26. WRZASK

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minął tydzień od tego przeklętego pogrzebu, a ja nie mogłem się zebrać do kupy. Czułem się okropnie, ale musiałem pracować. Moja kariera nabierała rozpędu i chciałem to wykorzystać.

Wyszedłem z pokoju  w salonie zastałem Adriana i moją menager, bardzo zajadle ze sobą dyskutowali.

- Ale co ja mam mu na to poradzić? Nie mam na niego wpływu.- Mówił Adrian.

- Masz zrobić coś, co doprowadzi go do stanu funkcjonalności. On ma zacząć nagrywać i koncertować.

- Nie rozumiesz, że jest mu ciężko?

- Posłuchaj. Dobra rozumiem, że cierpi, ale musi o tym zapomnieć i iść dalej. Musi zrozumieć, że jej już nie ma, otrząsnąć się i żyć.

- Daj spokój...

- Adrian...Jeśli jesteś jego przyjacielem, to mu pomóż i nie daj mu zaprzepaścić kariery.

- Nie mów do mnie w taki sposób.

- Dobrze, to porozmawiajmy o czymś innym...Co ma  zamiar zrobić z tym dzieckiem?

- Jak co ma zamiar zrobić?

- No...Nie może się zajmować nieswoim bachorkiem.

- Ale...

- Nie wiem odda go do domu dziecka? Znajdzie jakąś rodzinę dla niego?

- Słucham?!- Nie wytrzymałem. Wściekłem się i wybuchłem.- Czym się mam nie zajmować? Jak go nazwałaś? - Stanąłem przed nią.

- Igor spokojnie. - Adrian położył rękę na moim ramieniu, ale ja ją odepchnąłem.

- Nie możesz się zajmować nie swoim dzieckiem.

- Bo co?!

- Bo nie masz na to czasu! Ty masz się rozwijać, a nie bawić dziecko! - Tłumaczyła, a ja byłem wkurzony coraz bardziej.- Musisz go oddać...

- Co?! A czym on kurwa jest?! Kundlem?! Żeby go oddawać?! Przedmiotem?!

- Nie krzycz na mnie.

- Jak mam nie krzyczeć, skoro mnie wkurwiasz!

- Igor pasuj...-Mówił Adrian, a ja go nie słuchałem.

- Igor...

- Nie! Nigdzie go nie oddam bo jest dla mnie jak syn!

-Nie jest twoim dzieckiem.

- No  i co z tego?! Jest dla mnie ważny!

- Masz go oddać!

- Co?...- Nagle zobaczyłem w drzwiach Łukasza.- Chcesz mnie oddać? Do domu? - Mówił płaczliwym tonem. - Ja nie chce! Ja nie chce tam wracać! Nie! - Krzyczał.

- Łukasz to nie tak! - Starałem się go uspokoić.

- Ty mnie oddasz...Ty mnie tam oddasz, a ja nie chce tam wracać! Ja nie...- Rozpłakał się.

- Łukasz nigdzie cię nie oddam. -Ruszyłem w jego kierunku.

- Oddasz! Przecież słyszałem! - Cofał się.- Ja nie...

- Łukasz...

- Chcę...Chcę żeby Melka tu była! Ona by mnie nigdzie nie oddała!

- Młody...- Słyszałem to i jakaś część mnie umierała w środku.

- Ty...To wszystko przez ciebie! Ona zawsze była dla ciebie dobra! Zawsze ci pomagała!

- Łukasz...-Nie dał mi dojść do słowa. Popatrzyłem na Adriana, stał z uniesionymi brwiami i słuchał tego co mówił.

- A ty?! Ty ją zostawiłeś!

- Nie...

- Nie było cię tyle czasu! Później wróciłeś, ale już nie było tak samo! Ona była dla ciebie dobra, a ty?!  Płakała przez ciebie! Cztery miesiące czekała, aż zadzwonisz! Nawet w święta była smutna!

- Łukasz...

- Dlaczego jej to zrobiłeś?! A teraz chcesz mnie oddać?! Chcesz zostawić też mnie?! Ja już miałem jedną mamę! I ona umarła! Miałem drugą i ona też umarła! Więcej nie chce! Teraz ty? Ty też chcesz mnie zostawić! Ja mam pięć lat Igor!  Gdzie byłeś kiedy miałem urodziny?! Gdzie byłeś kiedy ona za tobą płakała?! Gdzie byłeś kiedy siedziałem sam wieczorem!- Teraz przestał płakać, ale bardzo krzyczał.

- Przestań! - Wrzasnąłem na niego.- Dobra zawaliłem! Ale nie cofnę czasu!

- Mogłeś nas nie zostawiać!

- Jesteś za mały, żeby to rozumieć!

- Jakbyś jeszcze nie zauważył, jestem dość inteligentny! Poza tym nasłuchałem się, kiedy one mnie zabrały!

- Przestań krzyczeć!

- Nie! Jesteś głupi! To ty powinieneś umrzeć, a nie Mela!- Zamurowało mnie.

- Ej! Hola gówniarzu! - Kobieta podeszła do niego - Nie możesz tak mówić! Przeproś go.- Tylko na nią patrzył. - No szybciej!

- Nie...-Mruknąłem.- Zostaw go...

- Co? - Zmarszczyła brwi.

- Nie musi mnie przepraszać.

- Ale...

- Zamknij się! - Popatrzyłem na nią.

- Łukasz idź do pokoju. - Polecił mu Adrian, a malec odwrócił się i wyszedł.

- Nie mów tak do mnie.

-Czy wiesz jak to jest jak chcesz a nie możesz biec? Gdy dusza razem z ciałem krzyczą SOS?
Bez wyjść ewakuacyjnych. Głową targa wrzask i krzyk! Czy wiesz jak to jest bo ja bardzo dobrze wie!  Posłuchaj mnie bo powtarzał się nie będę. Nie masz prawa wywierać na mnie presji, nie będziesz mówiła mi co i kiedy mam robić. Przestajesz decydować o moim życiu, bo gówno o nim wiesz. Jesteś tylko moją menager, nie moją matką...Nawet jej do pięt nie dorastasz. Masz ograniczyć się do organizacji mi wywiadów, koncertów i wykonywać polecania, które ja ci zlecam. To nie ja pracuję dla ciebie, tylko ty pracujesz dla mnie. - Ruszyłem w stronę drzwi wyjściowych.- Aha i jeszcze jedno...- Odwróciłem się - Masz przeprosić mojego syna za to, że nazwałaś go bachorem i gówniarzem, i przede wszystkim masz go zapewnić o tym, że go nigdy, nigdzie nie oddam. - Zmierzyłem ją wzrokiem - To polecenie służbowe. - Wyszedłem trzaskając za sobą drzwiami.

https://youtu.be/WlSw38MOiZQ


***

- Jak chcesz to zrobić? - Zapytał, kiedy przeglądałam swoje pliki.

- Co?- Nie odrywałam wzroku od monitora.

- Pozbyć się ich?

- Kogo?

- Mela! - Podszedł i zamknął mi komputer.

- Ej!

- Mówię do ciebie.

-No co?

- Jak chcesz pozbyć się dziewczyn?

- No wiesz...Aby kogoś zabić jest wiele ciekawych sposobów, ale nie powiem ci o czym myślę bo ci będzie niedobrze. - Popatrzył na mnie ze zdziwieniem.

- To co chcesz zrobić?

- Znam Camilę już trochę...Kluczem do podejmowania przez nią decyzji jest to, że szuka poklasku, lubi jak ktoś jej słucha i chwali.

- I co to ma wspólnego?

-  Muszę znaleźć kogoś, kogo ona posłucha.- Otworzyłam  komputer i zaczęłam przeglądać oferty lotów.

- Ale kogo? - Zmarszczył brwi, a ja go olałam.

- Ha! Mam! 

- Co?

- Pakuj walizeczki, lecimy do Anglii...



Cześć!

Przylatuję do was z kolejnym rozdziałem, takim troszkę burzliwym, ale coś dziać się musi.

Jeśli chodzi o ten numer to... Powiem wam, że utożsamiam się z nim. Mam wrażenie, że opowiada też moja historię...

Tak wiem, że cytat powinien być ujęty w cudzysłów, ale jakby to wyglądało?

No nic...Kolejny rozdział już niebawem!

Pozdrawiam

Mela :3

23:05 09.11.2018.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro