Część 28

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kris

Moje oczy śledzą jej ciało odziane w nadal mokrawą koszulkę , która stała się przezroczysta w świetle słonecznym, podkreślając jej krzywizny.
Zajęta zakładaniem spodenek, nie zdaje sobie sprawy z tego, że bacznie ją obserwuję. Jej mokre włosy opadają na jej zarumienioną twarz, a usta są lekko napuchnięte od moich pocałunków.

Nie żałuję , że wyznałem jej miłość już teraz. Może to za szybko, może nie była gotowa to usłyszeć, ale nie potrafiłem się powstrzymać. Prawdę mówiąc, coraz częściej czuję nieodpartą chęć mówienia jej to na każdym kroku.

Bywałem w krótkich związkach, ale nie potrafiłem się zaangażować. Po prostu to nie było to.
Kiedy poznałem Julię , wiedziałem, że będę chciał zdobyć tę niesamowicie piękną kobietę, jednak nie spodziewałem się tak głębokiego uczucia, które zrodziło się w moim sercu.

Trzy lata próbowałem zakręcić się wokół niej, ale jej dystans względem mężczyzn wszystko utrudniał. Zastanawiałem się, czy to właśnie ta pogoń za nią nie przyczyniła się do zrodzenia mojej fascynacji na temat tej dziewczyny. Jednak teraz patrząc na nią, wiem, że to nie tylko chęć złapania króliczka. Jestem w niej zakochany po uszy.
Jej uśmiech, jej osobowość, jej oddanie względem przyjaciół, jej dobre serce, a nawet jej zadziorność jest dla mnie czymś wspaniałym. Czymś , co chce doświadczać każdego dnia.

***

Wracamy do domu, a nasze rzeczy są nadal wilgotne od kąpieli w jeziorze. Gdy przechodziliśmy przez podwórze, zasłaniałem Julię, aby nikt nie zobaczył tego, czego nie powinien. Wręcz była przyklejona do moich pleców, co pewnie wyglądało zabawnie.

Jak tylko przekroczyliśmy próg domu, Julia pobiegła na górę , aby się przebrać, a ja postanowiłem wstawić wodę na kawę.

Wchodzę do kuchni i wtedy zauważam ojca siedzącego przy stole, który popija ciepły napar w swoim ulubionym kubku.

Odwraca głowę, patrzy na mnie przez chwilę , a następnie odrywa ode mnie swoje spojrzenie, nie wypowiadając ani jednego słowa. Zupełnie jakbym nie istniał.

Ruszam w stronę kuchenki, napełniam wodę w czajniku i stawiam na palniku.

Obracam się w jego stronę i opieram ciało o blat kuchenny. Krzyżuję ramiona na klacie i patrzę na ojca, który zerka na gazetę, leżącą przed nim  na stole.

- Muszę wiedzieć, czy możemy dłużej zostać.

- Powiedziałem, że to tylko na jedną noc- mówi beznamiętnie, nie odrywając spojrzenia od gazety.

- Dobrze, po zmroku wyjedziemy.

Frank przytakuje, a ja postanawiam odpuścić sobie błaganie go o udzielenie nam azylu.
Wymyślę coś, zadzwonię do Asy i razem ułożymy dalszy plan działania. On zawsze ma dobre pomysły , na pewno i tym razem na coś wpadnie.

- Jeśli dziewczyna jest niewinna, powinna zgłosić się na policję- oznajmia spokojnie, a gdy patrzy w końcu na mnie, widzę w jego oczach tak dobrze mi znaną stanowczość.

- Widziała, jak policjant strzela w głowę jej znajomej. A dokładnie prokurator z Vegas, Richard Monroe. Nadal uważasz, że pójście na policję to najlepsze rozwiązanie?

Frank nie odpowiada, tylko patrzy na mnie uważnie. Mogę powiedzieć o nim wiele nieprzychylnych rzeczy, ale nie to , że jest głupi. Dobrze wie, że Julia nie ma szans, jeśli prokurator chce ją wrobić w morderstwo.

Czajnik piszczy, zwiastując zagotowaną wodę, więc odwracam się do niego plecami i sięgam po przedmiot. Ściągam czajnik z palnika i wtedy słyszę jego pytanie...

- Kochasz ją?

Ponownie obracam się w jego stronę i mówię pewnie...

- Tak.

- A ona cię kocha?

- Pracuję nad tym.

Moja odpowiedź chyba go rozbawiła, bo przysięgam, że prawie się uśmiechnął.

Wstaje z krzesła, sięga po stetson leżący na sąsiednim krześle , zakłada go na głowę i rusza w stronę wyjścia. Przystaje w progu, odwraca się w moją stronę, mówiąc...

- Jeśli chcecie zostać, to nie za darmo. Na ranczu zawsze przyda się kolejna para rąk do pracy. Julia może zająć się drobnymi porządkami, ale ty nie będziesz na wakacjach. Nakarm konie, a z samego rana posprzątaj ich boksy. Później dostaniesz kolejne zadanie.

Ewidentnie czeka na moją odpowiedź, ale tak mnie w tej chwili zaskoczył, że nie jestem w stanie nic powiedzieć. Dlatego tylko przytakuję, po czym Frank wychodzi z kuchni.

***
Julia

Ubrana w suche rzeczy schodzę na dół, aby poszukać Krisa, który mówił , że idzie zrobić kawę.
Gdy wchodzę do kuchni, zastaję go patrzącego na kubek z parującym naparem. Oparty o blat kuchenny nie widzi mnie, więc podchodzę do niego i kładę na jego plecach dłoń. Odwraca momentalnie głowę w moją stronę , zaskoczony czyjąś obecnością.

- Gdzie powędrowałeś myślami?

Kris uśmiecha się delikatnie, a potem obraca się , ujmuję moje dłonie, unosi je do góry i całuje ich wierzch.

- Frank pozwolił nam zostać.

- Naprawdę? Nie ma nic przeciwko?- pytam z nutką nadziei w głosie.

- Na pewno coś tam ma przeciwko, ale tak, pozwolił nam zostać dłużej. Oczywiście będę musiał pomagać na ranczu, pewnie przez większość dnia będę zajęty , a nie chciałbym, abyś sama...

- Mogę zająć się domem. Ugotuję obiad, posprzątam, wypiorę. Chciałabym jakoś się odwdzięczyć, pomóc.

Jego uśmiech się poszerza i ponownie całuje moje dłonie.

- Będziesz moją panią domu? Ciepły obiad będzie na mnie czekać po ciężkiej pracy?

- Taa i czyste gacie- dodaję, a Kris parska śmiechem.

- Nie chciałbym, abyś pomyślała, że uważam , iż kobieta powinna być przy garach, ale miło będzie wrócić do domu , gdzie czekać będzie moja kobieta, która się o mnie troszczy.

- Może najpierw wyplątajmy się z kłopotów.

- A potem?- dopytuje, przy czym owija ramiona wokół mojego pasa i przyciąga do siebie.

Moje dłonie lądują na jego klacie, a gdy unoszę głowę, pochyla się i kradnie całusa.

- A potem zobaczymy Kris. Możemy chodzić na randki...

- Randki? Chyba przeskoczyliśmy ten etap.

Kris śmieje się, ale gdy widzi moje mordercze spojrzenie, przestaje.

- Masz rację, randki to świetny pomysł, nie mogę się doczekać- dodaje po chwili, więc mogę ponownie się uśmiechnąć.

- Nie lubisz chodzić na randki?

- Lubię, smaczna kolacja w przyjemnej knajpce, może wypad do kina. Potem powrót do domu, wiesz ten moment , kiedy żegnamy się przy drzwiach i zaczynamy się całować...

- No nie wiem, nie każda randka tak musi się kończyć- mówię poważnie, ale on chyba nic sobie z tego nie robi.

- Masz rację kochanie, nasza randka skończy się ze śniadaniem w łóżku.

- Bezczelny- mówię i próbuję się odsunąć, ale znowu trzyma mnie mocno, zupełnie jakby złapał mnie w klatkę.

Nie jestem obrażona, wręcz przeciwnie. Zaczynam się śmiać, gdy składa na moim policzku kilka szybkich całusów.

Nie sądziłam, że potrafi być taki słodki. Jeszcze niedawno byłam na niego wściekła za całe zamieszanie z Michaelem, ale dłużej nie potrafię się na niego gniewać. Złość sama uleciała, dzięki jego czułym gestom. Mam tylko nadzieję, że już nigdy nie zrobi takiej sceny zazdrości.

- Czy Frank wie, że w jego kuchni migdalą się jacyś ludzie?

Nieznajomy głos przywraca mnie do rzeczywistości i tym razem udaje mi się oderwać od Krisa.
Jednak trzyma nadal mnie w pasie i przyciąga do swojego boku.

Patrzę na kobietę w średnim wieku, z czarnymi włosami upiętymi w kok i ubraną w długą kwiecistą suknię. Trzyma w dłoniach czarny garnek i najpierw patrzy na mnie, po czym kieruje swój wzrok na Krisa. I wtedy jej oczy się poszerzają, a usta układają się w uśmiech.

- Kris? To ty chłopcze?

Kobieta pochodzi do stołu i odkłada naczynie, a Kris w tym czasie puszcza mnie i idzie w jej stronę.

- Selena Santos , piękna jak zawsze - mówi szarmancko, a ja nie wiem, czy mi się to podoba.

- Ty mały flirciarzu, za starą chcesz się brać?

- Nie jesteś stara i zawsze mówiłem, że ten brzydal Miguel na ciebie nie zasługuje.

Owa Selena uśmiecha się szeroko, ale grozi Krisowi palcem. W końcu otwiera swoje ramiona, a mój Michell obejmuje ją i odrywa ją od podłogi.

- Postaw mnie dzieciaku, bo jeszcze nabawisz się kontuzji - krzyczy, jednocześnie się śmiejąc .

Muszę przyznać, że tym razem mnie to bawi. Kris opuszcza ją na dół, a kobieta ujmuje w dłonie jego twarz, po czym składa na jego ustach buziaka.
Kris tylko się śmieje, a ja znowu tracę dobry humor.

- Selena nie całuj mnie przy mojej dziewczynie, bo będę miał przechlapane.

- Oj tam, jestem od ciebie prawie dwadzieścia lat starsza, nie ma o co się martwić.

Kris

Tak dobrze widzieć Selenę i móc z nią porozmawiać. Co prawda dzwoniłem do niej kilka razy po przyjeździe do Nowego Jorku, ale gdy wstąpiłem w szeregi włoskiej organizacji, nasz kontakt praktycznie przestał istnieć. Ja jestem winny tej sytuacji, nie chciałem jej okłamywać, a z drugiej strony ciężko było się przyznać, że zszedłem na złą drogę, bo w końcu tak się stało.

Patrzę na jej twarz i dostrzegam nowe zmarszczki przy oczach i ustach. Nadal jest piękna z ciemną karnacją i ciemnymi oczami. Mówiłem prawdę, że Miguelowi się poszczęściło w miłości. Zdobył wspaniałą dziewczynę, na którą zawsze można liczyć.
Niestety nie doczekali się dzieci , więc po śmierci mojej matki, była dla mnie podporą. Przynosiła jedzenie, pomagała zajmować się domem i co najbardziej doceniałem i zawsze będę doceniać, potrafiła podejść i mnie objąć, tak po prostu, bez powodu.

Selena odsuwa się ode mnie i rusza w stronę Julii, która wygląda na nieco zmieszaną, ale także zaciekawioną.

- Więc jesteś dziewczyną naszego Krisa. Cholera ładna jesteś i te blond włosy. Szykują się ładne dzieci.

Selena zaczyna się śmiać , po czym przyciąga Julię do siebie i ją także przytula.
I wtedy widzę minę Julii, jakby właśnie coś ją zmartwiło.

Julia

Ładne dzieci?

O kuźwa!

Mogę być w ciąży!

Nie zabezpieczyliśmy się ani w domu Russo, ani nad jeziorem. Nie biorę tabletek antykoncepcyjnych , cholera w żaden sposób się nie zabezpieczam!

Selena odrywa się ode mnie i rusza w stronę stołu, gdzie postawiła garnek. Kieruję spojrzenie na Krisa, który obserwuje mnie bacznie .
Jestem pewna, że teraz wyglądam na wystraszoną, ponieważ...cóż jestem bardzo wystraszona.

Więc dlaczego on wygląda na spokojnego?

Boże , pewnie jest przekonany, że się zabezpieczam, w końcu w tych czasach przeważnie kobiety same dbają o siebie pod tym względem. Kiedy ostatnio miałam okres? Na pewno przed Vegas, ale ile dni? Kuźwa!

- Zrobiłam chilli con carne, mam nadzieję , że nadal to twoje ulubione danie Kris?

- Żartujesz sobie? Twoje chilli jest najlepsze- mówi Kris i podchodzi, by zajrzeć pod przykrywkę garnka. Selena jednak odchodzi od niego i stawia garnek na piecu, aby je podgrzać.

- Za dziesięć minut będzie gotowe, a teraz opowiadajcie dzieciaki wszystko od początku. Kris, jak z tatą?

Selena zaczyna rozmowę, jednocześnie mieszając od czasu do czasu pachnące danie. Kris opowiada jej o trudnym spotkaniu z Frankiem i bardzo umiejętnie omija sprawę Vegas. Kiedy schodzi temat na mieszkanie w Nowym Jorku, przestaję słuchać, pochłonięta myślami na temat ewentualnej ciąży.

To za szybko, nie tak powinno zakładać się rodzinę. Zależy mi na Krisie coraz bardziej i wiem, że nie zostawiłby mnie samej z dzieckiem, ale czy faktycznie jest gotowy zostać ojcem? A jeśli poprosi o usunięcie?

Nie, nie, nie. Kris taki nie jest.
Kocha Evę nad życie i zrobiłby wszystko dla naszej chrześnicy. Na pewno chciałby kiedyś mieć dzieci. A może nie?

Czy ja chcę mieć dzieci? Czy jestem na to gotowa? A co jeśli nie uda nam się udowodnić winę Haleskina ? Co, jeśli będę w ciąży i pójdę do więzienia? Nie, to nie się nie dzieje!

- Wszystko w porządku kochanie?

Głos Kris odrywa mnie od swoich rozmyślań i gdy patrzę na niego, widzę zmartwienie.

- Tak...ja...muszę na chwilę pójść do pokoju. Zaraz wracam- mówię z uśmiechem, ale gdy mruży na mnie oczy, wiem, że będzie mnie wypytywać o moje dziwne zachowanie.

- Wyglądasz trochę blado? Może coś ci zaszkodziło?- dopytuje Selena.

- Naprawdę nic mi nie jest...

Nie wiem, co więcej powiedzieć, więc tylko się uśmiecham i wychodzę z kuchni. Odchodząc od drzwi , słyszę ich stłumione głosy, ale nie mam pojęcia, o czym rozmawiają.

Szybko wspinam się po schodach, a gdy wchodzę do pokoju, zamykam za sobą drzwi i zaczynam krążyć bez celu.

Cholera, mój telefon przepadł, a miałam tam aplikację z cyklem menstruacyjnym.
Kiedy miałam okres? Na pewno , gdy oglądałam serial " Mindhunter", leżałam na łóżku z bólem brzucha. Kuźwa, kiedy ostatnio to oglądałam?

Kris

- Na pewno z nią wszystko w porządku? W jednej chwili zrobiła się blada?

Selena spogląda na mnie zmartwiona, a potem ponownie wstawia wodę w czajniku.

- Jest zmęczona, za nami długa podróż.

- Zrobię jej rumianku.

- Dziękuję Seleno.

Uśmiecha się do mnie serdecznie, a ja zdaję sobie sprawę, jak bardzo mi jej brakowało. Jak brakowało mi wszystkich i wszystkiego, co się łączy z tym miejscem.

- Więc Frank boczy się na ciebie?

No może nie wszystkiego mi brakowało...

- Tak, znasz go.

- Ciebie też znam.

- Co to ma znaczyć?

- Potrafisz być uparty tak, jak ojciec. Żaden nie chce odpuścić, przeklęci Teksańczycy.

Selena kręci karcąco głową, a ja parskam śmiechem na jej jakże nietrafną ocenę naszych charakterów.

- Nie przypominam Franka.

Tym razem to ona prycha na mnie i mam już jej coś powiedzieć, ale czajnik piszczy, więc Selena ściąga go z palnika , a następnie szykuje dla Julii rumianek.

Minutę później podaje mi kubek z ciepłym naparem i rozkazuje mi zanieść go swojej dziewczynie.
Nie mam zamiaru się z nią kłócić o to, ponieważ sam miałem w planach sprawdzić co u Julii.

* * *
Pukam kilka razy do jej drzwi, aż w końcu otwiera je z poważną miną. Ona naprawdę wygląda blado. A może poczuła się źle? Złapała jakiegoś wirusa? Może zaszkodziło jej coś, co zjadła?

Wchodzę do pokoju, odstawiam rumianek na komodę , aby się zaparzył, a potem podchodzę do niej i dotykam jej czoła, by sprawdzić , czy ma temperaturę.

- Nie jestem chora Kris- mówi cicho, ale zaczynam martwić się , że cos może jej dolegać.

Najpierw pomyślałem , że zdała sobie sprawę z naszego nieodpowiedzialnego zachowania i dlatego tak dziwnie się zachowuje, ale teraz sam już nie wiem...

Julia

Kris kolejny raz przykłada dłoń do mojego czoła, a następnie na policzki. Patrzy mi w oczy, jakby coś w nich szukał .
Czuję zapach rumianku , który dla mnie przyniósł i wtedy zdaję sobie sprawę, że on podejrzewa chorobę, a nie dziecko!
Jak ja mam mu powiedzieć , że mogłam zajść w ciążę? W ile kłopotów jeszcze go wpędzę?

Fakt, oboje przyczyniliśmy się do tego. To znaczy, nie wiadomo czy faktycznie jestem w ciąży, ale prawda jest tak , że ani on, ani ja nie mówiliśmy o zabezpieczeniu.

Odchodzę od niego , siadam na łóżku i zakrywam dłońmi twarz. Po chwili czuję jego ręce, które odsuwają moje dłonie i widzę przed sobą kucającego Krisa.

- Co się dzieje kochanie?

- Kris musimy porozmawiać.

- Dobrze, o czym?- pyta i odgarnia z mojej twarzy kosmyk włosów, wsuwając go za ucho.

- Nie wiem , jak to powiedzieć, trochę się denerwuję...

- Julio, po prostu powiedz.

Jeszcze przez chwilę patrzę na coraz bardziej zmartwionego Krisa, który ujmuje moje dłonie i czeka, aż wyznam, w czym problem.
Biorę głęboki oddech i mówię...

- Możliwe , że jestem w ciąży. To znaczy, nie mam pewności, ale nie zabezpieczaliśmy się i próbowałam policzyć dni płodne, ale przez te ciągłe przeprowadzki już wszystko mi się myli. Powinnam powiedzieć ci, że niczego nie biorę, że nie używam antykoncepcji, bo po co? Przecież nie planowałam romansu...- mówię, jednocześnie żałośnie śmiejąc się z własnej bezmyślności. Jednak szybko tracę wisielczy humor i kontynuuję.

— Dopiero kiedy Selena powiedziała coś o dzieciach, zdałam sobie sprawę, z tego, co zrobiliśmy pod wpływem emocji. Nie mam pojęcia, jak to możliwe, że dopiero teraz o tym pomyślałam. Dobijam trzydziestki, a zachowałam się tak niedojrzale, jakbym pierwszy raz sypiała z kimś...

Przerywam swój monolog , gdy Kris kładzie dłoń na moim karku i zaczyna go delikatnie masować. I wtedy to do mnie dociera, on nie jest zły, nawet nie wygląda na zaskoczonego.
A gdy na jego twarzy pojawia się nieśmiały  uśmiech, uświadamiam sobie, że on też musiał o tym myśleć.

- Dlaczego nie jesteś zły?

- Dlaczego miałbym być zły? Samo się nie zrobiło. Zarówno ty, jak i ja nie zabezpieczyliśmy się , więc chyba nie ma sensu wskazywać bardziej winnego.

- Masz rację, ale dlaczego jesteś taki spokojny? Czy rozumiesz, że mogę być w ciąży?

- Rozumiem.

Jego opanowanie wcale mi się nie udziela, wręcz przeciwnie, zaczyna mnie jeszcze bardziej stresować. Gdzie panika? Gdzie strach przed tym, co nas czeka?

Kris wstaje, krzyżuje ramiona na piersi i nadal obdarza mnie tym cholernie stoickim spojrzeniem.
Kolejny raz biorę głęboki wdech i opadam plecami na materac. Patrzę na sufit bez celu , a po mojej głowie krąży milion myśli.
Po chwili obok mnie ugina się materac.
Kris leży na boku, a gdy zerkam na niego, nadal się uśmiecha.

- Możesz chociaż trochę histeryzować?

Moje pytanie tylko powiększa jego pozytywny wyraz twarzy. Następnie umieszcza dłoń na moim brzuchu, gdzie ląduje moje spojrzenie. Zaczyna masować , a ja muszę przyznać , że to najczulszy moment mojego życia, mimo że nadal uważam jego spokój za nieco...szalony.

- Julio oboje jesteśmy dorośli i jeśli jesteś w ciąży, to poradzimy sobie ze wszystkim. Obiecuję, że nie zostawię cię z tym samą.

- Wiem, że nie, ale...

- Ale co?

- Właśnie się ukrywamy Kris, a to cholernie komplikuje sprawę. A jeśli nie uda się pokonać Haleskina? Co wtedy stanie się z naszym dzieckiem? Oboje pójdziemy siedzieć...

- Nawet przez chwilę tak nie myśl . Asa znajdzie na niego sposób, będziemy wolni, obiecuję.

- A jeśli nie?

- Julio...

- A jeśli nie Kris?

- To wyjedziemy gdzieś daleko, zmienimy nazwiska i nikt nas nie znajdzie.

- I nigdy już nie wrócimy do domu?

- Tak.

- Będziesz potrafił zostawić wszystko za sobą?

- Tak.

- Kris, ale to ja wpadłam w problemy. Jeśli policja mnie złapie, to ja wszystko wytłumaczę, nie musisz ponosić konsekwencji...

- Nie zrobisz tego, nie zostawię cię z tym samą. Gdzie ty , tam ja.

- Naprawdę wszystko zostawisz?

- Dla ciebie tak. I kto wie? Może teraz dla was obojga...

Kris obserwuje swoją dłoń , która nadal pieszczotliwie dotyka mojego brzucha. W moich oczach pojawiają się łzy, ale staram się je powstrzymać. Jeśli jestem faktycznie w ciąży, muszę być silniejsza niż zwykle.

- Nie martw się za dużo Julio, poradzimy sobie. Najważniejsze, że jesteśmy razem...

- Od kilku dni- kończę jego wypowiedź.

- Ale znamy się od lat...

- Powierzchownie Kris.

- A to akurat twoja wina.

Obdarzam go złowrogim spojrzeniem, na co tylko przytakuje głową na potwierdzenie słuszności swoich słów.

- Naprawdę się nic nie denerwujesz?

- Pewnie, że wkurza mnie to, że nas tak długo hamowałaś...

- Kris!

- Co?!

Patrzy na mnie, jak na wariatkę i chyba podobnym spojrzeniem jego obdarzam .

- A jeśli cały czas tak będziemy się kłócić? Jeśli nie dogadamy się?- pytam , na co przewraca na mnie oczami.

Coraz bardziej zła na jego luzackie podejście do poważnej sprawy, odrywam się od materaca i siadam naprzeciwko niego. Kris zmienia pozycję, tym razem to on kładzie się na plecach i wsuwa ręce pod głowę.

- Istnieje coś takiego jak seks na zgodę- mówi poważnie, bez śladu najmniejszego przejawy żartowania.

- No chyba nie w tym przypadku- mówię, wskazując to raz na siebie, to raz na niego.

- A skąd wiesz? Nad jeziorem się udało. Byłaś na mnie wściekła za żart z utonięciem, ale gdy zaczęliśmy się całować i dotykać, wszystko wróciło do normy.

I co ja mam teraz odpowiedzieć? Co za bezczelny...kowboj od siedmiu boleści!

Tak się zapowietrzyłam , że aż nie jestem w stanie wypowiedzieć nawet jednego słowa. Za to pan Mitchell uśmiecha się szeroko, szybko wstaje do pozycji siedzącej i chwyta za moje biodra, po czym zmusza, abym usiadła okrakiem na nim.

- Możemy teraz wypróbować seks na zgodę- mówi i zaczyna całować mnie po szyi.

Już zaczynam rozpływać się w jego ramionach, ale wtedy znowu zdaję sobie z czegoś sprawę.

- Nie!- krzyczę i szybko odrywam jego przebiegłe dłonie od mojego ciała.

Odsuwam się ,  Kris patrzy na mnie zdziwiony, ale mam wrażenie , że zaraz wybuchnie śmiechem.

- Nie rozumiesz Kris? Możliwe, że jestem w ciąży, ale jest także szansa , że jednak nie i to oznacza, że koniec z nieroztropnym seksem.

- Nieroztropnym?- pyta rozbawiony.

- Tak, nie ma gumki, nie ma zabawy.

- No to pojadę do miasteczka i kupię, co trzeba. Może też wezmę test ciążowy, bo jeśli faktycznie wpadliśmy, to nie chcę niczego używać. Nawet nie będzie sensu, by coś nas dzieliło, a bez lateksu zdecydowanie odczuwam cię o wiele lepiej. Twoje ciepło, twoją wilgoć...

- Przestań ! Wiem, co kombinujesz, chcesz mnie skusić na seks!

- No pewnie , że tak.

- Odzyskałam trzeźwość umysłu i mnie nie przekonasz.

- No to czeka mnie wyprawa do apteki.

- Ale nie powinniśmy się nigdzie pokazywać...

- Będę ostrożny, poza tym to ciebie pokazywali w wiadomościach, a nie mnie.

- Kris, może jednak nie jedź, boję się , że to się źle skończy. Poza tym chyba trochę za wcześnie na test, wynik może wyjść niejednoznaczny. Najlepiej , jak poczekamy do mojej miesiączki. Jeśli nie dostanę, wtedy pomyślimy o zakupieniu testu.

- Dobrze, ale co z gumkami?

- Co z nimi?

- Jeśli dostaniesz okres, to będziemy potrzebowali prezerwatyw, a i dzisiaj chciałbym...

- Nie możesz się opanować? Mało ryzykowaliśmy? U Russo, nad jeziorem. Jeśli nie jestem w ciąży, niech tak zostanie przez jakiś czas.

- Przynajmniej do zakończenia sprawy z Haleskinem.

- Tak...zaraz to znaczy nie! To i tak byłoby za szybko Kris!

- A tam, mam na karku trzy dychy i już czas na założenie rodziny, nie ma co się opierdzielać, skoro już postanowiłaś być ze mną.

- Dla ciebie wszystko jest takie proste, ale powinniśmy lepiej się poznać...

- Znasz mnie kobieto!

- Nie całkiem. Zbliżyliśmy się do siebie przez ostatnie kilka dni, ale nadal wielu rzeczy o sobie nie wiemy.

Kris przez chwilę patrzy na mnie w milczeniu, ale nie dostrzegam w nim śladu irytacji .

- Chcesz być ze mną? Dasz nam szansę Julio?

- Tak, mówiłam już...

- Może nie wiemy o sobie wielu rzeczy, tego, jakie kino lubimy, jaką muzykę, jakie jedzenie, czy jesteśmy wierzący, czy nie, czy mamy jakieś uczulenia i na kogo głosujemy w wyborach, ale wiesz co? To tylko szczegóły , które poznamy z czasem. Wiesz , że możesz na mnie liczyć?

- Tak.

- Wiesz, że jeśli jesteś w ciąży, nigdy nie zostawię was?

- Tak, wiem o tym.

- Wierzysz w to, że moje uczucia względem ciebie są szczere?

- Wierzę.

- Wiesz, że nie pozwolę cię skrzywdzić i sam też cię nie skrzywdzę?

- Wiem.

- Więc nie myśl o tamtych szczegółach, bo wiesz to, co jest faktycznie ważne. Znasz mnie Julio, lepiej niż sądzisz.

Kris pochyla się w moją stronę i składa na moich ustach pocałunek. Przez chwilę tylko delikatnie muska moje wargi, ale w końcu nasz pocałunek się pogłębia. Nie spieszymy się, jest prawie melancholijnie i tak czule, że uznaję ten pocałunek za najwspanialszy w całym moim życiu.

- I tak uważam , że powinniśmy jeszcze bardziej się pogodzić - szepcze przy moich ustach.

- To znaczy?- pytam i otwieram oczy , by na niego spojrzeć. Jego jasne włosy i twarz pięknie oświetla zachodzące słońce, a oczy wręcz błyszczą namiętnością.

Wtedy pojawia się jego seksowny uśmieszek i już wiem, w jaki sposób chce się godzić.

- Julio...

- Nie Mitchell.

Odsuwam się od niego i wstaję z łóżka z jakże ciężkim sercem. Pewnie, że mam ochotę na chwilę zapomnienia w jego ramionach. Potrafię wyobrazić sobie, jak zrywam z niego ten szary tshirt, który tak bosko opina jego umięśnioną klatę. Jak rozkazuję mu ściągnąć te dresy, a następnie rozebrać mnie z prędkością światła. Jak jego usta całują całe moje ciało, a dłonie pieszczą , doprowadzając do szaleństwa. Jak szepcze moje imię , gdy jest we mnie...

- Widzę , że masz ochotę.

Kris przerywa moje rozmyślania, ale nie mam zamiaru karmić jego i tak duże ego, więc ruszam w stronę drzwi. Jednak zanim wyjdę , odwracam się do niego...

- Wiem, jaką muzykę słuchasz. W mieszkaniu miałeś płytę Tima McGrowa, teraz rozumiem, dlaczego kowboju.

Kris najpierw wygląda na zaskoczonego, ale szybko zaczyna się śmiać. Przypomina teraz beztroskiego chłopaka, który nie ma żadnych problemów i cholera do twarzy mu z tym.

- Jesteś ciekawska, co Kane?- pyta rozbawiona przystojna bestia.

- Troszkę.

- Tak trochę bardziej niż troszkę, ale mnie to nie przeszkadza. Możesz szperać w moich rzeczach, bo ja zdecydowanie będę przeglądać twoje, gdy już zamieszkamy razem.

Już mam zamiar mu powiedzieć, aby nieco przystopował z planowaniem naszej przyszłości, ale wiem, że z nim ciężko wygrać przepychanki słowne. Nawet mojej racjonalne argumenty nie mają siły przebicia, kiedy on zaczyna czule do mnie mówić i obejmować. Wtedy mój mózg zamienia się w miłosną papkę i zapominam, co miałam powiedzieć.

Nie mogę poddać się jego seksownemu magnetyzmowi, jeśli nie mamy pod ręką zabezpieczenia. Dlatego szybko wychodzę z pokoju , opieram się o zamknięte drzwi i biorę głęboki wdech.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro