19. Nigdy nie chybił

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

" Jeśli zaraz nie otworzysz oczu możesz się pożegnać z Łukaszem i Igorem...Obiecałaś mu...Obiecałaś Łukaszowi...Nie możesz mu tego zrobić"

-Mela! - Usłyszałam męski głos, nie był to głos Igora...To nie była ta chrypa, to dobrze...Zrobił to o co go prosiłam.

- Ani kroku dalej - Znów głos, tym razem kobiecy, wysoki drażniący - Zastrzelę ją jeśli zrobisz jeszcze krok.

- Spokojnie - Męski głos złagodniał - Odkładam widzisz? - Usłyszałam jak kładzie na parkiecie jakiś przedmiot.

- Wynoś się stąd!

- Co jej zrobiłyście?

- Powiedziałam won!

-" Ja pierdole! Moja noga! Czemu zawsze ja?! Jak nie ryj, to noga, a jak nie noga to ramie...No oszaleć można! Gdzie ja jestem? Co ja tu robię...Słyszę Ernesta..."

- Jeszcze krok i strzelę!

- Molly! - " Znam ten głos...Znam tą dziewczynę" - Coś ty zrobiła?! - Szła, szła w moim kierunku - Nie kazałam ci do niej strzelać!

- Przecież to tylko odwet za kolano!

- Albo zaczniesz mnie słuchać, albo pożałujesz, że żyjesz! Rozumiesz?! - Zapanowała chwila ciszy, którą przerwał głos Molly.

- Tak.

- No i dobrze...A teraz chodźcie, mam coś dla was.

- A co z nią?

- A co ma być? Wykrwawi się, zostało jej jakieś pięć minut...On już jej nie pomoże.

- Ale...- Molly się zawahała.

- Co?!

- Już nic...- Słyszałam jak parkiet dudni, kiedy odchodziły.

- Mela...- Nagle coś poderwało mnie do góry - Hej, otwórz oczy - Ból na policzku był nieprzyjemny, ale odczuwalny tylko przez chwilę - Mała proszę...No dawaj!

-" O co ci chodzi? Co ty ode mnie chcesz? Dobra Mela...Obudź się widzisz, że nawet nie dadzą ci pospać" - Jeszcze raz...Mnie uderzysz...To zostanie z ciebie tylko mokra plama...- Strasznie męczyło mnie mówienie, zabierało dużo sił. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jednocześnie przerażonego i szczęśliwego Ernesta.

- Mela - Popatrzył na mnie czule.

- Zabij je - Warknęłam patrząc mu przez ramię na odchodzącą czwórkę dziewczyn - Albo ja to zrobię! - Ernest chwycił broń która leżała niedaleko mnie, wycelował - Tam...-Przełknęłam ślinę - Tam jest tylko jedna kulka - Potrząsnął głową. Skupił się i usłyszałam huk wystrzału.

Znałam go tyle lat, nigdy nie chybił i tym razem było tak samo. Magda padła na ziemię. Nie miałam pewności czy nie żyje. Była ranna, a jej koleżanki zdezorientowane.

Rzeczywistość powoli do mnie docierała, wzrok się wyostrzył i mimo ciemności jaka tam panowała zobaczyłam osobę, której najmniej się tam spodziewałam.

- Camila... - Wyszeptałam. Widziałam jak się miotają, jak zbierają z ziemi Magdę  i szybko znikają w mroku.

Nagle trzasnęły drzwi, za chwile czułam na swojej szyi czyjś oddech, przekręciłam głowę.

- Igor...

- Nic nie mów - Szeptał mi do ucha - Będzie dobrze, przecież wiesz.

- Gdzie jest Łukasz?

- Jest bezpieczny, zawiozłem go do Zuzy. Już nic nie mów, nie marnuj sił  - Pocałował mnie w skroń.  To, że zawiózł Łukasz do Zuzy było dobrym pomysłem,  mieszkała najbliżej i młody był tam bezpieczny.  

- Dostała w nogę, ale czemu tu jest tak mało krwi? - Mruczał coś pod nosem, a ja czułam jak ręka Ernesta zaciska się na moim kolanie, syknęłam z bólu - Przepraszam - Rozluźnił dłoń - Dobra jedziemy do szpitala - Postanowił.

- Nie! -Krzyknęłam.

-Wykrwawisz się!

- Za często ostatnio mi mówisz, że się wykrwawię!

- Martwię się o ciebie!

- To się nie martw! Zabierz mnie do domu.

- I co tam zrobisz?! - Krzyczał na mnie, a ja na niego.

- Pozbędę się tego żelastwa, które utkwiło w mojej nodze!

- Jak?!

- Poradzę sobie! Będziesz tak na mnie wrzeszczał czy mi pomożesz?!

- Mela...- Igor zacisnął dłoń na moim nadgarstku - On ma rację, powinnaś jechać do szpitala.

-  Od kiedy ty się z nim zgadzasz?! - Skrzywiłam się .

- Jeśli chodzi o twoje dobro, zawsze będę się z nim zgadzał - Mówił spokojnie.

- Dobrze to jeśli tak bardzo się o mnie troszczycie to zabierzcie mnie do domu! Do jasnej cholery! Jakbym miała się wykrwawić już dawno bym to zrobiła! Ej...Właśnie...- Olśniło mnie.

-Właśnie, jakim cudem ty jeszcze żyjesz ?

- Co? - Igro się skrzywił. 

- Daj m telefon - Powiedziałam i wyciągnęłam do niego rękę - Szybko - Podał mi urządzenie. Przyświeciłam nim.

- Kula ugrzęzła płytko...-Ernest oglądał moją łydkę - Boli cię?

- Nie - Pokręciłam głową - Bardziej...Uwiera mam ochotę ją wyciągnąć...To uczucie jakby ugrzązł mi tu kamień.

- Nie ruszaj - Uderzył mnie w rękę.

- No to co mam zrobić? - Zapytałam z irytacją.

- Zabiorę cię do domu i tam zobaczymy...Wygląda na to, że but ją zatrzymał.

- Zabierz ją do szpitala! - Igor krzyknął.

- Igor!

- Spokojnie wiem co robię - Ernest go uspokajał.

- Nie jesteś lekarzem! - Igor był coraz bardziej zdenerwowany.

- No właśnie...Tak się składa, że jest...- Mruknęłam.

- Co?

- Jest po studiach...

- Czyli nie zabierzesz jej do szpitala? - Zapytał poirytowany.

- Zabierze mnie do domu - Powiedziałam pewnie.

- Mela - Syknął - To nie jest dobry pomysł...Proszę cię jedź do szpitala!

- Nie! - Zabrzmiałam trochę jak obrażone dziecko, ale postawiłam na swoim.

-  Dobra - Wstał - Jadę do Łukasza...Wrócę z nim wieczorem.

- No nie obrażaj się!

- Daj mi spokój! - Machnął ręką wychodząc.

- Ernest pomóż mi wstać - Złapałam go za rękę.

- Nie wstaniesz w taki sposób.

- To masz inne wyjście? - Mogłam nie pytać.

Zanim się obejrzałam niósł mnie do samochodu.

- Nie patrz tak na mnie - Zaśmiał się - Raz na jakiś czas jestem dżentelmenem.

- Mhm...A ja baletnicą - Prychnęłam - Ale muszę przyznać...Perfumy to masz dobre.

- Wiem - Znów się zaśmiał - Specjalnie dla ciebie.

- Jakiś ty skromny.

- A ty zołzowata.

- Jesteś chamem...

- Ale przystojnym - Popatrzył na mnie zalotnie.

- Jasne - Zaśmiałam się.

- Dobra wsiadaj - Posadził mnie na tylnym siedzeniu.

- Dzięki - Odchyliłam się do tyłu, a on podejrzanie blisko się do mnie nachylił. Poczułam jego oddech na swoim ciele - Ernest...Co robisz? - Zapytałam.

- Nie bój się - Chwycił bluzę - Masz ubierz się bo jesteś strasznie zimna - Rzucił we mnie swoją  bluzą.

- Z twoich ust to chyba komplement.

- Możliwe - Wzruszył ramionami i już siedział za kierownicą - Jak to jest,  że zawsze wychodzisz z tego wszystkiego bez szwanku?

- Nie mam pojęcia... Bardziej mnie zastanawia,  czemu zemdlałam? Masz na to jakąś odpowiedź?  Co doktorku? - Zaśmiałam się.

- Mała nie fikaj... Nie wiem czemu zemdlałaś. Może że stresu,  kiedy  coś ostatnio jadłaś? 

- Nie pamiętam.

- No właśnie.

- Nie dramatyzuj...może faktycznie to przez stres.

- Myślę,  że to to.

**

- Musisz ściągnąć tego buta! 

- To moje ulubione glany,  jak mi je zniszczysz...to marny twój Los!

- Kupisz sobie nowe! No już ściągaj.

Siedziałam w pustej wannie. Ernest bardzo dokładnie przyglądał się mojemu butowi.

- I co?

- Do szycia - westchnął.

- But?!

- Noga,  Mela myśl - wstał i wyszedł. Po chwili wrócił jednak z masą narzędzi.

- Martwię się o Igora...

- Nie masz się o co martwić... Jest dzielny.

- Ernest nie wydaje ci się,  że ja jestem dla nich ciężarem?  Że przeze mnie mają same kłopoty ?  On i Łukasz?

- Myślę, że Igor wie z czym się wiążą konsekwencje związku z tobą.

- Nie chce tak... Nie chce żeby przeze mnie cierpiał.

- Zaboli - zdjął mi buta.  Noga była opuchnięta i zakrwawiona - Muszę Ci rozciąć spodnie...

- O nie!  Co z tego, że mam takich jeszcze całą szafę... Nie! 

- To co ściągniesz je?  - Zaśmiał się z nie dowierzaniem.

- Odwróć się - Uniósł brwi.

- Serio?

- Serio - Odwrócił się, a  ja najpierw rozpięłam pasek, a następnie ściągnęłam spodnie. Wszystkie rzeczy rzuciłam na podłogę. 

Ernest się odwrócił i zmierzył mnie wzrokiem.

- Nawet o tym nie myśl - Warknęłam.

- Spokojnie... - Znów patrzył na moją nogę - Myśleć mi nie zabronisz...

- Co? 

- Nic...

- Ernest... Może jest jakiś sposób... Żeby...Ich chronić, żeby...-Nie pozwolił mi dokończyć.

- Wiem o co pytasz... Musiałabyś się z nim rozstać.

- Nie zostawiłby mnie tak z dnia na dzień... Jest na to zbyt uparty...

- No to nie wiem.

- Powiedział mi kiedyś... Dopóki śmierć nas nie rozłączy.

- Chyba nie chcesz?

- Oszalałeś?! Jestem na to za młoda,  ale może to faktycznie  jest jakaś  myśl?

- Zależy ci na nim aż tak? 

- Jestem w stanie umrzeć za jego spokój.

- Szalona - pokręcił głową,  właśnie wyciągnął z mojej nogi metalowy kawałek.

- Jest coś jeszcze...

- Nie to tylko kawałek kuli...

- Ja nie o tym!

- No to słucham, o co chodzi?

- Tam na hali... Widziałam Camile... I wiem, że ty też ją widziałeś.



Cześć!

Mówiłam, że kolejny rozdział niebawem i o to jest!

Ostatnio na tablicy zadałam wam pewne pytania na które nie uzyskałam odpowiedzi, więc zapytam teraz:

- Czy są jakieś zachowania społeczne, bądź postawy które chcielibyście może omówić? Mówię o pewnym punkcie widzenia i postrzegania świata. Pracuję nad nowym projektem dla was i jest to dla mnie dość ważne, także jeśli coś macie to zachęcam!

- Jak wam się podoba nowa okładka? "Moje demony" Też mają nową no, ale kogo tam jeszcze obchodzi ta historia - Przecież to takie stare ;)

Zachęcam do dyskusji, mam nadzieję, że się wam podobało i kolejny już nie długo!

Pozdrawiam

Mela ;3

13:27 16.10.2018

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro