14. Bo jak nie ty to kto?
- Powrót do przeszłości? A co to znaczy? - Zapytał patrząc na mnie ze zdziwieniem.
- No...- Mówiłam idąc dalej, nawet na niego nie patrząc.
- Byłaś dziwką?- Zapytał, a ja stanęłam i gwałtownie odwróciłam się w jego stronę.
- Za to powinieneś dostać w twarz - Warknąłem - Nigdy, nie byłam, nie jestem i raczej na pewno nigdy nie będę dziwką.- Chyba zrobiło mu się głupio.
-Przepraszam...
- No spoko - Odwróciłam się i ruszyłam dalej, szedł za mną. Kiedy wreszcie dotarliśmy do starej kamienicy zobaczyłam stojącego w drzwiach, starego znajomego. - Łysy!
- Mela? A co ty tu robisz? Chyba z trzy lata cię nie widziałem! - Zaśmiał się.
Łysy był wysoki, mocno umięśniony i raczej niebezpieczny. Posturą przypominał byka. Różnił się tylko tym, że z nim dało się dogadać. Był ochroniarzem w burdelu i szczerze mówiąc nie chciałabym mieć z nim do czynienia.
- Ta, trochę mi zleciało - Uśmiechnęłam się - Szukam Izy...Pracuje tu jeszcze?
- Wiesz, że nie mogę ci udzielić takich informacji.
- Nawet po starej znajomości? - Uśmiechnęłam się, a uśmiech ten miał być szczery i w miarę naturalny.
- Nawet po bardzo starej znajomości.
- Oj no weź - Zaśmiałam się.
- Mela wiesz, że ciebie zawsze ale...
- Nie w ten sposób - Popatrzyłam nerwowo na Igora. Stał tylko i patrzył na Łysego, jego twarz była kamienna, ale coś mi podpowiadało, że w środku odbywają się małe anomalia pogodowe.
- Przykro mi Mela nie mogę pomóc.
- No ale...
- Nie - Uciął.
Odeszłam z Igorem na bok.
- No i co teraz? - Zapytał.
- Czekaj, myślę - Oparłam się o murek...Zapanowała chwila ciszy- Wiem!
- No, dajesz.
- Wejdziesz tam i...
- Nie.
- Co?!
- Nie wejdę do burdelu.
- Coś ty nagle zrobił się taki święty?!
- Mela...Nie zrobię tego - Mówił spokojnie.
- Nie chcesz mi pomóc? - Uniosłam brwi.
- Oczywiście, że chcę ci pomóc! Ale po prostu nie chcę tam wchodzić.
- Jesteś beznadziejny...-Mruknęłam, odwróciłam się i ruszyłam w stronę ochroniarza.
- Mela nie wpuszczę cię tam.
- Dam ci trzy stówy.
- Nie.
- Cztery - Zaczęłam szukać pieniędzy po kieszeniach, no bo po co nosić portfel?
- Nie.
- Nie?! - Popatrzyłam na niego wymownie - Dobra dam pięć i ani złotówki więcej.
- Mela...
- Pięć stów piechotą nie chodzi...- Zamachałam mu pieniędzmi przed oczami - Więc jak?
- No...- Rozglądnął się - Dobra wejdziesz tam, ale nie rozrabiaj.
- Ja? Rozrabiać? Oszalałeś? - Zanim weszłam do środka, popatrzyłam jeszcze na Igora, pokręciłam głową i ruszyłam przed siebie.
Kiedy byłam w środku, uderzył mnie ostry zapach alkoholu i petów. W środku było cholernie duszno i mgliście od dymu. Rozglądnęłam się po całym pomieszczeniu i nie było tam zupełnie nikogo. Stanęłam i zaczęłam się zastanawiać nad tym co dalej, aż nagle usłyszałam jak ktoś schodzi ze schodów.
- Mela?- Odwróciłam się na dźwięk swojego imienia. Zobaczyłam niewysoką dziewczynę, miała perukę i bardzo odważny strój.
- Wiki! Dobrze cię widzieć! Świetnie wyglądasz - Mówiłam podchodząc do niej - Szukam Izy.
- Nie ma jej tu.
- Co?- Zmarszczyłam brwi - Jak to nie ma?
- Kilka tygodni temu przyjechała tu pewna dziewczyna. Iza zabrała się i pojechała razem z nią.
- Jak wyglądała ta dziewczyna?
- Taka szczupła, niewysoka, wygadana...Wsiadły na motocykl i odjechały. Od tamtej pory jej nie widziałam .
- Wiktoria! - Usłyszałam męski, przepity głos.
- Muszę już iść .
- Jasne - Kiwnęłam głową - Dzięki za ...- Już miałam wychodzić kiedy usłyszałam, że ktoś się za mną poruszył. Odwróciłam się szybko i zobaczyłam to czego szukałam - Nie pracuje tak? - Mruknęłam i ruszyłam za dziewczyną. Ewidentnie miała coś na sumieniu bo zaczęła uciekać.
Biegła przez kolejne pomieszczenia, aż dotarła do łazienki. Z paniki zamknęła drzwi na klucz.
- Czego chcesz?! - Usłyszałam za zamkniętych drzwi.
- Nie będę z tobą rozmawiać przez drzwi.
- To masz kurwa problem, bo ja ci ich nie otworzę.
- Nie ma takiej potrzeby - Przeładowałam i zestrzeliłam zamek - O teraz mogę popatrzeć na twoją paskudną gębę.
- Mela to nie tak jak myślisz - Zaczęła cofać się do tyłu - Ja nic nie wiem na temat twojego dzieciaka!
- Ty podła, zakłamana szmato - Chwyciłam ją za włosy i pociągnęłam jej głowę do tyłu, przyłożyłam pistolet do krtani - Mów prawdę jak chcesz żyć...-Mówiłam przez zaciśnięte zęby.
- Ale ja...
- Gadaj!
- Ona mnie zabije! - Mówiła przez łzy.
- Nie wiem czy zdąży!
- Ona mi kazała, to wszystko było jej pomysłem! Powiedziała, że nie zrobi temu małemu krzywdy, że to wszystko po to żeby zrobić na złość tobie!
- O kim mówisz?
- Nie mogę ci powiedzieć! Powiedziała, że odda ci tego dzieciaka! Że się do ciebie odezwie!
- Kim ona jest?!
- Naprawdę nie mogę! - Płakała coraz bardziej - Ona mi tego nie...- Ucięła, a ja poczułam jak coś ostrego wbij mi się w ramie. Puściłam ją .
- Ty suko! - Ramie pulsowało bólem, przez bluzę zaczęła przeciekać krew.
- Zabierz ten pistolet! Bo dźgnę cię tym razem na amen!
- Próbuj złotko - Warknęłam. Zrobiła niepewny krok na przód, zamachnęła się zrobiłam szybki unik. Poślizgnęła się na śliskiej podłodze i upadła na umywalkę. Chwyciłam ją za bluzkę i rzuciłam na duże lustro, które popękało. Upadła na ziemię i wypuściła nóż. Byłam tak wściekła, że nie czułam bólu.
- Ty...Ty... - Mówiła - Ty...
- Daruj sobie - Przywaliłam jej w twarz. Warga wybuchła strumieniem krwi. Chwyciłam nóż - Co prawda ty ubrudziłaś go moją krwią. Teraz czas na to, żeby ja ubrudziła go twoją - Rozdarłam jej rękaw. - Nie wiem kim jest ta dziewczyna o której mówisz. Ale przekaż jej, że jeżeli mojemu dziecku spadnie z głowy choć jeden włos...To ja zetnę jej głowę. Powiedz jej, że za to porwanie może już decydować jakim warzywem chce być - Wbiłam nóż w rękę i nakreśliłam wielkie m - A skoro chce się ze mną skontaktować to przyda się jej mój numer telefonu - Przecinałam jej skórę, wyła, płakała, błagała, a ja nadal to robiłam. Kiedy wypisałam dziewięć cyfr wstałam.
- Zabiję cię - Wymruczała.
- Mhm...
- Nie ja...Ona.
- Niech spróbuje - Odwróciłam się tyłem - Ma czas do jutra...Później to ja zacznę szukać jej...A wtedy już nie będzie miała szans...
Wyszłam z budynku. Byłam wściekła, od kilku godzin nie wiedziałam kompletnie co się dzieje z Łukaszem. Pojawiło się mnóstwo wątków i wiele pytań na które nie miałam odpowiedzi. Ramie bolała mnie coraz bardziej, czułam jak uchodzi ze mnie coraz więcej krwi. Miałam ochotę wyć z rozpaczy, a z drugiej strony wiedziałam, że muszę być silną.
Przeszłam koło potężnego ochroniarza i ruszyłam w stronę stojącego niedaleko Igora.
- No gdzie ty idziesz?! - Krzyknął kiedy koło niego przeszłam.
- Jak najdalej stąd! - Szłam dalej i nie miałam zamiaru się zatrzymywać.
- Mela! Poczekaj! - Biegł za mną - No mówię poczekaj - Chwycił mnie za ramię i zmusił do tego żebym się odwróciła.
- No co?! Co znowu?
- Czego się dowiedziałaś? Co z twoim ramieniem?! -Popatrzył na swoją zakrwawioną dłoń.
- A ciebie to w ogóle interesuje?!
- Oczywiście, że tak!
- No nie wydaje mi się!
- O co ci znowu chodzi?!
- Proszę cię o pomoc, a ty masz w to wyjebane!
- Nie mam w to wyjebane! Przecież ja też chcę odnaleźć młodego!
- Ale nic nie robisz, nic! - Odwróciłam się. Wiedziałam, że jeszcze trochę i może polać się krew.
- Jak to nic nie robię?! Jesteś niesprawiedliwa!
- Jasne - Prychnęłam.
- No tak!
- Dobra skończ pierdolić! - Wybuchłam - Od kilku godzin próbuję znaleźć tego malca! Z każdą minutą szanse na to, że żyje maleją! A ja mam wrażenie, że ciebie to w ogóle nie rusza! - Popatrzyłam mu w oczy - Co druga osoba próbuje mnie zabić! Moja siostra wplątała się w jakieś bagno! A mój syn jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie! - "Wspomniałaś o Molly...Może nie zwróci na to uwagi..."
- Oczywiście, że mnie to rusza, przecież ja też kocham Łukasza! Jest dla mnie jak syn! Jestem tu z tobą! Dla ciebie i dla niego! Bo was kocham! Bo jesteście moją rodziną! Nie pozwolę nikomu skrzywdzić ciebie, czy Łukasza! - Wykrzyczał to, a ja poczułam jak serce mi przyśpiesza. Nie spodziewałam, się takich słów z jego ust. Spuściłam wzrok.
- Przepraszam - Powiedziałam - Ja po prostu nie wiem, co mam robić. Nie mam zupełnie nic, żadnego śladu, boję się...Boję się, że nie zdążę.
- Zdążysz Mela, przecież ty zawsze jesteś na czas - Uśmiechnął się.
- A co jeśli...
- Nie. Nie mam żadnych wątpliwości! Znajdziemy go, wytropimy tych którzy chcą go skrzywdzić i pozbędziemy się każdego.
- Dziękuję- Objęłam go i właśnie coś do mnie dotarło...
Cześć!
Mam nadzieję, że nie gniewacie się za to, że nie było rozdziałów tak długo. Wiecie teraz ta szkoła i muszę zasuwać jak mały samochodzik. Będę dodawać jak tylko będę miała czas! Obiecuję!
No nic to tyle ode mnie! Kolejny już niebawem
Pozdrawiam
Mela :3
21:16 06.10.2018
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro