Rozdział XX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Już sam przebłysk myśli o wejściu na zamek Araluen wnosił w umysł młodego zwiadowcy olbrzymie oczekiwanie. Ucieszył się, gdyż wzrok jego powrócił do dawnej sprawności. Teraz wyraźnie zauważył przyjaciół w wielkiej sali, którzy już czekali na niego ze zniecierpliwieniem. Ich oczy wbite były w zimną posadzkę. Ponury widok osób, których darzył głęboką przyjaźnią i miłością, sprawił że ciało Willa drżało.

- I oto jestem - powiedział donośnym głosem, zwracając na siebie uwagę zebranych. Na ich twarzach dojrzał malujący się szok, gdy niespodziewanie wraz z Haltem i Horace'm pojawił się w sali.

Na jego widok, Alyss powstała od stału i zaczęła iść w jego stronę. Will widząc, że poruszanie na nagach sprawia jej ból, przyśpieszył kroku, by nie musiała się więcej męczyć. Jego ręce wyciągnęły się ku niej. A gdy się spotkali, związali się ze sobą w mocnym objęciu. Will pomyślał sobie, że znów są razem, bo bariera jaka ich dzieliła, zawaliła się. A proces ten powtarzał się wciąż od nowa. Młody zwiadowca pomyślał, że to zabawne, ponieważ przez długi czas to nie miało dla niego znaczenia.

Ledwo zdołał wyswobodzić się z objęć młodej kurierki, a poczuł jak Cassandra rzuca mu się na szyję, aby go przywitać. I oto nadeszła kolejna postać służb dyplomatycznych, aby przywitać go ciepło - lady Pauline. Will chciał coś powiedzieć, lecz zamiast tego milczał, gdyż było to dla niego zbyt emocjonalne.
Z Haltem było inaczej. Na jego twarzy, gdy go obserwował, dostrzegł zrozumienie. A gdy przyszła pora, aby spojrzeć na Malcolma, uzdrowiciel skinął tylko głową. Will wiedział, że jeśli tylko tego zapragnie, będzie miał możliwość zasięgnięcia kolejnych porad.

- Hej, dobrze się czujesz? - zapytała młoda kurierka.

Zakłopotany wieloma spojrzeniami wbitymi w jego postać, uspokoił się uśmiechem Alyss i uściskiem jej dłoni. Zawstydzenie rozpadło się na kawałki, gdyż nie dostrzegał niczego innego.

Will zaczerpnął powietrza.

- W porządku - udało mu się w końcu wydusić i rozejrzał się po przyjaciołach. - Mam przed sobą tak duży komitet przyjaciół, że nie może być lepiej.

Jakże długo to było, kiedy tam leżałem i zaczynałem umierać? - zapytał w myśli samego siebie.

- To dobrze. Porządnie się o ciebie martwiliśmy - przyznała Cassandra z szerokim uśmiechem na twarzy.

Will zrobił kilka powolnych kroków w tył i oddalił się z bólem serca od niewielkiej grupy ludzi, których kochał. Jednak młody zwiadowca nie miał sposobności, aby o tym myśleć, gdyż uświadomił sobie, że miał przed sobą coś o wiele trudniejszego.

- Muszę was teraz przeprosić. Mam obowiązki do wykonania. Przypomniałem sobie, że jest coś, co muszę dla was zrobić.

Odwrócił się w stronę wyjścia.

- Twoje zachowanie znów mnie trochę niepokoi - rzuciła za nim Alyss. Znów posuwała się do granic niepotrzebnego ryzyka.

Odpręż się, Willu. Nie walcz. Nie opieraj. Przecież rozumiesz. Odczytałeś miłość.

Will łypnął przez ramię.

- A nie powinno. Widzimy się wieczorem.

Willowi nie było łatwo myśleć o tym, co się stało. Co więcej, bitwa z zabójcami mogła okazać się przegrana. Wraz z uświadomienim sobie tego faktu, opuścił wielki hol. Wiedział, że aby uporać się z tym bałaganem, musi podjąć zdecydowane działania. Wiele informacji przetaczało się przez jego głowę. Niektóre myśli posuwały się zbyt głęboko, przez co młodemu zwiadowcy wydawały się kłopotliwe. Być może nawet niektórych myśli nie był świadomy. Miał ochotę przejść się na samotny spacer. Wiedział, że gdy rozmawia się z samym sobą, nie istnieją żadne bariery.

Horacy przystanął obok Halta i pochylił się, gdyż zamierzał szepnąć mu na ucho.

- Pójdę do niego. Musi tam panować niezły bałagan.

Halt uniósł jedną brew.

- Kto tu mówi o bałaganie? Zwiadowcy są wysoce zorganizowani.

- Oczywiście - odpowiedział Horacy, udając że zgadza się ze słowami Halta.

- Ja tymczasem skoczę na kawę. Z miodem. Mamy piękny poranek, czyż nie?

- Tak. Ciekawe co podają na śniadanie.

W tym krótkim i nieco nudnym rozdziale, w którym nic się nie dzieje, przekazuje wam dużo informacji o tym, jak czuje się nasz zwiadowca. Wiem, że zaniedbałam trochę jego sferę emocjonalną.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro