Część 31

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Julia

Ścielę łóżko w sypialni Krisa, który z samego rana został poproszony przez Miguela o pomoc przy rozładowaniu dostawy drewna, które ma posłużyć przy odbudowie zniszczonego ogrodzenia wokół całej posiadłości Mitchellów.

Gdy powiedziałam, że nie musi się martwić i sama posprzątam, prosił, abym tego nie robiła, twierdząc , że sam może to zrobić, kiedy wróci. Zgodziłam się na jego prośbę, ale i tak wiedziałam, że wkroczę do jego męskiej jaskini i zajmę się porządkami.

Po pościeleniu łóżka korci mnie, aby zerknąć pod materac i sprawdzić, czy może trzyma tam nadal pornosy, o których wspominał kilka dni temu, kiedy przyłapał mnie na myszkowaniu.

Unoszę materac i zerkam w poszukiwaniu gazet, ale zamiast nich widzę pistolet i nóż w pokrowcu.
Zakrywam szybko materacem niebezpieczne przedmioty i się prostuję .
Sama mam pod łóżkiem broń , ale ostatnio o niej nie myślałam. Chyba przez to, że nie jestem do niej przyzwyczajona.

Gdy podchodzę do biurka, słyszę chrząknięcie, odwracam się i widzę Franka stojącego przy drzwiach, a w rękach trzyma złożone rzeczy w kostkę.

- Dzień dobry panie Mitchell.

- Dobry. Przyniosłem ubrania dla Krisa, nie może chodzić w tych dresach przez cały czas, a dżinsy bardziej go ochronią przed otarciami.

Wchodzi do pokoju i kładzie rzeczy na łóżku. Uśmiecham się na ten widok, ponieważ to zdecydowanie oznaka jego troski o syna. Może Frank sam tego nie uznaje za dbanie o kogoś, ale tak właśnie jest.

- I niech nosi ten cholerny kapelusz, bo jeszcze udaru dostanie. Mam dosyć problemów i nie będę nikogo wozić do lekarza.

Mój uśmiech jeszcze bardziej się poszerza, a gdy Frank zerka na mnie , tylko coś burczy pod nosem i rusza w stronę wyjścia.

- Powiem Krisowi, na pewno będzie wdzięczny- mówię, zanim wyjdzie, ale ponownie słyszę tylko jakieś chrząknięcie.

***

- Więc Julio, jak długo znacie się z Krisem?- pyta Selena, która przywiozła zakupy i teraz razem szykujemy obiad.

- Przeszło trzy lata.

- O Boże , to spory kawałek czasu i nadal zwlekacie ze ślubem? Mam porozmawiać z Krisem o odpowiedzialnym zachowaniu? Bo przysięgam, że ...

- Nie, nie, nie Seleno, to nie tak. My znamy się od lat, ale jesteśmy razem tak naprawdę od niedawna.

- Ale widać , jak ciągnie was do siebie, więc jak to możliwe, że dopiero teraz się związaliście?

- Prawdę mówiąc, to moja wina. Kris dawał mi znaki, że jest mną zainteresowany, ale ja go odpychałam.

- Dlaczego? Nie widziałam go od lat, ale to był zawsze dobry chłopak. No chyba w tej kwestii nic się nie zmieniło?- pyta , patrząc na mnie podejrzliwie.

- Kris to nadal dobry chłopak, ba facet. To ja miałam problem z bliskością. Nie chciałam się wiązać.

Podejrzliwość znika z twarzy Seleny, a pojawia się na niej ciche zrozumienie.

- Ktoś cię zranił , prawda?

- Tak- odpowiadam stanowczo i sama się tym zaskakuję.
Zawsze unikałam rozmowy o przeszłości, strzegłam swoje serce i nie chciałam nawet przyznawać, że kiedyś ktoś je złamał, a dzisiaj czuję się lżej. To bardzo dziwne, a jednocześnie orzeźwiające.

- Więc co się zmieniło? Jak to się stało, że Kris zbliżył się do ciebie?

Gdybym opowiedziała jej o wydarzeniach z Vegas, zrozumiałaby, dlaczego ja i Kris zbliżyliśmy się do sobie. Dlaczego mu zaufałam i powoli moje serce otwiera się na niego, jednak muszę milczeć. Nikt nie może wiedzieć, co się dzieje.

- Kris był nieugięty i w końcu zgodziłam się na randkę.

- Tak, on potrafi być uparty. Ale Boże! Trzy lata?! Jesteś twardym orzechem do zgryzienia co ?

Selena nie czekając na moją odpowiedź , zaczyna się śmiać, jednocześnie marynując kurczaka na obiad.

Ja sięgam po ziemniaki i zaczynam je obierać. Wesoły nastrój Seleny udziela mi się i zaczynamy żartować z mężczyzn i ich dziwnych postępowań. Opowiadam jej o swojej firmie i o tym ile czasami ta praca wymaga poświęceń. Jednak uwielbiam to, co robię i nie mam zamiaru z tego rezygnować. Nigdy!

Oczywiście o ile nie trafię za kratki...

Mój wzrok przyciąga jakiś ruch za oknem i gdy zauważam Krisa, który otrzepuje spodnie dresowe przed domem, postanawiam przeprosić na chwilę Selenę i wyjść do niego.

Kiedy otwieram drzwi wejściowe, a następnie odsuwam siatkę na owady, Kris mnie zauważa i na jego twarzy wypływa ten piękny uśmiech, który tak  uwielbiam.

- Co tam piękna? Wszystko dobrze?- pyta podczas wchodzenia po schodach.

- Tak, razem z Seleną szykujemy obiad. A wy już skończyliście z Miguelem?

- Tak, ale teraz muszę zająć się układaniem snopków siana w stodole. Przyszedłem tylko skorzystać z łazienki i napić się czegoś.

Kris zbliża się i wystawia w moją stronę usta ułożone w dziubek, abym go pocałowała. Ciężko mu się oprzeć, kiedy jest taki słodki, więc staję na palcach i cmokam go w usta.
Zadowolony jeszcze całuje mnie w czoło, po czym wchodzi do domu.

Ruszam za nim, a kiedy prawie gubię go na schodach na piętro , zdaję sobie sprawę, że chyba natura naprawdę go wzywa. Rozbawiona wchodzę do jego pokoju i siadam tuż obok rzeczy , które przyniósł Frank.

Jestem szczęśliwa z tak małej drobnostki, ale to kolejny krok naprzód, przynajmniej ja tak myślę. Frank dba o Krisa , nie mam co do tego wątpliwości.

Kilka minut później do sypialni wchodzi Kris , wskazuje palcem na łazienkę i mówi zdegustowany...

- Na razie tam nie wchodź, niech się najpierw wywietrzy.

Mój uśmiech się poszerza, ale nie ze względu na to, co powiedział. Cały czas czekam, aż zapyta o ubrania...
Kris widząc moją niezrozumiałą radość, marszczy czoło i przygląda się mi pytająco.

- Nie żartowałem, poważnie, nie wchodź tam...

- Ok- mówię wesoło.

- Coś jest nie tak. O co chodzi Julio?

Kładę dłoń na rzeczy i mówię...

- Frank przyniósł dla ciebie ubrania do pracy na ranczu. I prosił, abyś nosił kapelusz, bo nie chce, abyś dostał udaru słonecznego.

Kris jeszcze bardziej się marszczy, a ja jeszcze bardziej się uśmiecham.

- I dlatego tak bardzo się cieszysz?

- No tak! To miło ze strony twojego ojca, że się martwi i dba o ciebie.

- To tylko rzeczy Julio.

- Wiem, ale...on sam z siebie je przyniósł.

Kris przewraca oczami, wzdycha i podchodzi do mnie. Składa na moim czole pocałunek i zabiera ubrania.
Niemalże klaszczę w dłonie , kiedy ogląda czarne dżinsy. Kiedy ponownie na mnie zerka,  wzdycha i mówi...

- To tylko rzeczy, nie podniecaj się tak.

- Dobrze, nie będę- mówię w miarę spokojnie, ale chyba kiepsko ukrywam pokłady radości, bo znowu przewraca oczami, ale dostrzegam mały uśmiech na jego twarzy.

- Kobiety...-mruczy pod nosem.

- To ja wracam do Seleny, a ty się przebierz.

Zanim jednak wyjdę, zbliżam się do niego , ponownie unoszę się na palcach i składam całusa na jego policzku. To zdecydowanie mu się podoba i już nie wywraca na mnie gałami.

***

Myję obrane ziemniaki, po czym wrzucam je do garnka. Dzisiaj szykujemy większy obiad, ponieważ Miguel i Selena będą nam towarzyszyć.
Mam tylko nadzieję, że Frank i Kris będą zachowywać się cywilizowanie przy wspólnym posiłku i nie będą burczeć na siebie .

Kiedy kończę z ziemniakami, zabieram się za krojenie warzyw na sałatkę. W tym czasie Selena siada przy stole i zaczyna opowiadać mi o tym, jak poznała Miguela i jak trudno było im osiedlić się po przyjeździe z Meksyku. Nie znali języka, ale tutaj mogli liczyć na lepsze życie. I tak się stało, kiedy jej mąż znalazł zatrudnienie u Mitchellów.

- Dostanę szklankę wody?

Obie patrzymy na Krisa, który wkracza do kuchni ubrany jak prawdziwy kowboj.
Zatrzymuję swoje ruchy, aby pożerać wzrokiem tego przystojniaka.
Czarny stetson na głowie, zielona kraciasta koszula z podwiniętymi rękawami do łokci , do tego ciemne spodnie dżinsowe i ciężkie obuwie.

Zbliża się do mnie , a ja jak mumia, nawet chyba nie oddycham. Unosi rękę do kapelusza, odchyla go nieco i daje mi całusa w policzek.
Następnie odsuwa się i sięga po butelkę wody niegazowanej i rusza w stronę wyjścia. Jednak zanim wyjdzie, jeszcze obraca się w naszą stronę i ponownie dotyka ronda swojego stetsona i nam przytakuje.

- Moje panie...- mówi niskim głosem i znika z pomieszczenia.

- O kuźwa...

To moje jedyne podsumowanie.
Słyszę śmiech Seleny i wtedy zdaję sobie sprawę, że powiedziałam to na głos.

- Nie dziwię ci się dziewczyno, ten chłopak jest gorący- oznajmia Selena z uśmiechem.

***

Obiad jest już prawie gotowy, więc Selena prosi mnie, abym zawołała naszych kowbojów do domu.

Na podwórku spotykam Franka oraz Miguela i zapraszam na posiłek . Obaj przytakują i ruszają w stronę domu, jednocześnie dyskutując o jutrzejszym zamiarze naprawy ogrodzenia.

Kris mówił, że musi przerzucić siano, więc idę w kierunku stodoły, znajdującej się na samym końcu podwórka. Mijam kilka kur spacerujących po podwórzu i uśmiecham się na ten widok.
A gdy przy drewnianych wrotach od stodoły zauważam białego kota, kucam przy nim i wyciągam rękę , by go pogłaskać. Na początku ostrożnie mnie wącha, ale po chwili sam wsuwa łepek w moją dłoń, szukając pieszczot.

- Ale piękny z ciebie kotek- mówię cicho i wtedy słyszę jakiś hałas, dobiegający ze środka pomieszczenia.

Kris nabija na widły snopek słomy i rzuca go na dość wysoką konstrukcję.
I do tego jego koszulka gdzieś zniknęła. Jego naga klata świeci od potu, ale jest to tak seksowny widok, że aż ślinka napływa do moich ust. Gdy ponownie wbija widły w kolejny snopek, obserwuję pracę jego mięśni, które prężą się pod wpływem nawet najmniejszego ruchu.

Co za ciało.

- Ale piękny...- mówię ponownie, ale tym razem nie doceniam kota, lecz tygrysa , którego mam przed oczami.

Zostawiam kota, prostuję się i po cichu wchodzę do stodoły. Jest owrócony  do mnie plecami, więc nie widzi mnie.
I bardzo dobrze, mogę przynajmniej chwilę go podziwiać i przy tym nie karmić jego męskiego ego. Wystarczy, że widział moją reakcję w kuchni, gdy pożerałam go wzrokiem.

Kris ściąga kapelusz, kładzie go na snopku obok i sięga po butelkę wody. Pije duszkiem, a następnie wylewa trochę wody na głowę. Jego twarz , szyja i część klaty tym razem błyszczy od wody, a ja przeżywam mini orgazm na ten widok. To jak oglądanie filmu erotycznego z najprzystojniejszym aktorem na świecie.
Co ja mówię! To porno dla kobiet!

I ten facet jest mój. Chryste...

Zakręca pustą butelkę, odkłada na bok i wtedy  odwraca się w moją stronę. Najpierw jest zaskoczony, widząc mnie tutaj, ale szybko na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech.

- Co za niespodzianka- mówi i opiera swoje dłonie na biodrach. Jego klata pręży się podczas oddychania, a ja nie mogę oderwać od niego wzroku.

- Obiad jest już gotowy- mówię spokojnie.

- Dobrze, zaraz przyjdę- odpowiada z uśmieszkiem, po czym sięga po koszulkę, leżącą na snopku.

- Bo ostygnie...

- Raczej nie, jest na pewno cholernie gorący.

O czym on mówi? Ale że co? No tak, obiad...

Kris powolnym krokiem rusza w moją stronę , a ja nadal stoję w tym samym miejscu i z całych sił staram się nie rzucić  na niego i  nie zmusić do seksu na sianie.

- Chcesz zwiedzić...stodołę?- pyta , gdy jest już tuż obok.

- Nie, stąd widzę wszystko.

- Na pewno wszystko...

Pamiętam , kiedy proponował mi zwiedzanie stodoły z insynuacją pewnych zbereźnych czynów i wtedy życzyłam mu nadziania się na widły. Prawdę mówiąc, sama teraz chciałabym być na coś nadziana...

- To idziesz na ten obiad, czy nie?- pytam drżącym głosem.

Co się kuźwa ze mną dzieje?! Czy ja muszę naprawdę przy nim brzmieć tak żałośnie?! Hormony, opanujcie się do cholery?

- Pójdę za tobą wszędzie kochanie.

- Tym razem musisz tylko do domu.

Kris śmieje się, a potem mnie mija. Ale, że tak bez pocałunku? Co z nim się stało?

- To idziesz Julio, czy jeszcze chcesz zostać w stodole?

- Nie chcę tu zostawać, idziemy do domu- mówię nieco obrażona.

Przyspieszam kroku i go wyprzedzam. Za sobą słyszę jego śmiech, ale w końcu to on miał iśc za mną, a nie na odwrót.

- Lubię , jak idziesz przede mną kochanie.

- Tak, tak, pójdziesz za mną wszędzie...

- Chodzi mi teraz o piękny widok...

Przystaję i obracam się w jego stronę z pytającym spojrzeniem.

- W tych spodenkach twój tyłeczek wygląda apetycznie. Gdybym miał wybór, to jego zjadłbym na obiad.

- Nie mów mi takich rzeczy Kris!

- Dlaczego?

- Bo...bo tak mówię.

Kris prycha na mnie, ale jest zdecydowanie rozbawiony. Tym razem to on mnie mija, mówiąc...

- To był komplement Kane i będę mówić ci takie rzeczy na każdym kroku, bo tak właśnie na mnie działasz.

Kris oddala się ode mnie, więc muszę wyjść z tych rozmyślań i ruszyć za nim. Tym razem to ja mam idealny widok na jego zgrabny tyłek w opiętych dżinsach i cholera, chyba zaczynam rozumieć tę jego sprośną gadką. Sama mam ochotę powiedzieć coś mało taktownego...

***

Miguel i Selena zabawiają nas rozmową podczas obiadu, a ja dziękuję Bogu za ich towarzystwo, ponieważ przedstawiciele Mitchellów są zdecydowanie w pochmurnym nastroju.
Siedzą jak najdalej od siebie, a gdy ktoś ich o coś pyta, odpowiadają monosylabami, co staje się coraz bardziej komiczne.
Obaj nie zdają sobie sprawy z tego, jak bardzo są do siebie podobni, zwłaszcza kiedy są obrażeni.

Selena puszcza mi porozumiewawcze spojrzenie, a jej krzywy uśmieszek potwierdza moje przypuszczenia, że ona również obserwuje naszych ranczerów z małą dawką humoru.

Frank pierwszy kończy posiłek , dziękuje nam za przygotowanie pysznego obiadu — co przy okazji jest najdłuższym zdaniem, wypowiedzianym przez niego przy stole — i opuszcza jadalnie.

Zerkam na Krisa, który nagle wydaje się bardziej rozluźniony. Nawet uśmiecha się do mnie, ale ja tylko kręcę przecząco głowę, na znak, że jego zachowanie jest dziecinne. Gdy przewraca na mnie oczami, wiem, że doskonale odczytał moje intencje.

- Kiedy planujecie ślub?- pyta Miguel, więc wszyscy patrzymy na niego.

- Miguel, przestań się dopytywać, są młodzi i mają czas- wtrąca się Selena, a jej mąż patrzy na nią zaskoczony .

- Mają po trzydziestce...

- Ja jeszcze nie- mówię, jednocześnie zgłaszając swój sprzeciw, ale Miguel chyba nawet mnie nie słyszy, tylko kontynuuje...

- My braliśmy ślub tuż po dwudziestce. Czas szybko leci i nie ma co się oglądać na boki. Jak się kochają, to niech biorą ślub i niech zabierają się za robienie dzieci. Kiedy chcą to zrobić? Po czterdziestce? Po pięćdziesiątce? Przegapią całe życie!

Miguel patrzy na Krisa karcąco, więc ten kieruje swój wzrok na mnie.
I jest chyba rozbawiony.
Jeśli za chwilę powie przy stole, że mogę być w ciąży, to go zamorduję widelcem. Będzie trudno, ale dam radę.

- A to mi przypomina, że muszę jechać do apteki- mówi spokojnie.

- A po co?- dopytuje Miguel, ale za nim Kris zdoła mu odpowiedzieć, postanawiam się wtrącić.

- Po tampony dla mnie.

Kris parska śmiechem, Miguel wygląda na zażenowanego, a Selena zerka na męża i mówi, aby nie był taki wścibski.

Kris

Z przyjemnością obserwuję Julię rozmawiającą z Miguelem i Seleną. Byłem pewien , że ją pokochają i tak właśnie się stało.
Nawet Frank wydaje się zadowolony w jej towarzystwie, oczywiście, kiedy mnie nie ma w pobliżu, ale już się tym nie przejmuję.

Moja dziewczyna wygląda w tej chwili na szczęśliwą, tak jakby nic na nas  nie ciążyło i biję się w pierś, że wcześniej nie pomyślałem o tym, abyśmy tutaj przyjechali. Mój dom rodzinny stał się dla niej wytchnieniem w trudnej sytuacji, a jeśli jest w ciąży, nie może żyć cały czas w stresie.

Po posiłku proszę Miguela o pożyczenie jego pick-upa. Mógłbym zapytać ojca, ale nie mam ochoty, prosić go nic więcej niż jest to konieczne. Przyjaciel oczywiście się zgadza, więc wychodzę z domu z kluczykami i ruszam w stronę zaparkowanego za domem samochodu.

***

Patrzę na kolorowe pudełka na półce w aptece i nie wiem co wybrać. Normal? Super plus? Mini? Jakich tamponów używa Julia? Mam nadzieję, że firma nie ma znaczenia...

Mój koszyk na zakupy jest już wypełniony kosmetykami , które nam się przydadzą. Szampony, żele, maszynki do golenia, a dla Julii dodatkowo balsam do ciała i odżywka do włosów. Mam nadzieję, że wybrałem dobrze, chociaż nie skarżyła się na nic, odkąd jesteśmy w drodze, więc spokojnie mogę uznać ją za mało wymagającą pod względem wszelakich przyborów i wygód.
Nawet nie prosiła mnie o nic dodatkowego, ale ostatnio słońce nieco ją przypiekło i powinna mieć coś do smarowania.

Przy kasie poproszę o test ciążowy, ale zanim to zrobię, muszę wybrać te zatyczki! Wybieram trzy różne opakowania i wrzucam do koszyka.

- Kris? Kris Mitchell?

Cały czas mam nisko opuszczony stetson, aby nikt mnie nie rozpoznał, więc gdy ktoś wypowiada moje imię , czuję, jak adrenalina mi podskakuje.

Obracam się powoli i moim oczom ukazuje się nikt kto inny jak moja pierwsza, szkolna miłość. Emily.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro