30. Z dwóch różnych światów
Molly Przycisnęła moja głowę butem wciskając ją w parkiet. Nie mogłam oderwać od niego wzroku, był inny. Te kilka dni odcisnęły na nim pewnego rodzaju piętno wyglądał na zmęczonego i przepracowanego.
Poczułam ciśnienie napierającego buta i zaczęłam się szarpać.
- No i po co ci to? Wiesz, że nie masz szans. - Mówiła przez zaciśnięte zęby.
- Zostaw ją! - Igor krzyczał, a ja szarpałam się coraz bardziej.
- Zrobisz jeszcze jeden krok, a obiecuję ci, że zastrzelę najpierw ją, a później ciebie!- Przełknęłam ślinę.
- Zabiję cię rozumiesz?! Zdechniesz! - Igor wycelował prost w nią, jednak ona wybuchła śmiechem.
- Jesteś żałosny! Popatrz tylko kogo bronisz! Dziewczynę którą cię oszukała, która udawała, że zginęła i odeszła od ciebie! Poszła do innego!
- Nie słuchaj... - Kręciłam się.
- Jaką masz pewność, że cię nie zdradziła z... - Zaśmiała się - Ernestem - Powiedziała to bardzo wymownie.
Igor się zagotował widziałam to, był wściekły, a ja nie mogłam nic zrobić.Nagle obok niego pojawił się Kuba kładąc mu rękę na ramieniu.
- Igor... - Zaczął.
Zobaczyłam Borysa i Zuzę. Walczyłam z własnym ciałem i emocjami.
- Igor...- Mówiłam z wysiłkiem - Nie... Słuchaj jej...
- Zamknij się! - Przycisnęła mnie mocniej.
- Zostaw ją! - Zuza wymierzyła to samo zrobił Borys.
- Zajmijcie się nimi. - Molly warknęła do swoich towarzyszek, a one ruszyły w kierunku moich przyjaciół i to właśnie na to czekałam.
Złapałam Molly za nogę i powaliłam ma ziemię. Wypuściła broń. Teraz to ja siedziałam na niej okrakiem. Przywaliłam jej kilka razy w twarz czując jak wargi pękają pod naciskiem mojej pieści.
Zrzuciła mnie z siebie i zaczęła się czołgać w stronę broni, a ja za nią. W głowie pulsowała mi tylko myśl żeby ją zabić, już nie była moją siostrą była moim wrogiem kimś przez kogo cierpiało tyle osób.
Przekręciłam ją i zobaczyłam przed sobą kawałek metalu.
- Puszczaj mnie. - Powiedziała przez zaciśnięte zęby. Zrobiłam to bo wiedziałam, że teraz nie mam możliwości ruchu. - Ręce do góry.
Uniosłam dłonie i popatrzyłam jej w oczy w których widziałam teraz prawdziwy obłęd.
- Molly...
- Nie! Ty zawsze miałaś lepiej! Nie musiałaś mieszkać z tym... Tym...Wiesz co on mi robił?! Zdajesz sobie z tego sprawę?! Byłam jego osobistą dziwką! A ty? Dorastałaś w domu dziecka, gdzie nikt cię nie krzywdził! Masz wszystko! Masz pieniądze, karierę, sławę i jego! - Pokazała na Igora - Masz ich! A ja?! A ja ci tylko zazdrościłam tego życia!
- Molly przecież ciotka z wujkiem...Oni chcieli dla ciebie dobrze! Drogie ubrania, prestiżowe szkoły, zagraniczne wyjazdy!
- To było za dnia! A nocą przychodził do mnie! Jego łapy zawsze były ciepłe i lepkie! Kazał mi robić rzeczy gorsze niż... - Urwała- Zazdrościłam ci! Mela zawsze! Ale teraz... Teraz pora wyrównać rachunki! - Wymierzyła i przeładowała. - Do zobaczenia w piekle siostrzyczko.
Doskonale widziałam palec który kładła na spust. Przymknęłam oczy gotowa na to co ma nastąpić. Serce mi przyśpieszyło.
- Mela! - Znów usłyszałam głos Igora, poczułam jak podłoga trzęsie się kiedy ruszył w naszym kierunku.
Odwróciłam się i popatrzyłam na niego. Pokręciłam głową. Kuba go zatrzymał, szarpali się aż Igor ustąpił.
- Przepraszam - Powiedziałam i spuściłam głowę. Molly podeszła do mnie i podcięła, upadłam na kolana. Poczułam, jak po policzkach ciekną mi łzy, ale nie były to łzy smutku, były to po prostu emocje bo w tamtym momencie nie czułam już nic.
Przyłożyła mi broń z tyłu głowy i ... I nagle rozległ się huk, jednak nie huk wystrzału. Na hali pojawiła się policja. Molly została sprowadzona do partery, zresztą tak samo jak jej koleżanki.
- Brawo Mela! - Jeden z policjantów mnie podniósł.
**
- Spisałaś się. - Policjant się do mnie uśmiechnął. - Jestem pod wrażeniem, że tak to wymyśliłaś. Wymyślić własną śmierć, zmienić wizerunek i to wszystko po to żeby rozbić grupę przestępczą, zuch dziewczyna!
- Paweł nie czaruj Meli .- Powiedział jego przełożony. - Tylko idź się pakuj.- Popatrzył na mnie - Mogę cię prosić na chwilę?
- Jasne. - Odeszliśmy na bok.
- Mela złapaliśmy trzy dziewczyny, ale tam więcej osób trzymało broń w ręce.
- Wiem...Zdaję sobie z tego sprawę, ale...
- Ale ja tego nie widziałem.- Powiedział z uśmiechem. - Spisaliśmy Molly, Magdę i Izę...A co z...- Popatrzył w stronę Camilii, która teraz rozmawiała z Filipem.
- Zostaw ją mnie...Nie jest złą dziewczyną, tylko się pogubiła.
- Jesteś pewna?
- Jestem. - Skinęłam głową.
- Szefie, jest telefon - Powiedział jeden z jego asystentów.
- Już idę. Dzięki Mela...Za wszystko.
- Nie ma problemu szefie. - Zaśmiałam się. - Polecam się na przyszłość. - Uśmiechnął się i odszedł. Popatrzyłam na siedzącego przy swoim samochodzie Igora. Był wściekły, trudno było tego nie zauważyć, nerwowo palił papierosa. Wzięłam wdech i wolno ruszyłam w jego kierunku.
- Czyli co...- Zaczął - Pracujesz z nimi...- Mówił nie patrząc na mnie.
- Na to wygląda...- Zapadała dłuższa chwila ciszy. - Igor...
- Nie...Nie jestem zły. - Wstał i popatrzył mi w oczy. - Tylko rozczarowany. Czemu to zrobiłaś? Przecież mogłaś mi powiedzieć, aż tak mi nie ufałaś?
- Ufam ci bezgranicznie, ale to było zbyt niebezpieczne, nie mogłam tak ryzykować.
- Co teraz?- Zapytał.
- Nic.- Wzruszyłam ramionami - Nie ma już Molly jej świty...Nie ma Samuela...Nie ma już nic.
- A Ernest?
- A widzisz go gdzieś tu? Uciekł, wystraszył się...Nie wiem...Igor, chce żebyś wiedział, że ja...Mnie nic z nim nie łączyło.
- Wiem, wiem Mela...Ty jesteś zbyt honorowa, nie zrobiłabyś mi tego.
- Co u Łukasza?
- Trochę się śmieje, trochę płacze, ale jest dzielny. Cholernie dzielny.
- I co zadowolona z siebie jesteś?! - Zapytała Molly, jej oczy płonęły wściekłością - Własną siostrę tak?!
- Ty już nie jesteś moją siostrą .- Powiedziałam chłodno.
- Tak?! Zniszczyłam cię! Ciebie i twoje życie! Ale nie zrobiłam tego co dawno powinnam zrobić! Odebrać ci to co kochasz najbardziej. - Szybko wyrwała się funkcjonariuszowi, chwyciła jakiś kawałek metalu i zamachnęła się prosto na Igora. Chciałam go zasłonić, ale mnie odepchnął, upadłam na beton, uszkadzając nadgarstek. Igor przyjął cios na siebie. Molly wbiła mu pręt prosto w bok. Skulił się i padł na ziemię.
Krzyknęłam i rzuciłam się w jego kierunku. Jeden z policjantów zabrał Molly, inny wezwał pogotowie. Dobiegła do mnie Camila i Zuza, a za nimi chłopaki.
- Igor patrz na mnie! - Próbowałam do niego dotrzeć, ale to nie przynosiło większego efektu. - Igor nie zamykaj oczu do jasnej cholery! Gdzie ta karetka?!
- Jadą.
- Igor, patrz na mnie! Słyszysz!
- Mela...
- Spokojnie. Patrz na mnie, słyszysz! Igor! Karetka!
- Jadą!
- Załatwiłam go! On tego nie przeżyje!
- Zabierzcie ją stąd, bo ją zabiję! Rozumiecie zabije ją! - Krew we mnie wrzała, nie mogłam nad sobą zapanować.
- Mela jest karetka!
**
Chodziłam nerwowo po szpitalnym korytarzu, nagle ktoś uderzył mnie w ramię.
- Ernest? Czego chcesz?- Zmarszczyłam brwi.
- Przyszedłem cię stąd zabrać.
- Zapomnij! Nigdzie z tobą nie idę! - Popatrzyłam mu w oczy.- Zostawiłeś mnie! Jak psa! Potrzebowałam cię, a ty uciekłeś!
- To nie tak! - Chwycił mnie za rękę.
- Dobra, nie pierdol! - Wyrwałam się.- Wynoś się stąd...Nie chcę żeby on cię tu widział.
- Ale...
- Powiedziałam coś!
- Czemu? Przecież chcę dla ciebie dobrze!
- Ale ja tego nie chcę! Rozumiesz?! Nie chcę tego, ani nie chcę ciebie!- Zmierzył mnie wzrokiem.
- No tak...Kochasz go...I tylko jego...
Popatrzyłam na niego, stał pewny swego i czekał na moją reakcję.
- Tak...- Skinęłam głową.
- Dobrze...W takim razie...Wyjadę sam. Do zobaczenia Mela. - Nachylił się w moim kierunku, chcąc mnie objąć, jednak ja się nie poruszyłam.
- Żegnam. - Powiedziałam oschle, a on tylko się odwrócił i odszedł. Minął się w korytarzu z Adrianem.
- Mela?!- Skrzywił się. -Ty żyjesz?!
- Długa historia...
- A ten facet?
- Jeszcze dłuższa, ale już nie ważna.
- Aha...Co z nim?
- Stabilny, przytomny...Dobrze się czuje. Nic wielkiego mu się nie stało, na szczęście Molly nie trafiła w nic ważnego.
- Kamień z serca - Wypuścił powietrze. Z sali wyszła pielęgniarka. Rzuciliśmy się w jej kierunku.
- Można do niego wejść?! - Wykrzyczeliśmy niemal równocześnie. Kobieta się roześmiała.
- Tak bardzo proszę, tylko po kolei. - Powiedziała i odeszła.
- Idź pierwsza, przykro mi to mówić, ale na twój widok ucieszy się bardziej niż na mój.
- Dzięki.- Uśmiechnęłam się i weszłam do sali. - I jak się czujesz? -Zapytałam patrząc na niego.
- Dobrze, przecież nic mi nie jest. - Wzruszył ramionami.
- Igor...Za godzinę mam samolot.
- Co? - Zmarszczył brwi.
- Muszę odpocząć...Odpocząć od tego wszystkiego. Wyjeżdżam do Stanów.
- Stany? Drugi koniec świata?- Skinęłam głową.
- Chcę mieć pewność...Dlatego zapytam wprost...Widzisz...Widzisz dla nas jakąś szanse?
- Mela...-Przełknął ślinę i spuścił wzrok. - Jesteśmy z dwóch różnych światów...Wiele rzeczy nas łączy...Ale jeszcze więcej dzieli...- Chwycił mnie za rękę. - I naprawdę jestem ci wdzięczny za ten cały czas...Za te wszystkie chwile, za tą wolność...Za to, że dzięki tobie poznałem wiele wartości, zrozumiałem wiele rzeczy i zmieniłem się. Za to, że Łukasz jest teraz ze mną...Dziękuję ci za to wszytko...Ale...Wybacz, ja chyba jeszcze nie jestem gotowy na to żeby cie wybaczyć...Nie potrafię...
- Rozumiem. - Skinęłam głową.- W takim razie...Żegnaj Igor.- Puściłam jego dłoń. Chciało mi się płakać i wcale nie zamierzałam zatrzymywać tych łez. Wyszłam nie patrząc w tył.
- Mela? - Adrian uniósł brwi.- Co się stało?
- Nic...Wszystko gra...Miło było cię poznać Adrian...Jesteś naprawdę dobrym przyjacielem, a dla niego? Dla niego jesteś bratem. - Patrzył na mnie szukając sensu tego co mówię. - Trzymaj się.
- Co?! Chwila! On? Co?! Gdzie ty idziesz?!
- To koniec Adrian - Mówiłam idąc do wyjścia, odwróciłam się i wyszłam miałam jechać teraz prosto na lotnisko.
*Igor*
- Czy ty do reszty zakuty łbie zdurniałeś?! - Adrian wpadł do pomieszczenia. - Coś ty jej powiedział?! Zostawiłeś ją?! Mele?!
- To skomplikowane...
- Skomplikowane?! Człowieku przecież ty ją kochasz!
- No i co z tego?! Zostawiła mnie i poszła do niego!
- Do tego pociętego?! Ty serio jesteś taki głupi?!
- Co?- Zmarszczyłem brwi.
- Wyrzuciła go stąd!
- Co?!
- No! Ogarnij dupę! - Zapadła chwila ciszy.
- Adrian! - Krzyknąłem nie spodziewając się tego jak głośny był to krzyk. - Ona wylatuje do Stanów! Nigdy jej już nie zobaczę!
- No to co tu jeszcze robisz?!
- Dobre pytanie...
*
Przyznam, że wypisanie się na własne żądnie ze szpitala zajęło mi masę czasu, a w tym momencie, każda minuta była dla mnie na wagę złota. Teraz jechałem z Adrianem na lotnisko i miałem nadzieję, że jeszcze zdążę. Wpadłem tam i mimo bólu rzuciłem się pędem do recepcji.
- Samolot- Szybko łapałem wdech.- Stany...Już...Leci?
- Przepraszam może pan powtórzyć? - Miła kobieta uśmiechnęła się.
- Dzień dobry - Zaczął Adrian, podczas gdy ja odzyskiwałem siłę i rozglądałem się wokół.- Interesuje nas samolot do Stanów Zjednoczonych.
- Chwilę...- Kobieta szybko zajrzała w monitor.- Przykro mi, ale odlot był piętnaście minut temu.
- Co?! - Krzyknąłem. - Niech pani jeszcze raz sprawdzi, bardzo proszę.
- No...Dobrze. - Sprawdziła.- No tak, dokładnie piętnaście minut temu.
Zamarłem, to wszystko było takim absurdem. Tyle rzeczy mi się udawało, tyle razy wychodziłem z opresji cało, a nie zdążyłem na zwykły samolot?
- Dziękuję. - Powiedziałem.
- I co teraz? - Zapytał Adrian.
-Nic...Kurwa spóźniłem się! Odeszła...Na zawsze.
- Igor...
- Nie...Daj mi spokój...- Ruszyłem do wyjścia. -Przecież sam tego nie chciałem...
THE END
02.12.2018 16:57
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro