Część 17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kris

- Wstawaj śpiochu- szepczę przy uchu Julii, która unosi rękę i zaczyna odganiać mnie jak natrętną muchę.

Moje usta od razu układają się w uśmiech. Jeszcze przez chwilę patrzę na jej spokojną twarz, a gdy lekko marszczy nosek, stwierdzam, że jeszcze nigdy tak pięknie nie wyglądała.
Może fakt, iż leży naga w moim łóżku ma z tym coś wspólnego.

Jest już po dziesiątej i musimy w końcu pomyśleć co dalej.
Składam pocałunek na jej odkrytym ramieniu i po cichu schodzę z łóżka.
Ubieram się szybko w czarne dresowe spodnie i białą koszulkę . Postanawiam dać jej jeszcze pięć minut leniuchowania i wychodzę z pokoju.

Nastawiając ekspres do kawy, dzwonię do Terry'ego z prośbą, aby kupił dla nas świeże pieczywo. Zaglądam do lodówki z nadzieją, że zakupy kupione kilka dni temu nadal nadają się do spożycia.
Nie mogę pozwolić, aby moja dziewczyna była głodna.

Poza tym mam wielką przyjemność z uszykowania  dla niej śniadania.
No może odrobinkę chcę zapunktować, ale w miłości i na wojnie wszystkie chwyty są dozwolone, prawda?

Nie mija wiele czasu, kiedy otrzymuję wiadomość od Terry'ego z informacją, że wszystko jest kupione.
Już mam mu napisać, aby podrzucił sprawunki na górę, ale wtedy z sypialni wychodzi zaspana Julia w koszulce , którą dałem jej wczoraj wieczorem.
Jej włosy są rozpuszczone i lekko pofalowane , a jej śliczna buźka zarumieniona. Przeciera palcami oczy, a gdy widzi mnie w kuchni, zatrzymuje swoje kroki i tym razem to ona zaczyna mi się przyglądać.

Wygląda na nieco zażenowaną. Może właśnie dotarło do niej, co wczoraj zrobiliśmy w nocy. Przekroczyliśmy pewną granicę, a tego już nie da się cofnąć. I niech mnie szlag trafi, jeśli pozwolę na jej wycofanie.

- Dzień dobry Kris.

- Dzień dobry kochanie- odpowiadam ze szczerym uśmiechem, co chyba jeszcze bardziej ją peszy.

Tak, jest zdecydowanie speszona. Podchodzi do wyspy kuchennej, ale ucieka wzrokiem. Obserwuję ją ukradkiem, jednocześnie pisząc Terry'emu, że sam zejdę po zakupy. Nie pozwolę, aby ten mały zboczeniec oglądał Julię w samej koszulce. Jego wyobraźnia i tak jest już brudna, a nie chcę mu dodawać powodów, aby mnie wkurwiał opowieściami , jak to widział pannę Kane w porannym wydaniu. Ten widok rezerwuję dla siebie.

Kiedy kawa jest gotowa, podchodzę do Julii i wręczam jej kubek.
Z wdzięcznością odbiera porcję kofeiny i bierze sporego łyka.
Jest zabawna z tym zdenerwowaniem.

Całuję ją w czoło, a następnie ruszam w stronę drzwi wyjściowych.
Zatrzymuję się, gdy słyszę głos dziewczyny...

- Dokąd idziesz?

- Terry kupił pieczywo, zejdę po nie i zaraz wracam.

Julia

Dlaczego on musi tak ładnie się  uśmiechać ? Dlaczego on cały musi być tak cholernie idealny?!

Jak tylko przebudziłam się, przez chwilę zastanawiałam się, gdzie jestem. Jednak wspomnienia zeszłej nocy, szybko wyciągnęły mnie z dezorientacji.
Oboje jesteśmy dorośli, oboje wolni i nic złego nie zrobiliśmy. Ba! Zrobiliśmy coś bardzo dobrego.
A jednak, gdy tak na mnie patrzy z czułością, pomieszaną z pożądaniem, zaczynam się stresować.
Teraz w mojej głowie pojawiają się pytania typu "Czy mnie teraz pocałuje?', "Czy ja mogę go pocałować?", "Czy może lepiej bezpieczny przytulas?", " A może zaraz znowu rozkaże mi ściągnąć jego T-shirt?", "Czy zrobiłbym to?".

Cholera, zrobiłabym to...Nie wiem, czy to przez to, że już dawno z nikim nie byłam, czy po prostu Kris tak na mnie wpływa, ale czuję, jakby moje ciało obudziło się z letargu i pragnie więcej doznań, które ten facet zdecydowanie potrafiłby zapewnić.

Więc stoję tak z kubkiem kawy, patrzę na Krisa stojącego przy drzwiach i mam ochotę krzyknąć " Do diabła z pieczywem! Pocałuj mnie!".

Jego uśmiech przeistacza się w ten seksowny uśmieszek, jakby czytał w moich myślach. W moich bardzo nieprzyzwoitych myślach.

- Wracam za minutkę- mówi, nadal ociekając seksapilem.

- Dobrze- odpowiadam najbardziej żałosnym głosem , jaki kiedykolwiek ze mnie się wydobył. Trochę ochrypły , trochę zawstydzony. Jestem tragiczna....

- A jak wrócę...

Nie kończy zdania, tylko mierzy całą moją postać gorącym wzrokiem, na co w odpowiedzi elokwentnie krzyżuję nogi i odgarniam włosy za ucho.
No kuźwa diwa...

- To zjemy smaczne śniadanie- kończę za niego, aby przerwać jakże dziwną i krępującą sytuację.
Głównie ze względu na to, że to ja jestem dziwna i skrępowana. Kris wygląda za to na bardzo spokojnego i odprężonego.

- Tak, na pewno zjem coś smacznego...- mówi przystojna bestia, puszcza oczko i wychodzi z mieszkania.

Jeszcze przez chwilę patrzę na zamknięte drzwi, za którymi zniknął Kris, ale w końcu zaczynam spacerować po salonie.
Wczoraj nie miałam okazji przyjrzeć się bliżej mieszkaniu. Dopiero teraz zauważam piękny obraz ukazujący krystaliczny strumień i zieloną roślinność dookoła. Patrząc na niego czuję spokój i harmonię.

Następnie zauważam sprzęt stereo na komodzie tuż pod telewizorem. Podchodzę i z czystej ciekawości postanawiam sprawdzić co  słuchał ostatnio, więc odpalam urządzenie. Jestem w szoku, kiedy rozpoznaję głos Tima McGrawa.
Kris słucha country?
A to niespodzianka!

Wyłączam stereo, aby nie posądził mnie o myszkowanie — gdzie miałby słuszność — i wracam ponownie na swoje pierwotne miejsce przy wyspie kuchennej.
Wtedy słyszę jakieś głosy. Odkładam kubek na blat i ruszam w stronę drzwi. Jeden z głosów na pewno należy do Krisa, a drugi jest kobiecy.

Nie rób tego Julia, nie powinnaś!

Zerkam przez judasza i widzę dwie odrobinę zniekształcone postacie . Kris rozmawia z jakąś brunetką.
I wtedy mnie oświeca.
Amber.
Sąsiadka Krisa, z którą się umawiał.

Odsuwam się od drzwi, mając w myślach to, co wyznał mi wcześniej Kris. Przyznał , że się z nią całował, ale nie doszło do niczego więcej. Powiedział, że to o mnie myśli od dawna i to mnie chce w swoim życiu. Był taki otwarty i pewny siebie, nie mam powodu w to wątpić. A jednak odczuwam zazdrość pomieszaną ze złością. Co za głupota! Nie mam prawa tak się czuć! Kris nic złego nie zrobił!

Tak, zdecydowanie ta złość jest skierowana na dziewczynę, która miała okazję  przyssać się do jego rozkosznych ust. Chciała go zdobyć i na pewno nadal będzie próbować. Jaka laska nie zauważyłaby atrakcyjności Mitchella? A fakt , że jest singlem, podsyca tylko zamiary panienki z sąsiedztwa.

I o czym oni tak rozmawiają?
Niestety nie słyszę wyraźnie, ale przypomina mi się wiadomość , którą odczytałam na jego telefonie. Amber chce spróbować jeszcze raz.
Kris twierdzi , że nie jest zainteresowany. Nawet jej nie odpisał, więc może teraz jej się tłumaczy. A może jednak później odpisał?

Czy powie jej, że ma dziewczynę w swoim mieszkaniu? Czy wie o moim istnieniu? Tylko po co miałby jej o mnie mówić, skoro do niedawna nawet nie utrzymywaliśmy stałego kontaktu. Miałam świadomość, że mu się podobam, ale nie sądzę, by był to facet, który się obnosi z takimi rzeczami wszem wobec.

Przestań! I nie podsłuchuj!

Jestem do cholery dorosłą kobietą i mogę poczekać, aż sam opowie o rozmowie z Amber. O ile oczywiście będzie chciał...

A jednak przykładam ucho do drzwi, co przynosi mi skazę na dumie. Jednak w tej chwili chcę usłyszeć, co ta panienka do niego mówi. No chyba nie rzuci się na niego na korytarzu, gdzie każdy mógłby ich zobaczyć. A jeśli by to zrobiła? Czy on ją odepchnie?
Po tym, co zaserwował mi w nocy — i wzajemnie — powinien odepchnąć ją tak mocno, aż wylądowałaby w swoim mieszkaniu!

Co się ze mną dzieje do choinki ususzonej! To nie jestem ja! Ja tak się nie zachowuję!

Jesteś pewny Kris?

Tak, przykro mi Amber.

Rozumiem, ale gdyby wam się nie udało...może kiedyś przyjdzie taki czas...

Co za szmata! Ile razy może ją spławiać? Czy do niej nie dociera , że nie jest nią zainteresowany?!

Pochłonięta swoimi rozmyśleniami o Amber i jej zuchwałości, nie słyszę , jak Kris podchodzi do drzwi. Nagle się otwierają, a ja momentalnie odsuwam się do ściany. A wręcz zostaję nimi przygnieciona.

Nieświadomy Kris wchodzi do środka, a gdy zamyka drzwi , zauważa mnie tuż obok nich, spłaszczoną na ścianie jak rosyjski dywan ozdobny.
Muszę wyglądać komicznie. Z napiętą miną , przyciśnięta do ściany, zdecydowanie przyłapana na podsłuchiwaniu.

Jego zmieszanie całą sceną, przeistacza się w rozbawienie. Widzę, że stara się nie zaśmiać, co bardzo doceniam, ale mały uśmiech i tak wypływa na jego twarzy.

- Pieczywo- mówi , unosząc papierową torbę.

- Super - odpowiadam zwięźle i na temat.

Uśmiech Krisa robi się coraz szerszy, a ja odgarniam dumnie włosy i odklejam się od ściany. Mijam go, zmierzając do kuchni.
Słyszę jego kroki za mną, ale nie mam odwagi się obejrzeć i zobaczyć , jak bardzo się ze mnie śmieje.

Chwytam kubek i popijam kawę, a Kris w tym czasie wyciąga bułeczki z torby i zaczyna przyrządzać nam śniadanie. Z nieprzerwanym uśmiechem wyciąga z lodówki wędlinę, ser żółty i pomidor.
A gdy wiem, że zaraz na mnie spojrzy, udaję , że ściągam jakieś paprochy z blatu wyspy.

Aktorka godna Oscara.

- Zapytaj Julio.

- Słucham?- pytam szybko, unosząc swój wzrok na Krisa, który podchodzi z kanapkami na talerzykach.

Przysuwa jeden z nich w moją stronę, a sam siada na hokerze i wgryza się ze smakiem w bułkę. Ja stoję jakieś niecałe dwa metry od niego i zastanawiam się co mam mu odpowiedzieć.

- Widzę, że chcesz co coś zapytać, więc pytaj. Nie mam nic do ukrycia.

- Nie chciałam o nic pytać, wydaje ci się.

Kris przełyka jedzenie, a potem szeroko się uśmiecha wpatrzony we mnie, jak na jakąś komedię w telewizji.

- A to , że podsłuchiwałaś przy drzwiach , gdy rozmawiałem z Amber, też mi się wydawało?

- Ja? Podsłuchiwałam? No chyba sobie żartujesz...

- Przestań, wiem, że to robiłaś- oznajmia nadal zadowolony.

Sięgam po bułkę i wgryzam się , aby wypełnić czymś usta i nie musieć odpowiadać.

Przez chwilę patrzymy na siebie w ciszy, zajadając się smacznym śniadaniem, tyle że ja z zażenowaniem, a on z samozachwytem.

Kiedy kończy swój posiłek, nadal się nie odzywa, jakby czekał , aż również skończę. Siedzi wyluzowany na hokerze, podpierając się ramieniem o blat, a ja o dziwo przypominam sobie pewien program popularnonaukowy, w którym zalecano powolne spożywanie posiłków.
Więc biorę coraz mniejsze kęsy, a w tle słyszę tylko ciężkie westchnienia.
Niestety nadszedł ten czas, kiedy zabrakło bułki, a talerz spowija pustka.

- Jeszcze okruch jednen ci został- wtrącą się Kris.

Poirytowana przykładam palec do owego okruszka i ostentacyjnie wkładam resztki posiłku do ust. Uśmieszek opuszcza Krisa, a gdy wysuwam palec , to on tym razem wygląda na wyprowadzonego z równowagi.

- Miejmy już to z głowy i zapytaj kochanie.

Czy mi się wydaje, czy jego głos jest bardziej ochrypły? Jeszcze niedawno słyszałam tylko rozbawienie, a tu taka zmiana...

- Amber to ładna dziewczyna...- mówię spokojnie.

- Bardzo ładna.

- Ooo nawet bardzo. I widać , że jest zaangażowana w znajomość z tobą.

- Też to widzę kochanie.

- I co z tym zrobisz?- pytam nonszalancko, ponownie odsuwając z twarzy niesforny kosmyk włosów .

- Już zrobiłem i to po raz kolejny.

- Czyli?

Kris wstaje z krzesła, przysuwa się do mnie, ale robię krok w tył. To go zaskakuje, ale także przyczynia się do kolejnego uśmiechu. Tym razem jest zaintrygowany.

- Czyli powiedziałem jej, że między nami do niczego nie dojdzie, mimo że jest fajną dziewczyną i dobrze się dogadujemy.

- Sporo komplementów kierujesz w stronę osoby, z którą rzekomo nie chcesz pogłębiać znajomości.

Kris tym razem śmieje się w głos, a ja mrużę na niego oczy.

- Ty zazdrośnico mała. Ile razy mam ci powtarzać, że odkąd cię poznałem , tylko ty siedzisz w mojej głowie? Ile razy mam cię zapewniać, że nikt nie interesuje mnie tak, jak ty?

- Nie wątpię w szczerość twoich uczuć, ale...

- Ale co Julio?

Tym razem jego głos jest spokojny i już nie nabija się ze mnie. Widzi moją niepewność, nie umiem ukryć pewnych obaw.

- Ale czasami ludzie zmieniają zdanie. Okazuje się, że ich uczucie nie było tak silne, jak zdaje się  na początku. I to nawet nie ich wina, nie robią tego z rozmysłem. Po prostu coś się zmienia, a raczej znika.

- I myślisz, że za chwilę stwierdzę, że wolę jednak spotykać się z Amber?

- To może się wydarzyć. Nigdy nie mów nigdy. Może, gdy zakończy się to całe szaleństwo z ucieczką...

- Od dawna jestem tobą zainteresowany i to, co się stało w Vegas, nie ma z tym nic wspólnego.

- A może właśnie w tym problem? Od dawna ci się podobam, ale jak to wcześniej mówiłeś, zawsze cię odpychałam. Może po prostu chodzi o zdobycie...

- O pogoń za króliczkiem?- pyta z uśmiechem.

- To jest możliwe. Mężczyźni lubią zdobywać, zwłaszcza gdy ktoś się opiera.

Kris odsuwa się ode mnie z poważną miną, jakby nad czymś się zastanawiał. A jeśli właśnie zdał sobie sprawę, że mogę mieć rację? Może tylko chciał mnie zdobyć. Nie twierdzę, że mu na mnie nie zależy, ale czasem pożądanie mylimy z głębszymi uczuciami.

Podchodzi do szafek kuchennych i opiera się o nie, jednocześnie krzyżując ramiona na klacie. Jego mięśnie się napinają, a ja stojąc kilka metrów od niego , czuję się w tej chwili jak ten mały okruch.

- Nie podobało mi się to Julio.

Kris

Zaskoczona moimi słowami otwiera szeroko oczy, a jej usta lekko się uchylają. Nie wiem, co się stało w jej przeszłości i jaki gnojek zburzył w niej pewność siebie i zaufanie do innych ludzi, ale jeśli go spotkam, obiję mu mordę. Tak po prostu, wychowawczo!

Julia osiąga sukcesy w pracy, potrafi być wspaniałą przyjaciółką i troskliwą matką chrzestną.
A jednak stoi przede mną z niepewnością wypisaną na twarzy i cholernie mnie to boli.
Nie dlatego, że nadal nie do końca mi  ufa . Myślę, że z każdym miałaby problem.
Tym razem faktycznie sprawdziłoby się to beznadziejne stwierdzenie "to nie przez ciebie, to przeze mnie" podczas zrywania.
Ale ja nie pozwolę jej zerwać tego, co dopiero budujemy. Za bardzo mi na niej zależy, aby teraz odpuścić.
Nie, kiedy wiem, jak smakują jej usta, jak dobrze czuć jej ciało przy moim i jak bardzo lubię jej poczucie humoru.

- Nie podobało mi się to, że uciekasz przede mną. Nie chodziło o polowanie ani zdobywanie. Nie jesteś dla mnie trofeum. Nigdy nikogo tak nie traktowałem. Wkurwiałem się niemiłosiernie, kiedy kolejny raz odchodziłaś z zadartym nosem. Kiedy mnie olewałaś, gdy chciałem tylko cię całować i trzymać w ramionach. Gdyby ode mnie to zależało...byłabyś moją kobietą od pierwszego dnia, kiedy pojawiłaś się w domu Colettich.

Jeśli wcześniej była zaskoczona, to teraz jest wstrząśnięta. Nie lubię gierek, podchodów i niejasnych sytuacji. Chcę, aby uwierzyła w moje intencje, aby widziała, że jestem z nią szczery. I chcę tego wszystkiego od niej w zamian. Innej opcji nie uwzględniam.

- A teraz podejdź do mnie i daj mi buziaka kochanie- mówię spokojnie, wskazując palcem na swoje usta.

Julia nadal w szoku stoi nieruchomo, ale w końcu robi krok naprzód. Otwieram dla niej swoje ramiona , aby widziała moją otwartą postawę.

Czekam, aż zrobi kolejny krok i gdy w końcu to się dzieje, uśmiecham się szczęśliwy. Gdy jest już w zasięgu moich rąk, chwytam ją w pasie i przyciągam do siebie. Zatapiam swoje usta w jej soczystych wargach.
Nigdy nie chciałem tak bardzo kogoś pocałować, jak ją.
Przeklęta Julia Kane!

Umieszcza dłonie na mojej klacie, a gdy ja kładę swoje na jej pupie, lekko jęczy. Przyciskam ją mocniej do swojego ciała, nadal całując bez opamiętania. Mógłbym tak zostać już na zawsze. Nigdy nie będę miał jej dosyć.

Jej dłonie oplatają moją szyję, a gdy odrywa swoje usta od moich, pocieram nosem jej nosek.

- Jeszcze masz wątpliwości, dotyczące tego z kim chcę być?- szepczę w jej usta.

- Nie.

- Dobra odpowiedź.

Julia

Jak wcześniej mogłam się mu opierać? Skąd ja brałam siły, skoro teraz nie mogę nawet racjonalnie myśleć w jego towarzystwie. A gdy czuję jego dłonie, lekko ściskające moje pośladki, najzwyczajniej na świecie pochłania mnie czyste pożądanie.

Moje ciało przywiera do niego, szukając intymności, którą mogą dzielić tylko kochankowie. I wtedy czuję , jak jego dłonie wsuwają się pod moją koszulkę i okrywają gołe pośladki.

- Chyba musimy kupić ci nową bieliznę, ale przyznam szczerze, że tak też mi bardzo odpowiada- mówi cicho, a potem znowu mnie całuje.

Jego ręce zaczynają masować moją pupę, a ja myślę o tym, aby zrobiły coś więcej. Wręcz zaczynam się wiercić w jego ramionach i na szczęście, Kris okazuje się całkiem spostrzegawczy, ponieważ po chwili jego palce dotykają mojej mokrej kobiecości.
Prawe ramię owija wokół mojej talii, przytrzymując mnie przy sobie, a lewa dłoń zaczyna masować intymne miejsce, które błaga o ukojenie. A ukojenie może przyjść tylko ze spełnieniem.

Wsuwa palec w moją dziurkę, a ja odpływam w jego ramionach. Kris zaczyna składać pocałunki na mojej żuchwie, by następnie przejechać językiem po mojej szyi.

Nie potrzebuję dużo czasu, aby osiągnąć orgazm.
Przychodzi szybko i mocno.
Krzyczę z rozkoszy, nie martwiąc się, czy Kris uzna to za przesadę. Czuję się wyzwolona i znów czerpiąca przyjemność z obecności seksownego faceta. Zupełnie jakby ktoś wyłączył blokadę, która hamowała mnie przed kontaktami z mężczyznami. Nie twierdzę, że teraz będę chciała poznawać innych facetów, nie mam na to ochoty, nie kiedy trzyma mnie w ramionach Kris.

W końcu zwalnia swój uścisk , ale nadal mnie trzyma. Jestem mu wdzięczna, ponieważ nie wiem, czy przez najbliższe sekundy jestem w stanie stać o własnych siłach.
Moje nogi nadal trzęsą się po szczytowaniu, a jednocześnie mam wrażenie jakby były z waty. Tylko orgazm wyczynia takie rzeczy z ciałem, nie można tego porównać do niczego innego.

Kris składa na moich ustach czuły pocałunek, a kiedy czuję już stabilność, lekko się odsuwam. Wtedy on wkłada palec do us, ten palec i gdy go wyciąga, mówi zadowolony...

- Wiedziałem, że zjem dzisiaj rano coś smacznego.

- Czasem nie wiem co ci odpowiedzieć Kris.

Śmieje się na moje stwierdzenie, a ja idę w jego ślady.
Jeszcze raz całuje mnie w usta.
Jak dla mnie mógłby tak robić godzinami, nie miałabym obiekcji. Jednak po chwili uwalnia mnie , ujmuje moją dłoń i prowadzi do sypialni.

W środku nie sposób nie spojrzeć najpierw na gigantyczne łóżko.
Moje myśli zaczynają krążyć wokół nagiego Krisa, który zaraz mnie położy na miękkiej pościeli i kolejny raz podaruje fajerwerki przyjemności mojemu ciału.
Jednak gdy podchodzimy do komody i wyciąga z nich parę granatowych bokserek, zaczynam oddalać się od wizji pierwszego razu z Mitchellem.

- Ubierz proszę spodenki, nie chcę, byś chodziła prawie nago, gdy przyjdzie tutaj Roberto.

- Kim jest Roberto?

- Pracuję z nim od lat, to w porządku facet. Zostanie tutaj z tobą, na czas mojej nieobecności. Nie chcę, byś była sama w mieszkaniu, a on jest wyszkolony i...

- Gdzie idziesz?

- Muszę załatwić jedną sprawę.

- Nie powiesz mi?- pytam z nadzieją w głosie, ale widzę, że Kris walczy ze sobą, aby mi nie powiedzieć.
Nadal trzymamy się za ręce i gdy lekko ściskam, ciężko wzdycha i mówi...

- Idę do twojego mieszkania, zabiorę twoje rzeczy , których będziesz potrzebować...

- Ale sam mówiłeś, że mogą tam na mnie czekać! To niebezpieczne !

- Muszę zorientować się w sytuacji. Nie idę sam, zabieram Giovanniego. Kojarzysz go prawda?

- To ten wielki z tatuażami?

- Dokładnie.

- Kris nie musisz tam iść...

- Spokojnie kochanie, nic mi nie będzie- oznajmia ciepłym głosem i składa na moim czole pocałunek.

Zabieram od niego bokserki i zakładam tak, jak mnie prosił. Obserwuje moje ruchy, ale po chwili dzwoni jego telefon i odbiera. To musi dzwonić ów Roberto, ponieważ na koniec Kris prosi go , aby już przyszedł.

- Roberto będzie w salonie, więc jeśli nie masz ochoty na towarzystwo, możesz zostać w sypialni. Nie będzie mnie co najwyżej godzinę.

- Dobrze, chyba zostanę w sypialni.

Kris jeszcze raz zgarnia mnie w swoje ramiona i przytula do siebie, całując czubek mojej głowy.
Z niechęcią puszczam go, a gdy stoi przy drzwiach, zerka na mnie z podejrzliwością , więc mówię...

- Nie będę wychodzić z mieszkania, nie będę nic odwalać, a gdyby coś się działo, będę wykonywać polecenia twoich ludzi.

Kris uśmiecha się zadowolony i wdzięczny za moje stanowisko w owej sytuacji. Przecież nie wiem i tak co robić, więc nie mam zamiaru niepotrzebnie się wychylać. Nie mam najmniejszych szans ze zbirami Haleskina, o ile ktoś jeszcze nas ściga. Jednak pewne jest jedno, ten drań nie odpuści. Nadal jestem w niebezpieczeństwie i dzięki Bogu za znajomość z Krisem i Asą. Bez nich już dawno bym nie żyła...

Kris

Wpuszczam Roberto do mieszkania, a następnie podchodzę do komody i wyciągam ukrytą broń. Zakładam szelki do kabury, chowam pistolet i ubieram czarną bluzę.

- Giovanni już czeka?

- Tak Kris, jest gotowy.

- Proszę Roberto, pilnuj jej, jakby chodziło o twoją żonę.

- Nie martw się, ze mną będzie bezpieczna.

- Dzięki bracie.

Już zmierzam do wyjścia, kiedy głos Roberta mnie zatrzymuje...

- Więc to ta jedyna? Przyszła pani Mitchell?

Uśmiecham się, słysząc pani Mitchell. Nic na to nie poradzę, ale czuję, że tak właśnie może skończyć się moja znajomość z Julią. Na ślubnym kobiercu.

- Jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że tak.

- To zajebiście. Widzę , jak zależy jej na Giannie i na naszej małej Evie , to dobra dziewczyna.

Przytakuję na jego słowa, zadowolony, że ktoś także dostrzega w niej nie tylko elegancką panienkę, ale także ciepłą osobę, która ma serce na dłoni.
Oczywiście sprawia wrażenie zimnej i zdystansowanej, ale nie kiedy jest z dziewczynami.
Wtedy pokazuje, jaka jest szczera i wspaniała. A Eva to jej oczko w głowie, zupełnie tak jak dla mnie.
Ten mały brzdąc potrafi sobie zjednać nawet najtwardszych ochroniarzy Asy.
Choćby Giovanni, wytatuowany olbrzym z krótko przyciętymi, czarnymi jak noc włosami  i z wiecznym wyrazem twarzy, jakby miał komuś zaraz zajebać, patrzy na Evę z czystą czułością.
Na początku udawał, że nawet nie widzi kruszynki, ale kiedy podeszła do niego w ogrodzie z plastikową kaczuszką i mu ją wręczyła, pierwszy raz w życiu widziałem , jak ten gigant się uśmiecha.
Niezdarnie poklepał ją po główce, na co uśmiechnęła się , cały czas wpatrzona w wielkiego mężczyznę. Oczywiście wszystkiemu przyglądał się rozbawiony Asa, który postanowił wybawić swojego lojalnego człowiek z opresji i zabrać swoją ciekawską księżniczkę.

Wiem, że Coletti jest zadowolony, widząc prawdziwą sympatię względem jego żony i córki. Każdy będzie chciał je ochraniać nie tylko ze względu na wysoką pensję, ale także ze względu na przyjacielskie więzi.
To także sprawia, że Asa trenuje swoją cierpliwość i wyrozumiałość.

Początek jego związku z Gianną był nieciekawy, jego obsesja i zaborczość była nie do zniesienia. A wiedząc, że mój przyjaciel darzy nią szczerym uczuciem, bałem się , że przez swój wybuchowy temperament wszystko zaprzepaści.
Dzisiaj nie zabija wzrokiem ochroniarzy, gdy rozmawiają z Gianną. Jestem z niego naprawdę dumny, bo wiem, że w głębi serca jest miłosnym szaleńcem .

***

Pół godziny później

Razem z Giovannim wjeżdżamy na ulicę, gdzie znajduje się budynek, w którym mieszka Julia. Mam zamiar włamać się do jej mieszkania i zabrać najpotrzebniejsze rzeczy.
Jednak kiedy zbliżamy się do konkretnego wieżowca, zauważamy zaparkowany radiowóz policyjny. Każę Giovanniemu zaparkować po przeciwnej stronie ulicy.

- Może coś się stało w którymś mieszkaniu, musi tu być sporo lokatorów- mówi Giovanni, zerkając na wóz policyjny.

- Sprawdzę to, ty zostań w samochodzie.

Wysiadam z auta i przechodzę na drugą stronę ulicy.
Przed wejściem stoi kilka osób pochłoniętych w żywej dyskusji. Pochodzę bliżej , aby lepiej się przysłuchać i wtedy z budynku wychodzi dwóch mężczyzn ubranych w czarne garnitury. Od razu zauważam zawieszone odznaki FBI , opadające na ich klatach.

I wtedy słyszę , jak proszą, aby ludzie wrócili do swoich mieszkań i nie robili zamieszania. Następnie uprzedzają, że jeszcze dzisiaj będą chcieli z nimi porozmawiać .
Ruszają w stronę swojego nieoznakowanego samochodu, a gdy przystają, zaczynają o czymś dyskutować .

Od nich niczego się nie dowiem, więc postanawiam zapytać starszą panią, która ma zamiar wejść do budynku.

- Przepraszam, moja ciocia tutaj mieszka i nie wiem, co się dzieje...

- Szukają kogoś, nic więcej nie powiedzieli.

Kurwa, to nie wróży dobrze...

Julia

Od przeszło trzydziestu minut siedzę w sypialni i myślę, o tym, co będzie dalej. Jakie mam możliwości? Zgłosić się na policję czy zaufać włoskiej mafii?

Postanawiam wyjść z pokoju i napić się szklanki wody. Roberto , którego widziałam kilka razy na posesji Colettich stoi przy aneksie kuchennym i popija ciepły napar .
Gdy mnie zauważa, uśmiecha się i pyta, czy mam ochotę na kawę. Dziękuję mu za propozycję i tłumaczę, że niedawno przyjęłam swoją pierwszą dawkę kofeiny.

Trzymając szklankę z wodą, przez chwilę czuję się skrępowana w towarzystwie rosłego mężczyzny, ubranego w skórzaną kurtkę. Dostrzegam broń, schowaną pod płachtą materiału, co dodatkowo mnie stresuje. Nadal nie jestem przyzwyczajona do tego. Za każdym razem, gdy odwiedzam Giannę, ci faceci mnie po prostu przerażają.

- Czy będzie ci przeszkadzało, jak włączę telewizor?- pytam.

- Nie ma problemu.

Podchodzę do małego szklanego stoliczka przy kanapie i sięgam po pilot. Włączam telewizję i zaczynam skakać po kanałach.
Roberto podchodzi do mnie z kubkiem w ręku i mówi...

- Tony , mój dwunastoletni syn zabiłby za taki telewizor. Mamy pięćdziesiątkę i uważam, że to w zupełności wystarczy, ale młody oszalałby , gdyby zobaczył, jaki ma sprzęt Kris. Żyć by mi nie dał.

- Dzieci już takie są- mówię z uśmiechem, bo widzę , że to dobry facet, tak jak mówił Kris.

Zaczyna mówić o Tonym i o jego zainteresowaniu piłką nożną, a ja zatrzymuję na kanale informacyjnym. I to nie bez powodu.
Na całym wyświetlaczu widać nagranie z monitoringu.
A na tym nagraniu jestem ja w uliczce przy klubie, gdzie zabili Susan.

Pojawia się dziennikarka, która zaczyna zdawać relację z wydarzeń w Vegas .

"To nagranie udostępnione przez policję z Las Vegas przedstawia ucieczkę głównej podejrzanej w sprawie morderstwa Susan Kripke, menadżerki klubu, gdzie doszło do tragedii kilka dni temu. Kobieta została zastrzelona we własnym biurze, a sprawczyni uciekła w pośpiechu. Nie znane są nadal przyczyny tego brutalnego zajścia, jednak wiemy, że policja zna już tożsamość tajemniczej kobiety.
Julia K., znana organizatorka przyjęć zamieszkała w Nowym Jorku, miała feralnego wieczoru spędzać czasu w klubie z Susan.
W tych szczególnych okolicznościach policja nowojorska przyłącza się do śledztwa ze względu na panującą jurysdykcję. Prawdopodobnie to tutaj uciekła podejrzana. Organy ścigania odnalazły w jej mieszkaniu narzędzie zbrodni. Broń palna , z której zabito Susan Kripke , została ukryta w torbie podróżnej wraz z jej rzeczami i dokumentami. Policja podała jeszcze jedną, bardzo istotną informację. Prawdopodobnie Julia K. przebywa w towarzystwie człowieka powiązanego z grupą przestępczą w Nowym Jorku. Ze względu na dobro śledztwa, dalsze informacje zostały utajnione. Będziemy państwa informować na bieżąco w tej makabrycznej sprawie..."

***

Oniemiała siedzę na kanapie , wpatrzona w wyłączony telewizor. Nie przeszkadza mi ciemny ekran.
I tak przed oczami mam nagranie z uliczki przy klubie, na którym widać jak wychodzę przez okno i uciekam. Był nawet moment , gdy patrzę na Haleskina, ale oczywiści jego nie widać, ponieważ był w środku. Następnie uciekam i koniec.
Nie ma fragmentu , gdzie upadam na chodnik, gdy padają strzały. Musieli spreparować dowody, wyciąć część niepasującą do ich wersji.

Mam totalnie przejebane...

W tle słyszę wzburzone głosy dochodzące z kuchni. Widziałam , jak Kris  wszedł do mieszkania, ale Roberto od razu zaprowadził go z dala ode mnie. Na pewno złożył mu raport z tego, co zobaczyliśmy w programie informacyjnym.

Po chwili czuję , jak ktoś dotyka moich dłoni, które leżą bezwładnie na moich kolanach.

Kris

Siadam obok Julii i ujmuję jej dłonie. Powoli odwraca głowę w moją stronę i widzę , że jest w szoku.

To, co powiedział mi Roberto, pokrywa się z tym, co działo się przed wieżowcem, w którym mieszka Julia. Teraz rozumiem całe zamieszanie i pojawienie się policji.

- Julio, wyprostujemy to, obiecuję.

- Oni myślą, że zabiłam Susan. Mają nagranie. To wygląda tak, jakbym ja to zrobiła Kris.

Kolejny raz muszę oglądać łzy w jej oczach, a mnie to dobija. Myślałem, że teraz sobie poradzimy. Chciałem umieścić ją w rezydencji Asy pod czujną ochroną i wrócić do Vegas, aby rozprawić się z Haleskinem.
Nie przewidziałem jednego.
Nie przewidziałem tego, że zrzucą na nią winę. Że zrobią z niej morderczynię .
I do tego wiedzą o mnie.

Nie doceniłem Haleskina i prokuratora Monroe'a. Jest gliną, brudną gliną, więc kiedy zabójcy okazali się nieskuteczni, postanowił nagłośnić sytuację i zrobić z nas przestępców, których będą ścigać w całym kraju.

- Musimy stąd wyjść, wiedzą o mnie i zaraz może zjawić się  tutaj  policja.

Julia mi nie odpowiada, a ja zaczynam się martwić o jej stan psychiczny.
Zbyt wiele stało się złych rzeczy, w zbyt krótkim odstępie czasu. To za dużo dla osoby, która do tej pory nie miała do czynienia z przestępczym światem.

Pamiętam, kiedy pierwszy raz widziałem zabójstwo człowieka.
Na moich oczach Alberto Coletti dokonał egzekucji człowieka, który go zdradził .
Miał rozmawiać z federalnymi , a przy okazji okradać własnego szefa. Nigdy nie zapomnę, kiedy poderżnął mu gardło.
Wykrwawił się na brudnym chodniku i wcale nie trwało to tak szybko, jak przedstawiają to na filmach.

I teraz Julia przeżywa koszmar swojego życia i jestem jego częścią.

- Musimy kochanie wyjść w tej chwili.

- Dobrze- mówi cicho, pociągając nosem.

Wycieram kciukami jej  mokre policzki od  łez i ponownie chwytam jej dłonie. Wstaje z kanapy z moją pomocą i wyprowadzam ją z mieszkania.
W kuchni poleciłem Roberto, aby oczyścił moje mieszkanie. Powiedziałem mu , gdzie ukryłem broń i wiem, że zajmie się tym niezwłocznie. Policja na pewno będzie tu węszyć.

Wyprowadzam Julię z mieszkania, a gdy wychodzimy przed budynek, rozglądam się dookoła, szukając oznak pojawienia się federalnych . Terry otwiera drzwi do SUV-a, po czym pokazuje pospiesznie, abyśmy wsiadali.

W samochodzie przytulam do siebie mocno Julię, owijając wokół niej ramiona. Chowa swoją twarz w mojej piersi , a ja kładę rękę na jej głowie. Głaszczę jej włosy, wypowiadając  słowa pocieszenia...

- Nie pozwolę, aby ktoś cię skrzywdził. Przysięgam na swoje życie Julio. Przysięgam, wyjdziemy z tego.

***

Przeszło pół godziny później przebijamy się przez centrum i wjeżdżamy na posesję Colettich. Chłopaki widząc znajomy samochód, od razu otwierają bramę i nas przepuszczają.

Terry parkuje tuż przy schodach prowadzących do domu, a gdy wysiadamy z Julią, u naszych stóp pojawia się husky Gianny, Grubuś.

- Nie teraz kolego, nie teraz- mówię do psa, który ciesząc się na nasz widok, zaczyna skakać   przy naszych nogach.

Julia się nie odzywa, jest daleko myślami stąd, ale nadal mocno trzyma mnie za rękę.
Chcę być dla niej oparciem, chcę, by wiedziała, że zawsze może na mnie liczyć.

Wchodzimy do domu, gdzie na korytarzu spotykamy kilku ludzi z ochrony. Kiwam głową chłopakom, po czym wychodzą na zewnątrz.
Zatrzymujemy się w przestronnym holu i odwracam Julię wprost na mnie. Trzymam jej ramiona, aby patrzyła na mnie w skupieniu.

- Jest tutaj z dwudziestu ludzi, jesteśmy bezpieczni.

- A policja? Jak przed nimi nas ochronią?

- Asa ma kryjówkę, tajny pokój , o którym nikt nie wie, rozumiesz?

- Coś takiego jak azyl?

- Dokładnie.

Julia przytakuje, ale wiem, że teraz jej głowa jest przepełniona pesymistycznymi scenariuszami. Więc robię coś, co pierwsze przychodzi mi do głowy.
Ujmuję w dłonie jej twarz i składam na jej ustach mocny pocałunek.
Nie chodzi teraz o namiętność, ale o to, aby wiedziała, że jej nie opuszczę. Że jestem tuż obok.

Przytulam ją do siebie, a ona poddaje się temu. Wtula się mocno w moje ciało, jakby szukała schronienia.
Zamykam oczy i napawam się tą chwilą, ponieważ  potrzebuję jej bliskości.
Chyba sam zaczynam się oszukiwać, że wszystko mam pod kontrolą. Nie wiem, co teraz będzie, ale jedno jest pewne. Nie dotrą do Julii, nie pozwolę na to.

I wtedy słyszę donośny głos, dochodzący ze schodów, które prowadzą na pierwsze piętro.

- Czy ktoś może mi spokojnie wytłumaczyć...co tu się kurwa odpierdala?

Patrzę na górę, gdzie jest mój przyjaciel ubrany w czarny garnitur i białą koszulę.
Asa Coletti stoi na samym szczycie, z rękoma schowanymi w kieszeniach eleganckich spodni, a kiedy nasze spojrzenia się spotykają, wiem, że przybył , aby nam pomóc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro