiążesz kolejne zadanie?
- Oczywiście, mogę bez zapisywania?
- Nie.
Zaczęłam powoli wstawać z krzesła.
- Nie mamy całego dnia. - pośpieszyła mnie.
- Czemu tak się pani śpieszy? Do końca lekcji zostało dwadzieścia minut, aż tak pani we mnie nie wierzy? Czuję się urażona.
Podeszłam do tablicy i zaczęłam rozwiązywać.
- Dwa. - powiedziałam cicho.
- Słucham?
- Wynik to dwa. - powiedziałam znudzona dalej zapisując.
- Ale dopiero zaczęłaś.
- Myśli pani że nie byłam skupiona na lekcji? Umniejsza mi pani.
- Siadaj.
Dokończyłam zapisywać i wykonałam polecenie.

- Hajs tatusia? - zaśmiała się dziewczyna.
Prychnęłam.
- Chodzi Ci o moje nowe buty? - zaśmiałam się. - Nie powinno cię to interesować, ty nie masz, prawda? Nie masz pieniędzy, otaczasz się bogatymi znajomymi, ale ty sama nic nie masz, myślisz że tego nie widać? Markowe ciuch pożyczone od koleżanek, biżuteria z najtańszych sklepów albo ukradziona, myślisz że nie widać? Nie masz nic, ale wiesz co? W tym nie byłoby nic złego, gdyby nie to że próbujesz to ukryć. Mieszkasz z babcią, ledwo starcza wam pieniędzy, ale próbujesz gwiazdożyć, inni to zobaczą, zobaczą jak bardzo jesteś zakłamana, Aevana.
- Nikomu nie powiesz, bo ja zdradzę twoje tajemnice.
- Myślisz że to ty rządzisz, mylisz się, nie znasz żadnej mojej tajemnicy.
- Nie bądź taka pewna, Clarise. - odwróciła się i odeszła.
Co ona może wiedzieć? Z Aevaną nigdy się nie lubiłyśmy, ale współpraca była ważniejsza.

Gdy lekcje wreszcie się skończyły wyszłam ze szkoły z Tylerem, podeszliśmy do naszych rowerów.
- Co od ciebie chciała Aevana? - zapytał.
- Nic, muszę już iść.
Wsiadłam na rower i odjechałam.

Weszłam do domu trzaskając drzwiami, i tak nikogo nie ma, nie będzie to nikogo obchodzić. Czemu nie mogę mieć normalnej rodziny? Czemu muszę chodzić do jakiejś durnej szkoły dla bananowych dzieci? Może nie powinnam narzekać, no bo przecież mam wszytko, pieniądze, ciuchy, ojciec kupi mi to co chce, chodzę do dobrej szkoły, mam znajomych, nie jestem gnębiona, inni mają gorzej, co nie? Mam łatwiej, co nie znaczy że tego chciałam, wolałabym być kochana i doceniana, niż bogata, bo pieniądze nie zastąpią rodziny, szkoda że mój ojciec o tym nie wie. Szkoda że nikt nie chce zauważyć. Westchnełam kładąc się na łóżku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro