Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Okres świąteczny nieodzownie kojarzy się z przepięknymi dekoracjami nawiązującymi do przyjętych tradycji - bogato zdobione choinki, lukrowane pierniczki, mnóstwo mandarynek, goździków i cynamonu. Całość potrafi wprowadzić w świąteczny nastrój dosyć pewnie, ale czym jest przeżywanie świąt bez dość istotnej rzeczy, jaką jest śnieg? Lepienie bałwanów, jazda na sankach, budowanie igloo, bitwa na śnieżki - część dzieci i dorosłych przecież to uwielbia! Odmrażanie tyłka może nie należy do najprzyjemniejszych czynności, ale prawdziwa radość na twarzy wynagradza nawet skostniałe palce i chwilowy brak czucia nosa.

Podczas, gdy bracia Winchester robili standardowe zakupy w jednym z supermarketów, Castiel postanowił poczekać na nich, opierając się o samochód - nieśmiertelną Impalę. Obserwował z zaciekawieniem ludzi, poubieranych w grube, puchowe kurtki, śmiesznie wyglądające na głowie czapki z pomponami i kolorowe ochraniacze na dłonie, zwane rękawiczkami. Zanotował w pamięci, aby zaraz zapytać Deana, czy on też powinien się tak ubierać, żeby ludzie przestali patrzeć na niego z pewnego rodzaju oburzeniem i zdumieniem.

- Czy panu nie jest zimno? - usłyszał głosik należący do małej rudowłosej dziewczynki, której szalik zasłaniał usta.

- Nie odczuwam ciepła ani zimna - uśmiechnął się przepraszająco.

- Naprawdę? Czyli w lecie też jest pan tak ubrany? I nie musi jeść lodów dla ochłody, i pić gorącej herbaty w zimie?

- Nie muszę. W ogóle tego nie robię, gdyż nie odczuwam smaku.

- Jak to? To tak można? - uniosła brwi z niedowierzaniem.

- Można, jeśli się nie jest człowiekiem - spojrzał na nią z zaciekawieniem, charakterystycznie przechylając głowę w bok.

- A kim pan jest? - wybałuszyła oczy.

- Aniołem.

- To gdzie ma pan skrzydła?

- Są schowane - wyjaśnił, wzdychając. - Wy, ludzie, jesteście w stanie zobaczyć zaledwie ich zarys, bo prawdziwa forma mogłaby wypalić Wam oczy.

- Ale ekstra! - ożywiła się. - A jest pan pomocnikiem świętego Mikołaja? Bo ja chciałam powiedzieć, że to nie ja złamałam ulubioną kredkę mojej siostry, tylko nasz kot, ale ona mi nie wierzy.

- Eee... Przekażę - potwierdził niepewnie.

- Elliott! Elliott! - brunet odwrócił głowę w kierunku hałasu - w ich stronę biegła niskiego wzrostu kobieta. - Matko Przenajświętsza, nic Ci nie jest? Miałaś się bawić na placu zabaw!

- Bawiłam się, ale zobaczyłam tego pana i chciałam go zapytać, czy mu zimno. Okazało się, że jest aniołem i zna świętego Mikołaja!

- Może nie osobiście, ale całkiem nieźle dogadywałem się z Rudolfem - wtrącił.

- Dziecko drogie, ten pan to jakiś narkoman, który potrzebuje odwyku! Chciałeś mi pewnie porwać córkę, zboczeńcu!

- Niby do czego miałaby mi się przydać Twoja istota? - zmarszczył brwi, w efekcie czego został zdzielony torebką.

- Nie waż się więcej zbliżać do mojej córki! - warknęła i złapała dziewczynkę za rękę.

- Pa! - pożegnała się wesoło. - Pozdrów Rudolfa i zrób z nim koniecznie aniołka na śniegu, jako prezent ode mnie!

Castiel nie spuścił z nich wzroku, dopóki nie usłyszał głosu należącego do starszego z braci Winchester:

- Hej, Cas! Czemu ciągle się tam gapisz? Demony?

- Dean, co to znaczy: "zrobić aniołka"? - zapytał, ignorując jego pytania.

Blondyn wymienił zdziwione spojrzenia z Samem i, po odchrząknięciu, odpowiedział:

- Aaaa... Skąd Ci to przyszło na myśl akurat teraz?

- Dziewczynka o imieniu Elliott powiedziała, żebym go zrobił z reniferem świętego Mikołaja, jako prezent od niej. Nie za bardzo rozumiem kontekst.

Anioł słyszał śmiech Deana do tej pory tylko raz - gdy uciekali przed ochroniarzami klubu nocnego. Było to bardzo miłe doświadczenie i Cas miał nadzieję przeżyć je ponownie.

- Widzę, że oboje nadajecie na tych samych falach - parsknął Sam, gdy brunet opowiedział im zdarzenie sprzed kilku minut. Widząc, że Dean wciąż się podśmiewa, kontynuował - "Robienie aniołków", to taka zabawa w zimie. Polega na tym, że kładziesz się na plecach z rozłożonymi rękami i nogami, i machasz nimi, jak wycieraczki w samochodzie. Myślę, że Dean odpowiednio to zaprezentuje - uśmiechnął się kpiąco, czekając na reakcję.

- Ja? Zwariowałeś?

- Dean, pokaż jak zrobić aniołka - Cas spojrzał na niego z wymalowanym na twarzy "jeżeli mi nie pokażesz, to nie dam ci spokoju", przez co łowca poczuł się troszeczkę dziwnie.

- Ale, że tu? - zmieszał się. - Mamy mrożonki, przecież się rozmrożą i w ogóle...

- Jest 5 stopni na minusie - zauważył rozbawiony Sam. - Ale w porządku, dojedźmy do Bunkra, muszę wyciągnąć kamerę i to nagrać.

- Wolnego, panienko. Żadnego nagrywania.

- Spadaj. Wiesz, jaka to będzie pamiątka?!

Niecałe pół godziny później dotarli na miejsce. Bracia rozłożyli zakupy, Sam wydobył kamerę z czeluści pudła i po gorączkowym przeszukaniu sypialni, odnalazł opakowanie baterii. Uruchomił urządzenie i po naciśnięciu przycisku "RECORDING", zaczął mówić:

- Dziennik pokładowy, 23 grudnia 2021 roku, godzina 16:48, czasu amerykańskiego. Z tej strony Sam Winchester, a ten ponurak obok, to mój starszy brat, Dean. Już za chwilę będziemy świadkami tworzenia aniołków w jego wykonaniu - oznajmił, szczerząc się do kamery.

- Nie myśl sobie, że ty będziesz tylko stać i się gapić - fuknął blondyn, kierując się w stronę drzwi. Ekran uchwycił ich samochód, którego zamierzał schować w garażu trochę później. O maskę oparty był Castiel, który w nieśmiertelnym beżowym prochowcu, przyglądał się z zaciekawieniem urządzeniu, które trzymał Sam.

- Droga widownio, przedstawiam mojego kompana - Dean w trzech susach znalazł się tuż obok bruneta, obejmując go ramieniem i puszczając oczko do obiektywu. - O to Castiel Winchester, Anioł Pański, taki ze skrzydłami i harfą. I kolega Rudolfa.

- Nie mam harfy, już Ci to tłumaczyłem, Dean - Cas przewrócił oczami, uśmiechając się ciepło.

- Jestem pewien, że gdybyś ładnie poprosił, Dean mógłby Ci sprezentować taką na Święta - Sam skierował kamerę na siebie, mało co nie wybuchając głośnym śmiechem, widząc minę brata.

- Podobno chciałeś nagrywać robienie aniołów - odchrząknął blondyn.

- Czekam tylko na Was, ja jestem gotowy - wyszczerzył się.

- Chodź, Cas - pociągnął go za rękę. - Pokażemy temu gówniarzowi, jak się bawi starszyzna!

Odeszli kilka kroków na miejsce, gdzie pod śniegiem była trawa, aby przypadkiem nie nadziać się na jakiś ostry kawałek żwiru. Dean klapnął plecami na ziemię, instruując anioła, by zrobił to samo. Gdy leżeli obok siebie, Winchester wyciągnął kończyny i pokazał mu "wycieraczkowy" ruch. Nie trzeba było długo czekać na śmiech Castiela, który z rozbawieniem tworzył odbicie anioła (tego wyobrażanego przez śmiertelników, bo z prawdziwą formą ciężko byłoby mu aktualnie sobie poradzić). Łowca uśmiechnął się na ten widok szeroko i najbardziej szczerze, jak dotąd w całym swoim popieprzonym życiu. Czuł się niesamowicie dobrze i jakoś tak... Prawdziwie. Że wszystko jest tak, jak powinno być.

- To jest po prostu urocze - powiedział do siebie Sam, ustawiając kamerę na dachu Impali, skąd całkiem dobrze było widać zadowoloną dwójkę, tarzającą się w śniegu. - Wielki Brat nadchodzi! Czas na bitwę śnieżną! - krzyknął szczęśliwy, podbiegając.

Pomyślałby kto, że robienie aniołków daje tyle radości. Nawet, jeśli skończy się chwilowym przeziębieniem braci, z uwagi na zwykle, materiałowe kurtki. Castiel doskonale sobie z tym poradzi, bo choć nie odczuwa zmian temperatur, to życie z braćmi Winchester skutecznie nadało ciepła jego sercu, które zresztą już w Piekle zostało oddane pewnemu zielonookiemu łowcy.

///

Gdybyście się zastanawiali, co będą jutro robić Sam, Dean i Castiel, macie odpowiedź

Wesołych i spokojnych świąt, Kochani! Udanego Sylwestra i upragnionego wypoczynku ❤️

Wasza KDP

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro