Część 32

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kris

Jej włosy nadal są tego samego koloru jak za czasów szkoły. Piękny brąz, a do tego naturalne fale. Kiedyś były nieco dłuższe, ale przycięte do ramion nadal prezentują się wspaniale.
Mały nosek, duże zielone oczy i uroczy uśmiech.
Tak , Emily wygląda nadal młodzieńczo, zwłaszcza z tym uśmiechem.

- Własnym oczom nie wierzę, Kris Mitchell w Rollingwood- mówi nadal zaskoczona.

- Emily...

- Mamo, mamo...

U boku Emily pojawia się mały chłopiec z jasnymi włosami, ubrany w podobną bluzę do mojej z logo drużyny Texasa Rangers. Ujmuję jego rękę , a chłopiec zwraca swoją uwagę na mnie.

- To Sam, mój kochany sześciolatek. Sam przywitaj się z moim dawnym znajomym, Krisem.

- Dzień dobry panu- mówi całkiem głośno.

- Cześć młody.

Uśmiecha się do mnie i teraz dostrzegam wielkie podobieństwo do Emily.

- Kochanie, poczekaj na mnie przy kasie dobrze?

Chłopiec przytakuje i rusza w wyznaczoną stronę. Jeszcze przez chwilę patrzę na niego zaskoczony. Sam nie wiem, czego się spodziewałem, przecież to normalne , że Emily ułożyła sobie życie po moim wyjeździe.

- Ile to minęło? Dwanaście lat?- pyta, więc powracam do niej spojrzeniem.

- Tak, szmat czasu. Więc...masz dziecko...

- Mam dwójkę, córeczka została z ojcem w domu, jest przeziębiona i dlatego przyjechałam do apteki po lekarstwa.

- Gratuluję.

- Dziękuję, a teraz powiedz...co u ciebie? Znalazłeś w Nowym Jorku to, czego szukałeś?

Patrzy na mnie nadal uśmiechnięta, a ja zastanawiam się , dlaczego nie jest na mnie zła. Powinna powiedzieć, że jestem dupkiem i odejść jak najdalej ode mnie.

- Można tak powiedzieć.

- Rozumiem, że pogodziłeś się z ojcem, skoro tutaj jesteś.

- Nie do końca, sama wiesz, jak to z nami było...

- Tak, wiem...

Tym razem jej uśmiech przygasa , a w oczach dostrzegam odrobinę melancholii. To jej zwierzałem się z problemów w domu, wiedziała od początku jak bardzo ja i Frank się nie dogadujemy. Zawsze była dla mnie oparciem w trudnych chwilach.

- Miło było cię widzieć Kris, a teraz wrócę do syna...

Emily zaczyna odchodzić, a ja czuję gulę w gardle. Robię kilka kroków za nią i mówię...

- Poczekaj Emily! — Obraca się w moją stronę zaskoczona. —Chciałem...Emily...należą ci się przeprosiny.

Wygląda na zaciekawioną, a gdy przytakuje z uśmiechem, kontynuuję...

- Wyjechałem praktycznie bez pożegnania. Nie zasługiwałaś na to, zawsze mnie wspierałaś i...zachowałem się jak świnia.

- Kris , wiedziałam, że wyjedziesz. Ciągle to powtarzałeś.

- Tak, ale tym samym...

- Złamałeś mi serce? To prawda, ale nie dlatego, że chciałeś wyjechać.

- Nie rozumiem...

- Byłam w tobie zakochana i wiedziałam, że nie dogadasz się z ojcem. Gdybyś mnie zapytał...pojechałabym z tobą. Ale nigdy nie miałeś zamiaru tego zrobić.

- Emily...ja...

- Nie mam wyrzutów, już nie. Kilka lat później spotkałam mojego męża i zrozumiałam, że pierwsza miłość nie jest najważniejsza. Najważniejsza jest ta ostatnia. Ta, z którą tworzysz rodzinę, z którą dzielisz życie i z którą planujesz przyszłość. Widocznie nie było nam pisane Kris.

- Chyba masz rację, ale i tak czuję się teraz podle...

- I dobrze, ale nie przesadzaj z tym, bo nie ma sensu. Mam dobre życie, jestem szczęśliwa i niczego nie żałuję. Mam nadzieję, że ty również możesz tak powiedzieć.

- Powiedzmy, że pracuję nad tym.

Oboje uśmiechamy się, a gdy zerka do mojego koszyka, puszcza mi oczko i mówi...

- Tampony? Chyba jednak spotkałeś kolejną miłość. Czy to ta najważniejsza?

- Tak, to ta ostatnia- odpowiadam pewnie.

- Więc ja również gratuluję.

- Dziękuję Emily.

- Fajnie było cię znowu zobaczyć.

- Ciebie także.

- Trzymaj się Kris.

Emily odchodzi , a ja ciężko wzdycham. Z jednej strony nadal czuję się jak dupek, ale jest mi także lżej po rozmowie z moją dawną dziewczyną.
Nie raz o niej rozmyślałem i o tym , jak zakończyłem nasz związek, ale nie żałowałem swojej decyzji o wyjeździe.

Gdy pomyślę o tym, że mógłbym wyjechać teraz, zostawiając za sobą Julię, wręcz boli mnie serce.
Emily ma rację, pierwsza miłość jest ważna, zawsze będzie wywoływać sentyment, ale nie musi być najważniejsza, ani największa.
Dzisiaj wiem, że to Julia jest kobietą mojego życia i nigdy jej nie zostawię.

***

Wchodzę do swojej sypialni i zastaję tam Julię, siedzącą na moim łóżku wpatrzoną w książkę.

- O hej, nie masz nic przeciwko?- pyta, pokazując moją ulubioną książkę z dzieciństwa "Władcy pierścieni".

- Oczywiście, że nie. Lubisz tego typu książki?

- Nie miałam co robić, więc pomyślałam, że poczytam do czasu twojego powrotu.

Julia uśmiecha się, po czym odkłada książkę na szafkę nocną. Następnie wskazuje na reklamówkę, którą trzymam, więc podaję jej zakupy.
Zaczyna się śmiać, kiedy widzi kilka opakowań tamponów.

- Aż takiego przypływu się nie spodziewam- mówi rozbawiona, gdy kładę się tuż obok niej.

Opieram głowę o poduszki, a ona siedzi ze skrzyżowanymi nogami i dalej szpera w torbie.

- Odżywka? Balsam? Nie musiałeś...

- Ale chciałem.

- Płaciłeś kartą?- dopytuje i widzę, że zaczyna się martwić.

- Nie, spokojnie. Nikt nas nie namierzy. Asa oprócz broni zostawił nam w bagażniku plik pieniędzy. Dwadzieścia tysięcy.

- Ile?!

- Dwadzieścia patyków , to na wszelki wypadek. W razie, gdybyśmy musieli nagle się zwijać i ewentualnie kogoś przekupić.

Julia przytakuje, wraca do szperania i nagle zamiera. Mija kilka długich sekund, ale w końcu wyciąga z torby dwa testy ciążowe i spogląda na mnie.

- Musimy mieć pewność Julio.

- Boję się.

- Ja też, ale nie tego, że mogę zostać ojcem.

- Więc czego?

- Tego, że jeśli okaże się , iż jesteś w ciąży, nie będziesz tak szczęśliwa, jak ja.

Julia

Jego słowa i smutny ton sprawią, że czuję napływające do oczu łzy. Widzę jego zmartwienie i niepewność, a to ja tym się charakteryzuję w naszej relacji.
On zawsze jest taki pewny siebie i optymistycznie patrzy na przyszłość. Moja panika i nadmierne szlochanie nad swoim losem sprawiło, że i jemu udzieliła się nerwowa atmosfera i zdecydowanie mi się to nie podoba.

Odkładam torbę na bok i kładę się obok niego. Przysuwam się bliżej jego ciała, więc unosi ramię i pozwala mi przytulić się do swojego boku. Obejmuje mnie i zaczyna masować moje plecy i ramię.
Unoszę głowę, opieram brodę na jego klacie i czekam, aż na mnie spojrzy. Gdy to w końcu robi , uśmiecha się do mnie delikatnie i całuje mnie w czoło.

- Moi rodzice nie zaakceptowali Trevora, ponieważ nie pochodził z zamożnej rodziny. Nie miał pieniędzy, ale był ambitny. Ciężko pracował i odkładał każdego centa, aby otworzyć z przyjacielem i wspólnikiem własną firmę produkcyjną. To było jego marzenie i kochałam go za to , że tak bardzo dążył do jego zrealizowania.

- Ale twoi rodzice tego nie doceniali...

- Nie, ale Trevora to nie obchodziło. Po kłótni z rodzicami wprowadziłam się do niego, to był jego pomysł.

- Co było dalej?

- On nadal pracował na budowie, a jednocześnie wraz ze wspólnikiem starali się pozyskać kredyt i ewentualnych inwestorów. Ja studiowałam i pracowałam dorywczo, aby także dokładać się do budżetu domowego. Nie było lekko, ale oboje jakoś dawaliśmy sobie radę.

- Tak powinno być...

- Moja mama była przekonana, że szybko znudzi mi się życie w małym mieszkanku i zapragnę powrotu do wygód, które może zapewnić tylko tak zwane dobre zamążpójście. Jednak ja tak nie uważałam. Kochałam Trevora i dopóki on mnie kochał, mogłam do końca swoich dni jeść makaron z serem. Podobało mi się , że wieczorem spędzaliśmy wspólnie czas, rozmawiając o naszej przyszłości. O tym, jak będzie prosperować jego firma, o tym, jak zacznę pracować w zawodzie, kiedy weźmiemy ślub i ile dzieci będziemy mieć. Kłóciliśmy się nawet o ich potencjalne imiona.

- Julio...

- Kiedyś podziękował mi za to, że byłam w stanie zrezygnować z pieniędzy rodziców, aby być z nim. Ja nie czułam , że z czegoś rezygnuję. Cały czas myślałam o tym, co zyskuję dzięki niemu. Miłość, zaufanie, oddanie. Wiesz...że otrzymuję szczęśliwe życie u boku mężczyzny, który zawsze będzie mnie kochać za to , jaka jestem, a nie za to, co mam.

- Więc co się zepsuło?

- Przyszło życie. Tak jak mówiłam , było krucho z pieniędzmi. Trevor i Derek za odłożone pieniądze wynajęli starą halę, gdzie chcieli otworzyć linię produkcyjną, ale musieli także szukać inwestorów. Banki odrzucały ich wnioski o kredyt i atmosfera zaczęła się robić napięta. Wracał podenerwowany, zrezygnowany, a ja nie wiedziałam jak mu pomóc.

- Kłóciliście się o to?

- Czasami. Chciałam go wspierać, więc mówiłam, że będzie dobrze, że w końcu doczekają się swojej szansy. Jednak on coraz bardziej tracił optymizm, remont hali, comiesięczne opłaty pożerały ich całe dochody.

- Wychodzi na to, że za szybko zdecydowali się na wynajem...

- Tak, ale byli pewni, że otrzymają kredyt. Wszystko było prawie dopięte na ostatni guzik, a że nadarzyła się okazja zabukować idealne miejsce w dobrym miejscu, poszli za ciosem. Jednak bank nagle zrezygnował, a oni zostali z podatkami.

- Nie mogli zrezygnować z hali?

- Podpisali umowę na dwa lata. Wpłacili sporą zaliczkę, która w razie zerwania kontraktu miała zostać u właściciela budynku.

- Dostali zielone światło od banku i tak nagle się wycofał?

- Tak.

- To trochę dziwne, nie niemożliwe , ale jednak...

- Derek również tak uważał.

- Co było dalej?- pyta Kris i nadal masuje moje ramię.

Ja czuję się coraz bardziej spięta, gdy opowiadam o tym, co zaszło kilka lat temu.
Odrywam się od Krisa, który zaskoczony puszcza mnie, ale uważnie przygląda się mojej twarzy. Siadam tuż przy nim i ujmuję jego dłoń, dla dodania sobie otuchy. Kris cierpliwie czeka, a gdy unosi nasze dłonie i przyciąga je do swoich ust, aby ucałować wierzch mojej ręki, uśmiech ponownie gości na mojej twarzy.

- Pewnego razu podsłuchałam ich rozmowę. Do późna siedzieli nad papierami i myśleli, że już śpię w pokoju obok.

- Co takiego usłyszałaś?

- Derek był przekonany, że to wszystko przeze mnie.

- Co takiego?

- Moi rodzice są wpływowi, zwłaszcza mój ojciec. Jest nie tylko biznesmenem, ale także ma udziały w niejednym banku.

- Myślisz, że tak właśnie było?

- Na początku byłam wściekła, że Derek próbuje zwalić wszystko na mnie, ale potem zaczęłam się zastanawiać. Moi rodzice musieli być przekonani , że szybko zakończę związek z Trevorem i wrócę potulnie do domu. A tymczasem my od prawie roku mieszkaliśmy razem.

- Więc ojciec faktycznie mógł wkroczyć...

- Gdyby chciał, na pewno mógł im uprzykrzyć życie.

Nastaje między nami chwila ciszy, więc Kris również się podnosi i siada tuż naprzeciwko mnie . Palcami ujmuje moją brodę i unosi moją głowę, abym na niego spojrzała.

- Trevor miał ci to za złe?

- Nigdy tego nie powiedział, ale od tamtej rozmowy z Derekiem było między nami inaczej. Jakby chciał mnie unikać, przestaliśmy się kochać i...sama nie wiem, czułam , że go tracę.

- To nie była twoja wina kochanie.

- Nie chciałam stracić Trevora, chciałam, aby było tak jak wcześniej, więc zadzwoniłam do taty i poprosiłam go o spotkanie. Umówiliśmy się w kawiarni, czekał na mnie, a gdy się pojawiłam, uśmiechnął się i pocałował w policzek na przywitanie , jakby wszystko było w porządku między nami. Zapytałam wprost, czy zrobił coś, aby zaszkodzić mojemu chłopakowi. Cholernie bałam się usłyszeć jego odpowiedzi, ale musiałam to zrobić. Powiedział, że nie miał nic wspólnego z nieudanym interesem Trevora.

- Uwierzyłaś mu?

- Nie, ale on cały czas zaprzeczał.

- Może faktycznie...

- Nie Kris, mój ojciec musiał coś zrobić, a nawet jeśli się mylę to i tak chciał wykorzystać zaistniałą sytuację.

- Jak?

- Zaproponował mi układ. On pomoże zdobyć inwestorów i kredyt dla Trevora w zamian za...

- Za ciebie. Miałaś odejść od Trevora, a ojciec pomógłby mu wyjść z problemów finansowych.

- Dokładnie tak.

- Ale ty się nie zgodziłaś...

- Nie, kochałam Trevora i nie brałam jego propozycji pod uwagę. Wyszłam z kawiarni i nie oglądałam się za siebie.

Kris kolejny raz ujmuje moje dłonie i lekko je ściska dla otuchy. Patrzę na nasze złączone ręce, wracam wspomnieniami do przeszłości i opowiadam wszystko mężczyźnie, który na nowo obudził moje serce...

6 lat wcześniej

Po spotkaniu z ojcem moje ręce są roztrzęsione, ale wiem, że dobrze postąpiłam. Nigdy nie zrezygnuję z Trevora dla pieniędzy czy wpływów wielkiego pana Kane'a.
Jak mógł coś takiego zaproponować córce? Czy on nie rozumie, że kocham Trevora i nie chcę go stracić?

Wchodzę do mieszkania i od razu słyszę dźwięk lejącej się wody w łazience. Trevor pewnie wrócił przed chwilą z budowy i bierze prysznic.

Tylko on potrafi przynieść mi spokój, tylko on mnie rozumie i pragnie taką , jaką jestem.

Może od jakiegoś czasu nie było dobrze między nami, mieliśmy ciche dni, ale to wszystko wina stresu związanego z nieudanymi negocjacjami z bankiem.
Trevor kocha mnie jak nikt inny.

Wchodzę do łazienki, ściągam ubrania i odsuwam zasłonę prysznicową. Dotykam rozgrzanej skóry na plecach Trevora, po czym odwraca się w moją stronę i z początku jest zaskoczony, widząc mnie , ale w końcu uśmiecha się i wyciąga w moją stronę dłoń.

Staję obok niego pod strumieniem ciepłej wody i gdy mnie obejmuje, czuję, jak zaczynam się rozluźniać. Tylko jego potrzebuję, tylko on może mnie uszczęśliwić. Mój ojciec może iść do diabła ze swoimi propozycjami, nigdy nie zgodzę się na jego warunki.

- Co się stało Julio? Wszystko dobrze?- pyta i całuje mnie w czubek głowy. Odsuwam się nieco, aby spojrzeć na jego twarz i gdy widzę jego uśmiech, mój nastrój również się poprawia.

- Nic się nie stało, tęskniła za tobą.

Powiedziałam prawdę, mieszkamy razem , ale tęskniłam za nim, za jego delikatnością i czułością. Nie chcę już czuć tego dystansu, który pojawił się między nami od czasu podejrzeń Dereka. Trevor musi wiedzieć, że jestem cała jego i zawsze może na mnie liczyć. Zrobię wszytko, aby był szczęśliwy u mego boku.

Staję na palcach i całuje jego miękkie usta. W odpowiedzi obejmuje mnie w pasie i pogłębia nasza pocałunek.

- Ja za tobą też tęskniłem, przepraszam , że ostatnio byłem nieobecny...

- Nie przepraszaj, tylko bądź ze mną. Tylko tego chcę Trevor.

Trzy tygodnie później

Trevor znowu dziwnie się zachowuje. Późno wraca do domu, a gdy kładzie się obok mnie , czasami czuję alkohol. Wiem, że znowu wniosek o kredyt został odrzucony, a Derek coraz bardziej na niego naciska. Słyszę ich rozmowy, ale nie mam odwagi zapytać Trevora co o tym wszystkim myśli. Nie chcę dokładać mu problemów, kiedy ma wystarczająco dużo na głowie.

Dzisiaj wrócił wcześniej, przygotował kolację, czym bardzo mnie zaskoczył. Oczywiście ucieszyłam się na jego widok w kuchni.
Przywitał mnie z uśmiechem, więc podeszłam do niego, objęłam go w pasie, kiedy mieszał sos do spaghetti i przytuliłam się mocno.
Jednak gdy się obrócił, zamiast pocałować mnie w usta na co czekałam, cmoknął mnie w czoło i odszedł, aby nakryć stół.

Podczas kolacji mówił mało i zdecydowanie unikał mojego spojrzenia. Nie wiedziałam, co się dzieje, ale nie chciałam na niego naciskać.

Po kolacji postanowił wcześniej położyć się spać, ale zanim udał się do sypialni, podszedł do mnie , ujął moją twarz, spojrzał głęboko mi w oczy i pocałował mnie mocno. Następnie oparł swoje czoło o moje i wyszeptał...

- Przepraszam...

Nie zdążyłam nic powiedzieć, ponieważ jeszcze raz mnie pocałował , po czym odszedł. Przez chwilę nie wiedziałam, co się dzieje, dlaczego tak dziwnie się zachowuje. Ostatnio mamy zły czas, ale nie musi mnie za to przepraszać, ja naprawdę rozumiem, że ma teraz stresujący czas i chcę, by wiedział, że ma we mnie oparcie.

Takie jest życie, raz jest wspaniale, a potem przychodzi gorszy czas, ale kiedy ludzie się kochają, przezwyciężą wszystko. My musimy tylko poczekać , aż kryzys minie i wtedy wszystko wróci do normy.

Po moich studiach znajdę dobrze płatną pracę i pomogę Trevorowi w jego planach. Razem damy sobie radę ze wszystkim, wystarczy myśleć pozytywnie i nigdy się nie poddawać.

Następnego dnia

Wchodzę do wieżowca, gdzie na piętnastym piętrze znajduje się biuro mojego ojca.

Zadzwonił rano z prośbą o spotkanie. Miałam już się rozłączyć, gdy tylko usłyszałam jego głos w słuchawce, ale zdążył powiedzieć, że chodzi o firmę Trevora i o przyznanie mu kredytu z jego polecenia.

Tak mnie tym zaskoczył, że nie mogłam odmówić spotkania. Może w końcu zrozumiał, że nasza miłość jest ważniejsza od interesów i nie uda mu się nas rozdzielić.

Asystentka taty wita mnie serdecznie, po czym wpuszcza do gabinetu.
Gdy tata mnie zauważa, wstaje z fotela i podchodzi do mnie, składając na moim policzku całusa.
Kolejny raz mnie tym zaskakuje, ale gdy spoglądam w jego oczy, widzę autentyczny smutek.

Ojciec otrząsa się z tej jakże dziwnej chwili i ponownie wraca na swoje miejsce.

- Co chciałeś mi powiedzieć tato?

- Usiądź Julio, proszę.

Zajmuję miejsce naprzeciwko ojca, który wygląda na coraz bardziej zmartwionego, tym co chce mi przekazać.
Przez chwilę poprawia filiżankę kawy, która znajduje się tuż przed nim, ale w końcu unosi swoje spojrzenie na mnie i mówi..

- Kiedy odrzuciłaś moją propozycję, zrozumiałem, że darzysz tego chłopaka prawdziwym uczuciem. To nie jest dla ciebie przelotna znajomość i to mnie boli najbardziej Julio.

- To, że szczerze kogoś pokochałam? Czy nie tego rodzice pragną dla swoich dzieci?

- Tak, a raczej pragną, by to ich dzieci ktoś szczerze pokochał. Może nigdy nie byłem...nie byłem czułym ojcem, ale uwierz mi , że mam na względzie twoje dobro. Nie chciałbym, abyś skończyła w małżeństwie, które nie jest prawdziwe.

- Mówiłam już , że Trevor nie jest zainteresowany moimi pieniędzmi, a raczej spadkiem po was.

- Nie miałem pewności. Zrozum, że spotykam w swoim życiu osoby, które widzą we mnie dobry interes.

- Tato...

- Twoja mama nie jest szczęśliwa w małżeństwie. Jednak po tylu latach...sama chyba rozumiesz , co próbuję powiedzieć.

- Więc dlaczego ty nie odejdziesz?

- Bo ja ożeniłem się z miłości.

Tym wyznaniem mój ojciec mnie nie tylko zaskakuje, ale także zasmuca. Chyba wiem, co próbuje powiedzieć. Jego rodzina i mamy połączyły interesy , więc małżeństwo miało wszystko scalić. Jednak on naprawdę zakochał się w mamie, ale czy ona kiedykolwiek darzyła go podobnym uczuciem? Zważywszy na to , jaka potrafi być zimna i zdystansowana, mam wątpliwości.

- Skoro widzisz jakie jest twoje małżeństwo z powodu pieniędzy, to dlaczego tak bardzo chciałeś, abym zrezygnowała z Trevora?

- Z początku, kiedy odrzuciłaś moją propozycję, ucieszyłem się, przysięgam. Pomyślałem "moja córka ma wartości, poradzi sobie w życiu".

- Jeszcze przed chwilą powiedziałeś, że moje prawdziwe uczucie boli cię najbardziej. Już nic nie rozumiem...

- Julio...złożyłem taką samą propozycję Trevorowi.

Po tych słowach moje współczucie do ojca znika w okamgnieniu. Wściekła wstaję z krzesła, a on wyciąga rękę w moją stronę, ale nie mam zamiaru dłużej z nim rozmawiać.

- Przestań wtrącać się moje życie tato! Nie masz prawa nam tego robić! Jak mogłeś?!

- Julio...poczekaj...

- Nie mam zamiaru znowu słuchać o twoich intrygach! Tą propozycją obrażasz mnie i Trevora!

- Zgodził się. Trevor przyjął moją propozycję.

Mam wrażenie , jakby ktoś położył silne dłonie na moim gardle i coraz bardziej je zaciskał, odcinając mnie od powietrza.
Łzy wypełniają moje oczy i nie wiem, co się dzieje.

Siadam bezwładnie na krześle, a gdy widzę , że mój ojciec również wygląda na przejętego, zdaję sobie sprawę, że tym razem nie próbuje mnie zmanipulować.

- Nie zrobił tego, on mnie kocha.

- Na początku był oburzony moją sugestią, powiedział, że cię kocha i odszedł.

- Zaraz, już nic nie rozumiem.

- Pojawił się w moim biurze następnego dnia i przystał na moje warunki. Pomogę mu w zamian za to, że od ciebie odejdzie.

- Nie wierzę w to. Chcesz nas skłócić.

- Julio...wiem, że w tej chwili mnie nienawidzisz, ale ja to zrobiłem , aby przekonać się, czy jego uczucia są tak samo szczere , jak twoje. Gdyby nie wrócił...i tak miałem zamiar mu pomóc. Wtedy wiedziałbym, że ty zawsze będziesz dla niego na pierwszym miejscu.

Już mam zamiar wytłumaczyć ojcu, w jakim stresie ostatnio żyje Trevor i jak bardzo jego relacje ze wspólnikiem się pogorszyły przez problemy finansowe, ale nie mogę wydusić z siebie ani jednego słowa.

Powinnam powiedzieć mu, że jest zdesperowany i nie wiedział, co robi. Że to nie tak jak myśli, ale cały czas w mojej głowie huczą słowa taty "Zgodził się ".

Ojciec coś jeszcze do mnie mówi, ale ja nie mogę się skupić. Jak on mógł się zgodzić? Jak mógł przystać na warunki mojego ojca?

- Julio?

- Nie mogę, nie mogę teraz. Muszę stąd wyjść natychmiast...

Wstaję z krzesła i ruszam w stronę wyjścia.
Nawet nie pamiętam , jak udało mi się opuścić budynek, czuję się jak w transie. Jakby już nic nie miało znaczenia, co się dzieje dookoła mnie.

Przechodzę przez ulicę i wtedy ktoś trąbi na mnie, a gdy spoglądam na prawo, widzę stojące czarne BMV tuż przede mną, a jego kierowca coś krzyczy wściekle.

Uciekam z ulicy, gdy wchodzę na chodnik, wcale nie zwalniam. Biegnę przed siebie, a łzy zalewają moją twarz. Zatrzymuję się dopiero przy przystanku autobusowym.
Jakaś para podchodzi do mnie i pyta, czy wszystko w porządku, więc staram się uspokoić i zapewnić ich, że już wszytko dobrze. Wyciągam z torebki chusteczki i wycieram mokre ślady po łzach. Biorę głęboki oddech i wyciągam telefon, aby zadzwonić do Trevora.

Kris

Julia jest jak w transie, gdy opowiada ze szczegółami, co wydarzyło się między nią a Trevorem.

Nie wiem nawet , czy zdaje sobie sprawę, że łzy płyną po jej policzkach, ponieważ nawet nie stara się ich wytrzeć .
Więc wyciągam w jej stronę dłoń i dotykam jej twarzy, aby kciukiem zetrzeć mokre ślady.

Na mój dotyk odpowiada przytomnym spojrzeniem.
Teraz wiem, że mam jej uwagę, a gdy próbuje się uśmiechnąć, drugą dłoń także umieszczam na jej buźce i przytrzymuję ją , aby spojrzała na mnie.

- Julio już dobrze, jestem przy tobie.

- To takie głupie z mojej strony, że po tylu latach płaczę nad kimś, kto wybrał interesy zamiast mnie.

- To nie jest głupie. Złamał nie tylko twoje serce, ale także zaufanie do innych ludzi.

- Ufałam mu, naprawdę mu ufałam. Z nikim nie byłam tak blisko, nie z rodzicami, nie z koleżankami...był dla mnie najważniejszy - mówi i pociąga nosem.

Kieruję swoje ręce na jej biodra i przyciągam ją do siebie. Sadzam ją na moich kolanach, ona owija swoje ramiona wokół mojej szyi i przytula się mocno.

- Zadzwoniłaś do niego?

- Nie, w ostatnim momencie stchórzyłam. Postanowiłam wrócić do domu i tam na niego poczekać.

- Jeśli nie chcesz dalej opowiadać...

- Chcę powiedzieć już wszystko, chcę, byś wiedział, dlaczego tak trudno było mi tobie zaufać. Jak było mi trudno zaufać każdemu mężczyźnie.

- Dobrze, jestem przy tobie, możesz czuć się bezpiecznie. To, co powiesz, zostanie między nami.

Dziewczyna bierze głęboki oddech , minimalnie się uśmiecha i ponownie wraca do przeszłości...

- Siedziałam nieruchomo trzy godziny na kanapie , aż w końcu wrócił do domu. Przywitał się i ruszył do łazienki , aby umyć się po pracy na budowie. Kiedy wyszedł, zapytał, czy mam ochotę na kanapkę. Na pierdoloną kanapkę rozumiesz? Miałam złamane serce, a on zachowywał się , jakby to był kolejny zwykły wieczór. Poszłam za nim do kuchni i kiedy szykował dla siebie posiłek, najpierw pomyślałam, że to nie może się dziać naprawdę. Ponownie naszły mnie wątpliwości co do szczerości mojego ojca. To w końcu był Trevor. Od prawie dwóch lat byliśmy razem i nie można tak po prostu z kogoś zrezygnować prawda?

- Kochanie...

- Jednak nie mogłam żyć w niepewności ani minuty dłużej. To już zżerało mnie od środka, więc zapytałam, czy przyjął ofertę mojego ojca.

- Jak zareagował?

- Nagle znieruchomiał, po chwili odwrócił się w moją stronę i...

- I?

- I nie musiał mi nic tłumaczyć Kris. Jego spojrzenie pełne winy wszystko mi powiedziało. Zrobił dokładnie to, co powiedział ojciec.

- I nic nie wyjaśnił ?

- Nie. Poszłam do sypialni, spakowałam się i chciałam wyjść jak najszybciej z mieszkania. On stał cały czas w kuchni w tym samym miejscu ze spuszczoną głową. Nawet na mnie nie spojrzał, kiedy odchodziłam z jego życia.

- Ten gnojek nie próbował cię zatrzymać? Przeprosić?

- Nie. Nie zrobił nic. Udałam się do mojej koleżanki z roku i zgodziła się mnie przygarnąć do czasu, aż załatwię sobie miejsce w akademiku. Wiesz, czego najbardziej się wstydzę?

- Nie sądzę, byś miała czego się wstydzić, nie zrobiłaś nic złego w tej sytuacji i...

- Wstydzę się tego, że nawet kiedy odeszłam , nadal czekałam, aż Trevor zrozumie swój błąd i przyjdzie do mnie z prośbą o drugą szansę. Wstydzę się , bo pewnie bym się na to wtedy zgodziła. Taka była głupia.

- Julio nie byłaś głupia, byłaś zakochana. Przykro mi, że to cię spotkało kochanie. Obiecuję, że ja...

- Nie Kris!

Julia przerywa moją wypowiedź i lekko się odsuwa ode mnie. Tym razem to ona ujmuje w dłonie moją twarz i patrząc mi w oczy , mówi...

- Nic mi nie obiecuj. Nie teraz. Po prostu bądź przy mnie.

- Kochanie, ale ja już złożyłem ci obietnicę. Wyznałem ci miłość, a nie znam większej obietnicy niż ona. Gdy mówię , że cię kocham, mam na myśli nie tylko to, że jestem teraz przy tobie, ale także to, że zawsze będę. Znając teraz historię z Trevorem, rozumiem, że możesz mieć problem z wiarą w takie zapewnienia, ale tylko czas może zweryfikować moje słowa.

- Kris...

- Nie martwię się o to, że masz wątpliwości. Za dwadzieścia lat będziemy się z tego śmiać i będę miał co ci wypominać na stare lata.

- Lubię , gdy taki jesteś- mówi z delikatnym uśmiechem.

- Jaki?

- Pewny siebie, ale w takim pozytywnym znaczeniu, a nie narcystycznym.

- To ja bywam narcyzem?- pytam żartobliwie, udając zniesmaczenie.

- Czasami, ale to przypadłość prawie każdego faceta.

Nadal udaję lekko obrażonego, ale gdy widzę jej poszerzający się uśmiech, stwierdzam, że dla niej mogę zachowywać się jak głupek nawet do końca życia, tylko po to by już zawsze była radosna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro