Część 35

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Julia

Po wspólnej kąpieli, która obfitowała w mało niewinne pieszczoty, owijam się w puszysty ręcznik i podchodzę do umywalki, aby rozczesać mokre włosy.

W lustrze widzę odbicie Krisa, który stoi przy wannie i ubiera czyste slipki. Jeszcze raz zerkam na jego jędrny tyłek , a prawda jest taka, że jest na co popatrzeć. Nie wspomnę o tej umięśnionej i opalonej klacie, która działa na mnie jak nic innego.
To oficjalnie moja słabość. Jego klata i ramiona. Mogłabym tak podziwiać go cały dzień i moja fascynacja nie zmalałby nawet odrobinkę .
Cholerny, gorący Teksańczyk!

Aż głupio się przyznać ile razy w ciągu pobytu tutaj , fantazjowałam o szybkim numerku w tej przeklętej stodole, kiedy prężył się przy pracy fizycznej w tym seksownym kapeluszu. Dlaczego nie wykorzystałam okazji, gdy się nadarzyła?! No idiotka, cnotliwa, speszona idiotka!

Kris odwraca się w moją stronę, więc zaczynam czesać moje splątane, mokre włosy.

Podchodzi , staje za mną, kładzie dłonie na moich ramionach i całuje lewą łopatkę. Następnie zabiera mi szczotkę i zaczyna powoli czesać moje włosy. To takie przyjemne i czułe zarazem.
Robi to ostrożnie, aby nie pociągnąć za mocno. I ma słuszność, to on je poplątał, gdy wsuwał w nie swoje duże dłonie podczas namiętnego pocałunku.

- Uwielbiam twoje włosy, takie długie i złociste. A najpiękniej wyglądają, gdy leżą na poduszce w moim łóżku.

Cały czas obserwuję, gdy z tak wielką uwagą mnie czesze. Uśmiech wypływa na mojej twarzy, ponieważ w tej chwili jest taki słodki i delikatny.
Kiedy kończy, odkłada szczotkę na mały blat przy umywalce , owija swoje ramiona wokół mojej talii i opiera brodę o mój lewy bark.

Nasze spojrzenia spotykają się w odbiciu lustra i oboje uśmiechamy się, tak naprawdę nie wiedząc dokładnie z czego. To chyba po prostu szczęście, chwila zapomnienia.

Jego prawa dłoń przesuwa się na mój brzuch i tam się zatrzymuje.

- Musimy sprawdzić Julio.

Wiem , o czym mówi. Nawet nie musi wypowiadać słowa "test".
Dwa opakowania różnych firm leżą w szafce nocnej i czekają na użycie. Nadal nie dostałam okresu, a jestem pewna , że termin już minął.

- Testy mogą pokazać błędne wyniki...

- Lepiej by było, gdybyśmy poszli do lekarza, ale w naszej sytuacji jest to niemożliwe. Przynajmniej na razie. Musisz zrobić test Julio.

- Wiem Kris.

Kris całuje mnie w szyję, po czym odsuwa się ode mnie i gdy już ma wyjść z łazienki, zatrzymuję go słowami...

- Kris, ale w tej chwili nie chce mi się...no wiesz...

- Co?- pyta zamieszany.

- Nie chce mi się siusiu, a muszę przecież nasikać na patyczek.

Kris uśmiecha się, a potem wychodzi z łazienki. Ponownie patrzę na swoje odbicie i tym razem to ja kładę dłoń na brzuch.

- Jesteś tam fasolko?

Po kilku minutach Kris wraca do łazienki wyposażony w butelkę wody mineralnej i małe pudełko z testem ciążowym.
Podaje mi obie rzeczy, a ja unoszę brwi do góry, widząc jego entuzjazm.

- Nawet jeśli teraz wypiję całą butelkę, to nie znaczy , że od razu będzie mi się chciało skorzystać z toalety.

- Ale można spróbować. Mogę puścić jeszcze wodę z kranu.

- Po co ? - pytam zaskoczona.

Kris wręcza mi butelkę wody, test odkłada na blat i następnie faktycznie odkręca kran.

- No wiesz, dźwięk lejącej się wody może spowodować, że zachce ci się siku. To taka gra umysłowa.

- Ty tak na poważnie?

- Nie powiesz mi , że nigdy nie zachciało ci się siku przez wodę.

- No może tak , ale ja nawet nie czuję w tej chwili, aby coś się zbliżało.

- Napij się wody kochanie.

- Kris trochę przesadzasz. Ok, ustaliliśmy , że muszę dzisiaj zrobić test i przysięgam, że nie mam zamiaru się z tego wycofywać, ale natura to natura. Nie zmuszę się do sikania, gdy mi się nie chce.

- Dobrze, nie denerwuj się. To może ubierzemy się i zjedziemy na dół. Zjemy coś , napijesz się herbaty...

- Kris...

- Ok, już nie będę cię poić na siłę.

Wygląda na nieco obrażonego. Zupełnie jak mały chłopiec, który nie dostał tego, czego chciał.

Staję na palcach , całuję go w usta, po czym mijam go i wychodzę z łazienki. Zanim jednak wejdę do pokoju, dogania mnie i daje mi klapsa w pupę.

- A to za co?- pytam, gdy ten otwiera mi drzwi do mojej sypialni.

- Bez powodu, uwielbiam twój tyłeczek.

Kris

Przewraca na mnie swoimi pięknymi oczkami, ale moja mała jest rozbawiona.
I dobrze, nie chcę, aby zbytnio martwiła się robieniem testu. Wiem, że się stresuję i skłamałbym, gdybym powiedział, że mnie to nie rusza.

Oczywiście , że w głowie pojawia się mnóstwo pytań dotyczących dziecka. Czy sobie poradzimy? Jak bardzo nasze życie się zmieni? Czy jestem w stanie dać Julii i dziecku wszystko, czego potrzebują?

Najpierw musimy poszukać większego mieszkania, a może lepiej mały domek na przedmieściach, gdzie dziecko mogłoby bawić się na podwórku i jeździć bezpiecznie rowerem po okolicy.
Tak, dom za miastem będzie najlepszym rozwiązaniem.
I drzewa, muszą być drzewa, abym mógł zbudować domek dla zabawy.
I miejsce na piaskownicę i huśtawkę.

Siadam na łóżku i obserwuję , jak otwiera szafę i wyciąga czarne legginsy i luźną, niebieską tunikę.
Gdy ściąga ręcznik, uważnie taksuję wzrokiem jej nagie ciało. Już się nie krępuje przy mnie rozbierać i zdecydowanie jest to zasługa naszego coraz bardziej bujnego życia erotycznego.
Jednak w tej chwili — mimo że zawsze jest dla mnie seksowna — patrzę na nią inaczej. A zwłaszcza na jej brzuch, który już niedługo prawdopodobnie się zaokrągli.
I wtedy zdaję sobie sprawę, że jeśli nie jest w ciąży, będę cholernie zawiedziony tym faktem.
Przyzwyczaiłem się do myśli, że nosi moje dziecko i chciałbym , aby to stało się prawdą.

***

Po wspólnej kolacji z Nelsonem wychodzimy z Julią przed dom, aby raczyć się ciepłym wieczorem na ganku.

Siadamy na drewnianej ławce, unoszę ramię do góry, po czym Julia wtula się w mój bok i w końcu mogę ją objąć. Patrzymy na zachodzące słońce, które powoli znika za koronami drzew w oddali.

- Frank chyba znowu unika wspólnych posiłków- mówi cicho.

- Nie mówmy o nim w tak piękny wieczór. Po co psuć sobie humor.

- Kris...

- Wiem Julio, co chcesz powiedzieć. Wiem także, że powinienem, chociaż spróbować się z nim dogadać, ale uwierz mi, że to nie jest takie proste. Za każdym razem kłócimy się i idziemy w oddzielne strony.

- Ale chciałbyś się z nim pogodzić prawda?

Przez chwilę zastanawiam się nad jej pytaniem. Mam w sobie wiele żalu do ojca, zawsze uważałem , że w jakiś sposób to on porzucił mnie, ale po dzisiejszej rozmowie z wujem na cmentarzu, nie jestem już tego taki pewny.

Nadal go nie rozumiem, ale czuję, że moja złość jest mniejsza. Historia początków znajomości rodziców była jak balsam na moje serce. Byłem szczęśliwy, słysząc , jak mama nie odpuściła Frankowi, tylko dlatego, że był urodzonym gburem.

Opowiadam Julii o tym, czego dowiedziałem się od Nelsona i ona także uśmiecha się na wieść o uwiedzionym Franku przez upartą dziewczynę z sąsiedztwa.

- Coś mi to przypomina- mówi , zerkając na mnie podstępnie.

- Nie jestem jak Frank-oznajmiam stanowczo.

- Nie, to ja bardziej zachowywałam się jak twój ojciec. Kiedy poznałam Franka, myślałam, że to po nim jesteś taki uparty, ale chyba te geny masz po mamie. Nie odpuściłeś i teraz jesteśmy razem.

- Zawsze czułem, że jeśli dasz nam szansę, to będzie to, rozumiesz? Może to zabrzmi ckliwie, ale czułem, że jesteśmy sobie przeznaczeni.

- Przepraszam, że tak długo cię odpychałam. Byłam głupia, teraz to widzę. Pozwoliłam , aby przeszłość mną rządziła, a gdy teraz o tym myślę, wiem, że Trevor nie był tego wart.

- Zdecydowanie nie był...

- W końcu zamiast mnie, wybrał pieniądze. I co z tego, że na rozwój swojej firmy, którą planował od dawna? Gdyby mnie kochał, wybrałby mnie, bez względu na wszystko.

Julia

Odczuwam prawdziwą ulgę, zakańczając pewien etap, który zdecydowanie zbyt długo trwał.

Mężczyzna , który siedzi obok mnie, jest moją przyszłością. Słucha mnie uważnie i wiem, że będzie mnie wspierać w każdej sytuacji.

- Trevor okazał się niedojrzałym dupkiem- kwituję swoją opinię na temat byłego chłopaka, a gdy zerkam na Krisa, widzę, że jego mina zrzedła.

Odsuwam się od niego , obdarzam go uśmiechem, ale on nadal wygląda na nieco zmartwionego. Nie wiem, dlaczego jego nastrój się zmienił, ale zaczynam się martwić.

- Co się dzieje Kris?

- Nic kochanie, wszystko w porządku- mówi i dotyka mojego ramienia.

- Widzę , że coś cię trapi. Powiedz, w czym problem.

Kris jeszcze przez chwilę milczy, patrząc na mnie ostrożnie. Próbuje się uśmiechnąć , ale ewidentnie coś go męczy.

- Nie wiem, czy chcę ci mówić Julio.

- Dlaczego?

- Bo nie chcę , abyś zmieniła o mnie zdanie, a teraz kiedy wiem, co zrobił Trevor...martwię się, że wcale nie byłem lepszy.

- O czym ty mówisz?

- Spotkałem w aptece Emily...moją...

- Wiem, kim jest Emily- mówię szybko, tym samym przerywając jego zdanie.

Kris

Julia już nie wygląda na radosną, wystarczyło, że wspomniałem o dawnej dziewczynie i pojawiła się w niej rezerwa. A może to zazdrość?

- Tak więc spotkałem ją i chwilę rozmawialiśmy.

- Powinnam się czegoś obawiać?

- Co masz na myśli?- pytam zaskoczony.

- Czy ty...czy jak ją spotkałeś...coś się odrodziło?

Co ona powiedziała?
Czy naprawdę myśli, że mając ją u boku, byłbym w stanie zakochać się w kimś innym? Czy ta dziewczyna oszalała?

Zaczynam się śmiać, co nie odnajduje aprobaty u mojej zazdrośnicy, więc szybko postanawiam wrócić do powagi.

- Julio, nie to chciałem powiedzieć. Od dawna nic nie czuję do Emily i to się nie zmieni. Nawet gdybym nie zakochał się w tobie, to i tak nic nie wynikłoby z przypadkowego spotkania z dawną dziewczyną. Tego możesz być pewna.

- Trochę się wystraszyłam.

- Bez powodu głuptasie.

Julia przewraca na mnie oczami, a gdy próbuję dla żartu złapać jej nosek, dostaję klapsa w rękę.

- Więc co chciałeś powiedzieć i co ma z tym wspólnego Trevor?

- Emily była we mnie zakochana, ja w niej także. Wiedziała, że mam zamiar wyjechać z Rollingwood. Po ostrej kłótni z ojcem postanowiłem tego nie przeciągać i spakowałem się pospiesznie, po czym wyjechałem. Julio, zostawiłem wszystko za sobą, także ją. Nigdy nie poprosiłem jej , aby pojechała ze mną. Wyznawałem jej miłość, a jednak...

- A jednak nie uwzględniłeś jej w swoich planach.

Przytakuję na zgodę, bo ciężko o czymś takim mówić.
Zraniłem Emily, mimo że była dla mnie największym oparciem, kiedy wojowałem z Frankiem. Nie zasługiwała na takie porzucenie.

- Kiedy ją zobaczyłem po tylu latach, poczułem się znowu jak totalny dupek. Było mi cholernie wstyd i chciałem zapaść się pod ziemię.

- Jak zareagowała Emily?

- I tu mnie zaskoczyła. Byłem gotowy na niezbyt kulturalną wiązankę słów, a ona tymczasem ucieszyła się na mój widok.

Julia znowu sztywnieje, a ja ponownie mam ochotę się zaśmiać, ale postanawiam się wstrzymać z żartowaniem na temat jej irracjonalnej zazdrości.
W gruncie rzeczy, ja także bywałem głupio zazdrosny o nią, więc chyba pasuje tutaj określenie "przyganiał kocioł garnkowi".

- Co powiedziała ta Emily?

- Ta Emily zazdrośniku powiedziała, że jest szczęśliwą mężatką i matką dwójki dzieci. Przeprosiłem ją za to, co uczyniłem lata temu. Nie żywiła do mnie urazy, ale należały jej się przeprosiny.

- Dobrze postąpiłeś. Tylko nie rozumiem, co ma z tym wspólnego Trevor.

- Byłem egoistą Julio, tak jak on myślałem tylko o sobie, a nie o tym, kogo zranię swoją decyzją. Zaplanowałem nowe życie w Nowym Jorku i choć zapewniałem Emily o szczerości mojego uczucia, to i tak złamałem jej serce.

Julia

Kris przerywa nasz kontakt wzrokowy, opuszczając na dół głowę. Dłonią przeczesuje swoje jasne włosy i zdecydowanie wygląda na zawstydzonego. Może nawet trochę zmartwionego tym , co pomyślę o nim , gdy wyznał mi prawdę na temat dawnej miłości.

Kładę dłoń na jego kolanie, a gdy patrzy na mnie, uśmiecham się do niego.

- Ile miałeś lat Kris? Osiemnaście? Dziewiętnaście?

- Osiemnaście.

- Byłeś nastolatkiem, ona także.

- Ale...

- Mieszkaliście razem? Planowaliście wspólną przyszłość? Rodzinę?

- Nie, to było za wcześnie...

- A my z Trevorem tak. Naprawdę myślałam, że zostaniemy już ze sobą do końca życia. Poza tym, czy Emily powiedziała kiedyś coś na temat wyjazdu z tobą? Dała ci do zrozumienia, że pojedzie z tobą?

- Nie, ale...

- Może by się na to zdecydowała, ale chyba też nie za bardzo walczyła o swoje. Dzięki tobie widzę różnicę między zakochaniem się a kochaniem. Pokazałeś mi, że jeśli kogoś się kocha, pojedzie się za tą osobą choćby na drugi koniec świata. Albo i kraju. Z Nowego Jorku do Vegas jest spory kawałek drogi, a ruszyłeś w tę szaloną podróż ratunkową od razu po moim telefonie.

Kris przez chwilę myśli nad moimi słowami, po czym uśmiecha się nieśmiało, mówiąc...

- Czyli nie widzisz we mnie tego debila Trevora?

- Oszalałeś? Nigdy tak o tobie nie pomyślę...głuptasie.

Uśmiech Krisa się poszerza , co przyczynia się do pojawienia się dołeczków w policzkach. Zakrywa dłonią moją rękę, która nadal trzyma jego kolano, po czym lekko ją ściska. Przybliżam się do niego i składam na jego policzku buziaka.

- Kocham cię Kris.

Moje serce mocno bije, gdy wypowiadam te najważniejsze na świecie słowa. Kris wygląda na równie poruszonego co ja, a gdy unosi nasze dłonie i całuje wnętrze mojej ręki, patrzy prosto mi w oczy. W jego widzę szczerą miłość i mam nadzieję, że widzi to samo w moich oczach.

- Kocham cię Julio.

Pochyla się nade mną i nasze usta łączą się w pocałunku.

Jestem pewna swoich uczuć i nie mam zamiaru znowu kierować się strachem przed odrzuceniem, bądź zmianą zdania. Nigdy nie będę żałować czasu spędzonego z Krisem Mitchellem, nawet jeśli coś w przyszłości miałoby się popsuć między nami. Ponownie nauczył mnie kochać i choćby za to, zawsze będę mu wdzięczna.

Odsuwam się od Krisa, który nie chcąc mnie puścić, łapie mnie za kark i ponownie całuje. Jednak muszę się cofnąć, a gdy w końcu mam możliwość powiedzenia czegoś, korzystam z okazji...

- Poczekaj sekundę Kris.

- Nie.

- Kris muszę iść do łazienki.

- Za chwilę- mówi i ponownie mnie całuje.

Kolejny raz uwalniam się z jego objęć, choć przyznaję, że to trudniejsze niż się wydaje, ponieważ uwielbiam, gdy mnie dotyka i całuje.
Wstaję z ławki, a Kris patrzy na mnie zaskoczony.

- Ciągle mi uciekasz Kane- mówi niskim głosem.

- A ty znowu nie słuchasz Mitchell. Powiedziałam , że muszę iść do łazienki.

- Tak, ale...

- Pamiętasz, że czekałeś na to od dwóch godzin?

Kris zastanawia się nad moimi słowami, a gdy otwiera szeroko oczy, wiem, że w końcu załapał.

- O cholera! Test! - krzyczy, łapiąc się za głowę.

- Ciszej Kris, nie wszyscy muszą wiedzieć, że zaraz będę siusiać na patyczek.

Kris zbyt szybko wstaje z ławki i prawie potyka się o własne nogi, kiedy się do mnie zbliża.
Wariat patrzy na mnie zachwycony i mówi...

- Dalej, chodźmy do łazienki.

Chwyta moją rękę i ciągnie mnie do domu. Po drodze spotykamy Nelsona, który siedzie w salonie z Frankiem. Gdy nas widzą , przestają rozmawiać. Nelson uśmiecha się do nas, a Frank udaje , że nas nie widzi.
Cóż, tym drugim zajmiemy się później, teraz mamy z Krisem ważniejszą sprawę.

Wspinamy się na piętro, wchodzimy najpierw do sypialni, Kris zabiera test i cały czas mocno trzymając mnie za rękę, wyprowadza mnie  z pokoju i wręcz wpycha  do łazienki naprzeciwko.

Zamyka za nami, po czym wyciąga z kartonowego opakowania biały plastikowy patyczek.
Wręcza mi go, a potem krzyżuje ręce przy swojej piersi.

- Co robisz Kris?

- Jak co robię? Czekam, aż zrobisz test.

- Nie zrobię tego przy tobie!

- Dlaczego nie?

- Oszalałeś? Nie będę sikać przy tobie, wyjdź.

- Nie.

- Kris!

- Dobra, odwrócę się, nie będę podglądać, chociaż nie masz się tak naprawdę czego wstydzić.

Kris faktycznie odwraca się do mnie plecami, a ja nadal zaskoczona patrzę na niego, a potem na test w mojej dłoni.

- Kris, zostaw mnie na chwilę. Nasikam i wejdziesz. I tak będziemy musieli poczekać kilka minut na wynik.

Ponownie się obraca i widzę , że chce się znowu kłócić o swój pobyt w łazience, ale gdy obdarzam go morderczym spojrzeniem, wzdycha ciężko i wychodzi z pomieszczenia.

Kładę test na umywalce, ściągam legginsy wraz  z bielizną i siadam na toalecie. Ponownie zabieram test i wsuwam go pod siebie i już mam sikać , gdy słyszę głos Krisa zza drzwi...

- Już zrobiłaś?

- Na litość boską nie stój pod drzwiami, daj mi chwilę prywatności!

Nie dosyć , że denerwuję się samą myślą, że prawdopodobnie za dziewięć miesięcy zostanę mamą, to jeszcze ten uparty kowboj jest przyklejony do drzwi i zapewne nasłuchuje dźwięku strumienia.

- Już?- pyta ponownie.

- Kris, blokujesz mnie!

- Przepraszam, już nie będę. Siusiaj spokojnie.

- Ja pierdolę- mówię szeptem, praktycznie do sobie. Nawet nie mam tendencji do przeklinania! Naprawdę mnie zablokował, co jeszcze bardziej wpływa na moje słabe nerwy.

- Puść sobie wodę...

Ponownie słyszę "pana dobra rada" i mam już ochotę coś krzyknąć, ale stwierdzam, że puszczenie wody to wcale nie jest taki głupi pomysł. Przynajmniej będzie słyszeć wodę z kranu, a nie moje załatwianie się.

Kris

Julia mnie posłuchała i słyszę wodę lejącą się z kranu. Prawdę mówiąc, myślałem, że zacznie krzyczeć, ale okazuje się , że również uznała mój pomysł za genialny!,

Cały czas stoję tuż  przy  drzwiach  i wtedy pojawia się Frank na korytarzu. Gdy mnie zauważa w tej pozycji, wygląda na zaskoczonego i zmieszanego.

- Nawet nie będę pytać- mówi poważnie, a potem odwraca się i oddala w stronę schodów, prowadzących na dół.

Po minucie słyszę, jak upuszcza wodę w toalecie. To oznacza, że już po wszystkim, więc wchodzę z impetem do łazienki, na co Julia lekko podskakuje i wtedy test wypada jej z  ręki.
Podchodzę , aby go podnieść, ale oboje nachylamy się w tym samym momencie i nasze głowy się zderzają. Julia traci równowagę, więc łapię ją szybko w pasie, aby się nie przewróciła i wtedy niechcący kopię test, który znika pod wanną.

- Co ty wyprawiasz?- pyta Julia, pocierając bolące czoło.

- Zaraz go znajdę. Sprawdź w tym czasie , ile trzeba czekać na wynik.

Julia chwyta opakowanie, a ja klękam przed wanną i wsuwam dłoń, w celu odnalezienia testu.

- Pisze , że wystarczy dwie minut. Boże, tak szybko?!

Julia jest zdenerwowana i chyba liczyła, że będzie miała więcej czasu na przygotowanie się psychicznie na rewolucyjne wiadomości.

- Ile kresek wskazuje na ciążę?- pytam, nadal macając podłogę.

- Dwie .

Cholera, gdzie ten przeklęty test!
Kładę się na podłodze i wsuwam głębiej rękę.

Julia

Kris szuka testu, a ja nadal patrzę na opakowanie.
W końcu odkładam je na umywalkę i zaczynam krążyć po łazience. Prawie potykam się o wyciągnięte nogi Krisa, taka jestem zdezorientowana i przejęta.

A jeśli nie jestem w ciąży, tylko przez stres mój okres się spóźnia?
To możliwe, zdarzało mi się to.

I wtedy zdaję sobie sprawę, że zamiast karmić się tą dziwną nadzieją, czuję smutek. A to oznacza, że chyba chcę tego dziecka. Jezu, mam mętlik w głowie, przecież to wszystko dzieje się zbyt szybko!

Kris

Mam! Mam cię cholerny teście. Wyciągam go spod wanny i gdy widzę wynik, zamieram.

- Co wyszło Kris?- pyta zdenerwowana.

Wstaję z podłogi i wręczam jej test. Bierze go z małą dawką niepewności i gdy widzi, ona także sztywnieje.

- Dwie kreski. Będziemy mieli dziecko- mówię spokojnie, a gdy kieruje swoje oczka na mnie, widzę w nich łzy.

Już mam ją zapewnić, że nie musi się martwić, bo zrobię wszystko, aby ona i dziecko byli szczęśliwi u mego boku, gdy nagle Julia uśmiecha się szeroko i zakrywa dłonią swoje usta.

Przez moment jej łzy w oczach mnie wystraszyły, ale teraz rozumiem, że płacze ze szczęścia.
Chyba.
Tak mi się wydaje.

- Cieszysz się prawda?- pytam ostrożnie.

Julia tylko przytakuje, ale gdy odsuwa dłoń od ust, ponownie się uśmiecha.
Oddycham z ulgą i w końcu mogę cieszyć się dobrymi wiadomościami. Podchodzę do dziewczyny i przytulam ją mocno do siebie.

- Będę mamą- mówi cicho.

- Tak, będziesz wspaniałą mamą.

- Naprawdę będę mamą. A ty tatą.

Po tych słowach odsuwa się odrobinę , aby na mnie spojrzeć.

- Tak będę.

- Stresujesz się tym?

- Przyznam , że trochę tak, ale w taki pozytywny sposób.

- Ja też. Cholera, naprawdę będziemy rodzicami.

- Już jesteśmy.

Uśmiecham się do Julii, składam na jej czole pocałunek i przytrzymuję tam swoje usta. Julia ciężko oddycha, ale po chwili znowu się do mnie przytula.

Zrobię dla niej i dla dziecka wszystko. Nigdy ich nie zostawię i zawsze będą mogli liczyć na moją miłość i ochronę.

***
Nowy Jork

Asa

W końcu dotarliśmy do domu. Mała zasnęła w samochodzie, więc teraz wnoszę ją ostrożnie po schodach, aby się nie obudziła.
Gianna idzie przed nami, otwiera drzwi do pokoju naszej księżniczki, więc pierwszy wchodzę z dzieckiem na rękach.
Powoli i delikatnie kładę ją do łóżeczka, mała zaczyna się wiercić, ale nadal ma zamknięte oczka. Przysuwam jej ulubionego pluszaka, po czym jej rączka szybko owija się wokół niebieskiego zajączka.
Ostrożnie ściągam jej buciki, a potem przykrywam kocykiem.

Jeszcze przez chwilę patrzę na słodką dziewczynkę pogrążoną w śnie.
Jezu , jak ja kocham to dziecko.

Ruszam w stronę wyjścia, a gdy wychodzę, spotykam Giannę na korytarzu. Uśmiecha się na mój widok, po czym podchodzi bliżej, opiera ręce na mojej klacie, unosi się na palcach i składa pocałunek na moich ustach.

- Kocham cię Coletti- mówi tuż przy moich wargach.

- Ja ciebie też Coletti- odpowiadam tak samo, co przyczynia się do jej większego uśmiechu.

Jeszcze raz mnie całuje, a potem wchodzi do pokoju Evy i gdy się obracam za nią, widzę, jak siada na fotelu tuż obok łóżeczka. Sięga po książkę, leżącą na małym stoliku i zaczyna czytać.

Idę do sypialni, ściągam ubrania i wchodzę do łazienki, aby wziąć prysznic. Podróż była męcząca, a muszę się pobudzić, aby zająć się bieżącymi sprawami.

***
Do gabinetu wchodzi wezwany wcześniej Terry, w towarzystwie Diego, który od czasu uwolnienia Gianny z rąk Ivana, pracuje dla mnie. Jak do tej pory jest lojalny i nie zrobił niczego, aby zawieść moje zaufanie. Postanowiłem dać mu szansę tylko ze względu na moją żonę, która od lat dzieciństwa była z nim związana nicią przyjaźni i nie żałuję tej decyzji.

- Szefie- wita się Terry, a Diego tylko  przytakuje.

- Jak sytuacja u Russo po moim telefonie?

- Benedetto był zaskoczony wyjazdem Julii i Krisa, ale nic nie mówił. Kazał mi tylko opuścić swoją posiadłość. Za to Michael był zdenerwowany i próbował wyciągnąć ze mnie informacje.

- Powiedziałeś coś?

- Nie, kazał mi przekazać, aby szef zadzwonił do niego natychmiast po powrocie.

- A co on kurwa jest moim szefem? Nie muszę się mu tłumaczyć.

Terry przytakuje z uśmieszkiem, a Diego tylko przewraca na niego oczami. Tak, to starszy facet, oczywiście dalej w pełni sprawny, ale zachowanie młodego Terry'ego zdecydowanie go denerwuje. Chyba będą pracować razem, niech młody nauczy się pokory od starszego kolegi, dobrze mu to zrobi.

- Widziałem zaparkowany samochód jakieś dwadzieścia metrów od rezydencji. Stary, szary ford. To gliny?

- Tak panie Coletti. Zmieniają się, ale cały czas obserwują posiadłość. Chyba już nawet nie kryją się ze swoją obecności tutaj - oznajmia Diego.

- Rozumiem.

Wstaję z fotela i omijam biurko. Wychodzę z gabinetu, a za mną ruszają Terry i Diego.
Po opuszczeniu domu spokojnym spacerkiem idę rozległym podjazdem, a kiedy chłopaki widzą mnie przy bramie, otwierają ją dla mnie.

Od jednego częstuję się papierosem, zapalam go i idę w stronę przeklętego forda. Wiem, że za mną nadal zmierzają moi ludzie, ale wiedzą, że nie mają się wtrącać, dopóki nie wydam rozkazu.

Dwóch mężczyzna siedzących w samochodzie, zauważają mnie i widzę, jak się momentalnie  prostują. Jeden sięga po gazetę, udając , że czyta, ale dla mnie to tylko kiepski popis. Chyba w policji nie zarabiają zbyt dobrze, bo zdecydowanie nie przykładają się do swojej pracy.

Staję tuż przy samochodzie od strony kierowcy i pukam w szybę. Glina w średnim wieku uchyla okno i widzę, że jest mało zachwycony moimi odwiedzinami. Opieram ramię na dachu, nachylam się i zaciągam się papieroskiem.

- Nie nudzi się wam ? A może czegoś potrzebujecie? Kawy? Pączków?- mówię z uśmiechem, a potem wypuszczam dym , który niechcący wlatuje do wnętrza samochodu.

- Panie Coletti, proszę odejść.

- Ja mam odejść? To chyba wy mnie nękacie, prawda?

Patrzy na mnie z czystą niechęcią, ale to nie robi na mnie żadnego wrażenia. Tak to już jest, ja i policja to zła kombinacja.

- Proszę się spodziewać wezwania na przesłuchanie w komisariacie- mówi , odwracając ode mnie swoje spojrzenie.

- Oczywiście, nie mam z tym absolutnie problemu.

- To się okaże.

- Oj jestem pewny, że będzie miło i profesjonalnie. To może wtedy przyniosę pączki? Chlapniemy sobie kawkę na posterunku?

Nie otrzymuję odpowiedzi na moje życzliwe propozycje, ale trochę ich rozumiem. Ależ musi im ciśnienie wzrastać, kiedy nie okazuję strachu przed wymiarem sprawiedliwości.

Jeszcze obdarzam ich uśmiechem i odchodzę od uchylonej szyby . Tuż przed ich maską rzucam niedopałek papierosa , po czym ruszam w stronę domu.

Oj coś czuję, że jutro zostanę wezwany na te pierdolone przesłuchanie.
Pewnie tylko czekali, aż wrócę.
Cóż, nie mogę ich zawieść. Jako przykładny obywatel, spełnię swoje obowiązki i pomogę w śledztwie, jak tylko będę umieć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro